Wracam do cyklu przedstawiającego
gminną rzeczywistość z bliska, ponieważ dzisiejszy spacer skłonił mnie do
niewesołych refleksji. Po raz kolejny
muszę stwierdzić, że w gminie Dopiewo dzieje się źle, mimo zewnętrznych
pozorów, jakie starają się stworzyć nasi włodarze.
Pierwszy szok, jakiego doznałam,
miał miejsce na stacji kolejowej Dopiewo.
Jeszcze kilka dni temu północna strona ul. Kolejowej, pomiędzy drogą a peronem,
zajęta była przez dość szeroki pas drzew i krzewów. Ciąg zieleni miał około 170
m długości i rozciągał się od tymczasowego parkingu przy
przejeździe kolejowym do ul. Trzcielińskiej. Okazało się, że wszystko, co miało ponad pół metra
wysokości zostało wycięte. Ostało się tylko jedno drzewko, które zostało
kilka lat temu zasadzone – świadczą o tym podtrzymujące słupki.
O tym, że rzezi tej dokonano
zaledwie kilka dni temu, oczywiście w
okresie ochronnym, świadczą zielone jeszcze liście na gałęziach. Komu
zależało na likwidacji drzew i krzewów oraz jaki miał w tym cel? – nie potrafię
odpowiedzieć.
Działka nr ewid. 620/11, na
której zlokalizowany był pas zieleni, prawdopodobnie jest własnością Gminy.
Świadczy o tym Zarządzenie Wójta nr 97/12 z 17 października 2012 r. - link.
Tak więc, decyzja o wycince zapadła zapewne w Urzędzie Gminy Dopiewo. Nietrudno
się domyślić, że o sprawie musiały
wiedzieć co najmniej 2 osoby: wójt Adrian Napierała i Ewa Hejwosz, która odpowiada za wycinkę drzew.
Trudno zrozumieć, jaki był cel
tej wycinki? Jak na razie żadne prace związane z budową węzła przesiadkowego w
Dopiewie nie są planowane. Ilość miejsc parkingowych w rejonie stacji kolejowej
i budynku Urzędu jest wystarczająca i nie widzę potrzeby powiększania
tymczasowego parkingu. Gmina nie planuje również przebudowy ul. Kolejowej –
obecnie jest to droga ślepa, stanowiąca dojazd do GS-u i firmy REKA.
Po co, mianowicie dokonano takiej
całkowitej wycinki i to w okresie ochronnym dla ptaków? Do głowy przychodzą mi
tylko dwa wytłumaczenia – bezmyślność lub co gorsze, być może chciano
mieszkańcom zrobić na złość i po raz kolejny pokazać, kto w Gminie rządzi.
W ostatnim czasie nasiliły się protesty związane z rabunkową wręcz
wycinką wszystkiego, co jeszcze w Gminie rośnie. Postępowanie prywatnych
właścicieli, dokonujących masowych wycinek, przestało mnie już dziwić. Środowisko
naturalne dla tych ludzi nie przedstawia żadnej wartości, liczą się tylko
korzyści finansowe a usprawiedliwieniem jest tzw. „święte prawo własności”.
Jak się okazuje, działania władz
Gminy niczym nie różnią się od tych, podejmowanych przez osoby prywatne. Jak w
tej sytuacji można czegokolwiek oczekiwać od zwykłych mieszkańców? - jeżeli
władze Gminy dają taki przykład. Wycinkę z pewnością obserwowali gminni
urzędnicy – miejsce jest doskonale widoczne z okien Urzędu.
W Konarzewie postanowiłam odwiedzić Centrum Rehabilitacyjno-Kulturalne,
zachęcona artykułem w najnowszym „Czasie Dopiewa”. W kwietniu Ośrodek dorobił
się nowego autobusu dla przewozu osób niepełnosprawnych oraz wiaty biesiadnej.
Oczywiście na uroczystości nie zabrakło wójta Adriana Napierały i wicestarosty Tomasza
Łubińskiego. Jak widać, na nieformalnych spotkaniach przy przecinaniu wstęg i
wzajemnych gratulacjach, czują się znacznie lepiej, niż na roboczych
posiedzeniach.
Szkoda, że skupili się wyłącznie na przyjmowaniu i przekazywaniu
pochwał oraz gratulacji. Gdyby nieco bardziej zainteresowali się Ośrodkiem,
zauważyliby i inne, bardziej przyziemne problemy. Wspomnę tu chociażby wjazd na parking od strony ul. Poznańskiej.
Dojazd, chociaż trudno go tak nazwać, pamięta chyba jeszcze czasy
funkcjonowania PGR-u. W zasadzie jest tam więcej dziur niż asfaltu. A
trzeba pamiętać, że Gmina organizuje tam wiele uroczystości, spotkań i
koncertów. Dojazd do CRK jest w tej
sytuacji antywizytówką Gminy i bardzo źle świadczy o jej gospodarzach. No,
ale widocznie Wójt ma inne priorytety i naprawienie 50 mb drogi, najwyraźniej
nie jest w kręgu jego zainteresowań.
W bezpośrednim sąsiedztwie CRK znajduje się zaniedbane boisko do piłki
nożnej i koszykówki oraz coś w rodzaju placu zabaw. Jest to co prawda teren
wspólnoty mieszkaniowej, ale widać, że jej członkowie nie bardzo wiedzą, jak ten
teren wykorzystać. Czy tak trudno władzom Gminy porozumieć się z właścicielami
boiska w celu zagospodarowania i udostępnienia go wychowankom Warsztatów
Terapii Zajęciowej? Przecież część zajęć, szczególnie w ciepłej porze roku,
mogłaby odbywać się na świeżym powietrzu – Ośrodek nie dysponuje żadnym
otwartym obiektem. Teren można by tak zagospodarować, aby mogli z niego
korzystać wychowankowie Warsztatów i mieszkańcy Konarzewa, szczególnie
przyległego osiedla. Tyle ciągle
słyszymy o tworzeniu obiektów sportowo-rekreacyjnych a równocześnie władze
Gminy nie potrafią zagospodarować tego, co niszczeje.
Jak widać po powyższych przykładach,
działania włodarzy mają powierzchowny charakter i służą jedynie tworzeniu
wizerunku. Z nowo otwartej wiaty biesiadnej, jeszcze pachnącej świeżością, jest
doskonały widok na zaniedbane boisko.
W Konarzewie odwiedziłam również teren pomiędzy ul. Poznańską, ul.
Stęszewską i powstającą drogą ekspresową S5. Obszar ten władze Gminy mają
zamiar przeznaczyć na działalność gospodarczą i w tym celu przystąpiono do
opracowania planu zagospodarowania przestrzennego. Powiem szczerze, ze nie
bardzo rozumiem sens takiego działania. Z około 85 ha objętych planem, co
najmniej 20 ha
zajmują obiekty dawnego PGR-u. W większości są nie użytkowane i zwyczajnie
niszczeją. Równocześnie ok. 47
ha pozostałej części terenu to grunty rolne III klasy. Należy
mianowicie zadać pytanie, jaki jest sens
wyłączania z produkcji rolnej tak dużego obszaru o wysokiej wartości rolniczej
w sytuacji, gdy kilkadziesiąt hektarów już zabudowanych, jest nie użytkowanych
i systematycznie niszczeje? Czy nie lepiej spróbować wykorzystać tereny,
które i tak już nie są użytkowane rolniczo? W mojej ocenie, jest to działalność rabunkowa i nie ma nic
wspólnego z racjonalnym planowaniem.
Na dzisiaj to tyle. Pogoda w
ostatnim czasie zaczyna sprzyjać, więc postaram się przygotować więcej
sprawozdań z terenu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz