środa, 17 maja 2017

Nowa asfaltownia w Dąbrówce (5) – wnioski i refleksje po rozprawie administracyjnej



W dniu wczorajszym, tj. 16 maja 2017 r., miała miejsce publiczna debata, dotycząca uruchomienia w gminie Dopiewo wytwórni mas bitumicznych. Datę tą można uznać za historyczną, ponieważ po raz pierwszy w tej kadencji władz samorządowych, dopuszczono do głosu mieszkańców Gminy. Z pewnością władze nie omieszkają tego faktu wykorzystać, twierdząc, że prowadzą otwarty dialog ze społeczeństwem. Czy tak jest rzeczywiście? - mam poważne wątpliwości. W moim przekonaniu, wczorajsza rozprawa była raczej wynikiem determinacji społeczeństwa a nie dobrej woli włodarzy.
Nie będę omawiać szczegółowo przebiegu rozprawy – zajęłoby to zbyt wiele czasu. Zamierzam skupić się na najistotniejszych, w mojej ocenie elementach.

Dla osoby niezorientowanej w temacie, oficjalne stanowisko władz Gminy i inwestora, mogą być mylące. W ocenie inwestora inwestycja nie stanowi dla mieszkańców żadnego zagrożenia a Gmina tylko na niej skorzysta. Natomiast władze Gminy nie widzą żadnych korzyści i są wręcz niechętne budowie asfaltowni. Czy tak jest rzeczywiście?

Zacznijmy jednak od spraw formalnych, czyli informacji: kto wziął udział w rozprawie a kogo zabrakło? Mieszkańcy stawili się dość licznie, podobnie jak przedstawiciele firmy Strabag. Gorzej wyglądała frekwencja przedstawicieli samorządu. Na spotkaniu pojawili się: zastępca wójta Paweł Przepióra, kierownik referatu planowania przestrzennego Remigiusz Hemmerling oraz radca prawny Michał Kublicki. W roli publiczności wystąpili radni Dąbrówki: Justin Nnorom i Tomasz Lewandowski oraz sołtys Palędzia Agnieszka Grześkowiak.

Zabrakło kilku istotnych przedstawicieli, dla których udział w spotkaniu powinien być priorytetem. Po raz kolejny nie pojawił się wójt Adrian Napierała. W zasadzie stało się to już standardem, że Wójt Gminy Dopiewo omija takie trudne tematy, wyręczając się swoim zastępcą.
Nie pojawili się również radni Gminy: Marta Jamont (mieszkanka Dąbrówki i przewodnicząca Komisji Rolnictwa i Ładu Przestrzennego RG), Jacek Strychalski i Jan Bąk jak również radny Powiatu, a zarazem mieszkaniec Dąbrówki, Tomasz Łubiński.
Zabrakło też przewodniczącego RG Leszka Nowaczyka. Co prawda nie miał on obowiązku uczestnictwa w rozprawie, ale z doświadczania wiadomo, że nie opuszcza żadnych oficjalnych spotkań i uroczystości.

W rozprawie nie wzięli wreszcie udziału sołtysi - Gołusek Tadeusz Plencler oraz Dąbrówki Barbara Plewińska. Dziwi szczególnie brak tej ostatniej, tym bardziej, iż z konkluzji niedawnego Zebrania Wiejskiego wynika, że sołtys Dąbrówki przypisuje sobie szczególne uprawnienia - link.
Myślę, że frekwencja włodarzy jest podstawą dla mieszkańców, aby mogli wyrobić sobie  opinię - jak samorząd lokalny traktuje swoje obowiązki oraz problemy wyborców.

Rozprawa rozpoczęła się od wystąpienia kierownika Remigiusza Hemmerlinga, który przedstawił przebieg dotychczasowego postępowania w sprawie budowy asfaltowni. Należy dodać, że informacje te, są dostępne dopiero od 21 kwietnia br. w BIP-ie, chociaż postępowanie wszczęto 24 czerwca 2016 r.

Po nim głos zabrał zastępca wójta Paweł Przepióra, który skupił się głównie na obronie wójta Adriana Napierały. Twierdził m.in., że władze Gminy są niechętne budowie asfaltowni, ponieważ nie przyniesie ona korzyści. W jego przekonaniu Wójt celowo wydłużył procedurę, żądając od inwestora przygotowania raportu oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko - w przeciwnym wypadku decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach byłaby już dawno wydana. Również zasługą Wójta ma być zorganizowanie rozprawy administracyjnej oraz zwiększenie liczby osób, mających status strony, co umożliwia im odwołanie się od decyzji.

Paweł Przepióra zaatakował również mojego Bloga twierdząc, że sugeruję niedopełnienie przez Wójta obowiązków służbowych.
Nie mogę się z takim stanowiskiem zgodzić. Przede wszystkim większość ostatnich decyzji Wójta, jak rozszerzenie liczby stron postępowania oraz zorganizowania rozprawy administracyjnej, podjętych zostało pod presją społeczną. Ruch w tej sprawie tak naprawdę rozpoczął się po 3 marca br., tj. prawie 9 miesięcy po wszczęciu postępowania. Dopiero wówczas społeczeństwo dowiedziało się, że w sąsiedztwie zabudowy mieszkaniowej może powstać wytwórnia asfaltu. Gdyby Wójt działał dla dobra mieszkańców, to o przedsięwzięciu powiadomiłby ich już w czerwcu, a najpóźniej w lipcu 2016 r. Wynika to wprost z obowiązujących przepisów, przede wszystkim Kodeksu postępowania administracyjnego.

Co do moich rzekomych sugestii o niedopełnieniu przez Wójta obowiązków, to jest to nadinterpretacja. Prawdopodobnie chodzi o artykuł z 5 maja br. - link, w którym pisałam o możliwości popełnienia przez inwestora samowoli budowlanej. W artykule tym przedstawiłam jedynie swoje wątpliwości i pytania, czy Urząd Gminy podjął działania mające wyjaśnić, na jakiej zasadzie prowadzone są tam prace budowlane? Dopiero na wczorajszej rozprawie oficjalnie poinformowano, że UG wysłał w tej sprawie 21 marca br. pismo do nadzoru budowlanego.

Moje wątpliwości uzasadnione są również dotychczasowymi działaniami Wójta i Urzędu Gminy. Nie poinformowanie obwieszczeniami o kolejnych etapach postępowania, do tego poświadczenie nieprawdy w Postanowieniu Wójta z 28 lipca 2016 r., iż taki komunikat został opublikowany - w pełni uzasadniają moje podejrzenia.
Ponadto, postępowania w innych sprawach, wymagających uzyskania decyzji środowiskowej, jednoznacznie wskazują, że przepisy cały czas były stosowane wybiórczo. W zasadzie, w wielu przypadkach, stosowano tylko art. 72 ust. 6 ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko, który nakazuje podanie „do publicznej wiadomości informacje o wydanej decyzji i o możliwościach zapoznania się z jej treścią oraz z dokumentacją sprawy”. A na tym etapie odwołanie od decyzji, przysługuje wyłącznie stronom postępowania, arbitralnie ustalonym przez wójta. Reszta społeczeństwa nie ma już prawa głosu.

Zastępca wójta Paweł Przepióra z pewnością czyta moje artykuły, dlatego proponuję, żeby starał się to robić ze zrozumieniem. Dziwnym trafem, stawiając mi zarzuty, nie odniósł się do moich zastrzeżeń, dotyczących prowadzonej przez Urząd Gminy w Dopiewie procedury.

W następnej kolejności głos zabrali przedstawiciele Strabaga. Nie będę szczegółowo relacjonować wypowiedzi, wynika z nich jednak, że inwestycja nie będzie miała negatywnego oddziaływania. Co więcej, Gmina na niej skorzysta.
W opinii pracowników firmy oddziaływanie pyłów i hałasu nie przekroczy dopuszczalnych norm – ponoć zostało to wyliczone dzięki modelowaniu komputerowemu. A tak naprawdę, to ilości pyłów będą symboliczne – w zależności od frakcji wyniosą od 2,5 do 6 %. W przypadku najniższej wartości 2,5%, przy deklarowanej wielkości produkcji 400 tys. ton masy, daje to ok. 10 tys. ton pyłu. Ile z tej ilości doleci do terenów mieszkalnych?

Natomiast surowiec do produkcji masy bitumicznej składowany będzie na otwartej przestrzeni, ale nie będzie stwarzał zagrożenia, ponieważ boksy do jego przechowywania będą miały ścianki o wysokości 1,5 m.

Za to transport odbywać się będzie wyłącznie drogami krajowymi, z pominięciem dróg lokalnych. Podobno firma Colas nie zgodziła się na dowóz surowców do stacji Palędzie i będą one rozładowywane na stacjach Poznań Wola i Poznań Górczyn. Z obu stacji dojazd do asfaltowni wynosi ok. 20 km, co znacznie podniesie koszty transportu. Co więcej, w obu przypadkach samochody będą musiały przejeżdżać przez węzeł Dąbrówka na drodze S11. No, ale podobno nie będzie to miało wpływu na płynność ruchu w tym rejonie.
W tej sytuacji należałoby sprawdzić, kto jest właścicielem i użytkownikiem rampy na stacji kolejowej w Palędziu. Jeżeli PKP, to Colas może nie mieć nic do powiedzenia - kto z rampy może korzystać.

Na inwestycji ma skorzystać Gmina, ponieważ w ciągu 3 lat użytkowania asfaltowni, inwestor sprezentuje samorządowi 3000 ton masy bitumicznej oraz 3000 ton pofrezu, które posłużą do budowy i utwardzenia dróg gminnych. Jak się wydaje firmie bardzo zależy na tej inwestycji, ponieważ początkowo deklarowała połowę w/w ilości materiału.
Do zakładu w Dąbrówce ma zostać sprowadzona ze Szwajcarii maszyna do produkcji asfaltu nowej generacji, maksymalnie eliminująca wszelkie zagrożenia.

Przedstawiciele Strabaga odnieśli się również do prowadzonych obecnie prac na działce w Dąbrówce. Stwierdzili, że jest to jedynie wyrównywanie terenu, na które nie potrzeba zezwolenia. Moim skromnym zdaniem, zdejmowanie humusu w miejscu lokalizacji zakładu, jak najbardziej należy traktować jako roboty budowlane. Jednoznacznie na ten temat wypowiada się Główny Urząd Nadzoru Budowlanego, który stwierdza, że roboty budowlane można rozpocząć dopiero po uzyskaniu pozwolenia na budowę - link. W omawianym przypadku nie ma jeszcze decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach ani decyzji o warunkach zabudowy, a o pozwoleniu na budowę nie wspominając.

Zapewnienia przedstawicieli Strabaga stoją również w sprzeczności z treścią raportu oddziaływania na środowisko, z którego wynika, iż działka jest nieruchomością rolną.
Chyba najbardziej kuriozalnym zapewnieniem było to, że jeżeli zakład będzie przekraczał dopuszczalne normy, musi wstrzymać produkcję. Upoważnione organy mają przeprowadzać okresowe kontrole sprawdzające. Jeżeli produkcja zostanie uruchomiona, to zatrzymanie jej będzie bardzo trudne, o ile w ogóle możliwe.
Podsumowując wypowiedzi pracowników Strabaga, można dość jednoznacznie stwierdzić, że nikt nie jest w stanie zweryfikować przedstawionych faktów. Można je tylko przyjąć na wiarę lub odrzucić. A przykładów, jak rzeczywistość odbiega od deklaracji, mamy na co dzień mnóstwo.

Na rozprawie poruszono również sprawę ewentualnego przedłużenia działalności asfaltowni, która obecnie przewidziana jest na okres 3 lat. Zarówno przedstawiciele Urzędu Gminy, jak i inwestora twierdzili, że będzie to wymagało powtórzenia całej procedury i uzyskania nowych decyzji. Mam w tym przypadku kolejne wątpliwości.
Obecnie po nowelizacjach, decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach jest ważna 6 lat. Tak więc, przedłużenie trzyletniej działalności o kolejne 3 lata nie będzie wymagało nowej decyzji środowiskowej. Dodatkowo, zgodnie z art. 72 ust. 4 ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko, ważność decyzji można przedłużyć do 10 lat. Organ, który wydał decyzję, musi jedynie wydać postanowienie potwierdzające, że „aktualne są warunki realizacji przedsięwzięcia określone w decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach”.

Mieszkańców próbowano uspakajać, że decyzja środowiskowa nie daje możliwości uzyskania pozwolenia na budowę, gdyż potrzebna jest jeszcze decyzja o warunkach zabudowy – działka nie jest objęta planem zagospodarowania przestrzennego. Tu również mam 2 zastrzeżenia.

Pierwsze dotyczy spełnienia warunku tzw. dobrego sąsiedztwa. Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Infrastruktury z 23 sierpnia 2003 r., przy ustalaniu parametrów zabudowy analizuje się sąsiednią zabudowę, biorąc pod uwagę co najmniej trzykrotną szerokość frontu działki, ustalając linię zabudowy jako przedłużenie linii istniejącej zabudowy na działkach sąsiednich. Oznacza to, że analizie poddaje się zagospodarowanie terenu przy drodze, przy której położona jest nieruchomość. Z mapy wynika, że podobnej zabudowy przy drodze serwisowej, przy której planowana jest inwestycja, nie ma na całej jej długości, a więc na odcinku ok. 4,5 km.
Otóż, na jakiej podstawie Urząd Gminy chce ustalić parametry planowanej zabudowy? W sąsiedztwie zlokalizowana jest asfaltownia firmy Colas, ale znajduje się ona przy innej ulicy.

Druga wątpliwość dotyczy procedury postępowania. W przypadku ustalania warunków zabudowy nie publikuje się ogólnodostępnych obwieszczeń i komunikatów. Zazwyczaj informowani są właściciele przyległych nieruchomości, a i to nie jest do końca pewne, ponieważ przepisy w tej materii nie są jednoznaczne. Zatem może się okazać, że nikt, poza inwestorem, nie zostanie uznany za stronę postępowania i poinformowany o planowanej inwestycji.

Rozprawa potwierdziła, że w takiej bulwersującej sprawie, żaden z przedstawicieli władz gminy Dopiewo nie zamierza się wypowiadać i określać swojego stanowiska. Jedynym wyjątkiem w dniu wczorajszym był radny Dąbrówki Justin Nnorom, który jednoznacznie opowiedział się przeciwko asfaltowni. Wniosek jaki się nasuwa, jest raczej mało optymistyczny – mieszkańcy mogą liczyć prawie wyłącznie na siebie. Tylko po co w takiej sytuacji potrzebni są nam samorządowcy? Chyba tylko po to, aby mogli pobierać pieniądze z publicznej kasy. Mieszkańcom natomiast pozostaje trzymanie ręki na pulsie.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz