Dziś kolejny felieton w temacie,
rozpoczętym 24 marca - Osiedle Zacisze
i kontynuowanym 1 kwietnia br. - Planowanie przestrzenne
Tym razem będzie mowa o szczególnych sposobach zagospodarowania gminy
Rokietnica, realizowanych na podstawie decyzji o warunkach zabudowy. Jeżeli
komuś się wydaje, że temat dotyczy odległych czasów i rządów poprzedników
obecnego wójta Bartosza Derecha, to jest w błędzie. Dzieje się to w okresie, kiedy rzekomo na pierwszym planie stawia
się przejrzystość działań Urzędu.
Swego czasu nurtowała mnie
sprawa, dlaczego gminy nie mogą wydawać pozwoleń na budowę – są to zadania
przypisane starostwom. Dziś mnie to nie dziwi. Gdyby pozwolenia na budowę były w gestii urzędów gmin, ilość naruszeń i
łamania prawa mogłaby być astronomiczna. W takiej sytuacji, w miejscu
zasypanego stawku w Dąbrówce w gminie Dopiewo, z pewnością stałoby już osiedle
domków szeregowych.
Wracajmy jednak do Rokietnicy. Tu
sytuacja jest o tyle trudniejsza dla władz (zresztą na ich własne życzenie,
zwalniające ich z odpowiedzialności), że kierownicy referatu wydającego decyzje
o warunkach zabudowy od lat są uprawnieni do ich podpisywania z upoważnienia
wójta. Umożliwia to wydawanie decyzji bez wiedzy władz Gminy, z czego jak się
wydaje, dość często korzystano. Inna sprawa, czy przedstawiciele władz mają
odpowiednią wiedzę i kompetencje, aby ocenić prawidłowość wydawanych decyzji. Ale
jest to temat na wiele artykułów.
Na wstępie jeszcze jedna uwaga.
Zgodnie z przepisami ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym, ranga decyzji o warunkach zabudowy jest
znacznie mniejsza niż planu zagospodarowania przestrzennego (plan stanowi
element prawa miejscowego, decyzja nie). Każdy ma prawo, zarówno na etapie
postępowania, jak i po uchwaleniu planu, zapoznać się z jego ustaleniami. Ma
również prawo, co prawda iluzoryczne, do wniesienia zastrzeżeń i uwag. W
przypadku decyzji o warunkach zabudowy lista stron postępowania ogranicza się
wyłącznie do właścicieli nieruchomości graniczących z działką, której wniosek
dotyczy. Stąd znacznie łatwiej spacyfikować lub „przekonać” opornych, aby
zaniechali protestów. Pozostali mieszkańcy, którzy mogliby mieć ewentualne
zastrzeżenia, o inwestycji dowiadują się w momencie rozpoczęcia budowy. Nie
dotyczy to tylko inwestycji celu publicznego oraz tych, mających wpływ na
środowisko – tu procedura jest inna.
Pół biedy, jeśli decyzja o
warunkach zabudowy dotyczy zabudowy mieszkaniowej lub usługowej, zbliżonej
swoimi parametrami do już istniejącej. Gorzej jeśli dotyczy to zabudowy
niestandardowej, której powstanie może w istotny sposób wpłynąć na
funkcjonowanie i komfort życia mieszkańców.
W 2011 roku otwarto w Rokietnicy
2 nowe markety – Biedronkę i Dino. Niby nic zdrożnego – markety tego typu
powstają jak grzyby po deszczu w każdej większej wsi. Odbywa się to z korzyścią
dla mieszkańców – większa oferta, konkurencja cenowa. Interesująca jest
natomiast lokalizacja obiektów.
Market Biedronka zlokalizowany został w samym centrum Rokietnicy przy
ul. Szamotulskiej. Jest to ulica o największym natężeniu ruchu – w
godzinach szczytu tworzą się korki podobne do tych w Poznaniu. Dodatkowym
utrudnieniem jest przejazd kolejowy na ruchliwej trasie Poznań-Szczecin –
rogatki są zamykane na wiele minut. Ze względu na określone uwarunkowania, brak
jest przejścia dla pieszych, pozwalającego na bezpieczne dojście do sklepu.
Wszystko to powoduje, że w rejonie wjazdu do marketu, zagrożenie dla bezpieczeństwa
drastycznie wzrosło. Mieszkańcy pozytywnie oceniają fakt otwarcia marketu, natomiast
w większości negatywnie wypowiadają się w sprawie jego lokalizacji. W
bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się wiele sklepów i punktów usługowych, co
dodatkowo zwiększa natężenie ruchu pojazdów i pieszych – miejsc parkingowych w
centrum Rokietnicy (za wyjątkiem dworca PKP) praktycznie brak. Market został na
siłę wciśnięty pomiędzy istniejącą zabudowę mieszkaniową. Tak więc, wszystkie
przesłanki świadczyły przeciwko lokalizacji marketu w tym miejscu, a mimo to
Urząd Gminy w Rokietnicy decyzję wydał. Pytanie jakie się nasuwa, to czy
kierowano się argumentami prawnymi czy pozaprawnymi?
Market Dino powstał przy ul. Obornickiej w Rokietnicy. Tu
lokalizacja wydaje się z pozoru właściwa: obszerny parking, swobodny wjazd i
wyjazd (pod warunkiem, że na ul. Obornickiej nie oczekuje kolejka samochodów na
przejazd przez tory). Wydając jednak decyzję o warunkach zabudowy na budowę
marketu, praktycznie uniemożliwiono przebudowę tej części Rokietnicy. Liczba
pojazdów korzystających z ul. Obornickiej systematycznie wzrasta. Kolejki na
przejeździe przez tory są z roku na rok coraz dłuższe. Zakończenie budowy
obwodnicy S11 i przebudowa ul. Trakt Napoleoński tylko w części rozwiążą problem.
Dojazd z Suchego Lasu do Rokietnicy drogą powiatową to 6,3 km, natomiast dojazd
drogą S11 i Traktem to prawie 11
km. Tak więc większość mieszkańców Rokietnicy oraz
sąsiednich miejscowości w dalszym ciągu będzie preferować drogę powiatową.
W związku z tym coraz częściej
jest mowa o konieczności budowy wiaduktu nad torami łączącego obie części
Rokietnicy. Optymalnym, i co należy
podkreślić, jedynym rozwiązaniem jest budowa wiaduktu na przedłużeniu ul.
Golęcińskiej, ponad stacją PKP, do ul. Obornickiej. Niestety otwarcie
marketu praktycznie to uniemożliwiło. Jeszcze 2 lata temu na tym gruncie
uprawiane były warzywa. Wartość nieruchomości to była wartość gruntu. Obecnie
ewentualne wykupienie i likwidacja marketu w celu budowy drogi będzie Gminę
kosztowała wielokrotnie więcej – z pewnością PKP nie będzie skłonne do
ponoszenia tych kosztów.
Podsumowując, chcę stwierdzić, że
w przypadku marketu Dino moje rozważania są czysto teoretyczne. Znając sytuację
finansową Gminy oraz plany inwestycyjne obecnych władz (na pierwszym miejscu
ośrodek sportowy – czyli igrzyska zamiast chleba), budowa wiaduktu jest
łabędzim śpiewem. Uważam jednak, że władze powinny myśleć perspektywicznie, nie
tylko od wyborów do wyborów. Niestety, najczęściej dominuje zasada, że po nas choćby potop.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz