środa, 10 lipca 2019

„Przemyślana polityka nasadzeniowa" w gminie Dopiewo (1) – kpina z mieszkańców czy totalna niekompetencja?



Zapewne wielu Czytelników oczekuje mojego komentarza, dotyczącego przebiegu posiedzenia Komisji Rolnictwa, które miało miejsce 8 lipca br. Jednak z tym tematem jeszcze zaczekam, za to zajmę się problemem, który nurtuje zaledwie garstkę osób. Zarówno władze Gminy, jak i większość jej obywateli, temat środowiska naturalnego traktuje po macoszemu, jako coś, czym nie trzeba się przejmować. Stare powiedzenie, „nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las” powoli staje się nieaktualne. Gmina Dopiewo zapewne będzie jednym ze sztandarowych przykładów.
Temat zieleni w przestrzeni gminnej, prywatnej jak i publicznej, dojrzewał u mnie już od dłuższego czasu. Jak się okazuje, problem ten nurtuje także innych, czego wyrazem jest dyskusja na forum jednego z naszych Radnych - link. Ta dyskusja przyspieszyła moją decyzję o podjęciu tematu.


Na początek jednak coś na temat pamięci.
Otóż w ubiegłym roku na terenie przedszkola w Dopiewie posadzono drzewko, przy którym umieszczono tabliczkę „Drzewko pamięci 1918-2018”. Zapewne w założeniu miało ono upamiętniać setną rocznicę Powstania Wielkopolskiego. Fakt ten skomentowałam w tekście z 17 marca br. - http://blogdopiewo.blogspot.com/2019/03/dlaczego-wadze-gminy-dopiewo-torpeduja.html - jaka pamięć, takie drzewko.
Po niecałych 4 miesiącach ponownie odwiedziłam to miejsce i oto co zobaczyłam:

Wypuściło ono wiosną listki, jednak nikt o nim nie chciał pamiętać. Widocznie podlanie roślinki, 2 razy w tygodniu konewką wody, dla pań przedszkolanek (drzewko znajduje się w obrębie terenu przedszkola) było zadaniem ponad siły. A troska o roślinkę, jak i intencję jej posadzenia, mogła być doskonałym elementem edukacji przedszkolaków. W podsumowaniu sparafrazuję mój poprzedni komentarz – jakie drzewko, taka pamięć.

W ostatnich kilku latach drzewa i krzewy w gminie Dopiewo przeżyły prawdziwą hekatombę. I nie można tu winy zrzucać na tzw. „lex Szyszko”, ponieważ było to jedynie narzędzie, umożliwiające masową wycinkę. Z prawa tego skwapliwie skorzystały władze Gminy oraz duża część mieszkańców, dla których drzewa to tylko niepotrzebny kłopot. Zrzucają jesienią liście, tworzą niepotrzebny cień, korzenie wypaczają chodniki itp.
Trudno wymienić wszystkie przypadki totalnej wycinki, pisałam o tym wielokrotnie. Żeby nie być gołosłowną, jako przykład podam wycięcie ostatnich drzew przy ul. Długiej w Zakrzewie, co usatysfakcjonowało szczególnie radnego Wojciecha Dornę. Podobnymi skrajnymi przypadkami była likwidacja zieleni w rejonie węzłów przesiadkowych w Dopiewie i Palędziu. Miejsce zieleni zajęły betonowo-asfaltowe pustynie, które w ostatecznym rozrachunku okazały się w dużym stopniu niepotrzebne. Część parkingów na obu węzłach jest w zasadzie nieużytkowana. Z pewnością obciążenie mieszkańców spalinami, kurzem i hałasem zwiększyło się ale decydenci tam nie mieszkają.

Natomiast stare, kilkudziesięcioletnie drzewa, oczywiście rodzimych gatunków, często okazują się niezwykle żywotne.
Takim przykładem może być lipa przy ul. Stawnej w Dopiewie, o której pisałam 17 lutego br. - https://blogdopiewo.blogspot.com/2019/02/gmina-dopiewo-okiem-obserwatorki-i_17.html  Mimo, iż została niemiłosiernie ogołocona ze wszystkich gałęzi (praktycznie został tylko pień), jak na razie się nie poddaje:

Zastanawia mnie, na jak długo wystarczy lipie żywotności, przy takim traktowaniu przez ludzi. Podejrzewam, że jesienią lub zimą może ponownie zostać ogołocona ze wszystkich tegorocznych odrostów. Chodzi przede wszystkim o to, żeby wreszcie uschła i z czystym sumieniem będzie można ją wyciąć. Nowe drzewo już się w tym miejscu na pewno nie pojawi.

A jak wskazują znaki na niebie i ziemi, nie jest to koniec wycinek. Jedną z ostatnich alei drogowych jest ul. Jesionowa w Dopiewcu, która stopniowo jest utwardzana przez dewelopera. O ile pierwszy odcinek został zbudowany przy maksymalnym poszanowaniu drzewostanu, to przy następnych etapach już raczej zostanie zastosowana inna metoda.
Dziwnym trafem drzewa przy kolejnym odcinku, przeznaczonym do utwardzenia, zaczęły masowo chorować i zamierać. Już kilkanaście z nich zostało oznaczonych jako przeznaczone do wycinki. Nie bardzo chce mi się wierzyć, że zaczęły chorować same z siebie. W najbliższym czasie zamierzam przeprowadzić tam szczegółową inwentaryzację.
A że nie jest to teoria spiskowa, posłużę się przykładem sprzed kilkunastu lat. Zapewne wiele osób pamięta, że przy stawie w Palędziu, wzdłuż ul. Ojca Żelazka, rosło kilkanaście drzew. Nagle, jednego roku, wszystkie równocześnie uschły. Były sołtys i radny Palędzia, pytany o to, dlaczego doszło do takiej sytuacji? - potrafił robić tylko głupie miny i uśmieszki. Było jasne, że komuś zależało na likwidacji zadrzewienia. Podejrzewam, że podobna sytuacja ma miejsce na ul. Jesionowej w Dopiewcu. Usuwanie zdrowych drzew przed budową drogi, może wywołać niepotrzebną burzę, dlatego powinny one najpierw zacząć chorować.

Według oficjalnych przekazów, wycinane drzewa zastępowane są nowymi nasadzeniami. Jest to w moim przekonaniu, wyjątkowo perfidne nadużycie.
Po pierwsze egzemplarze dużych, rodzimych gatunków, które potrafią znieść coraz trudniejsze warunki środowiskowe, zastępowane są pseudoroślinami. Są to zazwyczaj krzewy, szczepione na pniu drzewa, mające je imitować. Są w tej chwili powszechnie sadzone nie tylko w miejscach publicznych ale również na nieruchomościach prywatnych.
Rośliny te wymagają pielęgnacji, same nie są sobie w stanie poradzić w niesprzyjającym środowisku.
Dlatego też utrzymują się przy życiu tylko w miejscach, regularnie pielęgnowanych przez ludzi. Takim miejscem jest np. otoczenie budynku Urzędu Gminy. O co, jak o co, ale o otoczenie Urzędu, Wójt przy pomocy ZUK-u dba, jak o żadne inne.
Tam, gdzie sadzonki pozostawione zostały samym sobie, nie są w stanie przetrwać. Przykładów jest coraz więcej.
Jednym z nich jest ul. Poznańska w Dopiewie. Na odcinku, między skrzyżowaniem z ul. Sokołów i ul. Konarzewską, posadzono w ubiegłym roku 3 (słownie: trzy) drzewka. Obecnie wszystkie są już martwe.

Podobnie wygląda ciąg drzewek iglastych na placu zabaw przy ul. Łąkowej w Dopiewie. Z kilkudziesięciu roślin, 

do chwili obecnej pozostało już tylko kilka, które zapewne nie przetrwają kolejnego suchego roku.
Również na zagładę skazana jest aleja drzewek przy drodze wzdłuż torów w Palędziu. Byłam tam w maju br. Część roślin nie wykazywała żadnych oznak życia, a większość wyglądała tak, że nie przeżyje do końca lata. 

Podejrzewam, że od tego czasu sytuacja jedynie się pogorszyła. Przy najbliższej okazji zamierzam to sprawdzić.
Późną wiosną br. postanowiono uatrakcyjnić teren wokół byłego gimnazjum w Skórzewie. Utworzono rabaty z krzewami, które natychmiast po posadzeniu zaczęły usychać. Pisałam o tym tutaj - https://blogdopiewo.blogspot.com/2019/06/gmina-okiem-obserwatorki-i-edycja-2019.html
Usychające krzewy usunięto, nasadzając w ich miejsce nowe. 

W związku z tym zadam pytanie, jaki jest sens nasadzeń, jeżeli co roku (a nawet kilkakrotnie w ciągu roku) będzie się wymieniać rośliny na nowe egzemplarze? Jest to typowa zabawa w kotka i myszkę. My, tzn. władze Gminy udajemy, że coś robimy dla środowiska, a mieszkańcy będą usatysfakcjonowani, że włodarze troszczą się o środowisko.
W tej sytuacji uważam, że należy zaprzestać prowadzenia wszelkich nowych nasadzeń. Generują one jedynie koszty, natomiast efektów nie widać. Gmina systematycznie zamieniać się będzie w betonową, wysuszoną pustynię, którą kiedyś przejmą kaktusy. O ile i one będą w stanie przeżyć w tak toksycznym środowisku.
Fakt, że mieszkańcy są podobnego zdania, co władze Gminy, świadczy ostatnie posiedzenie Komisji Rolnictwa w sprawie lasku przy ul. Brzozowej w Dąbrowie. Konkluzja w tym temacie jest jedna – nie jest ważna ta ostatnia enklawa zieleni, ważne, żeby nas nie zalewało po jej zabetonowaniu.

Zastanawia mnie, co jest przyczyną wstrzemięźliwości władz Gminy przy pielęgnacji nowych nasadzeń? Być może chodzi o sprawę ich podlewania? Czyżby włodarze samoograniczali się w zużyciu wody?
Myślę, że nie, patrząc na traktowanie boisk piłkarskich. Prawie codziennie na boiska GKS Dopiewo i Korona Zakrzewo wylewane są hektolitry wody. Nie wiem, jak jest na innych obiektach, np. boisku Orkanu Konarzewo, ale podejrzewam, że podobnie. Wystarczy porównać kolor murawy boisk z terenami przyległymi. To tylko mieszkańcy mają się ograniczać, skazując na zagładę swoje ogrody, na które często wydali wiele tysięcy złotych. Tym samym, suszą władze Gminy będą mogły usprawiedliwiać zasychanie świeżo posadzonych drzew i krzewów.
No ale póki co, wójt Adrian Napierała może pochwalić się tytułem Ekojanosika, który z pewnością jeszcze nie raz wykorzysta.

Na koniec coś z innej beczki, jak niektórzy nasi obywatele uważają się za równiejszych wobec innych.
Przy przystanku Skórzewo/Kościół w kierunku Dopiewa, w sezonie letnim funkcjonuje stragan z owocami. Podobny stragan stoi po drugiej stronie ulicy, gdzie zachowanie kierowców jest podobne. Klienci zmotoryzowani mają do dyspozycji parking, zlokalizowany bezpośrednio obok straganu:

Mimo to, większość z nich woli parkować na chodniku, często całkowicie go blokując:

Co ciekawe, większość takich klientów stanowią kobiety. Jeżeli kierowcami okazują się mężczyźni, to zazwyczaj wtedy, gdy owoce kupuje jadąca z nimi kobieta. Zachowanie takie świadczy o totalnej pogardzie wobec pozostałych użytkowników drogi, szczególnie osób pieszych lub absolutnej bezmyślności. Zwracanie uwagi na niewłaściwe zachowanie jest bezcelowe – jedyną reakcją jest niepohamowana agresja. Coraz częściej nurtuje mnie pytanie, jak takie osoby zdobyły prawo jazdy?
I nie są to wydarzenia sporadyczne, zjawisko to ma charakter powszechny i permanentny. Przedstawiona wyżej sytuacja miała miejsce 9 lipca 2019 r. o godz. 11:28.

Obserwatorka (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz