Wielokrotnie,
a ostatnio coraz częściej zastanawiam się nad kondycją gatunku homo sapiens.
Niestety, dochodzę do wniosku, że jest to wyjątkowo
nieudany eksperyment boski, jeżeli ktoś jest zwolennikiem hipotezy teistycznej
lub ewolucyjny, dla orędowników tego drugiego rozwiązania.
Trudno nie zgodzić się ze stanowiskiem, reprezentowanym przez niektórych myślicieli, że nasz gatunek to homo, ale bez sapiens. I nie ma tu nic do rzeczy postęp technologiczny. Większa część ludzkości mentalnie pozostaje na poziomie jaskiniowców.
Demokracja, także w moim przekonaniu, to najlepszy system kierowania każdą wspólnotą – państwem, gminą czy jakąkolwiek organizacją społeczną. Jednak tylko wtedy, gdy mamy do czynienia ze społeczeństwem obywatelskim. W przypadku naszego kraju, ale nie tylko, trudno mówić o społeczności obywatelskiej. Większość ludzi zainteresowana jest tylko własnymi korzyściami. Nie jest to całkowicie naganne pod warunkiem, że zaspokajanie potrzeb nie odbywa się ze szkodą dla ogółu. Niestety, w przypadku globu i naszego kraju, ale także Gminy, prywatne potrzeby całkowicie zdominowały dobro ogólne. Liczy się tylko zysk i konsumpcja, a dla części ludzi także władza.
Najjaskrawiej widać to było w czasie 8 lat rządów PiS-u. Takiej patologii nie mieliśmy w czasie ostatnich 35 lat, po upadku komuny. Jarosław Kaczyński, wraz ze swoimi kamratami, stworzył system, służący wyłącznie zaspokajaniu chciwości członków swojej partii.
A dlaczego było to możliwe? Ponieważ duża część społeczeństwa (ponad 30%), to wyznawcy PiS-u, pozbawieni jakiejkolwiek umiejętności logicznego i racjonalnego myślenia. Jeden z komentatorów życia publicznego, bardzo trafnie to spuentował. Stwierdził on, że na PiS głosują ludzie, którzy mają w mózgu tylko jedną szarą komórkę. Bo jeżeli ktoś już ma dwie, to zacznie się zastanawiać nad wyborem.
Ludziom tym nie przeszkadzało i w dalszym ciągu nie wadzi, że tzw. pisiory kradły i oszukiwały na potęgę. Dla nich było ważne, że im samym spadły jakieś okruchy z pańskiego stołu. Taka postawa kojarzy mi się z mentalnością niewolnika lub chłopa pańszczyźnianego.
Na szczęście, 15 października 2023 r., ta patologia została przerwana, jednak nie do końca. Po ubiegłorocznych wyborach popełniłam tekst, w którym pisałam, że zmiana władzy nie oznacza, że teraz już będzie dobrze. Stwierdziłam wówczas, że czerń, czyli absolutne zło, reprezentowane przez PiS, zastąpione zostało przez szarość - posiedzenie-wspolne. Niestety, po raz kolejny nie pomyliłam się. Do władzy doszli nie tylko ludzie uczciwi, dla których dobro wspólne jest najważniejsze, ale również duża grupa tych, którzy wyznają zasadę – „teraz k..wa, my”. Widać to coraz częściej na przykładzie obsadzania synekur w różnych spółkach Skarbu Państwa. Przoduje w tych działaniach PSL, który w moim przekonaniu, to taki PiS bis.
Przyznam, że po obecnych rządach oczekiwałam czegoś więcej, przede wszystkim innych priorytetów. Nie mam specjalnie pretensji, że zbyt wolno idzie rozliczanie poprzedników. Ilość popełnionych przez tzw. pisiorów w minionych 8 latach przestępstw jest tak duża, że na ich podsumowanie jedna kadencja nie wystarczy.
Pretensje mam o to, że obecny rząd nie widzi lub bagatelizuje rzeczywiste potrzeby. Wynika to jednak z prostej zasady – jakie społeczeństwo, taka władza. A społeczeństwo, w swojej przytłaczającej masie jest krótkowzroczne i roszczeniowe. Ludzi interesuje w zasadzie tylko coraz większa konsumpcja i gromadzenie bogactwa. Co będzie jutro, nie ma dla nich żadnego znaczenia.
Słuchając głosu społeczeństwa polskiego można odnieść wrażenie, że jesteśmy państwem trzeciego świata, gdzie wszyscy żyją w skrajnej nędzy. Praktycznie mało komu wystarcza na podstawowe potrzeby bytowe.
Kto zatem kupuje i jeździ milionami samochodów, kto kupuje setki tysięcy mieszkań, kto marnuje miliony ton żywności, kto wreszcie spędza wakacje w kraju i za granicą, płacąc grube tysiące złotych? Według oficjalnych danych, tylko kilka procent ludzi w Polsce, żyje w biedzie. Najwyraźniej ci, którzy nie mają prywatnego odrzutowca czy letniego domu w Hiszpanii, uważają się za biedaków.
Społeczeństwo w swej masie utraciło zdolność racjonalnego myślenia – wszyscy żądają zmniejszenia podatków, a najlepiej ich zniesienia, obniżenia składki zdrowotnej czy zduszenia inflacji. Równocześnie domagając się poprawy w funkcjonowaniu służby zdrowia czy podniesienia zarobków. Nie jestem ekonomistką, ale na mój rozum są to sprzeczności, których nie można pogodzić.
Niektóre grupy zawodowe, przebijają jednak pozostałych. I tak, górnicy domagają się utrzymywania kopalń węgla, mimo iż cały świat zaczyna odchodzić od tego surowca. Jedynym powodem jest utrzymanie miejsc pracy, mimo iż w Polsce praktycznie nie ma bezrobocia. Najwyraźniej typowy górnik nie potrafi i nie chce się przekwalifikować – gdzie zarobi tyle, co w kopalni, którą dofinansowuje cale społeczeństwo?
Podobnie jest z rolnikami, którzy najwyraźniej „zaparkowali” w epoce ciemnoty i zabobonu. Nie chcą żadnych regulacji, związanych z ochroną klimatu i środowiska, które będą wymagały pewnych ograniczeń, ale równocześnie w przypadku coraz częstszych klęsk żywiołowych, od razu wyciągają rękę po pomoc od państwa.
Mając więc takie społeczeństwo, rząd musi mówić jego głosem, inaczej nie ma szans na reelekcję. Dlatego zamiast działań na rzecz powstrzymywania zmian klimatu i ochrony środowiska, mówi się o CPK, kolejnych autostradach i drogach ekspresowych, ulega się presji górników i rolników, obiecuje igrzyska olimpijskie w 2040 roku. Pytanie, czy za 16 lat takie imprezy jeszcze będą organizowane?
Na planecie o ograniczonych zasobach, ciągły wzrost gospodarczy jest niemożliwy – praw fizyki nie da się przeskoczyć. Nie powstrzymamy również katastrofy cywilizacyjnej, ale można próbować ją spowolnić. Jednak coraz mniej ludzi jest zainteresowanych przyszłością naszych dzieci i wnuków.
Na szczeblu lokalnym sytuacja wygląda podobnie, jak na centralnym. Samorząd terytorialny w założeniu miał być formą decentralizacji władzy publicznej, w której mieszkańcy z mocy prawa tworzą wspólnotę i względnie samodzielnie decydują o realizacji zadań administracyjnych, wynikających z potrzeb tej wspólnoty…. Tyle mówi definicja z Wikipedii.
A jak wygląda rzeczywistość? Można ją określić trzema słowami – patologia, patologia, patologia. System samorządowy umożliwia dorwanie się do władzy i korzystanie z niej, najgorszym jednostkom. Dla większości z nich jest to okazja do uzyskania licznych „stołków” i czerpanie z tego korzyści. Mimo, iż proceder zawłaszczania synekur trwa od lat, dopiero teraz, wskutek afery z prezydentem Wrocławia, zaczęto o tym mówić głośno.
Czy w gminie Dopiewo
jest lepiej? – bynajmniej. Większość społeczeństwa zainteresowana
jest zaspokajaniem własnych potrzeb, a presji tej ulegają włodarze. Co więcej,
potrafią to doskonale wykorzystać.
Najlepszym tego przykładem był wójt Adrian Napierała. W czasie kadencji Adriana Napierały, gmina Dopiewo stała się jego „prywatnym folwarkiem”, a „ciemny lud” jeszcze mu przyklaskiwał. W 2018 r. uzyskał on ponad 78% głosów.
Wybór Sławomira Skrzypczaka na wójta również nie miał nic wspólnego z logiką. Jedynym argumentem mieszkańców-wyborców Dopiewa był fakt, że pochodzi on z tej miejscowości. To, czy spełnia jakiekolwiek, minimalne choćby przesłanki do pełnienia tej funkcji, nie miało żadnego znaczenia. Na pocieszenie podam, z dystansu czasu, że w moim przekonaniu, żaden z pozostałych kandydatów, również się do tej roli nie kwalifikował.
W sieci pojawiło się dość trafne podsumowanie obecnej sytuacji:
z którym w pełni się zgadzam. Powyższy wniosek ma w zupełności zastosowanie w naszej Gminie.
Co prawda oświadczenia majątkowe: Adriana Napierały, Zofii Dobrowolskiej czy Andrzeja Strażyńskiego nie są już w BIP-ie dostępne, ale mamy jeszcze oświadczenia wójta Pawła Przepióry. Należał on do samorządowców, którzy stosunkowo umiarkowanie korzystali z układów towarzyskich. W ostatnich 3 latach w zaprzyjaźnionej spółce komunalnej, zarobił tylko 92 tys. złotych, co jak na krajowe standardy samorządowe, jest niewiele:
Obecny wójt Sławomir Skrzypczak, do wyborów 2024 r. nie korzystał z takich profitów, ale nie wykluczone, że sytuacja mogła się zmienić. Dowiemy się tego dopiero w przyszłym roku.
Dowody na to, że większość kandydatów do samorządu, idzie tam dla doraźnych osobistych korzyści, możemy znaleźć także obecnie. Przykładem może być klub JesteśMY na Tak. Do niedawna opozycja, domagająca się transparentności.
Po cichu liczyłam, że jak wygrają przeciwnicy starego układu, reprezentowanego przez Klub Adriana Napierały vel SGD, to dojdzie do rozliczenia za 5,5 roku bezkarności i kolesiostwa. Niestety, nic takiego nie będzie miało miejsca, ponieważ radny Krzysztof Kołodziejczyk i jego koledzy z Klubu, postanowili sprzedać się dotychczasowej władzy. Nie będzie zatem żadnych audytów, nie dowiemy się jak wygląda sytuacja finansowa i kadrowa Gminy. Mamy więc znacznie gorszą sytuację, niż na szczeblu centralnym. Tu patologia w dalszym ciągu będzie rozdawać karty.
I w tym przypadku, nawet nie można mieć pretensji do mieszkańców-wyborców, którzy na kandydatów z listy JesteśMY na Tak, głosowali w dobrej wierze. Zdradziecka wolta radnych nastąpiła już po wyborach. W mojej ocenie, głosowano na zupełnie innych kandydatów, z pewnością nie na marionetki.
Podsumowując, prawdziwa demokracja w Polsce i gminie Dopiewo jeszcze długo nie ma szans zaistnieć, o ile w ogóle kiedykolwiek to nastąpi. Do tego systemu nie dorastają ani wyborcy, ani kandydaci do pełnienia funkcji publicznych.
Obserwatorka
I (Pierwsza)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz