niedziela, 9 lutego 2025

X Sesja Rady Gminy Dopiewo 16 stycznia 2025 r. (2)

 

Tematy kluczowe: plany miejscowe a Studium Gminy, dostęp do informacji i „kłody” rzucane mieszkańcom przez Wójta.

Po namyśle postanowiłam dokończyć sprawozdanie ze styczniowej Sesji. Ograniczę się jednak do omówienia części, dotyczącej wolnych głosów i wniosków. Z jednym wyjątkiem. Dotyczy on uchwały w sprawie przystąpienia do opracowania planu zagospodarowania w rejonie ulic: Źródlanej i Trzcielińskiej w Lisówkach:

Plan dla tej części Lisówek powinien być już dawno opracowany, ze względu na unikalność tego terenu, jak i parcelowanie go wuzetkami pod zabudowę mieszkaniową już od 2007 r. Cechuje się on wyjątkowym bogactwem w zakresie ukształtowania terenu, jak i zachowanych resztek przyrody:

Niestety, gdyby plan uwzględniał, co było obowiązkowe, ustalenia Studium Gminy, to uległby dzikiej urbanizacji w majestacie prawa. W Studium Gminy, co jest typowe dla gminy Dopiewo, nie uwzględniało bowiem zachowania najcenniejszych walorów środowiska i tworzenia ładu przestrzennego, tylko interes właścicieli nieruchomości oraz inwestorów. Nawet nieruchomości należące do Gminy i częściowo zalesione, w Studium przewidziano pod zabudowę.

Jak wynika z mapy, po północnej stronie ul. Trzcielińskiej w Lisówkach, teren przeznaczony pod zabudowę objął obszar 98 ha, a więc niewiele mniej, niż docelowa powierzchnia os. Leśna Polana w Dopiewcu (M1, M2, M3):

Powstałby zatem kolejny moloch mieszkaniowy dla kilku tysięcy ludzi – tereny wokół niego, w tym źródełko Żarnowiec, w szybkim tempie uległyby przyspieszonej dewastacji.

Część obszaru, o powierzchni 21,5 ha już zostało przeznaczone planem zagospodarowania pod zabudowę mieszkaniową. Kolejne 10,5 ha zostało przeznaczono pod działki budowlane na podstawie wydanych wuzetek. Zabudowa zaczęła się wdzierać w najcenniejsze przyrodniczo obszary:


Co więcej, wuzetki pozwoliły na wydzielanie niewielkich działek budowlanych tam, gdzie zgodnie ze Studium Gminy, powstać miała zabudowa rezydencjalna.

Plan, do którego obecnie przystąpiła Gmina, niewiele zmieni w zakresie ochrony tych terenów a tylko utrwali istniejący stan rzeczy. Jedynym rozwiązaniem wydaje się przygotowanie planu ogólnego, który w znaczący sposób ograniczyłby tereny budowlane w Lisówkach.

A jak wygląda w Polsce ochrona środowiska naturalnego, pokazuje przykład Kampinowskiego Parku Narodowego. Poniższe zdjęcie ukazuje Obszar Ochrony Ścisłej Zaborów Leśny w Puszczy Kampinowskiej:


Jeżeli tak wyglądają tereny chronione, to jak będą wyglądać miejsca ochroną nie objęte?

Kilkoro radnych wstrzymało się od głosu, przy głosowaniu powyższej uchwały, jednak co było powodem takiego stanowiska, tradycyjnie nie dowiedzieliśmy się.

Przejdźmy teraz do punktu dotyczącego interpelacji, wniosków i uwag, zgłaszanych przez radnych.

Jako pierwszy wystąpił radny Sławomir Kempka, który ogłosił oczywistą „oczywistość”, że mieszkańcy są za mało informowani o tym, co się w Gminie dzieje. I bynajmniej nie miał on na myśli wydarzeń, związanych z szeroko pojętą rozrywką ale raczej inwestycjami prywatnymi. Jako przykład podał budowę Biedronki w Skórzewie, o której mieszkańcy dowiedzieli się w chwili wejścia ciężkiego sprzętu na plac budowy.

Prawie identyczna sytuacja miała miejsce w Dopiewie, dotycząca również budowy Biedronki. Tu sytuacja była o tyle inna, że obywatele mieli ogólną wiedzę o planach inwestorów, ale nie wyrażali zgody na budowę. Mówiąc wprost, „olano” ich głosy, a inwestycję i tak zrealizowano – budowę rozpoczęto następnego dnia po wyborach samorządowych.

Radny Sławomir Kempka może się nie orientuje, ale takie działania prowadzone są od lat i mają jeden cel – zaspokojenie oczekiwań inwestorów, szczególnie tych dużych oraz „krewnych i znajomych królika”. Do wielu inwestycji by nie doszło, gdyby włodarze prowadzili otwartą politykę informacyjną. Ale ta się nie opłaca.

Trudno uwierzyć, aby te wszystkie zgody na markety, hale logistyczne, stacje paliw, realizowane za plecami obywateli, wydawane były wyłącznie z czystego altruizmu dla inwestorów. Korupcja, kumoterstwo czy nepotyzm w Polsce, zwłaszcza w dziedzinie szeroko pojętego planowania przestrzennego, są zjawiskiem powszechnym. Trudno zatem uwierzyć, że nie ma jej w gminie Dopiewo. Jest tylko trudna do udowodnienia, chociaż nie jest to niemożliwe.

Radnemu S. Kempce życzę powodzenia, chociaż nie wróżę sukcesu. Mentalności społeczeństwa nie da się z dnia na dzień zmienić. A łapówkarstwa, kradzieży i zawłaszczania mienia publicznego, jak i prywatnego, prawie nikt w tym kraju nie uważa za przestępstwo.

Wręcz odwrotnie, ludzi idących po trupach do celu, traktuje się jako zaradnych życiowo, natomiast uczciwi uważani są za nieudaczników. Widać to, chociażby po reakcji pisiorów, na prowadzone rozliczenia przez rząd Donalda Tuska.

Radnemu Sławomirowi Kempce wtórował radny Piotr Strażyński, dopowiadając, że także radni o wielu sprawach dowiadują się po czasie. Rodziny się nie wybiera, ale dobrze byłoby, gdyby radny spróbował prześwietlić czasy, gdy wójtem był jego ojciec. Wówczas, przy braku Internetu, mieszkańcy w zasadzie nic nie wiedzieli, co się w Gminie dzieje.

Wójt Sławomir Skrzypczak zapewnił, że takie sytuacje (zatajanie informacji – dopisek autora) nie będą już miały miejsca. Zadeklarował, że takie informacje radni z Komisji Rolnictwa będą otrzymywać na bieżąco.

Jednak Wójt najwyraźniej nic nie zrozumiał. Nie chodzi o to, żeby członkowie Komisji Rolnictwa byli zawiadamiani o zamierzeniach inwestycyjnych, ale cała Rada oraz mieszkańcy Gminy.

Wystarczy prześledzić kilka profili, prowadzonych przez radnych i sołtysów. Pojawiają się tam głównie „pierdoły” o kolejnych festynach, spotkaniach towarzyskich i uroczystościach oraz „pląsy i kwiczenie”. Klasycznym przykładem jest oficjalny profil wójta Sławomira Skrzypczaka, o którym pisałam ostatnio - to-i-owo.

Więcej można się dowiedzieć np. z prywatnego profilu Skórzewo360, niż z oficjalnych przekazów. A już miesięcznik „Czas Dopiewa”, to całkowita satyra. Nie tylko powinien być odchudzony, ale całkowicie zlikwidowany. Panuje opinia, że lokalna prasa samorządowa jest zagrożeniem dla demokracji, nie tylko lokalnej - i całkowicie się z tym zgadzam.

W czasie kadencji wójta Sławomira Skrzypczaka nastąpił wręcz regres w dostępie do informacji publicznej. Przykładem może być nie publikowanie Kart Informacyjnych Przedsięwzięć dla inwestycji, które, mimo opinii organów uzgadniających, z pewnością będą miały negatywny wpływ na otoczenie. Mam tu na myśli coraz większe i coraz liczniejsze farmy fotowoltaiczne. Przykładowo, postępowanie w sprawie 16-hektarowej farmy w Dopiewcu, prowadzone jest od sierpnia 2024 r., a do dziś, żeby zapoznać się z dokumentacją, trzeba udać się do Urzędu Gminy w Dopiewie.

Do tego nie mam za bardzo zaufania do radnych, że podzielą się uzyskanymi informacjami ze społeczeństwem i w jakiej formie. Doświadczenie pokazuje, że większość z nich nie jest w stanie wyciągnąć najprostszych wniosków, a tym samym dostrzec ewentualnych zagrożeń, które może nieść ze sobą określona inwestycja.

Informacja o planowanych inwestycjach musi być dostępna dla wszystkich – od kilku lat postuluję publikację wniosków o warunki zabudowy, na wzór listy wydanych wuzetek.

Dalsza część wypowiedzi Wójta to już całkowite „pomieszanie z poplątaniem”. Stwierdził on, że w przypadku przystąpienia do opracowania planu, informacje publikowane są w „Czasie Dopiewa”.

Przyznam, że w ostatnich numerach czasopisma nie znalazłam komunikatów, dotyczących przystąpienia do opracowania planów. No chyba, że Wójt ma na myśli jednozdaniowe wiadomości, umieszczane przy okazji sprawozdań z sesji:

Przyznam, że niewiedza wójta Sławomira Skrzypczaka, a w zasadzie jego doradców, jest dla mnie zadziwiająca. Komunikaty o przystąpieniu publikowane były jeszcze w „Echu Dopiewa”. Poniżej strona miesięcznika z czerwca 2001 r.:

Publikacja komunikatów o przystąpieniu do opracowania planu nie jest żadnym ukłonem włodarzy w stronę mieszkańców. Obowiązek taki istnieje od 1994 r., tj. od wejścia w życie ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym:

A nawet od 1984 r., tj. od wejścia w życie ustawy o planowaniu przestrzennym:

Dlatego nie jest to żadna łaska, ale ustawowy obowiązek władz gminy, w tym przypadku wójta.

Co do listownego powiadamiania mieszkańców, np. mieszkających lub posiadających nieruchomości w obrębie opracowywanych planów, to taka praktyka też była już stosowana w latach 2001-2007. Wójt Sławomir Skrzypczak twierdzi, że nie można tego wprowadzić ze względu na ochronę danych osobowych. Przyznam, że większej bzdury nie słyszałam.

Czy listowne przesłanie mieszkańcom komunikatu o przystąpieniu do opracowania planu, który jest przecież informacją publiczną, to naruszenie przepisów o ochronie danych osobowych? – z pewnością nie. Chodzi tu o coś innego.

Uważam, że problem wynika z totalnego lenistwa gminnych urzędników. Zaczął się on prawdopodobnie w momencie, gdy w Urzędzie pojawili się: Remigiusz Hemmerling i Zbigniew Kobiela.

Jak wiadomo, indywidualne powiadamianie zainteresowanych, to dodatkowa praca. Lepiej czas spożytkować na picie kawy czy przekazywanie sobie najświeższych plotek. Poza tym, zapewne chodzi też o to, aby jak najmniej osób zainteresowanych, dowiedziało się o prowadzonym postępowaniu.

Rozumiem, że problem byłby, gdyby liczba stron była duża, np. 100 czy 200 zainteresowanych. W takiej sytuacji nie ma potrzeby powiadamia wszystkich osobiście. Określają to nawet przepisy, że powyżej np. 10 stron postępowania, publikuje się tylko komunikaty na stronie internetowej lub w sposób zwyczajowo przyjęty, np. na tablicach ogłoszeń.

Jednak w wielu przypadkach, gdy zainteresowanych stron było zaledwie kilku, również rezygnowano z powiadomień indywidualnych. Standardowo taka metoda stosowana była przez Zbigniewa Kobielę w przypadku decyzji środowiskowych, ale i wuzetek, o czym świadczy kasus Biedronki w Skórzewie.

Możliwość indywidualnego powiadamiania stron wynika wprost z np. zawiadomień, publikowanych przez Urząd Gminy:

I nic tu nie ma o ochronie danych osobowych.

Najwyraźniej Wójt chce przerzucić obowiązek udostępniania informacji publicznej na mieszkańców, ponieważ zaleca bieżące śledzenie oficjalnych stron Gminy. Wygląda to, na kolejny absurdalny pomysł Sławomira Skrzypczaka – być może, to w ramach zapowiadanej nowej jakości pracy Urzędu.

Na tym dzisiejszą część zakończę. Postaram się jeszcze raz zmobilizować, chociaż do odsłuchania pozostała mi jeszcze cała godzina.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz