Kontynuuję temat, dotyczący
planowania przestrzennego w gminach. Im bardziej zagłębiam się w temat tym
większe ogarnia mnie przerażenie. Obecnie planowanie przestrzenne w gminach
(przynajmniej niektórych) coraz mniej ma
cokolwiek wspólnego z racjonalnym podejściem do tematu, coraz więcej z
zaspokajaniem interesów lokalnych. I to zarówno prywatnych, jak i władz
gminnych.
Ustawa o planowaniu i
zagospodarowaniu przestrzennym stanowi, że zarówno projekty miejscowych planów
zagospodarowania przestrzennego, jak i decyzji o warunkach zabudowy, muszą
przygotowywać osoby należące do samorządu zawodowego architektów lub urbanistów
(art. 5, art. 50 ust. 4, art. 60 ust. 4 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu
przestrzennym). Miało to w założeniu
zapewnić profesjonalizm w zagospodarowaniu przestrzennym, gdzie jak
wiadomo, niewłaściwe decyzje przynoszą
skutki praktycznie nieodwracalne. Termin „przywrócenie terenu do
poprzedniego stanu” jest zwykłym eufemizmem – zazwyczaj poczynionych szkód w
środowisku nie można już odwrócić.
Niestety, jak to w Polsce
zazwyczaj bywa, decyzje podejmują nie specjaliści, ale ci, dla których liczy
się wyłącznie doraźny interes. Urbanista czy architekt, nawet mający głębokie
przekonanie o swojej misji, zostaje szybko pozbawiony złudzeń. Zazwyczaj staje
się biernym wykonawcą i spełnia życzenia wnioskodawców. Odmawiając musi liczyć
się z tym, że nie otrzyma już kolejnych zleceń. Koszty opracowania planu
miejscowego oscylują w granicach kilku lub kilkunastu tysięcy złotych.
Zazwyczaj nie ma potrzeby ogłaszania przetargu a oferty są zbierane z
wolnej ręki. Inwestor może wybrać takiego urbanistę czy architekta, który
nie będzie miał żadnych zastrzeżeń co do oczekiwań. Przykłady takie można znaleźć
bez trudu - link
link1
Najtrudniejsza sytuacja ma
miejsce wtedy, gdy to inwestor sam wybiera sobie urbanistę lub architekta. Przez
ostatnich kilkanaście lat szalał na terenie powiatu emerytowany architekt,
który za symboliczną kwotę przygotowywał projekty planów zagospodarowania
przestrzennego. Jakość tych planów była taka, że w wielu przypadkach konieczne
było wznawianie procedury i ponowne podejmowanie uchwał.
Nie tak dawno, za poprzedniej
kadencji, opracowywany był plan zagospodarowania działek w Palędziu przy ul.
Leśnej. Jednym z właścicieli nieruchomości, objętych planem, był prominentny pracownik
Urzędu. Urbanista, w porozumieniu z urzędnikami, wprowadził pewne modyfikacje w
projekcie. Gdy prominent o tym się dowiedział, prawie wpadł w szał, że ktoś
śmie wprowadzać zmiany bez uzgodnienia z nim – koszty planu pokrywali oczywiście
właściciele nieruchomości i uważali, że tylko oni mają prawo decydować o jego
kształcie. Nieważne, czy ucierpi na tym interes Gminy oraz Mieszkańcy. Najważniejsze, aby jego prywatny interes został uwzględniony.
Gmina, niezgodnie z obowiązującymi
przepisami, pozwalając na finansowanie planów przez inwestorów (zaznaczmy, że
to tylko część kosztów), daje im tym samym prawo do wyłącznego decydowania o kształcie planu.
Praktyka taka jest prostą drogą do powstawania różnego rodzaju patologii.
Proceder ten w równym stopniu
dotyczy studium gminy. Tu również o przeznaczeniu terenu decyduje siła
przebicia właścicieli nieruchomości – przykładem uchwalanie zmian Studium Gminy
Dopiewo.
Jak więc widać, na nic
obowiązujące przepisy – art. 21 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu
przestrzennym jednoznacznie stanowi, kto ponosi koszty opracowania planu. Na
nic przepisy ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych (art. 3 ust. 1 i 2).
Tak naprawdę realizowane są przede wszystkim zapisy art. 1 ust. 2 pkt 6 i 7
ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym – „w planowaniu i
zagospodarowaniu przestrzennym uwzględnia się zwłaszcza: walory ekonomiczne
przestrzeni i prawo własności. Pozostałe elementy toleruje się tylko wtedy, gdy
nie kolidują z w/w.
Następstwem tego działania są
określone konsekwencje dla wszystkich mieszkańców – chaotyczna zabudowa planowa
znacznie zwiększa potrzeby w zakresie infrastruktury a tym samym koszty jej
realizacji. Inne są koszty zagospodarowania terenów bezpośrednio sąsiadujących
z już zabudowanymi, inne w przypadku zagospodarowania terenów dziewiczych,
pozbawionych infrastruktury. Inaczej wygląda sytuacja, gdy to urbanista
proponuje konkretne rozwiązania, inaczej gdy władze gminy bądź inwestor
narzucają swoje, często absurdalne wymagania.
Chaotyczne planowanie
przestrzenne ma miejsce tam, gdzie władze gminy są słabe lub skłócone a do tego
nie posiadają wizji rozwoju. Dziś dość ogólnie, szczegółami zajmiemy się już
niebawem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz