Były wójt, a obecnie radny powiatowy Andrzej Strażyński, chyba już
na stałe został komentatorem w naszym lokalnym miesięczniku - przynajmniej w
obecnej kadencji. Nie wiem, jakie jest zainteresowanie jego opiniami wśród
mieszkańców? – w każdym razie Redaktorowi Naczelnemu umożliwia wypełnienie
kolejnych numerów pisma, natomiast dla mnie jest jednym ze źródeł dodatkowych
tematów.
Muszę przyznać, że nie zawiódł
mnie i tym razem. W najnowszym felietonie „Państwo przejmuje fundusze wojewódzkie”
ubolewa nad próbami przejęcia zadań samorządów przez obecny rząd Prawa i
Sprawiedliwości.
Swój wywód zaczyna od krytyki
pomysłu ograniczenia do 2 kadencji, piastowania funkcji wójtów, burmistrzów i
prezydentów miast.
Jest to według niego „odsunięcie
od możliwości kandydowania osób od dawna cieszących się dużym poparciem w swych
małych ojczyznach”. Myślę, że taka teza jest dość ryzykowna. Nie
przeczę, że zdarzają się włodarze, którzy na pierwszym miejscu stawiają dobro
gminy i jej mieszkańców, przynajmniej na początku. Jednak w moim przekonaniu są
to wyjątki, potwierdzające regułę. Większość
z nich, po umocnieniu się na stanowisku, coraz więcej czasu i energii poświęca
na zapewnienie sobie władzy na czas nieokreślony, traktując funkcję jako
dożywotnią.
Analizę ograniczę do gminy
Dopiewo, ponieważ tu na bieżąco śledzę wydarzenia. Autor artykułu pełnił funkcję wójta przez 17 lat i chyba nabrał
przekonania, że należy mu się ona, jak psu zupa. Dlatego też przegrana w
2010 r., w moim przekonaniu, była dla niego takim szokiem, że przez kilka
miesięcy nie mógł się z tego otrząsnąć. Podsumowaniem frustracji był artykuł,
opublikowany w kwietniu 2011 r. w „Echu Gminnym” „Gdzie jesteś Siło rozkwitu?”
- link.
Miała to być totalna krytyka nowych włodarzy - okazało się jednak, że były wójt po 17 latach kierowania Gminą,
wykazuje się poważnymi brakami wiedzy i kompetencji. Moja riposta ukazała
się w „Echu Dopiewa” w czerwcu 2011 r. - link.
Na temat działalności Andrzeja Strażyńskiego jako wójta gminy Dopiewo,
wypowiadałam się wielokrotnie, dlatego nie będę szczegółowo do tego wracać.
Jednak uważam, że najważniejsza dla niego była władza, jako taka i z jej utratą
najtrudniej było mu się pogodzić.
Wydaje mi się, że autor tekstu,
mówiąc o osobach „cieszących się dużym poparciem w swych małych ojczyznach”, nie
miał na myśli Zofii Dobrowolskiej. O tym, jakim cieszyła się poparciem,
świadczą wyniki wyborów samorządowych w 2014 r.
Trudno powiedzieć, jakim poparciem będzie cieszyć się w 2018 r. obecny
wójt Adrian Napierała. Wpłynie na to z pewnością kilka czynników.
Od początku kadencji obecny Wójt
dużo energii poświęca na stworzenie wrażenia, że jest jedyną siłą, potrafiącą
dobrze kierować Gminą. Realizowane jest to na kilka sposobów. Jednym z nich
jest pacyfikacja osób, które mogą stanowić potencjalne zagrożenie. Bardzo
szybko poradzono sobie z Radnymi, nie należącymi do Komitetu „Szansa dla
Gminy”. Obecna Rada sprawia wrażenie, jakby mówiła jednym głosem.
Próbuje się również uciszać
niezależną opinię publiczną. Osoby, które mogą sprawiać kłopoty, kupuje się
obietnicami lub daje namiastkę władzy. Natomiast
krytyka, która mimo wszystko próbuje przebić się do świadomości społecznej,
jest całkowicie ignorowania, jakby w ogóle nie istniała.
Mimo, iż do wyborów zostało
jeszcze trochę czasu, systematycznie
budowany jest wizerunek wójta Adriana Napierały, jako ojca narodu. Usiłują
mu w tym pomagać osoby takie jak Starosta Poznański, Wicemarszałek Województwa,
przedstawiciele Rady Gminy. Sytuacja taka miała miejsce ostatnio na gali
wręczenia Dopiewskich FILARÓW. Również sama nagroda ma na celu przede wszystkim
promocję obecnego Wójta – na ten temat wypowiem się osobno.
Jako ciekawostkę można wymienić,
że wójt Adrian Napierała potrafi promować się nawet przy okazji jubileuszy,
obchodzonych przez mieszkańców. Na zdjęciach, wykonywanych w trakcie odwiedzin,
na pierwszym planie zazwyczaj znajduje się postać Wójta, natomiast sam jubilat
umieszczany jest zazwyczaj jako tło.
Należy więc oczekiwać, że w
zbliżających się powoli wyborach samorządowych, obecna ekipa nie będzie miała
konkurencji. Kampania wyborcza zostanie zorganizowana w sposób totalny –
włodarze będą mieli do dyspozycji cały aparat władzy oraz poparcie
najważniejszych lokalnych przedsiębiorców – co przy bierności znacznej części
społeczeństwa (jak się okazuje, w gminie Dopiewo nie wszyscy wiedzą, że Zofia
Dobrowolska nie jest już wójtem) - gwarantuje pełny sukces.
Może się również zdarzyć taka
sytuacja, jak w 2014 r. w gminie Rokietnica. Tam urzędujący wójt Bartosz Derech
nie miał w wyborach kontrkandydata. Dysponując znacznie lepszą machiną
propagandową oraz dostępem do większych środków finansowych zniechęcił
potencjalnych rywali. Ograniczenia finansowe, jakie nakłada na kandydatów
kodeks wyborczy, to w moim przekonaniu, fikcja.
Czy to jednak oznacza, że obecni
włodarze „cieszą się dużym poparciem w swojej małej ojczyźnie”? –
bynajmniej. Często jest tak, że osoby
głosujące świadomie, tak naprawdę nie mają na kogo oddać głosu, ponieważ żaden
z kandydatów nie spełnia oczekiwań.
Przejdźmy jednak do głównego
tematu artykułu Andrzeja Strażyńskiego. Otóż informuje on z przerażeniem, że rząd chce odebrać samorządom prawo
rozdzielania funduszy, przeznaczonych na inwestycje związane z ochroną
środowiska. Zadania te obecnie realizowane są przez Urząd Marszałkowski w
ramach Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Zdaniem
autora chodzi przede wszystkim o odebranie kompetencji samorządom, zdominowanym
przez PO i PSL.
Andrzej Strażyński uważa to za
zamach na samorządy, które w jego ocenie, doskonale sobie z tym zadaniem
radziły. Natomiast moim zdaniem, jest to
zwyczajna walka o władzę i przywileje. Do niedawna PO i PSL decydowało o
wszystkim na każdym szczeblu władzy – centralnej i lokalnej. W tej chwili karta
się odwróciła i systematycznie, krok po kroku, władzę i przywileje przejmuje
ktoś inny.
Nie mam zamiaru przesądzać, który sposób rozdzielania funduszy –
centralny czy lokalny jest lepszy. I tak przeciętny mieszkaniec nie ma
żadnego wpływu na sposób wydatkowania środków, niezależnie od tego, czy decyzje
zapadają w Warszawie czy w Poznaniu. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy
środki zostały wydane prawidłowo a zrealizowane inwestycje miały uzasadnienie.
Chociaż w tym drugim przypadku można się pokusić o ocenę, z której jednak i tak
nic nie wynika – za błędne decyzje nikt nie ponosi odpowiedzialności.
Dla przykładu Program Przebudowy
Dróg Lokalnych, zwany kiedyś „schetynówkami”,
od początku, tj. od 2008 r., realizowany był przez rząd za pośrednictwem
wojewodów. Mimo to, funkcjonował
dobrze i w dalszym ciągu spełnia swoją rolę. Podobnie może być z
inwestycjami związanymi z ochroną środowiska.
Andrzej Strażyński sam przyznaje,
że o rozdziale środków dotychczas decydowali wyłącznie członkowie zarządu
Wojewódzkiego Funduszu, powoływani przez radę nadzorczą sejmiku wojewódzkiego.
Rady nadzorcze zdominowane były przez członków PO i PSL, tak więc nie trudno
się domyślić, kto zasiadał w zarządach. Autor felietonu twierdzi, że do
zarządów powoływano osoby „doskonale znające swój teren i lokalne
potrzeby”. Czy tak było rzeczywiście, śmiem wątpić. Przykładem może być
wicemarszałek województwa
wielkopolskiego Wojciech Jankowiak. Jako wieczny samorządowiec, w Urzędzie
Marszałkowskim zajmujący się m.in. kolejnictwem, do tego mieszkaniec gminy
Dopiewo, doskonale powinien znać lokalne potrzeby. Jednak w 2013 r. nie zauważył, że zmiana rozkładu jazdy pociągów spowodowała
poważne utrudnienia dla mieszkańców Gminy. Dopiero interwencja byłej wójt
Zofii Dobrowolskiej, nota bene po moim artykule - link,
spowodowała, że Wicemarszałek zainteresował się problemem. Jeżeli podobni
„fachowcy” zasiadali w zarządzie Wojewódzkiego Funduszu, to gratuluję.
Obecnie kompetencje mają zostać
rozdzielone pomiędzy przedstawicieli: Wojewody, Narodowego Funduszu Ochrony
Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz Urzędu Marszałkowskiego. W moim przekonaniu Andrzeja Strażyńskiego
boli nie to, że w zarządzie znajdą się osoby niekompetentne, ale że Urząd
Marszałkowski straci władzę absolutną. Cytat „Mając... w ręku wielomilionowe
fundusze, można posiadać ogromny wpływ na to, co się dzieje w terenie, realnie
sprawować władzę, dzielić i rządzić” - mówi w zasadzie wszystko. Do
chwili obecnej, to Urząd Marszałkowski „dzielił i rządził” - i z pewnością boi
się to stracić. Zastanawia mnie, jaki udział w „dzieleniu i rządzeniu” miał
autor omawianego artykułu?
W/w przeciwny jest również stworzeniu Państwowego Gospodarstwa Wodnego
„Wody Polskie”, które ma zajmować się budową wałów przeciwpowodziowych i
ochroną przed suszą oraz ma przejąć część środków, przeznaczonych na ochronę
środowiska. Nie znam założeń i projektów, które będą realizowane przez w/w
instytucję, i czy nie skończy się to przedsięwzięcie - fiaskiem, ale moim
zdaniem, władze samorządowe woj.
wielkopolskiego, w tym zakresie przez 25 lat nie zrobiły nic. Dotyczy to
szczególnie przeciwdziałania suszom, na które nasz Region jest szczególnie
narażony.
Na marginesie przypomnę
Andrzejowi Strażyńskiemu, że ochrona środowiska to nie tylko budowa
oczyszczalni ścieków i kanalizacji sanitarnych.
Podsumowując, nie zamierzam
rozstrzygać, jakimi przesłankami kieruje się rząd w Warszawie, zamierzając
wprowadzić zmiany w dysponowaniu funduszami na ochronę środowiska. Generalnie
wszystkie opcje polityczne, niezależnie od koloru, kierują się dwoma
przesłankami – zdobycie władzy i pieniędzy. Przez 8 lat PO i PSL wprowadzało w
życie te zasady, obecnie ten sam kierunek obrało PiS. Z tych co władzę tracą,
część głośno protestuje, natomiast część postanowiła się dostosować. Taka
sytuacja prawdopodobnie ma miejsce w gminie Dopiewo. Otóż, w mojej ocenie,
obecni włodarze postanowili działać na dwa fronty. Dotychczas zdeklarowani zwolennicy PO i PSL zaczynają szukać poparcia w
PiS. Furtką umożliwiającą bezbolesną zmianę barw, wydaje się osoba posła
Bartłomieja Wróblewskiego. Wcale mnie nie zdziwi, jeżeli w trakcie następnej
kampanii wyborczej większość kandydatów „Szansy dla Gminy” okaże się członkami
lub sympatykami PiS. Pewną wskazówką
może być wprowadzana reforma szkolnictwa. W przeciwieństwie do wielu innych
samorządów, wśród włodarzy gminy Dopiewo w zasadzie nie było żadnych głosów
sprzeciwu wobec założeń reformy. Jednak Andrzej Strażyński chyba nie ma szans
wsiąść do tego pociągu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz