Włodarze i urzędnicy wszystkich
szczebli, począwszy od rady sołeckiej, poprzez gminę, powiat i województwo, a
skończywszy na Prezydencie RP, panicznie i wręcz obsesyjnie boją się dwóch
rzeczy:
- przyznania się do błędu,
- oraz ujawnienia, iż korzystają
z cudzych pomysłów.
W pierwszym przypadku wystarczy
śledzić oficjalne media. Jeżeli nawet informują one o trudnościach, to powodem
zawsze są czynniki zewnętrzne, niezależne od decydentów. Nigdy przyczyną nie
jest błąd osoby odpowiedzialnej za niewłaściwą decyzję.
W drugim przypadku wyśledzenie
zależności jest trudniejsze, dostrzegalne jedynie dla uważnych obserwatorów.
Nie inaczej jest w gminie
Dopiewo. Tu również urzędnicy i włodarze
nigdy nie poczuwają się do winy, no chyba, że zostaną postawieni pod ścianą.
Z cudzych pomysłów również korzystają z kilkumiesięcznym poślizgiem, aby nikt
nie połączył przyczyny ze skutkiem. Niestety, na ostatnim posiedzeniu wspólnym
Komisji RG Dopiewo, włodarze musieli od tej zasady odstąpić. Powodem były rozstrzygnięcia nadzorcze
Wojewody Wielkopolskiego, unieważniające
część uchwał Rady Gminy Dopiewo ze względu na nieprecyzyjny zapis,
dotyczący wejścia przepisów w życie. Szerzej na ten temat pisałam tutaj - link.
Okazało się, że pracownicy UG w
przedstawionych projektach uchwał, zastosowali zapis (zaproponowany przeze mnie),
który nie powinien budzić zastrzeżeń Wojewody - „Uchwała wchodzi w życie po
upływie 14 dni od dnia jej ogłoszenia w Dzienniku Urzędowym Województwa
Wielkopolskiego”. Z pewnością woleliby to zrobić za kilka miesięcy,
jednak musieliby wstrzymać podejmowanie uchwał, publikowanych w Dzienniku
Urzędowym Województwa Wielkopolskiego.
Zgodnie z oczekiwaniem nie obyło
się bez próby usprawiedliwienia. W czasie posiedzenia Komisji stwierdzono, że
dotychczasowy zapis - „Uchwała wchodzi w życie w terminie 14 dni po
ogłoszeniu w Dzienniku Urzędowym Województwa Wielkopolskiego”- był
stosowany od co najmniej 2 lat i nie budził zastrzeżeń Urzędu Wojewódzkiego. W
moim przekonaniu jest to dość nieudolna próba poprawy swojego wizerunku. Jednak
nasuwa się prosty wniosek, że zmiana na stanowisku Wojewody Wielkopolskiego
wpłynęła pozytywnie na jakość pracy podległego mu Urzędu.
Podsumowując ten wątek należy
zastanowić się - czy obsługa prawna w gminie Dopiewo jest na właściwym poziomie?
To radca prawny ponosi główną
odpowiedzialność za to, aby tworzone dokumenty były przejrzyste pod względem
prawnym. Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że ma on duże trudności w
uzasadnieniu swoich założeń. Przykładem mogą być uzasadnienia do ubiegłorocznych
uchwał RG, odrzucających protest wyborczy, dotyczący wyborów sołeckich w
Dopiewie. Temat ten omawiałam kilka miesięcy temu w serii postów pod wspólnym
tytułem – „Zaskakujący finał wyborów sołeckich”.
Na posiedzeniu wspólnym Komisji
RG Dopiewo omawiano projekt regulaminu
dla świetlic wiejskich. Przewiduje on, że część użytkowników może z nich
korzystać bezpłatnie. Dotyczy to m.in. nieodpłatnych zajęć dla dzieci i
młodzieży szkolnej, kół gospodyń wiejskich itp. Natomiast stowarzyszenia i
organizacje, które otrzymują dofinansowanie z budżetu Gminy, będą ponosić
koszty wynajęcia. Mimo, iż kwoty są symboliczne, nie spodobało się to radnemu
Henrykowi Kapcińskiemu. W jego przekonaniu KS Orkan Konarzewo powinien być
traktowany w sposób szczególny. Klub nie posiada własnego pomieszczenia, dlatego
zmuszony jest wynajmować salę na spotkania swoich członków. Myślę, że radnego
Henryka Kapcińskiego, jako prywatnego przedsiębiorcę, a zarazem byłego prezesa
i aktualnego sympatyka Klubu stać na to, aby zafundować wynajęcie sali na
spotkanie lub zorganizować je w swoim domu.
Radnemu Henrykowi Kapcińskiemu
wtórował, co mnie szczególnie nie dziwi, radny Sławomir Kurpiewski. Stwierdził
on, że prężne stowarzyszenia powinny być traktowane w szczególny sposób. Jest
to ewidentna sugestia, że w gminie Dopiewo są równi i równiejsi. Pytanie, kto
miałby decydować o tym, które stowarzyszenia działają prężnie, a które nie -
pozostawiam bez odpowiedzi.
Tradycyjnie już najbardziej
burzliwa dyskusja dotyczyła nazewnictwa
ulic. Muszę przyznać, że do części Radnych dotarło przekonanie, iż
nadawanie odrębnych nazw dla dróg, prowadzących do 3 lub 4 posesji, jest
nieracjonalne. Stworzy to w przyszłości duże trudności w orientacji nie tylko
dla osób z zewnątrz, ale i dla samych mieszkańców.
Niestety, niektórzy Radni w
dalszym ciągu są odporni na racjonalne argumenty. Należy do nich m.in. radny Jacek
Strychalski. Zakwestionował on nadanie nazwy ul. Hansa Christiana Andersena w
Dopiewcu ze względu na to, że składa się ona z kilku odcinków. Tyle, że przy
każdym z odcinków zlokalizowane są 3-4 działki, a wzdłuż całej ulicy jest ich
ok. 20. Gdyby wprowadzić pomysł Radnego,
dojdziemy do sytuacji, że każdy budynek mieszkalny będzie miał nie tylko osobny
numer, co jest oczywiste, ale również odrębną nazwę ulicy.
Radnych „myślących” podobnie jak
Jacek Strychalski, jest w Radzie Gminy Dopiewo więcej. Do chóru dołączył
oczywiście Piotr Dziembowski, który chyba w dziedzinie absurdalnego nazewnictwa
ulic, czuje się najpewniej. Swoje dorzucił również Jan Bąk, powołując się na
przykład os. Bajkowego w Poznaniu. Przykładem radosnej twórczości RG w ostatnim
czasie – tj. nadanie nazw ul. Terenowej (7 działek) i ul. Rejonowej (5 działek)
w Zborowie. Z tego część działek przylega równocześnie do ul. Wioślarskiej.
Pierwotnie ulice miały mieć jedną, wspólną nazwę.
Po drugiej stronie barykady, co
mnie pozytywnie zaskoczyło, znaleźli się radni m.in. Marta Jamont i Ryszard
Pawelec.
Jak więc widać, teoretycznie prosty temat nazewnictwa ulic,
w gminie Dopiewo urasta do rangi jednego z największych problemów.
Na posiedzeniu Komisji omawiano kilka projektów uchwał, dotyczących
przystąpienia do opracowania planów zagospodarowania przestrzennego. Widać,
na przykładzie planu w rejonie ul. Stawnej i Skórzewskiej w Skórzewie oraz ul.
Olszynowej w Zakrzewie, że wójt Adrian Napierała próbuje naprawiać błędy swoich
poprzedników. Lata błędów (Andrzej Strażyński) i zaniechań (Andrzej Strażyński
i Zofia Dobrowolska) powodują, że zadanie to z dnia na dzień staje się
trudniejsze.
Dość problematyczny dla Radnych
okazał się plan zagospodarowania dla
działki nr 2/46 w Zborowie. W tym wypadku podzielam obawy Radnych. Jest to
duża działka o powierzchni 5,9
ha, w całości zalesiona. Drzewostan ma charakter
zbliżony do naturalnego – chyba od dawna nie prowadzono tam żadnych prac
pielęgnacyjnych. Działka z jednej strony
przylega do terenu przystani i publicznej plaży, a równocześnie stanowi część Obszaru
Chronionego Krajobrazu jez. Niepruszewskiego. Co prawda ma tam powstać
tylko 1 budynek mieszkalny, ale z doświadczenia wiadomo, że może skończyć się
czym innym. Przykładem mogą być nieruchomości nad brzegiem jez. Niepruszewskiego
na południe od Zborowa. W założeniu miały to być działki siedliskowe z jednym
budynkiem mieszkalnym, a obecnie powstają tam całe zespoły mieszkalne, coraz
bardziej przypominające wielorodzinną zabudowę deweloperską.
Myślę, że należałoby wstrzymać się
z podjęciem uchwały i zastanowić się nad wykupieniem nieruchomości przez Skarb
Państwa lub Gminę. Jest to teren unikalny pod względem przyrodniczym, których w
Gminie jest coraz mniej. Łatwo będzie doprowadzić do jego dewastacji, a
ewentualne odtworzenie będzie raczej niemożliwe. Za zachowaniem tej
nieruchomości w naturalnym stanie przemawia fakt, że na jej terenie pojawiły
się żeremia bobrów.
Wydaje mi się, że w przypadku
takich tematów, do dyskusji powinny
włączać się stowarzyszenia zainteresowane tworzeniem i zagospodarowaniem
przestrzeni publicznej. Bo podawanie przykładów tworzenia parków wzdłuż
ulic Nowego Jorku nie ma specjalnego przełożenia na sprawy lokalne. Tam próbuje
się odtwarzać to, co zostało zniszczone. Chyba jednak lepiej chronić to, co mamy,
niż za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat ponownie odtwarzać to, co bezpowrotnie
zostało zniszczone.
Na koniec temat, który
zbulwersował Radnych, czyli uchwała o
zatwierdzeniu planu zagospodarowania przestrzennego w Zakrzewie, pomiędzy ul. Leśną, Sosnową, Długą i
Sportową. Przyznam, że mnie również zbulwersował. Gmina zamierza w/w teren
przeznaczyć pod zabudowę mieszkaniową jednorodzinną wolnostojącą. A część
pozostanie jako tereny leśne lub publiczne. Jednak taki sposób zagospodarowania
nie wszystkim się podoba.
Część mieszkańców zaprotestowała
przeciwko powiększeniu terenów mieszkaniowych, które aktualnie użytkowane są
jako grunty rolne. Argumenty padały różne, ale przeważnie świadczące o
arogancji i skrajnym egoizmie. Również jestem za zachowaniem jak największych
obszarów Gminy jako użytków zielonych – gruntów rolnych i leśnych. Jednak
obszar objęty planem jest już w dużym stopniu zabudowany – plan ma za zadanie usankcjonowanie stanu istniejącego i wprowadzenie racjonalnego
zagospodarowania terenów, które mogą zostać zabudowane. Nie przewiduje się
działalności gospodarczej ani zabudowy wielorodzinnej. Stąd zarzuty, że
zabudowa wolnych jeszcze nieruchomości, spowoduje uciążliwości - jest
całkowicie bezzasadna. Natomiast jeżeli któryś z mieszkańców uważa, że
powstanie kolejnych działek budowlanych, zlikwiduje mu widok na las, zawsze
może wykupić nieruchomość, przeznaczoną pod zabudowę. Wiadomo, że w takich
okolicach nie osiedlają się osoby ubogie. Jeżeli obawiają się, że nowi sąsiedzi
pogorszą warunki ich bytowania, mogą wykupić tereny, które nie zostały jeszcze
zagospodarowane.
Dlatego też w pełni popieram
zarówno Wójta, jak i Radę Gminy, którzy wnioski sugerujące, iż nowa zabudowa
obniży wartość nieruchomości, w całości odrzucili. Jeżeli ktoś nie życzy sobie
sąsiedztwa, powinien osiedlić się w Laponii, na Syberii lub w północnej
Kanadzie.
W związku z wątkiem nowojorskim czuję się wywołany do odpowiedzi :-) Jak na razie bakcyla wspólnej przestrzeni rozsiewamy głównie w Dąbrówce. Jesteśmy bardzo aktywną stroną w postępowaniu dot. planu miejscowego dla rej. Komornickiej, zabiegamy o poprawę infrastruktury dla pieszych, piszemy projekty służące integrowaniu mieszkańców i wzmocnieniu organizacji... Przy okazji, zapraszamy wszystkich zainteresowanych aktualnymi i planowanymi działaniami Stowarzyszenia Wspólna Przestrzeń na cotygodniowe otwarte spotkania w Dąbrówce! (czwartki, godz. 19.30-21.30, Parkova, ul. Lipowa 1). Co się tyczy odległego Nju Jorku ;-) zawsze warto uczyć się od najlepszych. Z tamtejszych doświadczeń można na przykład dowiedzieć się, że najlepsze efekty dają często tzw. małe interwencje (czyt. projekty niskobudżetowe), a niekoniecznie milionowe inwestycje. Jak sądzę, ta akurat lekcja jest szczególnie cenna, mając na względzie sytuację budżetową naszej gminy. Pozdrawiam serdecznie. PS. Kilka tygodni temu odnosząc się do procesu uchwalania wspomnianego wyżej planu miejscowego, użyła Pani określenia „przepychanki”. Szczerze mówiąc, nie zrozumiałem tego fragmentu.
OdpowiedzUsuń