Sprawa zmian dotyczących odbioru,
segregacji i utylizacji, w związku z nowymi przepisami, staje się coraz
głośniejsza w mediach. Na forach internetowych coraz częściej można spotkać się
z uzasadnionymi obawami, czy jak zwykle w naszym kraju, nie będzie to „wylanie
dziecka z kąpielą”.
Coraz więcej osób wypowiada się
nt. nowych zasad odbioru odpadów i odpłatności za tą usługę. Coraz więcej również
obaw, czy nowe przepisy pozwolą na ograniczenie nielegalnego wyrzucania śmieci
oraz unikania opłaty za odbiór odpadów?
Niestety, obawy te są w dużym
stopniu uzasadnione. Jak zwykle stworzono prawnego koszmarka, który z pewnością
będzie co roku nowelizowany.
W moim przekonaniu najtrudniejsza sprawa to wyegzekwowanie legalnego wywozu odpadów z terenów budów oraz naliczenie opłaty w zależności od ilości mieszkańców danego budynku.
Trudno będzie wyegzekwować od
inwestorów, stawiających obiekty budowlane, legalny wywóz odpadów. Nie bardzo można narzucić podpisanie
jakiejś umowy w momencie uzyskania pozwolenia na budowę, które nie jest
jednoznaczne z jej rozpoczęciem. Ponadto umowę można podpisać dopiero w
momencie zasiedlenia. Jak wiadomo przy budowie powstają duże ilości odpadów –
opakowania, uszkodzone i nie nadające się do wykorzystania materiały. Często
też w trakcie budowy produkowane są, jako element uboczny, materiały niebezpieczne
– resztki farb, lakierów, rozpuszczalników. Należy przypuszczać, że cała ta
masa odpadów w dalszym ciągu lądować będzie w lasach, rowach i na polach.
Rzadko udaje się namierzyć sprawcę – znam jeden przypadek, gdy z odpadami
wyrzucono tablicę z budowy – na co dzień jednak odpady te są bezimienne.
Bardzo istotną sprawą jest sposób naliczania opłaty - od ilości osób, na podstawie ilości zużycia wody, powierzchni budynku. Wszystkie te sposoby są niedoskonałe.
Wiele osób przez całe lata mieszka bez zameldowania.
Jeżeli są one zameldowane gdzie indziej, np. w Poznaniu, to gmina właściwa
miejscu zamieszkania może podpisać umowę, a wówczas osoba ta może oddawać tam
odpady. Chodzą jednak słuchy, że obowiązek meldunku ma zostać zlikwidowany.
Wówczas można będzie się wymeldować, nie meldując w nowym miejscu. Kto w tej
sytuacji będzie miał sprawdzić i udowodnić, że dana osoba mieszka w tym a nie
innym miejscu? Czy trzeba będzie zacząć śledzić mieszkańców, gdzie tak naprawdę
mieszkają? Spowoduje to masową inwigilację społeczeństwa, a gminy będą musiały
stworzyć nowe służby, coś w rodzaju CBŚ.
Naliczanie opłaty na podstawie zużycia wody również nie jest miarodajne. Rodziny wielodzietne, zwłaszcza z małymi dziećmi, zużywają znacznie więcej wody niż osoby dorosłe. A co z mieszkańcami, intensywnie podlewającymi ogródki, albo korzystającymi z własnych studni?
Naliczanie opłaty na podstawie ilości ścieków również
jest złym rozwiązaniem – wiele osób korzysta z szamb i przydomowych
oczyszczalni ścieków. Z kolei zmniejszenie opłaty za wywóz odpadów o 2 zł z
pewności nie zachęci do sortowania.
W moim przekonaniu – wiem że władzom samorządowym mój pomysł się nie spodoba – byłoby zwolnienie mieszkańców z opłat za odbiór odpadów. Warunkiem musiałaby być zgoda na lokalizację sortowni odpadów na terenie gminy – coś za coś. Wiele osób myli pojęcie sortowni odpadów z wysypiskiem śmieci. Praktycznie każda gmina posiada oczyszczalnię ścieków lub wysypisko odpadów, zazwyczaj zlokalizowane z dala od zabudowy mieszkaniowej. Wystarczy wyznaczyć przy nich teren na sortownię, maksymalnie izolując go od zabudowy mieszkaniowej. Na śmieciach, wbrew potocznym przekonaniom, można nieźle zarobić. Właściwa utylizacja i recykling pozwoliłyby na maksymalny odzysk surowców a tym samym mogłyby być źródłem dochodów dla gmin. Mieszkańcom z kolei nie opłacałoby się wyrzucać śmieci i narażać na sankcje administracyjne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz