W dniu wczorajszym, tj. 16 maja 2017 r., miała miejsce
publiczna debata, dotycząca uruchomienia w gminie Dopiewo wytwórni mas
bitumicznych. Datę tą można uznać za
historyczną, ponieważ po raz pierwszy w tej kadencji władz samorządowych,
dopuszczono do głosu mieszkańców Gminy. Z pewnością władze nie omieszkają
tego faktu wykorzystać, twierdząc, że prowadzą otwarty dialog ze
społeczeństwem. Czy tak jest rzeczywiście? - mam poważne wątpliwości. W moim
przekonaniu, wczorajsza rozprawa była raczej wynikiem determinacji
społeczeństwa a nie dobrej woli włodarzy.
Nie będę omawiać szczegółowo
przebiegu rozprawy – zajęłoby to zbyt wiele czasu. Zamierzam skupić się na
najistotniejszych, w mojej ocenie elementach.
Dla osoby niezorientowanej w
temacie, oficjalne stanowisko władz Gminy i inwestora, mogą być mylące. W
ocenie inwestora inwestycja nie stanowi dla mieszkańców żadnego zagrożenia a
Gmina tylko na niej skorzysta. Natomiast władze Gminy nie widzą żadnych
korzyści i są wręcz niechętne budowie asfaltowni. Czy tak jest rzeczywiście?
Zacznijmy jednak od spraw
formalnych, czyli informacji: kto wziął
udział w rozprawie a kogo zabrakło? Mieszkańcy stawili się dość licznie,
podobnie jak przedstawiciele firmy Strabag. Gorzej wyglądała frekwencja przedstawicieli
samorządu. Na spotkaniu pojawili się: zastępca wójta Paweł Przepióra, kierownik
referatu planowania przestrzennego Remigiusz Hemmerling oraz radca prawny
Michał Kublicki. W roli publiczności wystąpili radni Dąbrówki: Justin Nnorom i
Tomasz Lewandowski oraz sołtys Palędzia Agnieszka Grześkowiak.
Zabrakło kilku istotnych
przedstawicieli, dla których udział w spotkaniu powinien być priorytetem. Po
raz kolejny nie pojawił się wójt Adrian Napierała. W zasadzie stało się to już
standardem, że Wójt Gminy Dopiewo omija takie trudne tematy, wyręczając się
swoim zastępcą.
Nie pojawili się również radni Gminy:
Marta Jamont (mieszkanka Dąbrówki i przewodnicząca Komisji Rolnictwa i Ładu
Przestrzennego RG), Jacek Strychalski i Jan Bąk jak również radny Powiatu, a
zarazem mieszkaniec Dąbrówki, Tomasz Łubiński.
Zabrakło też przewodniczącego RG
Leszka Nowaczyka. Co prawda nie miał on obowiązku uczestnictwa w rozprawie, ale
z doświadczania wiadomo, że nie opuszcza żadnych oficjalnych spotkań i
uroczystości.
W rozprawie nie wzięli wreszcie
udziału sołtysi - Gołusek Tadeusz Plencler oraz Dąbrówki Barbara Plewińska.
Dziwi szczególnie brak tej ostatniej, tym bardziej, iż z konkluzji niedawnego Zebrania
Wiejskiego wynika, że sołtys Dąbrówki przypisuje sobie szczególne uprawnienia -
link.
Myślę, że frekwencja włodarzy jest
podstawą dla mieszkańców, aby mogli wyrobić sobie opinię - jak samorząd lokalny traktuje swoje
obowiązki oraz problemy wyborców.
Rozprawa rozpoczęła się od
wystąpienia kierownika Remigiusza
Hemmerlinga, który przedstawił przebieg
dotychczasowego postępowania w sprawie budowy asfaltowni. Należy dodać, że informacje te, są dostępne dopiero od 21
kwietnia br. w BIP-ie, chociaż postępowanie wszczęto 24 czerwca 2016 r.
Po nim głos zabrał zastępca wójta Paweł Przepióra, który skupił się głównie na obronie wójta
Adriana Napierały. Twierdził m.in., że władze Gminy są niechętne budowie
asfaltowni, ponieważ nie przyniesie ona korzyści. W jego przekonaniu Wójt
celowo wydłużył procedurę, żądając od inwestora przygotowania raportu
oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko - w przeciwnym wypadku decyzja o
środowiskowych uwarunkowaniach byłaby już dawno wydana. Również zasługą Wójta
ma być zorganizowanie rozprawy administracyjnej oraz zwiększenie liczby osób,
mających status strony, co umożliwia im odwołanie się od decyzji.
Paweł Przepióra zaatakował również mojego Bloga twierdząc, że sugeruję
niedopełnienie przez Wójta obowiązków służbowych.
Nie mogę się z takim stanowiskiem
zgodzić. Przede wszystkim większość ostatnich decyzji Wójta, jak rozszerzenie
liczby stron postępowania oraz zorganizowania rozprawy administracyjnej,
podjętych zostało pod presją społeczną. Ruch
w tej sprawie tak naprawdę rozpoczął się po 3 marca br., tj. prawie 9 miesięcy
po wszczęciu postępowania. Dopiero wówczas społeczeństwo dowiedziało się,
że w sąsiedztwie zabudowy mieszkaniowej może powstać wytwórnia asfaltu. Gdyby Wójt działał dla dobra mieszkańców,
to o przedsięwzięciu powiadomiłby ich już w czerwcu, a najpóźniej w lipcu 2016
r. Wynika to wprost z obowiązujących przepisów, przede wszystkim Kodeksu
postępowania administracyjnego.
Co do moich rzekomych sugestii o niedopełnieniu przez Wójta obowiązków,
to jest to nadinterpretacja. Prawdopodobnie chodzi o artykuł z 5 maja br. -
link,
w którym pisałam o możliwości popełnienia przez inwestora samowoli budowlanej.
W artykule tym przedstawiłam jedynie
swoje wątpliwości i pytania, czy Urząd Gminy podjął działania mające wyjaśnić, na
jakiej zasadzie prowadzone są tam prace budowlane? Dopiero na wczorajszej
rozprawie oficjalnie poinformowano, że UG wysłał w tej sprawie 21 marca br. pismo
do nadzoru budowlanego.
Moje wątpliwości uzasadnione są również dotychczasowymi działaniami
Wójta i Urzędu Gminy. Nie poinformowanie obwieszczeniami o kolejnych
etapach postępowania, do tego poświadczenie nieprawdy w Postanowieniu Wójta z
28 lipca 2016 r., iż taki komunikat został opublikowany - w pełni uzasadniają
moje podejrzenia.
Ponadto, postępowania w innych
sprawach, wymagających uzyskania decyzji środowiskowej, jednoznacznie wskazują,
że przepisy cały czas były stosowane wybiórczo. W zasadzie, w wielu
przypadkach, stosowano tylko art. 72 ust. 6 ustawy o udostępnianiu informacji
o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie
środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko, który
nakazuje podanie „do publicznej wiadomości informacje o wydanej decyzji i o możliwościach
zapoznania się z jej treścią oraz z dokumentacją sprawy”. A na tym
etapie odwołanie od decyzji, przysługuje wyłącznie stronom postępowania,
arbitralnie ustalonym przez wójta. Reszta społeczeństwa nie ma już prawa głosu.
Zastępca wójta Paweł Przepióra z pewnością czyta moje artykuły,
dlatego proponuję, żeby starał się to robić ze zrozumieniem. Dziwnym trafem, stawiając mi zarzuty, nie
odniósł się do moich zastrzeżeń, dotyczących prowadzonej przez Urząd Gminy w
Dopiewie procedury.
W następnej kolejności głos zabrali przedstawiciele Strabaga. Nie
będę szczegółowo relacjonować wypowiedzi, wynika z nich jednak, że inwestycja
nie będzie miała negatywnego oddziaływania. Co więcej, Gmina na niej skorzysta.
W opinii pracowników firmy
oddziaływanie pyłów i hałasu nie przekroczy dopuszczalnych norm – ponoć zostało
to wyliczone dzięki modelowaniu komputerowemu. A tak naprawdę, to ilości pyłów
będą symboliczne – w zależności od frakcji wyniosą od 2,5 do 6 %. W przypadku
najniższej wartości 2,5%, przy deklarowanej wielkości produkcji 400 tys. ton
masy, daje to ok. 10 tys. ton pyłu. Ile z tej ilości doleci do terenów
mieszkalnych?
Natomiast surowiec do produkcji
masy bitumicznej składowany będzie na otwartej przestrzeni, ale nie będzie
stwarzał zagrożenia, ponieważ boksy do jego przechowywania będą miały ścianki o
wysokości 1,5 m.
Za to transport odbywać się
będzie wyłącznie drogami krajowymi, z pominięciem dróg lokalnych. Podobno firma
Colas nie zgodziła się na dowóz surowców do stacji Palędzie i będą one
rozładowywane na stacjach Poznań Wola i Poznań Górczyn. Z obu stacji dojazd do
asfaltowni wynosi ok. 20 km,
co znacznie podniesie koszty transportu. Co więcej, w obu przypadkach samochody
będą musiały przejeżdżać przez węzeł Dąbrówka na drodze S11. No, ale podobno
nie będzie to miało wpływu na płynność ruchu w tym rejonie.
W tej sytuacji należałoby
sprawdzić, kto jest właścicielem i użytkownikiem rampy na stacji kolejowej w
Palędziu. Jeżeli PKP, to Colas może nie mieć nic do powiedzenia - kto z rampy
może korzystać.
Na inwestycji ma skorzystać Gmina, ponieważ w ciągu 3 lat
użytkowania asfaltowni, inwestor sprezentuje samorządowi 3000 ton masy
bitumicznej oraz 3000 ton pofrezu, które posłużą do budowy i utwardzenia dróg
gminnych. Jak się wydaje firmie bardzo zależy na tej inwestycji, ponieważ
początkowo deklarowała połowę w/w ilości materiału.
Do zakładu w Dąbrówce ma zostać
sprowadzona ze Szwajcarii maszyna do produkcji asfaltu nowej generacji,
maksymalnie eliminująca wszelkie zagrożenia.
Przedstawiciele Strabaga odnieśli
się również do prowadzonych obecnie prac na działce w Dąbrówce. Stwierdzili, że
jest to jedynie wyrównywanie terenu, na które nie potrzeba zezwolenia. Moim
skromnym zdaniem, zdejmowanie humusu w miejscu lokalizacji zakładu, jak
najbardziej należy traktować jako roboty budowlane. Jednoznacznie na ten temat
wypowiada się Główny Urząd Nadzoru Budowlanego, który stwierdza, że roboty
budowlane można rozpocząć dopiero po uzyskaniu pozwolenia na budowę - link.
W omawianym przypadku nie ma jeszcze decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach ani
decyzji o warunkach zabudowy, a o pozwoleniu na budowę nie wspominając.
Zapewnienia przedstawicieli
Strabaga stoją również w sprzeczności z treścią raportu oddziaływania na
środowisko, z którego wynika, iż działka jest nieruchomością rolną.
Chyba najbardziej kuriozalnym
zapewnieniem było to, że jeżeli zakład będzie przekraczał dopuszczalne normy,
musi wstrzymać produkcję. Upoważnione organy mają przeprowadzać okresowe
kontrole sprawdzające. Jeżeli produkcja zostanie uruchomiona, to zatrzymanie
jej będzie bardzo trudne, o ile w ogóle możliwe.
Podsumowując wypowiedzi
pracowników Strabaga, można dość
jednoznacznie stwierdzić, że nikt nie jest w stanie zweryfikować przedstawionych
faktów. Można je tylko przyjąć na wiarę lub odrzucić. A przykładów, jak
rzeczywistość odbiega od deklaracji, mamy na co dzień mnóstwo.
Na rozprawie poruszono również sprawę ewentualnego przedłużenia
działalności asfaltowni, która obecnie przewidziana jest na okres 3 lat. Zarówno
przedstawiciele Urzędu Gminy, jak i inwestora twierdzili, że będzie to wymagało
powtórzenia całej procedury i uzyskania nowych decyzji. Mam w tym przypadku
kolejne wątpliwości.
Obecnie po nowelizacjach, decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach jest
ważna 6 lat. Tak więc, przedłużenie trzyletniej działalności o kolejne 3
lata nie będzie wymagało nowej decyzji środowiskowej. Dodatkowo, zgodnie z art.
72 ust. 4 ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale
społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania
na środowisko, ważność decyzji można przedłużyć do 10 lat. Organ,
który wydał decyzję, musi jedynie wydać postanowienie potwierdzające, że „aktualne
są warunki realizacji przedsięwzięcia określone w decyzji o środowiskowych
uwarunkowaniach”.
Mieszkańców próbowano uspakajać, że decyzja środowiskowa nie daje
możliwości uzyskania pozwolenia na budowę, gdyż potrzebna jest jeszcze decyzja
o warunkach zabudowy – działka nie jest objęta planem zagospodarowania
przestrzennego. Tu również mam 2
zastrzeżenia.
Pierwsze dotyczy spełnienia warunku tzw. dobrego sąsiedztwa. Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra
Infrastruktury z 23 sierpnia 2003 r., przy ustalaniu parametrów zabudowy analizuje
się sąsiednią zabudowę, biorąc pod uwagę co najmniej trzykrotną szerokość
frontu działki, ustalając linię zabudowy jako przedłużenie linii istniejącej
zabudowy na działkach sąsiednich. Oznacza to, że analizie poddaje się
zagospodarowanie terenu przy drodze, przy której położona jest nieruchomość. Z
mapy wynika, że podobnej zabudowy przy drodze serwisowej, przy której planowana
jest inwestycja, nie ma na całej jej długości, a więc na odcinku ok. 4,5 km.
Otóż, na jakiej podstawie Urząd Gminy chce ustalić parametry planowanej
zabudowy? W sąsiedztwie zlokalizowana jest asfaltownia firmy Colas, ale
znajduje się ona przy innej ulicy.
Druga wątpliwość dotyczy procedury postępowania. W przypadku
ustalania warunków zabudowy nie publikuje się ogólnodostępnych obwieszczeń i komunikatów.
Zazwyczaj informowani są właściciele przyległych nieruchomości, a i to nie jest
do końca pewne, ponieważ przepisy w tej materii nie są jednoznaczne. Zatem może
się okazać, że nikt, poza inwestorem, nie zostanie uznany za stronę
postępowania i poinformowany o planowanej inwestycji.
Rozprawa potwierdziła, że w
takiej bulwersującej sprawie, żaden z przedstawicieli władz gminy Dopiewo nie
zamierza się wypowiadać i określać swojego stanowiska. Jedynym wyjątkiem w dniu wczorajszym był radny Dąbrówki Justin Nnorom,
który jednoznacznie opowiedział się przeciwko asfaltowni. Wniosek jaki się
nasuwa, jest raczej mało optymistyczny – mieszkańcy mogą liczyć prawie
wyłącznie na siebie. Tylko po co w takiej sytuacji potrzebni są nam
samorządowcy? Chyba tylko po to, aby mogli pobierać pieniądze z publicznej
kasy. Mieszkańcom natomiast pozostaje trzymanie ręki na pulsie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz