Aby odpowiedzieć pozytywnie na to
proste, zdawałoby się pytanie, trzeba wykazać się wyjątkowo dużą dozą wyobraźni
i samozaparcia. Jak na razie, w mojej ocenie, obecną demokrację w Gminie z powodzeniem można umieścić pomiędzy
systemem demokratycznym starożytnych Aten a tzw. demokracją socjalistyczną.
W starożytnej Grecji prawa obywatelskie przysługiwały tylko mężczyznom, i to
tylko mającym status obywatela. Mimo wszystko była to dość znacząca część
społeczeństwa. W demokracji socjalistycznej prawa obywatelskie teoretycznie
przysługiwały wszystkim mieszkańcom, jednak decydujący głos mieli I sekretarze
poszczególnych szczebli. W rozumieniu naszych włodarzy, prawa obywatelskie
przysługują chyba wyłącznie jednostkom, przede wszystkim Wójtowi Gminy oraz
Przewodniczącemu Rady Gminy. Pozostali wybrańcy narodu, czyli Rada Gminy oraz
najbliżsi współpracownicy Wójta, pełnią wyłącznie rolę wykonawców. Tak więc,
obecnej demokracji w gminie Dopiewo bliżej do standardów demokracji
socjalistycznej niż starożytnej Grecji. Dotychczasowe działania dość wyraźnie
wskazują, że władze Gminy chcą wprowadzić zasadę, wyznawaną przez jednego z
nieżyjących wodzów narodu - „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”.
O tym, że standardy demokratyczne w gminie Dopiewo odbiegają od obowiązujących
norm prawnych, wiadomo było mi od dawna. Omijanie prawa czy działania wbrew
woli mieszkańców, stosowane były również w poprzednich kadencjach. Jednak
uważam, że zjawisko to nasiliło się po wyborach samorządowych w 2014 r.
O tym, jak daleko nam do faktycznej demokracji uświadomiło mi, dopiero
złożenie protestu wyborczego w sprawie wyborów sołeckich w Dopiewie.
Okazuje się, że wyegzekwowanie podstawowych praw, należących się każdemu
mieszkańcowi jak psu zupa, wymaga nadludzkiego wysiłku, wiedzy, cierpliwości i
uporu.
Od złożenia 3 kwietnia br.
pierwszego pisma, w sprawie wyborów sołeckich, minęły już 4 miesiące. W tym
czasie osoba skarżąca wystosowała łącznie 23 (słownie: dwadzieścia trzy) pisma:
protesty, skargi, doniesienia, wezwania, podania, sprostowania czy
oświadczenia. Średnia objętość każdego z pism to 2 lub 3 strony formatu A4.
Wydawać by się mogło, że taka ilość korespondencji powinna już dawno skutkować,
nie tylko zakończeniem sprawy, ale i korektą obowiązującego prawa. Okazuje się
jednak, że to dopiero początek.
Po 23 pismach udało się jak na
razie załatwić 2 tematy:
- Władze Gminy przyznały mieszkańcom
prawo do składania protestów wyborczych,
- Rada Gminy uznała się za władną
do rozstrzygania protestów.
Jeżeli komuś wydaje się, że nasi włodarze doszli do takich wniosków,
analizując obowiązujące prawo - to jest w błędzie. Do takiego przekonania
zmusiła ich opinia Wojewody Wielkopolskiego, czego nawet nie próbują ukrywać.
Wynika to dość wyraźnie w uzasadnieniu do uchwały w sprawie odrzucenia protestu
wyborczego. Obecnie jednak widać, że Urząd
Wojewódzki zaczyna coraz bardziej skłaniać się do stanowiska władz Gminy,
ignorując obowiązujące prawo. Świadczyć o tym może opinia wydana 23 lipca
br., sugerująca, że uchwała nie zawiera uchybień prawnych. Opinia ta została
przesłana skarżącej, mimo iż ona o nią nie występowała.
Na szczęście oprócz wojewody
funkcjonują w naszym kraju jeszcze inne organy i instytucje. Kilka dni temu
wpłynęła do skarżącej oraz Rady Gminy opinia Rzecznika Praw Obywatelskich. Stanowisko RPO jest jednoznaczne i
nie pozostawia Radzie Gminy żadnej możliwości na manipulację. Rzecznik Praw
Obywatelskich stwierdził m.in., że „instytucja protestów wyborczych…, jest
zabezpieczeniem prawa wyborczego obywateli”. Potwierdza to również
Europejski Trybunał Praw Człowieka stwierdzając, „że istnienie systemu skutecznego
badania skarg indywidualnych i odwołań w sprawach wyborczych jest jedną z
podstawowych gwarancji wolnych i rzetelnych wyborów”. Co więcej,
złożona przez protestującą skarga do RPO spowodowała, że „rozważane jest podjęcie przez
Rzecznika działań na poziomie generalnym, w celu zwrócenia uwagi na szeroki,
ogólnopolski aspekt przedstawionego problemu”. Jak pokazuje historia,
czasem jednostka może zmienić jej bieg.
Myślę, że w tej sytuacji
należałoby oczekiwać oświadczenia wiceprzewodniczącego
RG Wojciecha Dorny, który nie
tak dawno stwierdził, że „Rada Gminy nie jest organem uprawnionym do
badania prawidłowości przebiegu wyborów sołeckich”.
Tak więc, mimo iż udało się
naszych włodarzy zmusić do zajęcia się skargami i protestami, to wyłonił się
kolejny problem – sposób ich rozpatrywania. Muszę przyznać, że w tym zakresie
nic się nie zmieniło na lepsze. Skargi i protesty (jak dawniej) traktowane są
jako zło konieczne, a osoby je składające jako działające na szkodę władz.
Doskonale widać to było na posiedzeniach
Komisji Rewizyjnej 1 i 29 czerwca br. W pierwszym z nich brał udział wójt Adrian Napierała, który wykazał
się wyjątkową arogancją i wręcz agresją wobec skarżącej oraz mieszkańca Gminy,
który ośmielił się zabrać głos, a co najgorsze, odważył się mieć odmienne
zdanie. Drugie posiedzenie Komisji Rewizyjnej bardziej przypominało hucpę i
totalną nagonkę na skarżącą, nie mającą nic wspólnego z merytoryczną dyskusją.
Na posiedzenie ściągnięto (bo nie sądzę, żeby brali udział z własnej woli)
wszystkich członków komisji skrutacyjnej, powołanej w czasie zebrania
sołeckiego. Mam nieodparte wrażenie, że osobom tym zrobiono intensywne pranie
mózgów, aby przedstawić skarżącą w jak najgorszym świetle.
Jak na razie, skarżąca nie zamierza odpuścić. Złożyła
kolejne 4 skargi oraz 2 wezwania do usunięcia naruszenia prawa. Część z nich będzie rozpatrywana na posiedzeniu Komisji
Rewizyjnej 19 sierpnia br. Zobaczymy, jak z tego zadania wywiąże się przewodnicząca komisji Anna Kwaśnik. W
mojej ocenie, jak na razie, zupełnie się z tej roli nie wywiązuje.
Przypuszczam, że obejmując funkcję nie zdawała sobie sprawy z tego, co ją
czeka. Zazwyczaj Komisja Rewizyjna zajmuje się analizą wykonania budżetu
rocznego i wydawaniem opinii w sprawie absolutorium dla wójta, co w obecnej
kadencji miało być formalnością. A Przewodnicząca, w roli osoby rozpatrującej
skargi na wójta, jak na razie radzi sobie słabo. Przypuszczam, że działa
zgodnie z zaleceniami i wskazówkami, udzielanymi przez włodarzy Gminy. Czy to
wystarczy? - czas pokaże.
W mojej ocenie, w obecnej
sytuacji, egzekwowanie praw
obywatelskich w pojedynkę, wymaga niezwykłego samozaparcia. Gdyby władzom
Gminy dać uprawnienia ustawodawcze i zwiększyć jej suwerenność, z pewnością
wkrótce powstałaby satrapia na wzór państw Azji Środkowej, powstałych po upadku
Związku Radzieckiego. Duża w tym „zasługa” bierności społecznej. Mieszkańcy
potrafią upomnieć się o swoje prawa, jeżeli problem dotyczy ich osobiście. W
sprawach ogólnych panuje powszechny marazm i brak zainteresowania. Do tego dochodzi też polityka obecnych władz, które
starają się wszelkimi sposobami, aby jak najmniej informacji docierało do
opinii publicznej. Większość spraw jest omawiana na komisjach Rady Gminy –
ostatnio radny Piotr Dziembowski
zaproponował (pytanie czy była to jego inicjatywa?) omawianie sprawozdania
Wójta na komisjach wspólnych. Może wolne głosy i wnioski oraz zapytania
sołtysów również należałoby przenieść na posiedzenia komisji? Na komisjach nie
pojawia się nikt z mieszkańców. Wyjątkiem była Komisja Rolnictwa omawiająca
temat motorówek na jez. Niepruszewskim, i to dopiero drugie posiedzenie. Na
pierwszym spotkaniu pojawił się jedynie Filantrop ze swoimi zwolennikami. Brak
nagrań i protokołów z komisji to dodatkowa zaleta – wszystkie niewygodne tematy
można zamieść pod dywan. Na sesjach pozostanie wyłącznie jednogłośne
przegłosowywanie uchwał.
Obecnie Wójt również działa w coraz większej konspiracji. Dotyczy to np.
sposobu finansowania imprez gminnych jak: Dni Gminy Dopiewo, koncerty itp. Na
plakatach Gmina oraz jednostki organizacyjne wymieniane są coraz częściej jako
organizatorzy, a nie sponsorzy. Również coraz ciekawsze są sprawy związane z
polityką kadrową. W dniu 5 czerwca br. Wójt podpisał umowę z kolejnym radcą
prawnym na świadczenie obsługi prawnej – czyżby obecny radca nie dawał sobie
rady? Bo jak ćwierkają wróble, Gmina na razie przegrywa wszystkie sprawy
związane z CRK Konarzewo oraz Stowarzyszeniem Praksedy Lemańskiej.
Natomiast w lipcu br. zatrudniony
został pracownik do Urzędu, którego zadaniem będzie przygotowywanie projektów
decyzji o warunkach zabudowy, mimo, iż od 7 stycznia br. obowiązuje umowa z urbanistką
Magdaleną Kalinowską na tego typu usługi.
Wnikliwy obserwator (wymaga to
jednak sporo czasu i wysiłku) może zauważyć, że działania władz Gminy coraz częściej rozmijają się z wyborczymi
deklaracjami. Coraz częściej mamy do czynienia z działaniami zakulisowymi,
naginaniem lub wręcz łamaniem prawa. Niewiele ma to wspólnego z prawdziwą
demokracją.
Obserwatorka I (Pierwsza)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz