W kwietniowym numerze „Czasu
Dopiewa” ukazał się felieton wójta
Adriana Napierały, podsumowujący, ze strony władz samorządowych, wyniki
zebrań wiejskich w gminie Dopiewo w 2017 r. Pozwala to na przedstawienie przeze
mnie wniosków, a nie są one korzystne dla naszych włodarzy. Niestety, co trzeba
zauważyć, duża część winy spada na
lokalną społeczność, przede wszystkim ze względu na brak zainteresowania, obawy
przed reperkusjami a także niewiarę w nasze możliwości, jako wyborców.
Pierwsze na co należy zwrócić
uwagę, to godne naśladowanie, przez obecne władze, swoich poprzedników sprzed
1989 r. Co prawda jest to w Polsce coraz powszechniejsza tendencja ale póki co, będziemy zajmować się sprawami
lokalnymi. To co najbardziej rzuca się w oczy, to coraz bardziej jawne próby
narzucenia jedynej słusznej drogi. Z jednej strony mamy do czynienia z coraz
nachalniejszą propagandą sukcesu, z drugiej nasilające się lekceważenie
mieszkańców przez włodarzy, szczególnie przez wójta Adriana Napierałę.
Głównym tematem tegorocznych zebrań wiejskich miały być konsultacje
społeczne w sprawie projektów nowych statutów sołeckich. Tak przedstawiała
to oficjalna propaganda. W praktyce okazało się, że chodziło wyłącznie o
wypełnienie przykrego obowiązku, wynikającego z ustawy o samorządzie gminnym.
Gdyby konsultacji nie odfajkowano, Rada Gminy nie mogłaby podjąć stosownych
uchwał.
I stało się oczywistym, że najważniejszym punktem każdego zebrania była
autopromocja Wójta. Nie znam przebiegu wszystkich zebrań, ale nie trudno domyślić
się, że scenariusz w każdym przypadku był podobny. Potwierdza to zresztą
przebieg zebrań w Dopiewie i Dąbrówce.
Po krótkim wstępie w wykonaniu
Sołtysa, naruszającym zresztą niedoskonałe przepisy aktualnych statutów, glos
był przekazywany Wójtowi. Przez około 45
minut wymieniał on sukcesy i osiągnięcia swoje oraz swoich współpracowników.
Przedstawiał on także świetlaną przyszłość, jaka czeka Gminę i mieszkańców pod
jego rządami. Wszystkie niewygodne fakty,
zostały skrzętnie pominięte a na dowód
tego, że Gmina kroczy od sukcesu do sukcesu, wybrane wskaźniki przedstawiono w
formie pokazu slajdów.
Konsultacje społeczne w sprawie
nowych statutów, rzekomo najważniejsza część zebrania, miały być jedynie
formalnością. W tej chwili już mam
praktycznie pewność, że zrobiono wszystko, aby jak najmniejsza liczba
mieszkańców zapoznała się z ich treścią i nie mogła wyciągnąć wniosków.
Uczestnicy zebrań mieli po prostu przegłosować statuty, a nawet, gdyby złożyli
jakieś uwagi i zastrzeżenia, nie miałoby to większego znaczenia. Przecież w
uchwale, dotyczącej przeprowadzenia konsultacji wyraźnie zaznaczono, że „wyniki
konsultacji społecznych nie są wiążące dla organów gminy i mają charakter
opiniodawczy”.
Założenie to prawie udało się
zrealizować. Prawie, ponieważ uczestnicy niemal wszystkich zebrań przegłosowali
projekty. Nie udało się to tylko na ostatnim zebraniu w Dopiewie. Co ciekawe, w
tym przypadku wystarczyło wystąpienie tylko jednej mieszkanki Dopiewa, aby
zburzyć cały misterny plan, z pewnością starannie i długo przygotowywany.
Projekt statutu na zebraniu wiejskim w Dopiewie zaczął przedstawiać
sekretarz gminy Maciej Kaczmarek. Robił to jednak w taki sposób, jakby
wykonywał jakiś przykry obowiązek. Wybierał
i odczytał tylko te fragmenty, które miały uwypuklić rzekomo „pozytywne” zmiany
w przepisach. „Bezczelna” mieszkanka zaprotestowała jednak przeciwko
takiemu traktowaniu uczestników zebrania. To spowodowało lawinę protestów, do
której przyłączyli się pozostali uczestnicy zebrania, łącznie z częścią Rady
Sołeckiej.
Ostatecznie zebranie wiejskie w Dopiewie okazało się dla włodarzy
katastrofą. I to tak dużą, że w głosowaniu nad projektami statutów nie
wzięli udziału przewodniczący Rady Gminy Leszek Nowaczyk i radny Ryszard
Pawelec – mieszkańcy Dopiewa z prawem głosu.
Jak już zaznaczyłam na wstępie,
podsumowania zebrań wiejskich w najnowszym numerze „Czasu Dopiewa” dokonał wójt
Adrian Napierała w felietonie „Zebrania”. Już sam tytuł świadczy o
tym, że przygotowanie tekstu sprawiło mu chyba dużą trudność i chciałby, aby
jak najmniej osób z nim się zapoznało. Wydaje się, że nie tak wyobrażał sobie
końcowy efekt zebrań wiejskich.
W zasadzie to z felietonu Wójta
można wyciągnąć tylko jeden wniosek – jedynym
problemem zebrań wiejskich jest mała frekwencja. Ubolewanie nad tym faktem
zajęło mu ponad połowę artykułu. Co ciekawe, pokusił się nawet o wyciągnięcie
wniosków, dlaczego tak się dzieje.
W przekonaniu Wójta jednym z powodów małej frekwencji jest
to, że oficjalne media – „Czas Dopiewa” oraz strona internetowa z Biuletynem
Informacji Publicznej są dla części mieszkańców wystarczającym źródłem
informacji. Druga wynika z małego
zainteresowania obywateli sprawami publicznymi.
Uważam, że jest jeszcze trzecia przyczyna takiego stanu rzeczy. Wielu
mieszkańców, o ile nie większość, jest przekonana, że nie ma żadnego wpływu na
bieżące sprawy i decyzje władz samorządowych. Osoby te uważają, że włodarze i
tak ich wniosków oraz opinii nie biorą pod uwagę, więc udział w takich
zebraniach to strata czasu.
Nie wiem, jaki jest udział
poszczególnych czynników, wpływających na frekwencję. Jednak ta trzecia opcja,
jest w moim przekonaniu, dość istotna. Potwierdził to przebieg zebrań w
Dąbrówce i Dopiewie a szczególnie ostatnia ich część, dotycząca wolnych głosów
i wniosków. Wnioski, uwagi i zarzuty przedstawiane Wójtowi, w dużej części
spotkały się z arogancją i lekceważeniem. Widać wyraźnie, że Wójt nie zamierza
liczyć się ze zdaniem mieszkańców, co więcej, ich problemy zupełnie go nie
interesują - link.
Są tylko drobną uciążliwością w konsumowaniu owoców władzy. Prawo lekceważenia
opinii społecznej postanowił zabezpieczyć sobie w nowych statutach sołeckich - link.
Zupełnie inaczej przedstawił to w swoim felietonie,
twierdząc że „osobiście cenię sobie wszelkie spotkania z mieszkańcami, chociaż często
pytania zadawane przez mieszkańców do najłatwiejszych nie należą, wskazują
natomiast na sprawy ważne dla lokalnej społeczności oraz pokazują, co trapi
mieszkańców”. Ile wspólnego z rzeczywistością ma ta wypowiedź,
przekonać się mogły osoby, uczestniczące w zebraniach.
W kontekście tego, co miało miejsce w Dąbrówce, powyższą
wypowiedź Wójta można potraktować, jako kpinę z inteligencji Czytelników. Próba
działań oddolnych, poprzez zgłoszenie kilku uchwał sołeckich potraktowana
została jak zamach na władze samorządowe - link.
Jak już nadmieniono powyżej, najważniejszym punktem zebrań
wiejskich w tym roku miały być konsultacje w sprawie statutów sołeckich. Okazało
się, że Wójt w swojej wypowiedzi na
podsumowanie konsultacji poświęcił raptem 4 (słownie: cztery) zdania. Poza mimochodem podaną
informacją, iż tylko w Dopiewie projekt nie został przez zebranie zaopiniowany,
nic z tej wypowiedzi nie wynika. Czy naprawdę wójt Adrian Napierała nie ma nic
więcej w tym temacie do powiedzenia?
W felietonie Wójta, ani
słowa nie ma na temat skargi mieszkańców Dąbrówki, skierowanej do Rady Gminy,
którzy domagają się unieważnienia zebrania sołeckiego, przeprowadzonego w tej
miejscowości. Pismo w tej sprawie z pewnością dotarło do Urzędu przed
opublikowaniem tekstu, a mimo to, informacja o tym została przez Wójta
zignorowana. W zamian oczekuje on wyrozumiałości i lokalnego patriotyzmu, co
może być zawoalowaną reakcją na skargę.
Trudno również dopatrzeć
się udziału w zebraniach pracowników Urzędu, poza Sekretarzem Gminy i
Zastępcą Wójta. Gdyby rzeczywiście intencją władz był autentyczny kontakt z
mieszkańcami i rzetelne potraktowanie ich problemów, w zebraniach powinni brać
udział wybrani pracownicy merytoryczni, jak to miało miejsce w poprzednich
latach. W tym roku w Dopiewie, poza Wójtem, pozostali przedstawiciele władz
Gminy, praktycznie nie zabierali głosu. Natomiast sołtys/radny Tadeusz
Bartkowiak w miarę upływu czasu okazywał coraz większe zniecierpliwienie,
zamierzając jak najszybciej zakończyć zebranie. Czy tak ma wyglądać kontakt
władz Gminy z mieszkańcami?
Podsumowując, odnoszę
wrażenie, że zebrania wiejskie w gminie Dopiewo, to dla włodarzy przykry
coroczny rytuał, przez który trzeba niestety przebrnąć. Nie ma to nic
wspólnego z autentycznym udziałem społeczeństwa w decydowaniu o sprawach
lokalnych. Jedynym celem władz samorządowych jest upewnianie się w
samozadowoleniu, w której to czynności niektórzy z mieszkańców uparcie
przeszkadzają. Na zebraniach pojawiają się ci, którzy w swej naiwności ciągle
wierzą, że mają na coś wpływ. Pozostali mieszkańcy, którzy takich złudzeń
pozbyli się, po prostu nie przychodzą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz