Błądzić jest rzeczą ludzką
(Seneka Starszy), ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską (Św.
Augustyn). Jak mówi przysłowie, błędów nie popełnia ten, kto nic nie robi. Jednak to, co wydarzyło się w gminie
Dopiewo, w związku z planowaną przebudową linii kolejowej Warszawa-Rzepin,
trudno nazwać błędem. Jest to ewidentny grzech zaniechania, a odpowiedzialność
za to spada niestety na wójta gminy Dopiewo, Zofię Dobrowolską. Zaniechanie
to może mieć istotne konsekwencje dla dużej części mieszkańców Gminy, liczącej
już ponad 20 tys. osób.
Ujawnienie informacji o wydanej
decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla przebudowy linii kolejowej,
wywołało w gminie Dopiewo prawdziwą burzę. Ewidentne
błędy i zaniechania Urzędu Gminy spowodowały, i słusznie, gwałtowną reakcję
społeczeństwa.
Najbardziej, co mnie w tej
sprawie dziwi, to całkowity brak informacji ze strony Urzędu. Fora internetowe,
prasa niezależna, aż huczą od opinii i uwag. Natomiast Urząd Gminy, mimo iż
minęły już prawie 2 tygodnie od ujawnienia sprawy, nie wypowiedział w tej
kwestii ani jednego słowa. Już ten fakt winien być dla mieszkańców sygnałem, że
władze i urzędnicy mają ich w nosie. Odnoszę
wrażenie, że Pani Menedżer usiłuje zakulisowo rozwiązać sprawę, a mieszkańców
poinformować wyłącznie o wynikach swoich działań. Być może liczy na swój
urok osobisty, który sprawi, że druga strona zmięknie i ulegnie presji.
Niestety chyba zapomniała, że Dopiewo to nie Berlin, Warszawa czy Moskwa i zmuszenie inwestora do ustępstw nie będzie
sprawą prostą, o ile w ogóle możliwą.
W Internecie pojawiło się wiele
opinii na temat przebudowy linii kolejowej. Niestety, udało mi się znaleźć
zaledwie kilka rzeczowych i przemyślanych wniosków. Większość opinii ma
charakter emocjonalny i niewiele wnosi do sprawy.
Podstawową kwestią związaną z budową przejazdów bezkolizyjnych, na
którą praktycznie nikt nie zwrócił uwagi, jest wzrost bezpieczeństwa, płynności
ruchu i zmniejszenia uciążliwości, związanych z kursowaniem pociągów. Budowa
wiaduktów całkowicie wyeliminuje ryzyko kolizji na przejazdach – każde
zderzenie pociągu z samochodem kończy się tragicznie – 9 ofiar śmiertelnych w
zderzeniu busa z pociągiem pod Łodzią w bieżącym roku. Bezkolizyjne przejazdy
umożliwią płynniejszy ruch drogowy – obecnie na przejazdach (Palędzie) często
tworzą się kilkusetmetrowe kolejki. Zmniejszą się również uciążliwości związane
z przejazdem pociągów – przy dojeździe do przejazdu maszyniści sygnalizują
obecność pociągu. Większość mieszkańców pamięta zapewne awarię systemu
sterującego rogatkami – pociągi jeżdżące z prędkością 5 km/h i przeraźliwie
trąbiące - były przez tydzień prawdziwym utrapieniem. Większe prędkości będą
wymagać wyższych parametrów torowiska – pociągi będą poruszać się ciszej.
Niestety, w ferworze dyskusji zapomniano o tych podstawowych sprawach.
Podniosły się głosy, że z PKP PLK trzeba rozmawiać z
pozycji siły, tzn. za wszelką cenę odwoływać się od wydanych decyzji,
powołując się m.in. na dyrektywy unijne. Gmina Dopiewo ma takie szanse w
rozmowach z PKP jak Polska w rozmowach z Rosja, czyli żadne. Nie jesteśmy
mocarstwem samorządowym, mało kto w siedzibie PKP w Warszawie wie, gdzie
znajduje się gmina Dopiewo. Inwestycja realizowana przez inwestora ma strategiczny
charakter nie tylko dla Polski, ale i dla Europy. Dlatego też nikt nie będzie brał poważnie pod uwagę
postulatów Gminy i to składanych po terminie.
W przypadku rozbieżności
polskiego prawodawstwa z prawem unijnym należy wziąć pod uwagę, że odpowiedzialność
za tą sytuację ponosi ustawodawca, czyli Sejm RP. Inwestora nie można karać za to, że nasze przepisy nie zostały
dostosowane do unijnych.
W dyskusji padła również uwaga,
że należy działać tak jak „obrońca ślimaków” w gminie Rokietnica, który doprowadził
do zablokowania budowy drogi ekspresowej S11. Jest to propagowanie postaw
aspołecznych – za zaistniałą sytuację, w większej mierze odpowiedzialność
ponosi niespójność naszego prawa, niż zaniechania i błędy urzędów.
Wielu dyskutantów, także władze
Gminy, proponują podpisanie z PKP
porozumienia, gwarantującego zachowanie istniejącego stanu rzeczy, tzn.
pozostawienie przejazdów kolizyjnych. Trzeba zauważyć, że porozumienie takie nie będzie miało mocy prawnej – PKP będzie
mogło się w każdej chwili wycofać, powołując się na wydaną z rygorem
natychmiastowej wykonalności, decyzję administracyjną RDOŚ. Koncepcja likwidacji przejazdów kolejowych
została przygotowana w oparciu o porozumienie z przedstawicielami gminy Dopiewo
z 2007 r. Trudno nawet nazwać je porozumieniem, są to 2 notatki służbowe,
które jedynie przy dużej dozie wyobraźni można nazwać dokumentami. Niestety dla
Urzędu Gminy, zostały sporządzone w oparciu o § 22 pkt 1 Rozporządzenia
Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z 26 lutego 1996 r. w sprawie
warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać skrzyżowania linii kolejowych z
drogami publicznymi (Dz. U. z 1996 Nr 33, poz. 144). Jest to przepis
archaiczny, nie przystający do aktualnie obowiązujących ustaw, jak choćby
ustawy z 3 października 2008 r. o udostępnianiu informacji o środowisku…
Ponadto jest to przepis wykonawczy mający niższą rangę niż ustawa. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że
pracownicy Urzędu Gminy w Dopiewie podpisali notatkę zezwalającą na likwidację
przejazdów bez jakiejkolwiek konsultacji z mieszkańcami. W mojej ocenie
zarówno były zastępca wójta Piotr
Cegłowski, jak i ówczesny kierownik
referatu planowania Adam Wasielewski, nie byli osobami kompetentnymi do
podejmowania tak istotnych dla Gminy decyzji. Mam głębokie przekonanie, że mimo
iż są mieszkańcami Gminy, nie czują jej i nie rozumieją potrzeb i priorytetów.
Zazwyczaj zajęci byli załatwianiem własnych spraw, a sprawy Gminy traktowali
jako zło konieczne.
Niestety, błędy poprzedników nie mogą stanowić usprawiedliwienia dla
obecnych zaniechań Urzędu Gminy. Urząd po cichu, poprzez osoby biorące
udział w dyskusji internetowej, próbuje
przerzucić odpowiedzialność na Radę Gminy oraz mieszkańców. Nie wprost, ale
pojawia się pytanie, dlaczego mieszkańcy dopiero po wydaniu decyzji dowiedzieli
się o całej sprawie, i dlaczego nikt wcześniej nie podniósł tego tematu? Pytam
się więc, po co w Gminie funkcjonuje
Urząd, skoro mieszkańcy muszą sami docierać do istotnych dla nich informacji?
Podobno obwieszczenia wywieszane były na
tablicy ogłoszeń Urzędu. Należy jednak przypomnieć, że tablica ogłoszeń umieszczona
jest wewnątrz budynku. Osoby które wyjeżdżają do pracy przed otwarciem
Urzędu a wracają po jego zamknięciu, nie mają żadnej szansy, żeby zapoznać się
z komunikatami. Ponadto uważam, że w
dobie Internetu, ograniczanie ogłoszeń wyłącznie do tradycyjnej tablicy jest
nieporozumieniem.
Głównym źródłem informacji, zgodnie zresztą z przepisami o dostępie
do informacji publicznej, winien być BIP.
Mam prawie pewność, że żadne z obwieszczeń RDOŚ, poza tym informującym o
wydaniu decyzji, nie zostało w BIPie opublikowane. Tak więc większość
mieszkańców, w tym również ich przedstawiciele nie mieli szansy dowiedzieć się
o planowanej inwestycji.
Gdyby Urząd Gminy w Dopiewie funkcjonował prawidłowo, do takiej wtopy
by nie doszło. A kierownik referatu planowania przestrzennego i ochrony środowiska
Maciej Łakomy nie mógłby pozwolić
sobie na oświadczenie przy pytaniu o wydaną decyzję „Nie, nie było. Ja to sprawdzę po
prostu, tak będzie najlepiej bo to jest jakby coś nowego. Decyzja środowiskowa
to nie równa się od razu zamknięcie. Jeszcze musi być pozwolenie na budowę...
Ale zainteresujemy się..”. Wystarczyło, po pierwszej informacji o
wszczęciu postępowania z lipca 2011 r.,
poprosić RDOŚ o udostępnienie materiałów,
w formie pisemnej bądź elektronicznej, a następnie poprzez sołtysów i radnych
rozpowszechnić tą informację wśród mieszkańców. Sołtysi i radni na co dzień mają kontakt z mieszkańcami i gdyby
nawet powiadomili tylko niewielką ich część, informacja z pewnością szybko by
się rozeszła. Można było sprawę nagłośnić poprzez plakaty (prasa oficjalna już
nie istnieje, więc ta droga komunikacji nie wchodzi w grę), zorganizować
rozprawę administracyjną lub zebrania wiejskie, albo powiedzieć cokolwiek przy
okazji licznych imprez kulturalnych, tak uwielbianych przez Panią Menedżer.
Otwarta była również droga
konsultacji społecznych. Co prawa przepisy nie przewidują w tym wypadku
konsultacji – obowiązuje jednak zasada, że co nie jest zabronione, to jest
dozwolone. Przykładem mogą być konsultacje prowadzone prze władze Poznania w
sprawie przebudowy ronda Rataje.
Tak więc możliwości powiadomienia
mieszkańców, jak i prowadzenia negocjacji z PKP PLK było wiele. Niestety Urząd Gminy wszystkie możliwości
zaprzepaścił. Wymachiwanie w tej chwili szabelką – nie pozwolimy – jest nie
tylko śmieszne ale i niebezpieczne. Wójt
Zofii Dobrowolskiej pozostaje obecnie rola petenta – należy posypać głowę
popiołem, założyć pokutną włosienicę i z pokorą poprosić inwestora o rozmowy.
Niech nie zapomni zabrać w podróż swoich gwardzistów – Tadeusza Zimnego i Macieja Łakomego. Nie czas płakać nad rozlanym
mlekiem i szukać winnych, ale wreszcie wziąć się naprawdę do pracy. Pierwszym
krokiem winna być kontrola i weryfikacja stanowisk pracy oraz osób je
zajmujących – wydaje mi się, że jedynym wyjściem jest małe trzęsienie ziemi w
Urzędzie Gminy Dopiewo. W innym przypadku Pani Menedżer pozostawi po sobie
wyłącznie niesmak.
P.S. Zalecam daleko idącą
ostrożność w przyjmowaniu za pewnik kategorycznych wypowiedzi Przewodniczącej Rady Gminy Magdy
Gąsiorowskiej – zapewniała, że podpisanie porozumienia z PKP PLK jest
formalnością. Niewykluczone, że próbuje ratować twarz wójt Zofii Dobrowolskiej. Podobnie rok temu wypowiadała się na temat naliczania opłaty
adiacenckiej – miesiąc później uchwała o opłacie została przez Radę Gminy
zmieniona. Wydaje mi się, że zbyt często Rada Gminy daje się omotać, chociaż wiadomo, że odpowiedzialność za każde niepowodzenie zostanie na nią przerzucona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz