Tematy kluczowe: plan budowy dróg raz jeszcze – radny Krzysztof Kołodziejczyk; pyskówka na Sesji – korespondencja na linii radni opozycyjni-wójt, zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom w razie wystąpienia zagrożenia zewnętrznego, radna Izabela Dembińska; upadek dziennikarstwa w Gminie?
Dzisiaj trzy tematy w skrócie. Dwa z nich, to dokończenie wcześniejszych rozważań, trzeci dotyczy coraz większego niechlujstwa w pracy, którą opłacają wszyscy obywatele. Powtarza się sytuacja z poprzednich kadencji – „jaki pan, taki kram”.
Pierwszy z tematów, dotyczy planu budowy dróg gminnych. Po moim trzecim tekście, dotyczącym tego problemu - https://blogdopiewo.blogspot.com/2025/10/plan-budowy-drog-gminnych-w-gminie.html, zareagował radny Krzysztof Kołodziejczyk:
Niestety,
radny najwyraźniej nie potrafi czytać ze
zrozumieniem.
Nigdy nie byłam przeciwna planowi budowy dróg gminnych. Wręcz przeciwnie, od lat potępiam funkcjonujące w gminie Dopiewo nepotyzm i kumoterstwo. Nie oznacza to jednak, że Gmina jest zobowiązana do budowy wszystkich dróg, przy których ktoś mieszka, ma zamiar zamieszkać lub z których korzysta.
Nie można do jednego worka wrzucić wszystkich dróg i realizować ich w kolejności, zgodnie z liczbą punktów, które wynikną z kryteriów. Są drogi ważne, ważniejsze i mało ważne.
Wyznaczyłam kilka priorytetowych zadań, nie ze względu na moje widzimisię, ale z powodu obiektywnych przesłanek. Nie można porównać ul. Osiedle w Dopiewcu:
z ul. Skrajną w Trzcielinie:
Status obu tych dróg, jest zupełnie różny. Natomiast radny Krzysztof Kołodziejczyk, takie odnoszę wrażenie, chciałby wszystkie drogi wrzucić do jednego worka i realizować inwestycje, na podstawie wydumanych kryteriów, przez „fachowców” z Politechniki.
Jest grupa dróg – wymieniłam je w poprzednim tekście, chociaż ich lista może być do uzgodnienia – które powinny zostać zbudowane w pierwszej kolejności, bez względu na to, co wykaże punktacja. Natomiast dla pozostałych dróg, należy określić jasne kryteria, jak i postawić niezbędne warunki.
Polskie społeczeństwo staje się coraz bardziej roszczeniowe, co widać na każdym kroku, również w naszej Gminie. Winę za to ponoszą politycy wszystkich opcji, którzy prześcigają się w rozdawnictwie. Ostatnio pojawił się pomysł nagradzania małżeństw za długoletnie pożycie. Jego realizacja to kolejny 1 mld złotych.
Podobno Polska w dziedzinie opiekuńczości, prawie już dogoniła Szwecję. Problem w tym, że dochód per capita (na osobę) w Szwecji jest przeszło 3 razy wyższy niż w Polsce:
Niestety, większość społeczeństwa tego nie rozumie i ciągle domaga się więcej.
W gminie Dopiewo, objawia się to przede wszystkim, żądaniem budowy dróg. Znam osoby, które jeszcze się nie wprowadziły do nowego domu, ich budynek jest jedynym na całej ulicy, która na dodatek jest własnością prywatną, ale już oczekują, że Gmina zbuduje im drogę. Tak im powiedział deweloper, że mają prawo tego żądać.
Uważam, że trzeba określić zupełnie inne kryteria, niż wymyślili pracownicy Politechniki. Jednym z ważniejszych, powinno być partycypowanie w kosztach inwestycji. Jak już wcześniej pisałam, w przypadku dróg wytyczonych po 1990 r., mieszkańcy powinni wnieść swój wkład finansowy. Są to z reguły osoby zamożne, żeby nie powiedzieć bogate. Inaczej będzie to nieuczciwe wobec pokaźnej grupy obywateli, którzy za budowę dróg musieli zapłacić z własnej kieszeni. Mam tu na myśli mieszkańców osiedli zbudowanych przez: Lineę, Nickla, Ławicę-Zachód i kilku innych.
Nie twierdzę, że całość kosztów należy przerzucić na mieszkańców, ale powinno to być np. 50%. To samo dotyczy mniejszych deweloperów, którzy sprzedają mieszkania przy prywatnych drogach gruntowych a koszty przerzucają na Gminę.
Mam nieodparte wrażenie, że radny Krzysztof Kołodziejczyk, za dużo i bez rozeznania naobiecywał w czasie kampanii wyborczej i obecnie jest „przypierany do muru”. Aby coś deklarować, najpierw trzeba zdobyć chociaż trochę wiedzy. A radny najwyraźniej „poszedł po bandzie” i teraz nie wie, jak z tego wybrnąć. Jeżeli był taki hojny za publiczne pieniądze, to może teraz wspomoże finansowo tych, którym składał nieprzemyślane obietnice. Zawsze może zrezygnować z diety radnego.
Na marginesie dodam, że przygotowanie planu budowy dróg na podstawie kryteriów, Politechniki, nic nie zmieni. O kolejności inwestycji w dalszym ciągu, decydować będzie uznaniowość i siła przebicia. No i z budżetu Gminy, wyrzucono „w błoto” tylko 56 tys. zł!
Drugi temat, to dokończenie relacji z wrześniowej Sesji RG Dopiewo, konkretnie ciąg dalszy wolnych głosów.
Jednym z radnych, którzy zabrali głos, był Piotr Strażyński. Upomniał się o odpowiedź w sprawie „Czasu Dopiewa”. Nie powiedział, czego wniosek dotyczył. Można się tylko domyślać, że chodzi o umożliwienie publikacji tekstów radnych opozycyjnych.
Nie wiem, czy coś takiego jest w tej Gminie możliwe? Dotychczas tylko raz się to udało, byłej przewodniczącej RG Zofii Dobrowolskiej, która wywalczyła u wójta Andrzeja Strażyńskiego publikację własnych, niecenzurowanych tekstów na łamach „Echa Dopiewa”. Gdy została wójtem, bardzo szybko o tym pluralizmie zapomniała.
Natomiast w czasie „bezkrólewia” w 2021 r., radnym z klubu JesteśMY na Tak, udało się „wcisnąć”, jeden tekst do „Czasu Dopiewa” – ale jak to mieszkańcy określili, był nijaki.
Teoretycznie mamy w gminie Dopiewo demokrację i wolność słowa, ale tylko teoretycznie. Faktycznie całość informacji, publikowanych w oficjalnym periodyku, podlega ścisłej cenzurze. Nic, co nie jest zgodne z oficjalną linią propagandową, nie może przedostać się na łamy „Czasu Dopiewa”. Tak było przez ostatnie 30 lat, tak jest i obecnie. To taka „Trybuna Ludu” w lokalnym wydaniu.
Po raz kolejny, skompromitował się wójt Sławomir Skrzypczak mówiąc, że nie wysłano odpowiedzi ze względu na brak adresu zwrotnego. Z pewnością wniosek był podpisany przez radnych, a każdy z nich posiada urzędową skrzynkę mailową.
Natomiast istotną kwestię, poruszył radny Paweł Bączyk. Chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa mieszkańcom w razie wystąpienia zagrożenia zewnętrznego, np. blackoutu. Przyznał, że jako sołtys i radny Skórzewa, nie wie, jak w takiej sytuacji zareagować, bo brak jest określonych procedur.
Jedną z osób, które odpowiedziały radnemu Pawłowi Bączykowi, była radna (choć trudno ją tak nazwać) Izabela Dembińska. Stwierdziła jednoznacznie, że troska radnego jest udawana, co już ją kompromituje. Dalej było tylko gorzej.
Wiernopoddańczo podtrzymała tezę wójta Sławomira Skrzypczaka, o niewpuszczeniu na scenę, w trakcie festynu Pożegnanie Lata w Skórzewie, twierdząc, iż była to impreza gminna a nie sołecka. Dlatego też, jej zdaniem, radny nie miał prawa domagać się wpuszczenia na scenę i powitania mieszkańców.
Ostatecznie pogrążyła się, odnosząc się do wniosku radnego Pawła Bączyka w sprawie przygotowania procedur bezpieczeństwa. Stwierdziła, że od tego są odpowiednie służby, jak wojsko czy policja i zasugerowała, że sołtys nie ma tu nic do robienia.
Przyznam, że dawno takiej głupoty nie słyszałam, a przysłuchuję się posiedzeniom Rady od wielu lat. W sytuacji zagrożeń, a te mogą być najróżniejsze, pomoc powinny nieść mieszkańcom wszystkie służby, nie tylko wojsko, policja, straż pożarna czy pogotowie ratunkowe, ale i przedstawiciele samorządów. W sytuacji dużego zagrożenia dla całej populacji, także samorządowcy powinni wiedzieć, jak pomagać mieszkańcom.
Proponuję, aby radna/bezradna (bo tylko na takie określenie zasługuje), prześledziła informacje, dotyczące powodzi na Dolnym Śląsku w 2024 r. Wówczas nie tylko służby mundurowe, rząd czy wojewoda, byli zaangażowani w niesienie pomocy mieszkańcom, ale wszyscy samorządowcy, z sołtysami włącznie. Często osoby z najniższego szczebla najlepiej wiedzą, komu i w jaki sposób pomagać. Do tego najlepiej się orientują, gdzie kierować służby ratownicze i jaka pomoc jest potrzebna.
Ponadto, obowiązki takie wynikają wprost z ustawy o samorządzie gminnym, których radna/bezradna Izabela Dembińska, najwyraźniej nie zna. Art. 7 ust. 1 w/w ustawy stanowi, że zadania własne gminy obejmują m.in.:
Co więcej, lista zadań jest katalogiem otwartym.
Tą wypowiedzią, radna/bezradna Izabela Dembińska skompromitowała się całkowicie. Jest chyba osobą najbardziej infantylną, jaka pełniła funkcję radnego w gminie Dopiewo. Uważam, że po takiej wpadce powinna złożyć mandat, bo zupełnie nie nadaje się do pełnienia tej roli. Gdybym była jej wyborczynią, to po tych „wypocinach”, „spaliłabym się” ze wstydu. Zarazem jest to przykład, tworzenia komitetów wyborczych, oparty na osobach z tzw. „łapanki”.
Do dyskusji, nie omieszkał się włączyć radny Krzysztof Kołodziejczyk, wtrącając swoje „3 grosze”. Stwierdził m.in., że wątek bezpieczeństwa był szeroko omawiany na posiedzeniu Komisji Budżetu, Finansów, Inwestycji, Porządku Publicznego i Ochrony Przeciwpożarowej. To, że był omawiany, jeszcze nic z tego nie wynika, ponieważ brak wniosków.
Przejrzałam protokół i znalazłam tylko ogólne informacje, dotyczące zakupu agregatów prądotwórczych, części zamiennych do wodociągów, beczkowozu czy głośników:
Czy znajdą się osoby odpowiedzialne za sprzęt, które będą potrafiły te zasoby wykorzystać? Czy opracowane zostaną jakieś procedury, jak zachować się w sytuacji zagrożenia? Tego na posiedzeniu nie było.
Radny Krzysztof Kołodziejczyk zapraszał radnego Pawła Bączyka na posiedzenia Komisji Budżetu, sugerując, że dyskusje tam prowadzone są długie i gorące. W moim przekonaniu, ważne są nie tyle dyskusje, ale wnioski z nich wynikające i przekuwanie ich w konkretne działania. A tego za bardzo nie widać.
Radny Krzysztof Kołodziejczyk przywołał oficjalny poradnik MON-u, który zawiera informacje na temat procedur bezpieczeństwa. Jest to jednak, poradnik bardzo ogólny a specyfika każdej gminy, jest przecież inna. Oprócz ogólnych wskazówek potrzebne są także szczegółowe, nie tylko dla gminy, ale także dla każdej wsi. A tego w poradniku MON-u nie znajdziemy.
Ostatni temat, dotyczy braku staranności, delikatnie mówiąc, przy przygotowywaniu materiałów do „Czasu Dopiewa”. Co prawda, w każdym numerze czasopisma jest adnotacja, że redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń, ale powinny obowiązywać jakieś standardy.
W najnowszym, wrześniowym numerze „Czasu Dopiewo”, opublikowano krótki przepis na ciasto kruche z budyniowa pianką:
Nie wiem, czy redakcja takie teksty traktuje jako ogłoszenia? Nawet jeżeli, to nie powinny one pojawiać się w czasopiśmie, w takiej formie. Aż roi się tam, od różnego rodzaju błędów – zaznaczyłam na czerwono, jednak nie wszystkie. Uważam, że umieszczenie tak błędnego tekstu, jest kpiną z Gospodyń z Trzcielina.
Być może nowy redaktor Michał Juskowiak, nie radzi sobie z prowadzeniem pisma? Może w tej sytuacji, należałoby zlecać korektę specjalistom? Osobiście polecam Wydział Dziennikarstwa lub Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza. W końcu coraz więcej zadań, którymi powinni zajmować się urzędnicy, zlecane jest podmiotom zewnętrznym. Co przestaje powoli dziwić!
Obserwatorka
I (Pierwsza)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz