Zapewne wielu Czytelników
oczekuje mojego komentarza, dotyczącego przebiegu posiedzenia Komisji
Rolnictwa, które miało miejsce 8 lipca br. Jednak z tym tematem jeszcze
zaczekam, za to zajmę się problemem, który nurtuje zaledwie garstkę osób.
Zarówno władze Gminy, jak i większość jej obywateli, temat środowiska
naturalnego traktuje po macoszemu, jako coś, czym nie trzeba się przejmować.
Stare powiedzenie, „nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las” powoli staje
się nieaktualne. Gmina Dopiewo zapewne będzie jednym ze sztandarowych
przykładów.
Temat zieleni w przestrzeni
gminnej, prywatnej jak i publicznej, dojrzewał u mnie już od dłuższego czasu.
Jak się okazuje, problem ten nurtuje także innych, czego wyrazem jest dyskusja na
forum jednego z naszych Radnych - link. Ta dyskusja przyspieszyła moją decyzję o podjęciu tematu.
Na początek jednak coś na temat
pamięci.
Otóż w ubiegłym roku na terenie przedszkola w Dopiewie posadzono
drzewko, przy którym umieszczono tabliczkę „Drzewko pamięci 1918-2018”. Zapewne w
założeniu miało ono upamiętniać setną rocznicę Powstania Wielkopolskiego. Fakt
ten skomentowałam w tekście z 17 marca br. - http://blogdopiewo.blogspot.com/2019/03/dlaczego-wadze-gminy-dopiewo-torpeduja.html
- jaka
pamięć, takie drzewko.
Po niecałych 4 miesiącach
ponownie odwiedziłam to miejsce i oto co zobaczyłam:
Wypuściło ono wiosną listki,
jednak nikt o nim nie chciał pamiętać. Widocznie podlanie roślinki, 2 razy w
tygodniu konewką wody, dla pań przedszkolanek (drzewko znajduje się w obrębie
terenu przedszkola) było zadaniem ponad siły. A troska o roślinkę, jak i
intencję jej posadzenia, mogła być doskonałym elementem edukacji
przedszkolaków. W podsumowaniu sparafrazuję mój poprzedni komentarz – jakie drzewko, taka pamięć.
W ostatnich kilku latach drzewa i
krzewy w gminie Dopiewo przeżyły prawdziwą hekatombę. I nie można tu winy
zrzucać na tzw. „lex Szyszko”, ponieważ było to jedynie narzędzie,
umożliwiające masową wycinkę. Z prawa tego skwapliwie skorzystały władze Gminy
oraz duża część mieszkańców, dla których drzewa to tylko niepotrzebny kłopot.
Zrzucają jesienią liście, tworzą niepotrzebny cień, korzenie wypaczają chodniki
itp.
Trudno wymienić wszystkie
przypadki totalnej wycinki, pisałam o tym wielokrotnie. Żeby nie być
gołosłowną, jako przykład podam wycięcie
ostatnich drzew przy ul. Długiej w Zakrzewie, co usatysfakcjonowało szczególnie
radnego Wojciecha Dornę. Podobnymi skrajnymi przypadkami była likwidacja
zieleni w rejonie węzłów przesiadkowych w Dopiewie i Palędziu. Miejsce zieleni
zajęły betonowo-asfaltowe pustynie, które w ostatecznym rozrachunku okazały się
w dużym stopniu niepotrzebne. Część parkingów na obu węzłach jest w zasadzie
nieużytkowana. Z pewnością obciążenie
mieszkańców spalinami, kurzem i hałasem zwiększyło się ale decydenci tam nie
mieszkają.
Natomiast stare, kilkudziesięcioletnie drzewa, oczywiście rodzimych gatunków,
często okazują się niezwykle żywotne.
Takim przykładem może być lipa przy ul. Stawnej w Dopiewie, o
której pisałam 17 lutego br. - https://blogdopiewo.blogspot.com/2019/02/gmina-dopiewo-okiem-obserwatorki-i_17.html
Mimo, iż została niemiłosiernie
ogołocona ze wszystkich gałęzi (praktycznie został tylko pień), jak na razie
się nie poddaje:
Zastanawia mnie, na jak długo
wystarczy lipie żywotności, przy takim traktowaniu przez ludzi. Podejrzewam, że
jesienią lub zimą może ponownie zostać ogołocona ze wszystkich tegorocznych
odrostów. Chodzi przede wszystkim o to, żeby wreszcie uschła i z czystym
sumieniem będzie można ją wyciąć. Nowe drzewo już się w tym miejscu na pewno
nie pojawi.
A jak wskazują znaki na niebie i
ziemi, nie jest to koniec wycinek. Jedną
z ostatnich alei drogowych jest ul. Jesionowa w Dopiewcu, która stopniowo
jest utwardzana przez dewelopera. O ile pierwszy odcinek został zbudowany przy
maksymalnym poszanowaniu drzewostanu, to przy następnych etapach już raczej
zostanie zastosowana inna metoda.
Dziwnym trafem drzewa przy kolejnym odcinku, przeznaczonym do
utwardzenia, zaczęły masowo chorować i zamierać. Już kilkanaście z nich
zostało oznaczonych jako przeznaczone do wycinki. Nie bardzo chce mi się
wierzyć, że zaczęły chorować same z siebie. W najbliższym czasie zamierzam
przeprowadzić tam szczegółową inwentaryzację.
A że nie jest to teoria spiskowa,
posłużę się przykładem sprzed kilkunastu lat. Zapewne wiele osób pamięta, że przy stawie w Palędziu, wzdłuż ul. Ojca
Żelazka, rosło kilkanaście drzew. Nagle, jednego roku, wszystkie
równocześnie uschły. Były sołtys i radny Palędzia, pytany o to, dlaczego doszło
do takiej sytuacji? - potrafił robić tylko głupie miny i uśmieszki. Było jasne,
że komuś zależało na likwidacji zadrzewienia. Podejrzewam, że podobna sytuacja
ma miejsce na ul. Jesionowej w Dopiewcu. Usuwanie zdrowych drzew przed budową
drogi, może wywołać niepotrzebną burzę, dlatego powinny one najpierw zacząć
chorować.
Według oficjalnych przekazów, wycinane drzewa zastępowane są nowymi
nasadzeniami. Jest to w moim przekonaniu, wyjątkowo perfidne nadużycie.
Po pierwsze egzemplarze dużych,
rodzimych gatunków, które potrafią znieść coraz trudniejsze warunki
środowiskowe, zastępowane są
pseudoroślinami. Są to zazwyczaj krzewy,
szczepione na pniu drzewa, mające je imitować. Są w tej chwili powszechnie
sadzone nie tylko w miejscach publicznych ale również na nieruchomościach
prywatnych.
Rośliny te wymagają pielęgnacji, same nie są sobie w stanie
poradzić w niesprzyjającym środowisku.
Dlatego też utrzymują się przy
życiu tylko w miejscach, regularnie pielęgnowanych przez ludzi. Takim miejscem
jest np. otoczenie budynku Urzędu Gminy. O co, jak o co, ale o otoczenie
Urzędu, Wójt przy pomocy ZUK-u dba, jak o żadne inne.
Tam, gdzie sadzonki pozostawione
zostały samym sobie, nie są w stanie przetrwać. Przykładów jest coraz więcej.
Jednym z nich jest ul. Poznańska w Dopiewie. Na odcinku,
między skrzyżowaniem z ul. Sokołów i ul. Konarzewską, posadzono w ubiegłym roku
3 (słownie: trzy) drzewka. Obecnie wszystkie są już martwe.
Podobnie wygląda ciąg drzewek iglastych na placu zabaw przy
ul. Łąkowej w Dopiewie. Z kilkudziesięciu roślin,
do chwili obecnej
pozostało już tylko kilka, które zapewne nie przetrwają kolejnego suchego roku.
Również na zagładę skazana jest aleja drzewek przy drodze wzdłuż torów w
Palędziu. Byłam tam w maju br. Część roślin nie wykazywała żadnych oznak
życia, a większość wyglądała tak, że nie przeżyje do końca lata.
Podejrzewam,
że od tego czasu sytuacja jedynie się pogorszyła. Przy najbliższej okazji
zamierzam to sprawdzić.
Późną wiosną br. postanowiono
uatrakcyjnić teren wokół byłego gimnazjum w Skórzewie. Utworzono rabaty z
krzewami, które natychmiast po posadzeniu zaczęły usychać. Pisałam o tym tutaj
- https://blogdopiewo.blogspot.com/2019/06/gmina-okiem-obserwatorki-i-edycja-2019.html
Usychające krzewy usunięto,
nasadzając w ich miejsce nowe.
W związku z tym zadam pytanie, jaki jest sens nasadzeń, jeżeli co roku (a nawet kilkakrotnie w ciągu roku)
będzie się wymieniać rośliny na nowe egzemplarze? Jest to typowa zabawa w kotka
i myszkę. My, tzn. władze Gminy udajemy, że coś robimy dla środowiska, a
mieszkańcy będą usatysfakcjonowani, że włodarze troszczą się o środowisko.
W tej sytuacji uważam, że należy
zaprzestać prowadzenia wszelkich nowych nasadzeń. Generują one jedynie koszty,
natomiast efektów nie widać. Gmina
systematycznie zamieniać się będzie w betonową, wysuszoną pustynię, którą
kiedyś przejmą kaktusy. O ile i one będą w stanie przeżyć w tak toksycznym
środowisku.
Fakt, że mieszkańcy są podobnego
zdania, co władze Gminy, świadczy ostatnie posiedzenie Komisji Rolnictwa w
sprawie lasku przy ul. Brzozowej w Dąbrowie. Konkluzja w tym temacie jest jedna – nie jest ważna ta ostatnia enklawa
zieleni, ważne, żeby nas nie zalewało po jej zabetonowaniu.
Zastanawia mnie, co jest
przyczyną wstrzemięźliwości władz Gminy przy pielęgnacji nowych nasadzeń? Być może chodzi o sprawę ich podlewania?
Czyżby włodarze samoograniczali się w zużyciu wody?
Myślę, że nie, patrząc na
traktowanie boisk piłkarskich. Prawie
codziennie na boiska GKS Dopiewo i Korona Zakrzewo wylewane są hektolitry wody.
Nie wiem, jak jest na innych obiektach, np. boisku Orkanu Konarzewo, ale podejrzewam,
że podobnie. Wystarczy porównać kolor
murawy boisk z terenami przyległymi. To tylko mieszkańcy mają się
ograniczać, skazując na zagładę swoje ogrody, na które często wydali wiele
tysięcy złotych. Tym samym, suszą władze Gminy będą mogły usprawiedliwiać zasychanie świeżo
posadzonych drzew i krzewów.
No ale póki co, wójt Adrian
Napierała może pochwalić się tytułem Ekojanosika, który z pewnością jeszcze nie
raz wykorzysta.
Na koniec coś z innej beczki, jak
niektórzy nasi obywatele uważają się za równiejszych wobec innych.
Przy przystanku Skórzewo/Kościół w kierunku Dopiewa, w sezonie
letnim funkcjonuje stragan z owocami. Podobny stragan stoi po drugiej stronie
ulicy, gdzie zachowanie kierowców jest podobne. Klienci zmotoryzowani mają do
dyspozycji parking, zlokalizowany bezpośrednio obok straganu:
Mimo to, większość z nich woli
parkować na chodniku, często całkowicie go blokując:
Co ciekawe, większość takich
klientów stanowią kobiety. Jeżeli kierowcami okazują się mężczyźni, to
zazwyczaj wtedy, gdy owoce kupuje jadąca z nimi kobieta. Zachowanie takie
świadczy o totalnej pogardzie wobec pozostałych użytkowników drogi, szczególnie
osób pieszych lub absolutnej bezmyślności. Zwracanie uwagi na niewłaściwe
zachowanie jest bezcelowe – jedyną reakcją jest niepohamowana agresja. Coraz
częściej nurtuje mnie pytanie, jak takie osoby zdobyły prawo jazdy?
I nie są to wydarzenia
sporadyczne, zjawisko to ma charakter powszechny i permanentny. Przedstawiona wyżej sytuacja
miała miejsce 9 lipca 2019 r. o godz. 11:28.
Obserwatorka (Pierwsza)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz