niedziela, 11 listopada 2012

Menedżer Zofia Dobrowolska (7) – totalna porażka kolejowa (5) – szukanie winnych


Błądzić jest rzeczą ludzką (Seneka Starszy), ale dobrowolne trwanie w błędzie jest rzeczą diabelską (Św. Augustyn). Jak mówi przysłowie, błędów nie popełnia ten, kto nic nie robi. Jednak to, co wydarzyło się w gminie Dopiewo, w związku z planowaną przebudową linii kolejowej Warszawa-Rzepin, trudno nazwać błędem. Jest to ewidentny grzech zaniechania, a odpowiedzialność za to spada niestety na wójta gminy Dopiewo, Zofię Dobrowolską. Zaniechanie to może mieć istotne konsekwencje dla dużej części mieszkańców Gminy, liczącej już ponad 20 tys. osób.
Ujawnienie informacji o wydanej decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla przebudowy linii kolejowej, wywołało w gminie Dopiewo prawdziwą burzę. Ewidentne błędy i zaniechania Urzędu Gminy spowodowały, i słusznie, gwałtowną reakcję społeczeństwa.
Najbardziej, co mnie w tej sprawie dziwi, to całkowity brak informacji ze strony Urzędu. Fora internetowe, prasa niezależna, aż huczą od opinii i uwag. Natomiast Urząd Gminy, mimo iż minęły już prawie 2 tygodnie od ujawnienia sprawy, nie wypowiedział w tej kwestii ani jednego słowa. Już ten fakt winien być dla mieszkańców sygnałem, że władze i urzędnicy mają ich w nosie. Odnoszę wrażenie, że Pani Menedżer usiłuje zakulisowo rozwiązać sprawę, a mieszkańców poinformować wyłącznie o wynikach swoich działań. Być może liczy na swój urok osobisty, który sprawi, że druga strona zmięknie i ulegnie presji. Niestety chyba zapomniała, że Dopiewo to nie Berlin, Warszawa czy Moskwa i zmuszenie inwestora do ustępstw nie będzie sprawą prostą, o ile w ogóle możliwą.
W Internecie pojawiło się wiele opinii na temat przebudowy linii kolejowej. Niestety, udało mi się znaleźć zaledwie kilka rzeczowych i przemyślanych wniosków. Większość opinii ma charakter emocjonalny i niewiele wnosi do sprawy.
Podstawową kwestią związaną z budową przejazdów bezkolizyjnych, na którą praktycznie nikt nie zwrócił uwagi, jest wzrost bezpieczeństwa, płynności ruchu i zmniejszenia uciążliwości, związanych z kursowaniem pociągów. Budowa wiaduktów całkowicie wyeliminuje ryzyko kolizji na przejazdach – każde zderzenie pociągu z samochodem kończy się tragicznie – 9 ofiar śmiertelnych w zderzeniu busa z pociągiem pod Łodzią w bieżącym roku. Bezkolizyjne przejazdy umożliwią płynniejszy ruch drogowy – obecnie na przejazdach (Palędzie) często tworzą się kilkusetmetrowe kolejki. Zmniejszą się również uciążliwości związane z przejazdem pociągów – przy dojeździe do przejazdu maszyniści sygnalizują obecność pociągu. Większość mieszkańców pamięta zapewne awarię systemu sterującego rogatkami – pociągi jeżdżące z prędkością 5 km/h i przeraźliwie trąbiące - były przez tydzień prawdziwym utrapieniem. Większe prędkości będą wymagać wyższych parametrów torowiska – pociągi będą poruszać się ciszej. Niestety, w ferworze dyskusji zapomniano o tych podstawowych sprawach.
Podniosły się głosy, że z PKP PLK trzeba rozmawiać z pozycji siły, tzn. za wszelką cenę odwoływać się od wydanych decyzji, powołując się m.in. na dyrektywy unijne. Gmina Dopiewo ma takie szanse w rozmowach z PKP jak Polska w rozmowach z Rosja, czyli żadne. Nie jesteśmy mocarstwem samorządowym, mało kto w siedzibie PKP w Warszawie wie, gdzie znajduje się gmina Dopiewo. Inwestycja realizowana przez inwestora ma strategiczny charakter nie tylko dla Polski, ale i dla Europy. Dlatego też nikt nie będzie brał poważnie pod uwagę postulatów Gminy i to składanych po terminie.
W przypadku rozbieżności polskiego prawodawstwa z prawem unijnym należy wziąć pod uwagę, że odpowiedzialność za tą sytuację ponosi ustawodawca, czyli Sejm RP. Inwestora nie można karać za to, że nasze przepisy nie zostały dostosowane do unijnych.
W dyskusji padła również uwaga, że należy działać tak jak „obrońca ślimaków” w gminie Rokietnica, który doprowadził do zablokowania budowy drogi ekspresowej S11. Jest to propagowanie postaw aspołecznych – za zaistniałą sytuację, w większej mierze odpowiedzialność ponosi niespójność naszego prawa, niż zaniechania i błędy urzędów.
Wielu dyskutantów, także władze Gminy, proponują podpisanie z PKP porozumienia, gwarantującego zachowanie istniejącego stanu rzeczy, tzn. pozostawienie przejazdów kolizyjnych. Trzeba zauważyć, że porozumienie takie nie będzie miało mocy prawnej – PKP będzie mogło się w każdej chwili wycofać, powołując się na wydaną z rygorem natychmiastowej wykonalności, decyzję administracyjną RDOŚ. Koncepcja likwidacji przejazdów kolejowych została przygotowana w oparciu o porozumienie z przedstawicielami gminy Dopiewo z 2007 r. Trudno nawet nazwać je porozumieniem, są to 2 notatki służbowe, które jedynie przy dużej dozie wyobraźni można nazwać dokumentami. Niestety dla Urzędu Gminy, zostały sporządzone w oparciu o § 22 pkt 1 Rozporządzenia Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z 26 lutego 1996 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać skrzyżowania linii kolejowych z drogami publicznymi (Dz. U. z 1996 Nr 33, poz. 144). Jest to przepis archaiczny, nie przystający do aktualnie obowiązujących ustaw, jak choćby ustawy z 3 października 2008 r. o udostępnianiu informacji o środowisku… Ponadto jest to przepis wykonawczy mający niższą rangę niż ustawa. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że pracownicy Urzędu Gminy w Dopiewie podpisali notatkę zezwalającą na likwidację przejazdów bez jakiejkolwiek konsultacji z mieszkańcami. W mojej ocenie zarówno były zastępca wójta Piotr Cegłowski, jak i ówczesny kierownik referatu planowania Adam Wasielewski, nie byli osobami kompetentnymi do podejmowania tak istotnych dla Gminy decyzji. Mam głębokie przekonanie, że mimo iż są mieszkańcami Gminy, nie czują jej i nie rozumieją potrzeb i priorytetów. Zazwyczaj zajęci byli załatwianiem własnych spraw, a sprawy Gminy traktowali jako zło konieczne.
Niestety, błędy poprzedników nie mogą stanowić usprawiedliwienia dla obecnych zaniechań Urzędu Gminy. Urząd po cichu, poprzez osoby biorące udział w dyskusji internetowej, próbuje przerzucić odpowiedzialność na Radę Gminy oraz mieszkańców. Nie wprost, ale pojawia się pytanie, dlaczego mieszkańcy dopiero po wydaniu decyzji dowiedzieli się o całej sprawie, i dlaczego nikt wcześniej nie podniósł tego tematu? Pytam się więc, po co w Gminie funkcjonuje Urząd, skoro mieszkańcy muszą sami docierać do istotnych dla nich informacji? Podobno obwieszczenia wywieszane były na tablicy ogłoszeń Urzędu. Należy jednak przypomnieć, że tablica ogłoszeń umieszczona jest wewnątrz budynku. Osoby które wyjeżdżają do pracy przed otwarciem Urzędu a wracają po jego zamknięciu, nie mają żadnej szansy, żeby zapoznać się z komunikatami. Ponadto uważam, że w dobie Internetu, ograniczanie ogłoszeń wyłącznie do tradycyjnej tablicy jest nieporozumieniem.
Głównym źródłem informacji, zgodnie zresztą z przepisami o dostępie do informacji publicznej, winien być BIP. Mam prawie pewność, że żadne z obwieszczeń RDOŚ, poza tym informującym o wydaniu decyzji, nie zostało w BIPie opublikowane. Tak więc większość mieszkańców, w tym również ich przedstawiciele nie mieli szansy dowiedzieć się o planowanej inwestycji.
Gdyby Urząd Gminy w Dopiewie funkcjonował prawidłowo, do takiej wtopy by nie doszło. A kierownik referatu planowania przestrzennego i ochrony środowiska Maciej Łakomy nie mógłby pozwolić sobie na oświadczenie przy pytaniu o wydaną decyzję „Nie, nie było. Ja to sprawdzę po prostu, tak będzie najlepiej bo to jest jakby coś nowego. Decyzja środowiskowa to nie równa się od razu zamknięcie. Jeszcze musi być pozwolenie na budowę... Ale zainteresujemy się..”. Wystarczyło, po pierwszej informacji o wszczęciu postępowania z lipca 2011 r., poprosić RDOŚ o udostępnienie materiałów, w formie pisemnej bądź elektronicznej, a następnie poprzez sołtysów i radnych rozpowszechnić tą informację wśród mieszkańców. Sołtysi i radni na co dzień mają kontakt z mieszkańcami i gdyby nawet powiadomili tylko niewielką ich część, informacja z pewnością szybko by się rozeszła. Można było sprawę nagłośnić poprzez plakaty (prasa oficjalna już nie istnieje, więc ta droga komunikacji nie wchodzi w grę), zorganizować rozprawę administracyjną lub zebrania wiejskie, albo powiedzieć cokolwiek przy okazji licznych imprez kulturalnych, tak uwielbianych przez Panią Menedżer.
Otwarta była również droga konsultacji społecznych. Co prawa przepisy nie przewidują w tym wypadku konsultacji – obowiązuje jednak zasada, że co nie jest zabronione, to jest dozwolone. Przykładem mogą być konsultacje prowadzone prze władze Poznania w sprawie przebudowy ronda Rataje.
Tak więc możliwości powiadomienia mieszkańców, jak i prowadzenia negocjacji z PKP PLK było wiele. Niestety Urząd Gminy wszystkie możliwości zaprzepaścił. Wymachiwanie w tej chwili szabelką – nie pozwolimy – jest nie tylko śmieszne ale i niebezpieczne. Wójt Zofii Dobrowolskiej pozostaje obecnie rola petenta – należy posypać głowę popiołem, założyć pokutną włosienicę i z pokorą poprosić inwestora o rozmowy. Niech nie zapomni zabrać w podróż swoich gwardzistów – Tadeusza Zimnego i Macieja Łakomego. Nie czas płakać nad rozlanym mlekiem i szukać winnych, ale wreszcie wziąć się naprawdę do pracy. Pierwszym krokiem winna być kontrola i weryfikacja stanowisk pracy oraz osób je zajmujących – wydaje mi się, że jedynym wyjściem jest małe trzęsienie ziemi w Urzędzie Gminy Dopiewo. W innym przypadku Pani Menedżer pozostawi po sobie wyłącznie niesmak.
P.S. Zalecam daleko idącą ostrożność w przyjmowaniu za pewnik kategorycznych wypowiedzi Przewodniczącej Rady Gminy Magdy Gąsiorowskiej – zapewniała, że podpisanie porozumienia z PKP PLK jest formalnością. Niewykluczone, że próbuje ratować twarz wójt Zofii Dobrowolskiej. Podobnie rok temu wypowiadała się na temat naliczania opłaty adiacenckiej – miesiąc później uchwała o opłacie została przez Radę Gminy zmieniona. Wydaje mi się, że zbyt często Rada Gminy daje się omotać, chociaż wiadomo, że odpowiedzialność za każde niepowodzenie zostanie na nią przerzucona.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz