Lato jeszcze się nie skończyło,
więc zacznę od tematu letniego, chociaż nie ma on nic wspólnego z sezonem
ogórkowym.
Wybrałam się wczoraj na krótki
wypad, odwiedzając po raz pierwszy w tym roku plażę w Zborowie. Poprzedni raz szerzej na temat Zborowa pisałam 3
lata temu - http://blogdopiewo.blogspot.com/2016/07/gmina-dopiewo-okiem-obserwatorki-i-nowa_22.html.
Jak się okazuje, większość uwag i spostrzeżeń, pozostaje aktualna. Co więcej,
widać kilka zmian na gorsze, ale o tym za chwilę.
Na pierwszy rzut oka teren
kąpieliska wygląda na zadbany i w miarę atrakcyjny. Również wypoczywających,
mimo niepewnej pogody, było dość sporo.
Trzeba przyznać, że służby
porządkowe troszczą się o teren kąpieliska. Trawa jest wykoszona, śmieci
pozbierane. Od strony organizatorów również pozornie zadbano o atrakcje dla
wypoczywających - boisko do piłki nożnej i siatkówki, plac zabaw, siłownia
zewnętrzna.
Tyle, że takie obiekty można
zbudować w każdej wsi. Natomiast w takim
miejscu, jak plaża w Zborowie, większy nacisk należałoby położyć na wypoczynek,
rekreację i sport, związane z wodą. Jest to jedyne w Gminie kąpielisko i
zasługuje na trochę inne podejście, niż typowy teren rekreacyjno-wypoczynkowy.
Niestety, zarządcy terenu brak pomysłu lub najwyraźniej nie chce mu się w tym
zakresie nic zrobić?
W ostatnich latach, w okresie
letnim, na terenie plaży funkcjonowała wypożyczalnia sprzętu wodnego a mała
gastronomia, pozwalała zregenerować siły. Obecnie nic takiego na plaży nie
funkcjonuje. Nie ma nawet lodziarni.
Największą porażką jest przebudowany na marinę budynek dawnej przepompowni.
Otwarty z wielką pompą, ponad 5 lat temu, obiekt,
do dziś jest zupełnie niewykorzystany. Stanowi wyłącznie magazyn sprzętu
ogrodniczego oraz pomieszczenie socjalne dla pracowników, obsługujących plażę.
W dniu wczorajszym na terenie
obiektu przebywał tylko jeden człowiek, najprawdopodobniej z obsługi
kąpieliska, wylegując się na leżaku.
Przystań dla sprzętu wodnego, zlokalizowana przy marinie, to obraz
nędzy i rozpaczy. Zatopione, butwiejące łodzie, jakaś namiastka pomostu -
to wszystko, co tam się znajduje.
Jakiś czas temu próbowano
organizować kursy żeglowania dla najmłodszych. Jak się wydaje i ten pomysł
umarł śmiercią naturalną. Za to organizowane są pokazy tańca latino i zumby,
które tak naprawdę można zorganizować w dowolnym miejscu.
Jeszcze kilka lat temu, wzdłuż „przystani”, jak i w sąsiedztwie mariny,
rosły potężne, dorodne topole i olchy. Wszystkie drzewa, z niezrozumiałą
wręcz zaciekłością, zostały wycięte, tylko po co? Nie usunięto nawet
pozostałych po nich pni ani nie zagospodarowano miejsca, po wyciętych drzewach.
Generalnie drzewa nie są na terenie kąpieliska elementem pożądanym.
Kilka z nich rośnie na terenie starego parkingu, na którym obecnie
zlokalizowano pętlę busów linii 792. Kilka posadzono również w południowej
części kąpieliska, chociaż bardziej przypominają miotły niż drzewa.
Przytłaczająca większość terenu, oprócz trawy, nie posiada żadnej roślinności.
Za to prawie połowę terenu przeznaczono na parking dla samochodów
osobowych – w dniu wczorajszym prawie pusty.
Lokalizacja w tym miejscu i
takiej wielkości parkingu, od początku była dla mnie pomysłem absurdalnym. Co
więcej, zasięg parkingu jest znacznie
większy, niż pozwala na to plan zagospodarowania kąpieliska, uchwalony w 2016
r. No, ale ponieważ plaża w Zborowie niczego nie oferuje i wszystko co
potrzebne, trzeba przywieźć z domu, praktycznie wszyscy przyjeżdżają własnymi
samochodami. W dniu wczorajszym, jako jedyna, skorzystałam z dojazdu do Zborowa,
busem.
Wójt Adrian Napierała widocznie
ma jednak inną wizję dla Zborowa. Ostatnio pojawiła się informacja o rozbudowie
pomostu. Jak zauważyłam, z pomostu korzystają wyłącznie ratownicy – czyżby był
dla nich za krótki? Co ciekawe, opracowanie projektu wydłużenia pomostu o kilka
metrów ma kosztować ponad 18 tys. złotych.
Jest to zresztą nie pierwsza
informacja o przebudowie pomostu. Jakiś czas temu Wójt z triumfem informował o
pozyskaniu środków na wymianę desek pomostu. Póki co, żadna z nich nie wygląda na
nową.
Podsumowując, potwierdza się moja
dotychczasowa opinia, że władze Gminy w
dalszym ciągu nie mają pomysłu na wykorzystanie potencjału, jaki tkwi w
Zborowie. Przystosowanie obiektu do korzystania ze sportów wodnych, z
pewnością przyciągnęłoby wielu chętnych oraz wydłużyło okres wykorzystania
kąpieliska. Obecnie funkcjonuje ono w zasadzie tylko przez 2 miesiące w roku.
No, ale żeby coś sensownego stworzyć, trzeba wykazać się choćby minimalną
kreatywnością. A tego, niestety, włodarzom Gminy brakuje.
Dalsza moja wędrówka prowadziła ze Zborowa drogą, stanowiącą przedłużenie ul.
Młyńskiej w Dopiewie. Na znaczną część tej drogi nie wkroczyła jeszcze
(prawie) współczesna cywilizacja, dlatego wręcz urzeka ona swoją niezwykłością.
Po trzech latach uporządkowano wreszcie pierwszy jej odcinek od strony Zborowa.
Poniżej kilka jej fragmentów:
Niestety, cywilizacja
gdzieniegdzie się pojawia i to jak zazwyczaj, od najgorszej strony:
Postęp wdziera się także w inny
sposób – poprzez coraz szybszą zabudowę terenów rolniczych. Przykładem jest ul. Migdałowa w Dopiewie,
odchodząca od ul. Więckowskiej, która do niedawna kończyła się na wysokości
rowu melioracyjnego. Obecnie zbliżyła się na odległość zaledwie 100 metrów do ul.
Młyńskiej i zapewne niedługo do niej dotrze.
Inwestycję realizuje oczywiście
deweloper i tylko patrzeć, jak wójt Adrian Napierała umieści budowę ulicy w
gminnym budżecie – część drogi jest już własnością Gminy.
Jak się okazuje, przykłady
kuriozalnej infrastruktury komunalnej, to nie tylko domena Skórzewa. Na narożniku ulic: Młyńskiej i Lipowej w
Dopiewie pojawiły się 2 studnie, wyniesione około 1 metra ponad nawierzchnię
dróg. Nie wiadomo, do czego służą? - natomiast stanowią poważną przeszkodę dla
kierowców.
Dobrze byłoby wiedzieć, przez
kogo zostały tam umieszczone i czy konieczne było wyniesienie ich ponad poziom
gruntu?
Nie tak dawno pisałam o ziemi
niczyjej w Zakrzewie - https://blogdopiewo.blogspot.com/2019/07/gmina-dopiewo-okiem-obserwatorki-i_21.html.
Okazuje się, że i w Dopiewie są takie
miejsca, które są ziemią niczyją. Przykładem może być chodnik przy ul. Ogrodowej. Nie dość, że kończy się na betonowym
płocie, to właściciel przyległej nieruchomości chyba o nim zapomniał.
Z tego, co wiem, podobno właścicielem
przyległej do w/w chodnika jest przewodniczący RG Dopiewo Leszek Nowaczyk.
Przypomnę, że obowiązek utrzymania chodnika w czystości nie dotyczy tylko tego
fragmentu, przy którym właściciel działki mieszka, ale i wszystkich pozostałych
nieruchomości.
A teraz przykład ukazujący powody, dla których wójt Adrian Napierała nie chce
udostępnić rejestru decyzji o warunkach zabudowy.
Pomiędzy ulicami: Polną, Niecałą i Nową w Dopiewie powstaje budynek w zabudowie
bliźniaczej.
Nie wiadomo, czy jest to inwestycja indywidualna czy
deweloperska? Tablica informacyjna, nie dość, że pusta, to umieszczona została
w takim miejscu, że trudno do niej dotrzeć.
Nie byłoby w tym nic dziwnego,
ten rejon Dopiewa docelowo przeznaczony jest pod zabudowę mieszkaniową i w
dużej części już zabudowany. Jednak najbardziej
zaskakujący jest dojazd do nieruchomości.
Obecnie dojazd na budowę odbywa
się od strony ul. Nowej, jednak prowadzi on przez działki budowlane i ma
charakter tymczasowy.
Formalny dojazd do budynku prowadzi od ul. Niecałej – wskazuje również
na to numeracja porządkowa nieruchomości. A dojazd ten, nie dość że w liniach
rozgraniczających ma 3 m
szerokości, to w terenie wygląda tak:
Widok od strony ul. Niecałej
Widok z połowy długości dojazdu w
stronę ul. Niecałej
Widok z połowy długości dojazdu w
stronę powstającego budynku.
Zatem dojazd do nieruchomości
jakimkolwiek środkiem lokomocji jest w obecnej sytuacji niemożliwy. Co więcej,
cały ten odcinek, przedstawiony na zdjęciach, jest własnością Gminy. Retoryczne
jest więc pytanie, do kogo zwrócą się przyszli mieszkańcy budynku z wnioskiem o
budowę drogi?
Pojawia się też po raz kolejny
pytanie, jakie kompetencje posiada
pracownik Urzędu Gminy, wydając w takiej sytuacji warunki zabudowy? – teren
nie jest objęty planem zagospodarowania przestrzennego.
Postępowaniami w sprawie warunków
zabudowy w tut. Urzędzie Gminy, od 11 lat (z niewielką przerwą) zajmuje się
Iwona Brzostowska-Ceglarz. Może tą urzędniczkę obowiązki służbowe przerastają i
powinna pomyśleć o mniej absorbującej pracy?
Na koniec mały przyczynek do batalii w sprawie wywozu odpadów
komunalnych, prowadzonej od dłuższego czasu przez mieszkańców i władze
Gminy przeciwko firmie Alkom.
Przy jednej z głównych ulic Dopiewa od kilku dni leżą 2 worki z
odpadami segregowanymi. Nie dość, że są nie związane – może mieszkaniec
jeszcze nie załapał, do czego służą czerwone tasiemki, doczepione do worków –
to segregacja ma charakter tylko teoretyczny. Do worków wrzucono razem:
makulaturę, plastik i butelki.
Trudno w tej sytuacji dziwić się, że pracownicy
Alkomu nie odebrali odpadów. Może więc zanim zaczniemy oceniać prace innych,
spojrzymy najpierw na siebie i swoje postępowanie.
Obserwatorka I (Pierwsza)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz