Od kilku dni dochodzą nas
bulwersujące informacje nt. powstawania
olbrzymiej budowli na terenie Puszczy Noteckiej, w Obszarze Specjalnej Ochrony
Natura 2000. Artykułów na ten temat w prasie, telewizji i Internecie, mniej
lub bardziej prawdziwych, jest mnóstwo, więc nie będę ich powielać. Skupię się
tylko na kilku aspektach, które poprzez niektóre osoby i organy, wiążą się z
gminą Dopiewo.
Trudno mieć tu pretensje do
inwestora, chociaż taka inwestycja to przejaw wyjątkowej arogancji i pogardy
dla społeczeństwa, jednak główną
odpowiedzialność ponoszą organy, które powinny stać na straży prawa. Ludzie
bardzo bogaci zawsze będą uważać, że im należy się więcej a prawo jest dla
maluczkich. Dlatego też, to organy państwa wszystkich szczebli powinny te
zapędy hamować. Faktem jest, że wiele przepisów jest niedoskonałych ale w tym
przypadku, nawet te obowiązujące musiały zostać złamane. Jeżeli można taką
budowlę postawić w środku obszaru chronionego, to można w zasadzie wszystko –
nawet pobudować daczę na szczycie Giewontu.
Oczywiście, pojawiły się głosy w
obronie inwestycji, jak np. opinia Marcina Witkowskiego, porównująca omawianą
budowlę do zamku w Książu. Ponieważ w/w jest właścicielem biura nieruchomości, uważam,
że jego stanowisko jest mało wiarygodne. Ponadto, pomylił on epoki – czasy
feudalne z teoretyczną demokracją i równością, jakie mamy obecnie.
Natomiast jeden z profesorów, biorących
udział w przygotowaniu stosownych opinii, umożliwiających rozpoczęcie inwestycji,
stwierdził, iż obiekt znajduje się blisko granicy obszaru Natura 2000 i w
związku z tym, nie stanowi on zagrożenia dla środowiska. Śmieszy mnie, gdy ktoś
z tytułem naukowym próbuje się usprawiedliwiać, jak przedszkolak.
Z dostępnych informacji wynika, że inwestor przed rozpoczęciem budowy
uzyskał wszystkie wymagane pozwolenia, zatem lista organów
współodpowiedzialnych jest bardzo długa.
Jest to nie tylko RDOŚ, opiniujący wniosek o wydanie decyzji środowiskowej.
Nie znam szczegółów sprawy, ale zgodnie z art. 75 ustawy o udostępnianiu
informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie
środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko, w tym przypadku decyzję środowiskową wydał burmistrz Obornik.
Ponadto, o czym nie wspomniano, decyzje
środowiskowe opiniowane są również przez Powiatowego Inspektora Sanitarnego.
To jednak nie koniec listy. Aby uzyskać pozwolenie na budowę, konieczne
było opracowanie planu zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu. Zanim
dojdzie do uchwalenia planu, trzeba przeprowadzić długotrwałą procedurę,
uzyskując opinie i uzgodnienia organów takich jak: wojewoda, urząd
marszałkowski, zarząd powiatu itp. Jeżeli
organy opiniujące i uzgadniające nie miały żadnych zastrzeżeń do ustaleń planu,
to i one ponoszą odpowiedzialność.
Odpowiedzialność ponosi również Rada Miejska miasta i gminy Oborniki,
z ówczesnym przewodniczącym Krzysztofem Hetmańskim, która jednogłośnie, bez
żadnych pytań (podobnie jak zazwyczaj zachowuje się Rada Gminy Dopiewo),
uchwaliła kontrowersyjny plan.
Dziś z pewnością wszystkie
instytucje będą umywać ręce i zanosi się na to, że jedynym kozłem ofiarnym
zostanie Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Poznaniu.
Najciekawsza jest jednak informacja, dotycząca autorki projektu planu.
Jest to urbanistka Magdalena Kalinowska, przez wiele lat hołubiona przez
kolejnych wójtów gminy Dopiewo.
Ostatnio czytałam komentarz,
ubolewający nad faktem, że obecnie projekty decyzji o warunkach zabudowy i planów
zagospodarowania przestrzennego nie muszą być przygotowywane przez architektów
i urbanistów z uprawnieniami. Prawdę mówiąc nie ma to większego znaczenia,
ponieważ osoby z uprawnieniami nie
gwarantowały żadnej jakości opracowywanych dokumentów. Duża część z tych
osób i firm przygotowywały materiały planistyczne, zgodnie z życzeniem władz
samorządowych oraz inwestorów.
Takim klasycznym przykładem urbanisty, skrupulatnie realizującym oczekiwania
wnioskodawców, jest właśnie Magdalena Kalinowska.
To ona przygotowała projekt decyzji budowy miniosiedla na miejscu dawnego
stawku w Dąbrówce. Pisałam o tym wielokrotnie - link,
dziś tylko uzupełnienie.
Postępowanie w tej sprawie, od początku prowadzone było z naruszeniem
prawa. Jednoznacznie w tej sprawie wypowiedziało się Starostwo Powiatowe w
Poznaniu i to już na samym początku postępowania, jeszcze przed przygotowaniem
projektu decyzji wz. Z pewnością mało kto pamięta treść pisma z 2008 r.,
zresztą już niedostępnego w sieci, dlatego pozwolę je sobie zacytować:
„W odpowiedzi na Wasze (Urzędu Gminy Dopiewo – przypis mój) pismo nr
RB/7331/051/K/2008 z 27 marca br., Wydział Ochrony Środowiska, Rolnictwa i
Leśnictwa Starostwa Powiatowego w Poznaniu informuje, że z punktu widzenia prawnego
opisana w nim sprawa jest bezprzedmiotowa.
Przepływowy staw (zbiornik) położony na działce o numerze ewidencyjnym
18/5 w Dąbrówce, wraz z odcinkiem rzeki Witrynki w granicach tej działki,
stanowi tzw. publiczną, powierzchniową wodę płynącą, która jest własnością
Skarbu Państwa, w stosunku do której uprawnienia właścicielskie sprawuje
Marszałek Województwa Wielkopolskiego (art. 11 ust. 1 pkt 4 ustawy z dnia 18
lipca 2001 roku Prawo Wodne – Dz. U. Nr 239/05 poz. 2019 wraz z późn. zmian.).
Bezpośrednim administratorem tego cieku jest Inspektorat
Wielkopolskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Przeźmierowie, który
jest przeciwny zasypaniu (nawet częściowemu), położonego na nim stawu (kopia
pisma w załączeniu).
Powierzchniowe, publiczne wody płynące, stanowiące własność Skarbu
Państwa nie podlegają obrotowi cywilno-prawnemu (nie mogą być zbyte na rzecz
osób fizycznych); a grunty pokryte tymi wodami są zasobem nieruchomości Skarbu
Państwa (art. 10 ust. 1 pkt 2 i pkt 3 oraz art. 14 a ustawy).
Nieprawidłowością więc jest, że według aktualnego wypisu z rejestru
gruntów dla działki nr ewid. 18/5 w Dąbrówce, w/w wody i grunty stanowią
własność osób fizycznych.
Dla doprowadzenia stanu na gruncie do zgodności z obowiązującym prawem
należy wydzielić geodezyjnie z obszaru działki 18/5 powierzchnię stawu
(zbiornika) i rzeki Witrynki w górnej krawędzi skarp i założyć dla nich osobną
księgę wieczystą z ustanowieniem Skarbu Państwa jako ich właściciela.
Do czasu wykonania powyższych czynności geodezyjnych i prawnych wszelka
działalność inwestycyjna na częściach składowych działki nr ewid. 18/5 w
Dąbrówce, takich jak rzeka Witrynka i przepływowy staw nie może mieć miejsca.”
Stanowisko Starostwa było otóż jednoznaczne, jednak nie zrobiło
wrażenia na ówczesnym wójcie Andrzeju Strażyńskim, urbanistce Magdalenie
Kalinowskiej oraz inwestorze, znanym poznańskim kardiochirurgu dziecięcym. Z
tego co wiem, wbrew wszelkim przepisom
decyzja została wydana a teren działki totalnie zdewastowany – wycięto
kilkadziesiąt drzew i zasypano większość stawu. Dopiero Starosta zatrzymał
wszystko, odmawiając pozwolenia na budowę.
Stanowisko Starosty nie zrobiło również wrażenia na Urzędzie
Marszałkowskim, który otrzymał pismo do wiadomości i w takiej sytuacji,
powinien z urzędu rozpocząć procedurę przejęcia terenu. Nic takiego nie miało
miejsca do dziś, a minęło już przecież 10 lat. Być może nie ma to związku ze
sprawą ale wówczas, jak i dzisiaj
wicemarszałkiem województwa wielkopolskiego jest nie kto inny, ale Wojciech
Jankowiak, zaprzyjaźniony od lat z Andrzejem Strażyńskim.
Od czasu decyzji zasypania stawu,
urbanistka Magdalena Kalinowska stała się jedną z najważniejszych osób,
współpracujących z władzami gminy Dopiewo. Nie tylko dla Andrzeja Strażyńskiego,
ale i dla Zofii Dobrowolskiej oraz do 2015 r. dla obecnego wójta Adriana
Napierały.
O tym jakim Magdalena Kalinowska jest fachowcem, świadczyć mogą jej
projekty decyzji wz. Takim przykładem może być powstanie myjni samochodowej
pod oknami budynku mieszkalnego na ul. Łąkowej w Dopiewie czy przeoczenie
samowoli budowlanej (dokumentacja po wizji lokalnej) przy ul. Tysiąclecia też w Dopiewie.
Być może takich przykładów znalazłoby się więcej, jednak dostęp do decyzji wz
osobom postronnym, jest utrudniony.
Również na wójcie Adrianie Napierale nie robią wrażenia ustawy i opinie
organów nadrzędnych. Wbrew stanowisku Starostwa Poznańskiego,
przedstawionego w w/w piśmie z 2008 r., nie zrealizowano żadnego z zaleceń.
Zamiast tego, jakby w nagrodę za
zdewastowanie terenu, Rada Gminy Dopiewo, uchwaliła plan zagospodarowania,
przeznaczając większość dawnego stawu pod budownictwo mieszkaniowe - link.
Jak więc widać, takie sprawy, gdy
nagina się lub wręcz łamie przepisy, są zjawiskiem dość częstym. I o ile zwykły
Kowalski często ma problem, aby uzyskać decyzję, która jest zgodna z przepisami
- istnieje grupa osób, dla których
urzędnicy dopuszczą się wszystkiego, aby zadowolić klienta.
Bardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń