W
dniu wczorajszym odbyło się wspólne
posiedzenie Komisji Rady Gminy, przed Sesją Absolutoryjną, która
zaplanowana została na 15 czerwca br. Pierwszym wrażeniem, jakie można było
odnieść po jego zakończeniu, to to, że bardziej przypominało sejm niemy, niż spotkanie rozstrzygające o istotnych
sprawach społeczności lokalnej. Głosów dyskusji prawie nie było, nawet w
tak istotnych sprawach jak budżet Gminy, kolejna emisja obligacji gminnych czy
plany zagospodarowania przestrzennego. Odnoszę wrażenie, że w Radzie Gminy
Dopiewo nie ma już opozycji, co jest warunkiem istnienia demokracji. Z klubu
JesteśMY na Tak słyszalny jest głos już tylko radnego Krzysztofa
Kołodziejczyka, jednak jest on coraz cichszy i bardziej nieśmiały. Tak więc,
system autorytarny kierowania Gminą przez wójta Adriana Napierałę stał się faktem.
W
posiedzeniu z radnych nie uczestniczyli: Justin Nnorom i Piotr Strażyński. Ze
strony Urzędu udział wzięli: wójt Adrian Napierała, zastępca Paweł Przepióra,
sekretarz Małgorzata Wzgarda, skarbnik Małgorzata Mazurek i kier. ref. planowania
przestrzennego Remigiusz Hemmerling.
Zaczynając
od urzędników samorządowych, muszę zadać Wójtowi pytanie: jaki jest zakres
obowiązków sekretarz Gminy Małgorzaty Wzgardy? - ponieważ odnoszę wrażenie, że
jedynym jej zadaniem jest robienie dobrego wrażenia. Wszyscy urzędnicy, obecni
na posiedzeniu, referowali zagadnienia z dziedzin, którymi kierują. Wszyscy,
poza Panią Sekretarz.
Jej
poprzednik, Maciej Kaczmarek przedstawiał na komisjach i sesjach tematy z
różnych dziedzin, m.in. sprawy związane z transportem publicznym.
Na wczorajszym
posiedzeniu projekty uchwał w sprawie komunikacji zbiorowej referował zastępca
wójta Paweł Przepióra.
Przy
okazji muszę wspomnieć o pewnym istotnym szczególe. Prawie 3 lata temu walczyłam o przedłużenie linii nr 727 do
Dopiewa - Petycja do Leszka Nowaczyka.
Wówczas to osoby takie jak: wójt Adrian
Napierała czy przewodniczący RG Leszek Nowaczyk, które nigdy nie korzystają z
komunikacji publicznej stwierdziły, że wniosek jest bezzasadny.
Chyba
był nie do końca bezzasadny, ponieważ w porozumieniu między miastem Poznań a
gminą Dopiewo, w sprawie organizacji transportu lokalnego, przewidziane jest przedłużenie linii nr 727 do Dopiewa.
Kierownik Remigiusz
Hemmerling jak zwykle, albo nic nie uzasadniał, albo twierdził, że proponowane
rozwiązania są konieczne. A niestety, mam tu poważne
wątpliwości, chociażby w przypadku planu zagospodarowania przestrzennego dla
części ul. Jabłoniowej w Skórzewie.
Obowiązujący
jeszcze plan zagospodarowania z 2016 r. przewiduje połączenie ul. Jabłoniowej z
ul. Dębową.
Przy skrzyżowaniu w/w
ulic zlokalizowany jest zakład produkcyjny, jeżeli dobrze pamiętam, warsztat samochodowy.
Jego właściciele zawnioskowali o wyłączenie części ul. Jabłoniowej, chcąc ją
włączyć w obszar zakładu – co zresztą już ma miejsce.
Wójt
okazał się bardzo życzliwy dla wnioskodawców, zmieniając plan zgodnie z ich
życzeniem, wbrew protestom okolicznych mieszkańców.
Należy
zauważyć, że praktycznie cały teren
Skórzewa, ograniczony ulicami: Kolejową, Sportową, Szkolną, Szarotkową oraz
granicą z Poznaniem, poza nielicznymi wyjątkami, przeznaczony jest pod
budownictwo mieszkaniowe. Jednym z takich wyjątków, jest właśnie zakład
przy ulicach: Dębowej i Jabłoniowej, drugim niewielki obszar usług przy ul.
Wschodniej. Nie od dziś wiadomo, że działalność
takich firm często jest uciążliwa dla otoczenia. Tak też wynikało z uwag,
złożonych na etapie wyłożenia planu.
W
takich sytuacjach, Gmina powinna dążyć do wyeliminowania tego typu
działalności, zachęcając przedsiębiorców do przeniesienia jej w inne miejsce. Przedstawiona
na posiedzeniu zmiana planu jedynie utrwali istniejący stan rzeczy, który w
przyszłości może być powodem konfliktów. Do tego odbywa się to kosztem układu
komunikacyjnego w tej części Skórzewa.
W takiej sytuacji radni
powinni wstrzymać się z podjęciem decyzji i przeprowadzić wizję lokalną w
terenie, czy proponowane zmiany mają sens i są korzystne dla mieszkańców, a nie
tylko dla wnioskodawcy. Założę się, że żaden z Radnych,
włączając w to Radnych ze Skórzewa, nie pofatygował się obejrzeć tego miejsca.
Członkowie
wszystkich Komisji w liczbie 18 osób, bezrefleksyjnie zagłosowali za przyjęciem
uchwały, zmieniającej plan zagospodarowania.
Przechodząc
do skarbnik Gminy Małgorzaty Mazurek
uważam, że powinna ona przejść szkolenie z umiejętności występowania na forum
publicznym. Tematy związane z budżetem Gminy są przedstawiane przez nią tak
mętnie i chaotycznie, iż trudno się w tym połapać. Być może zna się na
rachunkowości, chociaż jej największą wadą jest spolegliwość wobec wójta
Adriana Napierały - to jej sposób referowania, powoduje mętlik w głowie. No
chyba, że o to chodzi. Radni, niewiele
rozumiejąc z przedstawionych wywodów, nie będą zadawać pytań.
Skarbnik Małgorzata
Mazurek nie potrafiła nawet jednoznacznie przedstawić, na co zostaną
przeznaczone środki z emisji obligacji w wysokości 20 mln złotych.
Po dłuższym kluczeniu okazało się, że część z nich zostanie przeznaczona na
spłatę wcześniejszych zobowiązań. Dodam tylko, że przewodniczącym Komisji Budżetu jest radny Jan Bąk – przysłuchując się
wielokrotnie posiedzeniom tematycznym, jak i wspólnym RG – nigdy nie byłam
świadkiem pytań i wypowiedzi w/w Radnego w sprawach formalnych, dotyczących finansów
Gminy. Tym razem, jako przewodniczący posiedzenia, mógł czuć się
usprawiedliwiony.
W
zasadzie najciekawsza była część ostatnia posiedzenia – wolne głosy i wnioski. Ograniczę się do wniosków i pytań radnych:
Anny Kwaśnik i Krzysztofa Kołodziejczyka.
Okazuje
się, że jednak Radni czytają mojego Bloga. W niedzielę opublikowałam wrażenia z
mojego pobytu w Więckowicach - Więckowice okiem Obserwatorki I,
a już następnego dnia, w poniedziałek radna
Anna Kwaśnik zgłosiła Wójtowi konieczność uporządkowania terenu wokół stawu
przy ul. Gromadzkiej w Więckowicach. Ciekawe, kiedy zauważyłaby ten
problem, gdyby nie mój tekst?
Podobno
przez najbliższych kilka lat, roślinnością posadzoną wokół stawu, opiekować ma
się firma, która zrealizowała inwestycję. Wójt od razu zaznaczył, że są
trudności z egzekwowaniem tych zobowiązań, często z tego powodu, że firmy te
mają siedziby daleko od gminy Dopiewo.
Nie
jest to dla mnie wystarczające wytłumaczenie, ponieważ w takiej sytuacji
konieczność dokonania kontroli powinna być zgłaszana znacznie wcześniej a nie
dopiero wówczas, gdy takie miejsce odwiedzi Obserwatorka I. Przy okazji, może należałoby
rozważyć zmianę systemu opieki nad nowymi terenami zielonymi?
Poza
tym, firma jest odpowiedzialna za stan roślin, a nie śmieci pływające w stawie.
Tak więc, w moim przekonaniu radna/sołtys Anna Kwaśnik zaliczyła kolejną
wpadkę.
Radny Krzysztof Kołodziejczyk
poruszył 2 tematy: budowy pumptracka oraz składowiska odpadów w Dąbrówce.
Powiem wprost, cała ta sprawa coraz bardziej mi „śmierdzi”. A potwierdzają to
wypowiedzi wójta Adriana Napierały.
W
sprawie pumptracka stwierdził on m.in., że z wnioskiem o jego budowę wystąpił
sam Prezes RSP w czasie posiedzenia Rady Sołeckiej Dąbrówki. Co więcej, RSP
zadeklarowała wymianę gruntu na swój koszt – jak wynika z ekspertyzy
geologicznej grunt w miejscu jego lokalizacji jest niestabilny - Pumptrack radnego Justina Nnoroma.
Przy
okazji wyszło na jaw, że budowa w tym miejscu pumptracka nie jest przesądzona.
Może się okazać, że zostanie on zbudowany w innej miejscowości – to również był
mój pomysł - Dopiewski Budżet Obywatelski ślepą uliczką.
Natomiast
uważam, że z pumptrackiem coraz bardziej
wiąże się planowana budowa składowiska odpadów na terenie dawnej przetwórni
owoców i warzyw RSP Dąbrówka.
Po
pierwsze, zastanawia mnie cel budowy
składowiska oraz pochodzenie odpadów. Jak wiadomo, śmieci z terenu naszej Gminy są wywożone na składowisko w Piotrowie
Pierwszym. Skąd więc będą sprowadzane odpady do Dąbrówki?
Pierwsze,
co przychodzi mi na myśl – to, że z Europy Zachodniej. Jak wiadomo, w krajach
Europy Zachodniej przepisy dotyczące składowania odpadów są coraz bardziej
rygorystyczne. W wielu zachodnich gminach nie wolno pod żadnym pozorem
gromadzić odpadów. Kary za łamanie przepisów z pewnością są drakońskie.
Do
niedawna Zachód wywoził odpady do Chin, jednak Chińczycy zamknęli swoje granice
przed odpadami. Gdzie więc najłatwiej pozbywać się odpadów? – w krajach Europy
Wschodniej. Polska do tego celu doskonale się nadaje, ze względu na bałagan w
przepisach, bezradność w egzekwowaniu prawa oraz korupcję. Przykładów w
ostatnich latach mieliśmy dziesiątki.
A lokalizacja tego typu
działalności w Dąbrówce wydaje się idealna. Dojazd
autostradą A2, zjazd na ekspresówkę S11 i następnie zjazd z węzła Dąbrówka.
Lepszego miejsca nie można sobie wymarzyć.
Co
więcej, niektórzy z mieszkańców Dąbrówki widzieli na terenie RSP kilka miesięcy
temu, samochody na zagranicznych rejestracjach. Nie musi to niczego przesądzać,
ale z drugiej strony może to oznaczać coś konkretnego i groźnego.
Kolejna przesłanka to
sposób ogłoszenia wniosku w BIP-ie. Zazwyczaj przy tego
typu obiektach publikowana jest karta
informacyjna przedsięwzięcia, czasem nawet zamiast obwieszczenia. Tym razem
z tego zrezygnowano, ograniczając się do obwieszczenia o wszczęciu postępowania
administracyjnego. Tak więc, gdyby nie opublikowano odpowiedzi Powiatowego
Inspektora Sanitarnego, nie mielibyśmy żadnych informacji.
Z
odpowiedzi tej wynika, że inwestor
zamierza dowozić na składowisko rocznie od 6 do 10 tys. ton odpadów. Jest
to wartość deklarowana a jaka będzie rzeczywista? Lekko licząc będzie to od 200
do 350, 30-tonowych ciężarówek, czyli ogromna góra śmieci.
Z
mapki, udostępnionej przez w/w Radnego wynika, że składowisko ma zajmować niewielki obszar terenu, obok zabudowań RSP.
A jaką mamy gwarancję, że nie jest to przypadkiem przyczółek, który za kilka
lat zajmie cały obiekt? Spółdzielnia przenosi produkcję do nowego zakładu, natomiast
budynki, podobnie jak park, znajdują się pod opieką konserwatorką. Z pewnością
trudno będzie je wynająć na jakąś sensowną działalność – każda zmiana musi być
uzgadniana z konserwatorem zabytków. Natomiast składowanie odpadów (nie mylić z
sortowaniem) nie wymaga jakichś specjalistycznych obiektów i urządzeń,
wystarczy tylko pusty plac.
Jednak najbardziej
zbulwersowała mnie reakcja Wójta na wątpliwości Radnego, związane z lokalizacją
składowiska. Stwierdził on mianowicie, iż przecież dotychczas
była tam prowadzona działalność przemysłowa. Jeżeli dla Adriana Napierały
przetwórstwo warzyw i owoców z jednej, a składowisko odpadów z drugiej strony -
jest taką samą działalnością przemysłową, to nie mam więcej pytań. Dla mnie, intencje
są wyraźne i jednoznaczne.
A jaka jest reakcja na
to zagrożenie, w zasadzie żadna. Nie słychać głosów
mieszkańców, nie widać również żadnych wniosków ze strony Radnych.
To,
że milczą radna Marta Jamont i sołtys Barbara Plewińska - wcale mnie nie dziwi.
Gdyby jesienią miały odbyć się wybory samorządowe, to być może by się zainteresowały
tą sprawą, bo przecież dobro mieszkańców dla włodarzy jest sprawą najważniejszą.
Ale ponieważ do wyborów jeszcze daleko, zatem szkoda fatygi. W/w Radna jest jedną z największych
pomyłek gminy Dopiewo, niestety ciągle wybieraną przez wyborców.
Radny
Justin Nnorom również raczej się nie wypowie. Podejrzewam, że może mieć z tym
tematem coś wspólnego ze względu na forsowany przez niego pumptrack.
Gdzie
jest była kandydatka na wójta, Violetta Adamowicz, która w trakcie kampanii
wyborczej walczyła przeciwko budowie asfaltowni w Dąbrowie i o czyste
środowisko?
W
tej sytuacji pozostaje radny Krzysztof Kołodziejczyk, który jak na razie ograniczył
się do ustnego wniosku w sprawie sporządzenia raportu oddziaływania na
środowisko.
W
tym miejscu muszę przypomnieć sytuację, jaka miała miejsce kilka lat temu w Bytkowie, w gminie Rokietnica. Firma
Hemar chciała tam, obok oczyszczalni ścieków, w terenie, przeznaczonym w planie
zagospodarowania pod tego typu działalność, postawić sortownię odpadów.
Zarówno połowa mieszkańców, jak i część włodarzy gminy Rokietnica, podniosła taki
rwetes (protesty liczone były w tysiącach), że wójt Bartosz Derech szybko
zmieniał ustalenia planu zagospodarowania, tak wystraszył się reakcji
społeczeństwa. Protestowali mieszkańcy nie tylko Bytkowa, ale wszystkich
miejscowości, wchodzących w skład gminy Rokietnica.
Trzeba
pamiętać, że wówczas nie obowiązywały jeszcze obecne przepisy, dotyczące
składowania odpadów a miejscowy plan pozwalał na lokalizację sortowni.
Wówczas reakcję mieszkańców traktowałam jako przesadną histerię, dziś zupełnie inaczej oceniam problem.
Wówczas reakcję mieszkańców traktowałam jako przesadną histerię, dziś zupełnie inaczej oceniam problem.
Jak
widać, sytuacja w gminie Dopiewo jest
zupełnie inna. Bierni są nie tylko Radni, ale i społeczeństwo. Mimo, iż nie
mieszkam w sąsiedztwie potencjalnego składowiska, inwestycja coraz bardziej mi
się nie podoba. Gmina to nasze wspólne
dobro. Niestety większość osób nie interesuje się niczym poza własnym
podwórkiem i dlatego nie dziwi fakt, że bardzo odpowiadają im puste i infantylne okrzyki wyborcze: ..
kocham gminę.. kocham wójta....
Od
razu jednak oświadczam, nie mam zamiaru w tym przypadku zastępować mieszkańców
i radnych, składając wnioski i protesty.
Obserwatorka
I (Pierwsza)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz