W poniedziałek, 8 lutego br.,
odbyło się kolejne posiedzenie Komisji Rolnictwa, Ładu Przestrzennego i Ochrony
Środowiska. Było to dość nietypowe posiedzenie, ponieważ dotyczyło prawie wyłącznie rozpatrzenia dwóch petycji, dotyczących
lokalizacji nowej linii elektroenergetycznej 400 kV oraz zgromadziło
wyjątkowo dużą liczbę gości. W trakcie posiedzenia okazało się, że
reprezentowane były cztery grupy, mające odmienne spojrzenie na problem. Strony
dyskusji to: Wójt Gminy wraz z przedstawicielami UG Dopiewo, w komplecie
członkowie Komisji Rolnictwa oraz kilku radnych jako słuchacze, przedstawiciele
stowarzyszenia Ruczaj oraz reprezentanci stowarzyszenia Dąbrowa. W tym gremium
zabrakło najważniejszej strony, przedstawicieli inwestora, czyli PSE-Zachód.
Przedstawiciele poszczególnych
stron, prezentowali zupełnie odmienne stanowiska, niestety zapominając, że
ostatnie słowo, zgodnie z obowiązującymi przepisami, należy do inwestora. Moim
skromnym zdaniem, z konfrontacji tej obronną ręką wyszedł Wójt oraz pracownicy
Urzędu. Radni Gminy Dopiewo, w mojej ocenie, nie stanęli na wysokości zadania.
Natomiast oba stowarzyszenie zaczynają coraz agresywniej grać nieczystymi
kartami. Zacznijmy jednak od początku.
Do podjęcia tematu lokalizacji
linii 400 kV Rada Gminy Dopiewo została zmuszona dwoma petycjami mieszkańców. Obliguje ją do tego ustawa z 5 września
2014 o petycjach. Przyznam się, że dopiero na posiedzeniu Komisji Rolnictwa
dowiedziałam się o istnieniu takiej ustawy. Przepisy w III i IV RP zmieniają
się tak szybko, że przeciętny obywatel nie jest w stanie za tym nadążyć.
Niemniej, jeżeli taka ustawa weszła w życie, trzeba jej przestrzegać.
Korzystając z tego przepisu, mieszkańcy
gminy Dopiewo, wystąpili z dwoma, całkowicie przeciwstawnymi wnioskami.
Oczywiście mają do tego prawo, jednak metody, jakimi się posługują, są
delikatnie mówiąc, nieetyczne. Przeciwnicy
wariantu VI (pomiędzy Dopiewem i Dopiewcem) próbują wymusić, aby linia przebiegała zgodnie z wariantem I (przez
Dąbrowę po trasie funkcjonującej linii 220 kV). Podobną metodę zastosowali przeciwnicy wariantu I, sugerując, iż
najlepszym rozwiązaniem będzie poprowadzenie linii 400 kV zgodnie z wariantem
VI. Generalnie argumenty stosowane przez obie strony są podobne –
zagrożenie zdrowia, spadek wartości nieruchomości, ograniczenia w sposobie
zagospodarowania, utrata walorów krajobrazowych, szkody dla środowiska
naturalnego itp. Wszystko to prawda, ale zagrożenia
te dotyczą obu wariantów, a nie jak przekonują wnioskodawcy, tylko jednego z
nich.
Obie strony chwalą się ilością uzyskanych pod protestami podpisów. Nie wiem,
jak to wygląda w przypadku stowarzyszenia Dąbrowa, ale w Dopiewie sposób
pozyskiwania głosów budzi mój sprzeciw. W czasie ogłoszeń, podczas mszy o godz.
8:30, w niedzielę 7 lutego br. Proboszcz parafii w Dopiewie poinformował
wiernych, że przy wyjściu z Kościoła wyłożona została lista, na której można
podpisać się, a dotyczy protestu przeciwko budowie linii 400 kV Piła Krzewina –
Plewiska. Zastanawia mnie, czy tak naprawdę do końca rozumiał, o co apeluje do
mieszkańców? – ponieważ nie były podane żadne informacje, dotyczące budowy i
przebiegu linii. Jedyny szczegół to informacja, że osoby ze stowarzyszenia (przygotowujące
protest) odwiedziły już wcześniej wielu mieszkańców, a dzisiaj mogą podpisać
się osoby, które tego nie uczyniły z wielu powodów. Nietrudno zgadnąć, że apel
Proboszcza spotkał się z odzewem wśród mieszkańców, szczególnie tych w bardzo
dostojnym wieku. Wierni po wyjściu z Kościoła podpisywali się pod petycją,
chociaż nie wszyscy wiedzieli, przeciwko czemu protestują. Niektórym wydawało
się, że jest to protest przeciwko obecnym władzom Gminy. Najgorsze w tym
wszystkim jest to, że osoba czuwająca nad tą listą, pozwalała mieszkańcom
podpisywać się również w imieniu członków rodzin. W tej sytuacji wartość tych list protestacyjnych, staje pod dużym
znakiem zapytania.
Oba stowarzyszenia na posiedzeniu Komisji Rolnictwa reprezentowane były
przez prawników. W moim odczuciu, obaj
wypadli słabo. Ich argumenty to: nieaktualne mapy, zagrożenie zdrowia i
środowiska naturalnego. Najbardziej kuriozalnym argumentem jednego z nich było
stwierdzenie, że linia energetyczna będzie generować odpady – jakiego rodzaju
będą to odpady, tego już nie ujawnił.
Jednym z argumentów, stosowanych przez oba stowarzyszenia wobec władz
Gminy, jest groźba roszczeń odszkodowawczych. Jest to argument bezzasadny, ponieważ linia 400 kV jest inwestycją o
znaczeniu strategicznym, realizowanym przez rząd. Jednak w kraju o tak
kulawym i niejednoznacznym prawie nie można wykluczyć, że roszczenia
odszkodowawcze wobec Gminy się pojawią. Myślę, że Wójt i pracownicy Urzędu
Gminy dobrze to rozumieją. Gorzej jest z Radnymi.
Ze strony organu wykonawczego
temat naświetlił kierownik referatu planowania przestrzennego Remigiusz Hemmerling. Myślę, że z tego
zadania wywiązał się dobrze. Przedstawił rys historyczny, wystrzegając się
jakichkolwiek sugestii w sprawie wyboru wariantu. Jak się okazało, moje
wcześniejsze opinie w dużym stopniu się potwierdziły. Polskie Sieci
Elektroenergetyczne po raz pierwszy z koncepcją budowy linii 400 kV po trasie
istniejącej linii 220 kV wystąpiły dopiero w 2009 r. Wcześniej mowa była o
linii 400 kV po zupełnie nowej trasie do Mogilna i Bydgoszczy, z której PSE
zrezygnowało w 2010 r. Informacja o
planowanej przebudowie linii 220 kV na 2x400 kV pojawiła się w Studium Gminy z
2013 r., ale tylko w części opisowej (str. 32). W załączniku graficznym,
stanowiącym integralną część Studium, takiej informacji brak.
Zgodnie z informacjami podanymi
przez Remigiusza Hemmerlinga, w 2014
pojawił się wariant VI. Przeciwnicy tego wariantu zarzucają PSE, że od
pewnego czasu forsuje taki przebieg linii mimo, iż mowa była o wariancie I.
Niestety, w trakcie spotkania wszystkie strony zapomniały o jednym drobnym
szczególe. Wariant VI jest forsowany z jednego, prostego powodu. W przypadku
budowy linii w wariancie I (przez Dąbrowę), konieczne będzie wyłączenie z
eksploatacji na dłuższy czas linii 220 kV, prowadzącej do Czerwonaka. W
sytuacji pojawiających się sygnałów o możliwej zapaści energetycznej, taki
argument jest nie do przecenienia.
Na posiedzeniu po raz kolejny
pojawił się postulat budowy linii
kablowej podziemnej, zgłoszony notabene przez przedstawicieli obu
stowarzyszeń. Jeden z protestujących mieszkańców,
pośrednio zarzucając forom internetowym i blogom nierzetelność (przypuszczam,
że chodziło o mojego bloga) - próbował udowodnić, że budowa linii kablowej jest
korzystniejsza ze względów finansowych i środowiskowych. Nie oparł się jednak o rzeczywiste wyliczenia i ekspertyzy, ale
przedstawił jedynie swój punkt widzenia. Stwierdził m.in., rzekomo na
podstawie informacji uzyskanych od producenta kabli w Bydgoszczy, że budowa
podziemnej linii kablowej jest tylko 2,5 razy droższa niż napowietrznej.
Obawiam się, że producent miał na myśli układanie kabla w terenie
niezurbanizowanym, w tzw. szczerym polu. Linia napowietrzna w zasadzie nie
koliduje z żadną infrastrukturą komunalną. W przypadku linii kablowej taka
możliwość nie istnieje. Kabel będzie
przecinał drogi oraz sieci infrastruktury. Wszystkie istniejące urządzenia
podziemne oraz ciągi komunikacyjne trzeba będzie rozebrać i przebudować. W
przypadku kabla prowadzonego przez Dąbrowę, kolizja dotyczyć będzie linii
gazowej wysokiego ciśnienia, linii kolejowej Moskwa-Paryż, nie licząc dróg
krajowych, wojewódzkich, powiatowych i gminnych. Nie sądzę, aby zarządcy sieci
gazowej wysokiego ciśnienia czy głównej europejskiej linii kolejowej zgodzili
się, na rozbiórkę swojej infrastruktury w celu położenia kabla energetycznego.
W tej sytuacji pozostaje
przejście pod takimi urządzeniami. Nie wiem, czy możliwe jest przejście tzw.
przeciskiem. Ponieważ nikt w Polsce nie kładł kabla 400 kV, to i urządzeń do
jego ułożenia z pewnością nikt nie posiada. Pozostaje budowa kanałów
technologicznych, a w przypadku takiego urządzenia nie będzie to mały koszt.
W/w mieszkaniec stwierdził również,
że kabel podziemny 400 kV można kłaść bezpośrednio w ziemi, jak się wyraził „w
błocie”. Niestety, nie udało mi się uzyskać informacji, które potwierdzałyby
jego stanowisko.
Kolejna sprawa to, dostarczenie kabla na miejsce budowy.
Średnica przewodu linii napowietrznej 400 kV wynosi 2,6 cm, natomiast kabel
podziemny ma średnicę ok. 15
cm. Pytanie, jakie się nasuwa, jaka może być
maksymalna długość odcinka, umożliwiającego jego transport na miejsce montażu?
Z dostępnych informacji wynika, że np. w Danii maksymalna długość odcinków
wynosiła ok. 800 m.
Co prawda morskie odcinki mogą być dłuższe, ale wówczas produkcja odbywa się na
statku. Na lądzie, aby cały odcinek był w jednym kawałku, trzeba by zbudować
przenośną fabrykę na trasie kabla.
W związku z tym powstaje nowy
problem – trzeba połączyć kolejne odcinki kabla. Nie wystarczą tu kombinerki
oraz taśma izolacyjna. Potrzebne są specjalne mufy, których w Polsce raczej nie
produkuje się. Ponadto po zamontowaniu trzeba zapewnić dostęp do muf.
Nie chcę już przytaczać dalszych
argumentów zwolenników linii kablowej, bo szkoda czasu na polemikę. Podam tylko
jeszcze jeden argument, który może
przesądzić o tym, że inwestor nie zgodzi się na budowę linii kablowej.
Linia 400 kV, przebiegająca przez
Dąbrowę miałaby (wg informacji UG) ok. 6 km długości. Gdyby inwestor zgodził się na
jej skablowanie, z podobnym żądaniem wystąpiłyby gminy sąsiednie, przede
wszystkim Tarnowo Podgórne i Rokietnica. Tereny zurbanizowane w podobnym stopniu,
jak w gminie Dopiewo, ciągną się mniej więcej do Rostworowa w gminie
Rokietnica. Oznacza to, że trzeba by uwzględnić kolejne 17 km kabla. Producenta z
pewnością ucieszyłoby to, a inwestora mniej. A o to, że mieszkańcy sąsiednich
gmin zażądają skablowania linii, mogę być spokojna. Kilka lat temu mieszkańcy
Kiekrza w gminie Rokietnica próbowali wymusić na wójcie, skablowanie
istniejącej linii 220 kV. I to pomimo, iż linia powstała na przełomie lat
50-tych i 60-tych, a budynki mieszkalne pobudowano w XXI wieku, czyli ponad 40
lat później.
Mimo takich rozbieżności stanowisk i braku jakiegokolwiek konsensusu,
Komisja Rolnictwa podjęcia decyzje o przegłosowaniu obu petycji. Zgodnie z
ustawą o petycjach, a także kodeksem postępowania administracyjnego - rada gminy jest zobowiązana do przyjęcia
petycji. Nie jest to jednak równoznaczne z jej rozpatrzeniem, a tym
bardziej z przegłosowaniem. Art. 6 ust. 1 ustawy o petycjach, jak również art.
65 § 1 kpa stanowią, że jeżeli organ administracji publicznej, do którego
podanie wniesiono, jest niewłaściwy w sprawie, niezwłocznie przekazuje je do
organu właściwego… Odnoszę wrażenie, że w
kwestii przebiegu linii 400 kV Rada Gminy Dopiewo nie jest organem właściwym.
Nie posiada odpowiedniej wiedzy ani kompetencji, aby decydować, który wariant
przebiegu linii jest optymalny. Myślę, że taką opinię można by wydać dopiero po
konsultacjach pomiędzy mieszkańcami a inwestorem, zadeklarowanych przez PSE.
Zgodnie z ustawą z 24 lipca 2015 r. o przygotowaniu i realizacji strategicznych
inwestycji w zakresie sieci przesyłowych, inwestor występuje z
wnioskiem o wydanie decyzji lokalizacji inwestycji celu publicznego w oparciu o
opinię wójta, a nie rady gminy. Wydaje mi się, że tym razem Komisja Rolnictwa
wyszła przed szereg, kładąc niejako „głowę pod topór”. Szkoda, że podobnej
determinacji Radni gminy Dopiewo nie wykazywali np. w przypadku protestu
wyborczego w ub. roku. Dopiero opinie sądu administracyjnego, Rzecznika Praw
Obywatelskich oraz Wojewody Wielkopolskiego skłoniły ich do pochylenia się nad
tematem.
Przy okazji tego tematu widać
asekuranctwo i obawę wybrańców narodu przed narażeniem się komukolwiek. W
trakcie posiedzenia członkowie Komisji Rolnictwa praktycznie nie zabierali
głosu. Co więcej, w trakcie głosowania nad wyborem wariantu I linii 400 kV
(przez Dąbrowę) radny Krzysztof Dorna
wstrzymał się od głosu. Na posiedzeniu natomiast zabrakło radnego Mariusza Ostrowskiego. Co prawda nie jest on
członkiem Komisji Rolnictwa, ale przy omawianiu tak istotnego dla swoich
wyborców tematu, nie powinno go zabraknąć. Na 9 członków Komisji - 7
opowiedziało się za budową linii w wariancie I, a 2 wstrzymało się od głosu.
Podsumowując, w dyskusji zabrakło pomysłu na inną opcję.
Przy wyznaczaniu trasy dla inwestycji mającej tak duży wpływ na życie
mieszkańców, należy przede wszystkim uwzględniać aktualny, a nie potencjalny,
stan zagospodarowania terenu. Oba warianty w istotnym stopniu ingerują w
warunki życia mieszkańców. A przecież na terenie gminy Dopiewo można poprowadzić
taką inwestycję, która nie wykluczy całkowicie uciążliwości, ale pozwoli je
zminimalizować. Taką opcją jest poprowadzenie linii wzdłuż autostrady, a
następnie pomiędzy Zborowem, Podłozinami i Więckowicami, a Dopiewem i Fiałkowem.
Trasa ta byłaby o ok. 3,5 km
dłuższa niż wariant VI. Tyle, że przy tym rozwiązaniu najwięcej straciłby
właściciel lądowiska w Zborowie.
P.S. Nurtuje mnie jedno pytanie.
Do kogo wystąpią z petycją obecnie protestujący, gdy zabraknie im prądu w
gniazdkach?
Są co najmniej 3 ważne powody, by sprzeciwiać się wariantowi VI, a pozostać przy wariancie I:
OdpowiedzUsuńa) wariant I od lat - przynajmniej 10 - znajduje się w koncepcjach planistycznych (zagospodarowania terenu) Urzędu Gminy Dopiewo
b) wariant VI zabrałby sumarycznie znacznie więcej NOWYCH terenów: zurbanizowanych (obecnie i potencjalnie) oraz rolniczych niż wariant I
c) wariant VI to byłaby kolejna sieć bezwzględnie przecinająca teren gminy Dopiewo (w przypadku wariantu I duża część odcinka pokrywałaby się z trasą S11)
Wszystkie trzy argumenty na poniedziałkowym posiedzeniu Komisji Rolnictwa padły i nie podanie ich przez Panią w tak długim komentarzu podsumowującym świadczy o skrajnym braku obiektywizmu i bardzo tendencyjnym charakterze powyższego tekstu.
Odnośnie drugiego argumentu:
Usuńb) wariant VI zabrałby sumarycznie znacznie więcej NOWYCH terenów: zurbanizowanych (obecnie i potencjalnie) oraz rolniczych niż wariant I
Według mnie najważniejsza powinna być ochrona AKTUALNYCH terenów zurbanizowanych (których więcej jest w okolicy wariantu I) a nie potencjalnych.
Potencjalnie to do 2020 roku możemy zostać wszyscy porwani przez marsjan albo zamieszkać na księżycu.
Czyli poświęcić 13 km pięknych, częściowo również zurbanizowanych terenów, żeby ochronić tych, którzy świadomie wybudowali się przy - już istniejących - liniach wysokiego napięcia i przy S-ce ?
UsuńNie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji. Może inny wariant? Ale czy tylko dlatego, że ktoś pobudował się blisko linii wysokiego napięcia to powinien nie zabierać głosu w sprawie budowy linii o jeszcze wyższym napięciu? Patrząc na normy polskie to 70 m wystarczy aby poprowadzić taką linie gdziekolwiek, czyli pewnie przez centrum Poznania też by się dało. A skoro w Poznaniu smog, tramwaje i dyskoteki to pewnie słup też nikomu nie będzie przeszkadzał - przecież już powinni się przyzwyczaić do niedogodności... (o przyzwyczajeniu do słupów/linii mówił Wójt Gminy Dopiewo - a jeśli nawet iść tym tropem to przyzwyczaić się do słupa o wysokości 30 m jest łatwiej niż do mierzącego 60 m - górującego nad połową miejscowości)
Usuń