Za nami kolejna Sesja Rady Gminy
Dopiewo VII kadencji. Wbrew dotychczasowym doświadczeniom, miała ona nieco inny
przebieg niż większość poprzednich. Co prawda tradycyjnie większość uchwał
przegłosowano bez dyskusji, jednak 2 tematy spowodowały, iż wrażenia po jej
zakończeniu mam nieco odmienne, niż dotychczas. Pozytywne odczucie dotyczy: odrzucenia przez RG jednej z uchwał w
sprawie planu zagospodarowania, natomiast negatywne to sposób potraktowania
jednego z mieszkańców Gminy, który próbował przedstawić Radzie swój
problem. Zacznijmy jednak od początku.
Pierwsze punkty programu Sesji
przeszły bez echa. Sołtysi, uczestniczący w posiedzeniu w komplecie, nie mieli
żadnych spraw do przedstawienia Radzie i Wójtowi Gminy. Również Radni Powiatu
Poznańskiego nie mieli żadnych istotnych informacji do przekazania. W
posiedzeniu uczestniczył tylko jeden Radny Powiatu, Andrzej Strażyński, który
tradycyjnie niewiele miał do powiedzenia. Zgodnie z jego opinią, „wszystko
toczy się zgodnie z planem”, z czego można wyciągnąć wniosek, że Gmina
i Powiat to krainy mlekiem i miodem płynące.
O dziwo w punkcie, dotyczącym
sprawozdania z działalności Wójta, pojawiło się kilka nieśmiałych pytań ze
strony Radnych. Odnoszę wrażenie, że pytania te zostały zadane tylko po to, aby
zachować pozory, iż punkt ten powinien w dalszym ciągu funkcjonować w programie
sesji.
Z uznaniem należy stwierdzić, że Radni wreszcie doszli do wniosku, iż to do
nich należy ostateczna decyzja w sprawie nadawania nazw ulic – wynika to
wprost z ustawy o drogach publicznych. Uważam, że należy uwzględniać wnioski
mieszkańców oraz inwestorów, dotyczące nazw ulic - ale to Rada ma ostateczny
głos w sprawie. Dlatego też popieram decyzję Radnych w sprawie zmiany nazwy z ul.
Bananowej na ul. Arbuzową w Skórzewie, na terenie osiedla deweloperskiego
Spółdzielni Ławica. Z informacji
przekazanych przez kierownika ref. planowania przestrzennego Remigiusza Hemmerlinga
wynika, że wnioskodawca uzgodnił nazwę ulicy w 2010 r. i na jej zmianę się nie
zgadza. Należy jednak zauważyć, że takie uzgodnienia nie mają żadnej mocy
wiążącej. A zmiana zaproponowana przez Radę Gminy wynika z faktu, iż w
odległości kilkuset metrów, w sąsiedniej miejscowości Dąbrowa, już funkcjonuje
ulica o takiej samej nazwie i w przyszłości może, to powodować wiele problemów.
Nie chodzi w tym przypadku tylko o osoby spoza Gminy, często szukające adresu
nie w tej miejscowości, co trzeba - ale przede wszystkim o służby ratownicze,
jak pogotowie ratunkowe, straż pożarna lub policja. Często od szybkości
dotarcia na miejsce zdarzenia, zależy zdrowie lub życie osób zagrożonych. Tak
więc, w pełni popieram decyzję Rady, która wbrew oczekiwaniom wnioskodawcy
zmieniła nazwę ulicy. A radnemu Walentemu Moskalikowi pragnę uświadomić, że
przy poszukiwaniu określonej nieruchomości, kod adresowy nie ma żadnego
znaczenia.
Wiarę w Radnych przywróciło mi głosowanie nad projektem uchwały,
dotyczącym przystąpienia do opracowania planu zagospodarowania dla działki nr
ewid. 2/46 przy ul. Zbożowej w Zborowie, z przeznaczeniem na budowę budynku
mieszkalnego. Temat ten został przeze mnie omówiony w poście - link.
Kierownik referatu planowania przestrzennego Remigiusz Hemmerling, przedstawiając temat Radnym, poinformował
ich, że działka znajduje się w sąsiedztwie terenu rekreacyjnego plaży oraz
parkingu w Zborowie. Zapomniał jednak o
jednym szczególe. Działka stanowi
część Obszaru Chronionego Krajobrazu jez. Niepruszewskiego i dlatego zmiana
sposobu zagospodarowania nieruchomości, powinna zostać przeprowadzona ze
szczególną ostrożnością. Sam przewodniczący RG Leszek Nowaczyk, wywołując temat
stwierdził, że jest on kontrowersyjny. Radnych
nie przekonały uspokajające informacje Remigiusza Hemmerlinga, że jednoznaczne zapisy
w planie uniemożliwią zagospodarowanie nieruchomości, niezgodnie z
przeznaczeniem. Jak wiadomo, plany planami, decyzje decyzjami, a życie
życiem. Można podać wiele przykładów, że wielokrotnie naruszano lub wręcz
łamano przepisy przy zagospodarowywaniu nieruchomości.
Tak stało się w przypadku działek nr ewid. 35/23 do 35.29 w Zborowie
przy ul. Lotniczej. Pierwotnie na działce o powierzchni 1 ha miał powstać 1 (słownie:
jeden) budynek mieszkalny. Obecnie na części działki o powierzchni 7667 m2, zlokalizowanych
jest 6 (słownie: sześć) budynków mieszkalnych.
Podobna sytuacja była w przypadku
działki nr ewid. 18/5 w Dąbrówce –
dawny stawek przy ul. Poznańskiej. To, że nie powstało tam osiedle szeregowców,
to zasługa wyłącznie Starosty Poznańskiego, który nie wydał pozwolenia na
budowę. Na szczeblu Gminy złamano wszystkie możliwe przepisy. Zezwolono na
zasypanie stawu oraz wycięcie kilkudziesięciu drzew, a przede wszystkim wydano
decyzję o warunkach zabudowy niezgodną z wszystkimi możliwymi przepisami. W tym
procederze (oprócz inwestora) udział brali: były wójt Andrzej Strażyński, urbanistka
Magdalena Kalinowska (przygotowująca projekty decyzji o warunkach zabudowy),
ówczesny kierownik referatu planowania przestrzennego Jan Adam Wasielewski, a
także przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego (odpowiedzialnego za ochronę wód
powierzchniowych).
Sytuacje takie nagminnie mają
miejsce również na terenach, zarządzanych przez inne samorządy. Spektakularnym
przykładem była w 2011 r. cudowna przemiana 12 domków kempingowych na
reprezentacyjny pałac nad brzegiem jez. Kierskiego w Poznaniu - link.
Czy w którymkolwiek z w/w przypadków osoby odpowiedzialne za naruszenie
lub złamanie przepisów zostały pociągnięte do odpowiedzialności? Nic mi na
ten temat nie wiadomo.
Nie twierdzę, że właściciel
nieruchomości w Zborowie kieruje się podobnymi przesłankami. Jednak jeden
budynek na prawie 6-hektarowej działce, to w opinii wielu osób - marnotrawstwo.
W naszym systemie prawnym istnieje coś takiego, jak legalizacja samowoli
budowlanej. Może więc okazać się, że zamiast 1 budynku na działce pojawi się
kilka lub kilkanaście rezydencji, które właściciele będą próbowali
zalegalizować. Wystarczy, że do działki doprowadzone zostaną podstawowe media,
czyli woda i prąd.
Jako anegdotę można potraktować uwagę
jednego z Radnych, że uchwalenie w/w planu będzie korzystne dla Gminy, ponieważ
nowy mieszkaniec po osiedleniu się, będzie płacił podatki. Koszt wykonania
planu to co najmniej kilka tysięcy złotych. Jeżeli doliczymy do tego koszt
budowy mediów, np. sieci wodociągowej, utwardzenia drogi - to podatki od
nieruchomości pokryją wydatki Gminy, związane z opracowaniem i realizacją planu,
dopiero po kilkudziesięciu latach.
Podsumowując ten wątek uważam, że
Rada Gminy postąpiła słusznie,
odmawiając podjęcia uchwały o przystąpieniu do opracowania planu w Zborowie.
Za podjęciem uchwały głosowało 6 Radnych (z przewodniczącą Komisji Rolnictwa i
Ładu Przestrzennego Martą Jamont), przeciwko było 9 Radnych, a 6 wstrzymało się
od głosu.
Natomiast ogólne pozytywne wrażenie z przebiegu ostatniej Sesji, popsuł sposób
potraktowania jednego z mieszkańców Gminy, który próbował skorzystać z
możliwości przedstawienia swojego problemu w ramach wolnych głosów i wniosków.
Był to mieszkaniec Skórzewa, który od kilku lat próbuje uregulować temat
zamiany gruntów z Gminą. Nie znam dokładnie przebiegu sprawy, więc nie mam
zamiaru wyciągać daleko idących wniosków. Jednak z relacji mieszkańca wynika,
że sprawa toczy się od czasu, gdy wójtem był Andrzej Strażyński. Jest to
wystarczający okres, aby nawet najbardziej spokojna i opanowana osoba straciła
cierpliwość. Tak więc, trudno się dziwić, że wystąpienie mieszkańca miało
charakter dość emocjonalny. Był on jednak na tyle opanowany, że nie próbował
nikogo obrażać. Natomiast o przedłużanie
sprawy obwinił personalnie kierownika referatu planowania przestrzennego
Remigiusza Hemmerlinga.
Jak się okazało, Radni gminy
Dopiewo odzwyczaili się, że oprócz nich ktoś jeszcze może przedstawiać swój
problem na sesji w ramach wolnych głosów i wniosków. Dowodem na to może być
dość agresywna reakcja niektórych Radnych, że zarzuty stawiane przez mieszkańca
są zwykłą insynuacją. Nie mogę się z tym zgodzić, ponieważ aby oskarżyć kogoś o
insynuację, trzeba mu to udowodnić. A nic takiego nie miało miejsca. Również
zarzut, że mieszkaniec Skórzewa przyszedł na Sesję z jednym problemem, a
przechodzi do kolejnego - jest bezzasadny. Regulamin
Rady Gminy nie określa, ile wniosków można złożyć w czasie jednego posiedzenia
sesji.
Wójt Adrian Napierała w swojej
wypowiedzi potwierdził, że skarga mieszkańca jest w dużej części zasadna. Po
części, iż zarzuty wobec Urzędu Gminy mają uzasadnienie, potwierdził również
radny Walenty Moskalik postulując, aby w/w sprawa została w końcu załatwiona.
Niestety muszę z przykrością
stwierdzić, że najgorsze wrażenie zrobiła na mnie postawa Remigiusza Hemmerlinga. Jako
kierownik referatu planowania przestrzennego jest osobą pełniąca funkcję
publiczną. Z tego tytułu przysługują mu określone prawa, ale i obowiązki.
Wiążą się z tym również pewne niedogodności, jak np. pojawianie się nazwiska
takiej osoby na forum publicznym.
Remigiusz Hemmerling w żaden
sposób nie ustosunkował się wobec stawianych mu zarzutów. Zamiast tego
stwierdził, że wyciągnie stosowne konsekwencje wobec mieszkańca, zarzucającego
mu nie wywiązanie się z obowiązków. Zastanawia mnie, jakie miałyby to być
konsekwencje: upomnienie, nagana, nagana z wpisem do akt, a może nałożenie
grzywny? Nie udało mi się odszukać w kodeksie karnym stosownego artykułu, na
podstawie którego mógłby on wnieść oskarżenie wobec mieszkańca – choćby w
świetle wypowiedzi wójta Adriana Napierały i radnego Walentego Moskalika. Jest
natomiast artykuł dotyczący tego, co
grozi funkcjonariuszowi publicznemu, który wskutek nie dopełnienia obowiązków
działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego.
Podsumowując muszę stwierdzić, że
obecna Rada Gminy Dopiewo doskonale sobie radzi w sytuacji, gdy wszystkie
tematy są poukładane i z góry zaplanowane. Natomiast w sytuacjach nietypowych i
nieprzewidzianych - Radni zaczynają się gubić i wówczas zaczynają reagować w
sposób agresywny. Najgorzej na wczorajszej sesji oceniam postawę Wojciecha
Dorny i Piotra Dziembowskiego, których jedynym celem było zakrzyczenie strony
przeciwnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz