poniedziałek, 27 marca 2017

„Czas Dopiewa” - marzec 2017 – Andrzej Strażyński jako „obrońca przyrody”



Ktoś kiedyś stwierdził, że Andrzej Strażyński to taki lokalny „człowiek-orkiestra”. Trzeba przyznać, biorąc po uwagę ilość pełnionych przez niego funkcji, i to głównie w ostatnich kilku latach, że jest to określenie jak najbardziej trafne. Aby stwierdzenie nie było gołosłowne – obejmował stanowisko wójta gminy Dopiewo, prezesa ROS w Rokietnicy, członka zarządów spółek komunalnych w Buku i Rokietnicy, a obecnie jest prezesem ZUK Mosina i radnym powiatu poznańskiego. Większość w/w funkcji pełnił w tym samym czasie. Opinię „człowieka-orkiestry” w całej rozciągłości potwierdza, kontynuowana od prawie 2 lat, aktywność dziennikarska na łamach „Czasu Dopiewa”. Biorąc pod uwagę listę stanowisk publicznych oraz czytając kolejne teksty można odnieść wrażenie, że były wójt Andrzej Strażyński to społecznik z krwi i kości, któremu na sercu „leży wyłącznie dobro publiczne”, rozumiane bardzo szeroko.
Tym razem, w artykule „Piły poszły w ruch” ubolewa nad szkodami, jakie wywołała zmiana prawa w zakresie wycinki drzew i krzewów.


Czytając tekst, trudno nie zgodzić się z tezami autora, że nowe przepisy spowodowały katastrofalne skutki dla przyrody. Wystarczy krótki spacer, nawet po najbliższej okolicy, aby stwierdzić, że natura poniosła ogromne szkody przez wprowadzenie „lex szyszko”. I nie przekonają mnie twierdzenia zwolenników, bezkarnej wycinki wszystkiego, co żywe i zielone - że prawo własności jest święte. Planeta Ziemia nie jest niczyją własnością a ludzie są tylko użytkownikami jej bogactw. Jednak jest to temat na osobny artykuł. Wróćmy zatem do bohatera dzisiejszych rozważań.

Czy troska Andrzeja Strażyńskiego o nasze środowisko jest rzeczywiście szczera i wynika z jego autentycznych przekonań? Powiem wprost, że nie. Co więcej, byłego Wójta można z całą odpowiedzialnością uznać za prekursora obecnych działań ministra Szyszki.
To w czasach rządów Andrzeja Strażyńskiego i za jego pełną zgodą, dokonano hekatomby przyrody na działce nr ewid. 18/5 w Dąbrówce. Jest to teren dawnego stawku przy ul. Poznańskiej, który w 2008 r. inwestor postanowił zamienić w osiedle szeregowców. Mimo, iż nie zezwalały na to żadne ówczesne przepisy, wycięto kilkadziesiąt kilkudziesięcioletnich drzew oraz zasypano praktycznie cały staw. Dopiero Starosta, jako organ wyższego stopnia, zatrzymał to bezprawie - jednak szkód, jakich wówczas dokonano, już się nie naprawi. Zadbał o to również obecny wójt Adrian Napierała.

Na temat dokonanego w majestacie prawa barbarzyństwa pisałam wielokrotnie, dlatego podam tylko linki do wcześniejszych artykułów: link1 link2 link3 link link5

Andrzej Strażyński w swoim tekście twierdzi, że poprzednie przepisy pozwalały na racjonalną gospodarkę w zakresie wycinki drzew oraz umożliwiały prowadzenie ewidencji. Za każde wycięte drzewo wnioskodawca musiał wnieść opłatę lub dokonać nasadzeń zastępczych. W związku z tym mam pytanie - czy właściciel działki nr 18/5 w Dąbrówce wniósł opłatę lub dokonał nasadzeń w zamian za wycięte drzewa? Przypomnę, że działka była (poza częścią zajętą przez staw) w całości porośnięta drzewami, i to w dużej części o sporych rozmiarach. Gdzie znajdują się te drzewa, które zostały nasadzone, ewentualnie jaką kwotę wpłacono na konto Gminy? Nigdy nie pojawiła się żadna informacja na ten temat.

Autor artykułu jednoznacznie sugeruje, komu zależało na uproszczeniu procedur związanych z wycinką drzew, wskazując na deweloperów. A jak nazwać inwestora, któremu były Wójt tak usłużnie wydał decyzję o warunkach zabudowy i zgodę na wycinkę drzew? Przecież na działce miało powstać kilkanaście lokali mieszkalnych i raczej trudno uwierzyć, że właściciel chciał je budować wyłącznie na własne potrzeby.

Również Andrzej Strażyński narzeka, że nowe przepisy negatywnie wpłyną na środowisko a tym samym na zdrowie Polaków. Drzewo, jako „żywy, pobierający dwutlenek węgla organizm ma wpływ na znacznie większy obszar”. Czyżby drzewa rosnące wokół stawu w Dąbrówce i wycięte za zgodą byłego Wójta, nie były żywymi organizmami, pobierającymi dwutlenek węgla i nie miały wpływu na otoczenie?

Innym przykładem „troski” byłego Wójta o nasze środowisko było wycięcie kilkunastu drzew i krzewów przed jedną z nieruchomości na ul. Bukowskiej w Dopiewie. Pretekstem i zarazem usprawiedliwieniem wycięcia miała być budowa chodnika i ścieżki rowerowej na tej ulicy. Faktem jest, że drzewa i krzewy rosły w pasie drogi powiatowej, jednak posadzono je przy samym ogrodzeniu. Pobocze drogi w tym miejscu ma prawie 4 m szerokości, tak więc z powodzeniem wystarczyłoby miejsca na pas zieleni oraz infrastrukturę drogową. Po zbudowaniu chodnika i ścieżki rowerowej utworzono coś w rodzaju pasa zieleni, jednak jest to określenie całkowicie na wyrost. Infrastrukturę drogową z powodzeniem można było zrealizować, pozostawiając omawiany pas drzew, ale były Wójt chciał za wszelką cenę pokazać, kto w Gminie rządzi.

Podsumowując artykuł muszę stwierdzić, że autor po raz kolejny wykazał się wyjątkową hipokryzją i zakłamaniem. Praktycznie każdy popełniony przez niego tekst jest zaprzeczeniem jego rzeczywistej działalności. Muszę przyznać, że trzeba mieć wyjątkowo dużo samozaparcia, aby z takim uporem systematycznie wprowadzać w błąd Czytelników.

Okazuje się, że dzieło zniszczenia, rozpoczęte w 2008 r. postanowił dokończyć wójt Adrian Napierała. Na dzisiejszej Sesji, w poniedziałek 27 marca br., Rada Gminy przegłosowała uchwałę w sprawie planu zagospodarowania przestrzennego dla działki nr ewid. 18/5 w Dąbrówce. Tym samym uprawomocnione zostały wszystkie niezgodne z prawem działania byłego Wójta oraz inwestora. Co prawda, nie powstanie osiedle mieszkaniowe w zabudowie szeregowej, co było początkowo planowane, ale większość terenu zostanie przeznaczona na działki budowlane. Z dawnego stawu utworzona zostanie kałuża – trudno takie bajoro nazwać zbiornikiem wodnym oraz tzw. zieleń urządzona. Będzie to obszar o łącznej powierzchni ok. 2 tys. m2. Czy znajdzie się tam miejsce na zieleń? – bardzo wątpliwe. Na tym skrawku zaplanowano bowiem budowę: lokalu gastronomicznego, obiektu handlowego, urządzeń sportowo-rekreacyjnych, placów gier i zabaw, dojść, dojazdów i miejsc parkingowych oraz ogródków kawiarnianych. Zastanawia mnie, jak taką ilość obiektów Gmina chce pogodzić z wymogiem, iż 70% powierzchni ma być biologicznie czynna. W tej sytuacji na zieleń miejsce pozostanie chyba tylko w doniczkach.

Podsumowując, trzeba jednoznacznie powiedzieć, że to władzom samorządowym różnych szczebli, mieszkańcy Gminy, a przede wszystkim Dąbrówki, zawdzięczają pozbawienie ich terenu, który mógł stać się miejscem rekreacji i wypoczynku. Największa odpowiedzialność spada na byłego wójta Andrzeja Strażyńskiego, Urząd Marszałkowski oraz urbanistkę Magdalenę Kalinowską, którzy decyzjami niezgodnymi z prawem, rozpoczęli dzieło zniszczenia. Dużą część winy ponosi również wójt Adrian Napierała, który przygotowując projekt planu zagospodarowania, usankcjonował samowolę. Podobnie Rada Gminy, uchwalając plan, wzięła na siebie część odpowiedzialności. No, i nie bez winy jest również była wójt Zofia Dobrowolska, która z pewnością znała szczegóły sprawy, ale nie zrobiła nic, aby błędy poprzednika naprawić.
Tak więc, proponuję Andrzejowi Strażyńskiemu, aby przestał kreować się na obrońcę przyrody, ponieważ takimi wypowiedziami jedynie potwierdza swoją dwulicowość i nieszczerość.

Obserwatorka I (Pierwsza)

P.S. Przepisy prawa wodnego, które zostały naruszone przy zagospodarowywaniu działki nr ewid. 18/5 w Dąbrówce.
Art. 10 ust. 3. Płynące wody publiczne nie podlegają obrotowi cywilnoprawnemu, z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie.
Art. 11 ust. 1 Prawa właścicielskie w stosunku do wód publicznych stanowiących własność Skarbu Państwa [...] wykonują:
pkt 4) marszałek województwa, jako zadanie z zakresu administracji rządowej wykonywane przez samorząd województwa – w stosunku do wód istotnych dla regulacji stosunków wodnych na potrzeby rolnictwa, służących polepszeniu zdolności produkcyjnej gleby i ułatwieniu jej uprawy, oraz w stosunku do pozostałych wód nie wymienionych w pkt 1–3.
Art. 14 ust. 2. Grunty pokryte płynącymi wodami powierzchniowymi nie podlegają obrotowi cywilnoprawnemu, z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie.
Art. 14a. 1. Grunty pokryte wodami powierzchniowymi płynącymi, stanowiącymi własność Skarbu Państwa, są zasobem nieruchomości Skarbu Państwa, do którego nie stosuje się przepisów ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami (Dz. U. z 2014 r. poz. 518, z późn. zm.7)).
2. Przejście gruntów pokrytych powierzchniowymi wodami płynącymi do zasobu, o którym mowa w ust. 1, oraz ich wykreślenie z zasobu stwierdza, w drodze decyzji, na wniosek właściwego organu lub jednostki, o których mowa w art. 11 ust. 1, właściwy starosta realizujący zadanie z zakresu administracji rządowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz