piątek, 7 kwietnia 2017

Zebrania wiejskie w gminie Dopiewo Anno Domini 2017 (8) – pesymistyczne (a szkoda) podsumowanie



W kwietniowym numerze „Czasu Dopiewa” ukazał się felieton wójta Adriana Napierały, podsumowujący, ze strony władz samorządowych, wyniki zebrań wiejskich w gminie Dopiewo w 2017 r. Pozwala to na przedstawienie przeze mnie wniosków, a nie są one korzystne dla naszych włodarzy. Niestety, co trzeba zauważyć, duża część winy spada na lokalną społeczność, przede wszystkim ze względu na brak zainteresowania, obawy przed reperkusjami a także niewiarę w nasze możliwości, jako wyborców.


Pierwsze na co należy zwrócić uwagę, to godne naśladowanie, przez obecne władze, swoich poprzedników sprzed 1989 r. Co prawda jest to w Polsce coraz powszechniejsza tendencja  ale póki co, będziemy zajmować się sprawami lokalnymi. To co najbardziej rzuca się w oczy, to coraz bardziej jawne próby narzucenia jedynej słusznej drogi. Z jednej strony mamy do czynienia z coraz nachalniejszą propagandą sukcesu, z drugiej nasilające się lekceważenie mieszkańców przez włodarzy, szczególnie przez wójta Adriana Napierałę.

Głównym tematem tegorocznych zebrań wiejskich miały być konsultacje społeczne w sprawie projektów nowych statutów sołeckich. Tak przedstawiała to oficjalna propaganda. W praktyce okazało się, że chodziło wyłącznie o wypełnienie przykrego obowiązku, wynikającego z ustawy o samorządzie gminnym. Gdyby konsultacji nie odfajkowano, Rada Gminy nie mogłaby podjąć stosownych uchwał.
I stało się oczywistym, że najważniejszym punktem każdego zebrania była autopromocja Wójta. Nie znam przebiegu wszystkich zebrań, ale nie trudno domyślić się, że scenariusz w każdym przypadku był podobny. Potwierdza to zresztą przebieg zebrań w Dopiewie i Dąbrówce.

Po krótkim wstępie w wykonaniu Sołtysa, naruszającym zresztą niedoskonałe przepisy aktualnych statutów, glos był przekazywany Wójtowi. Przez około 45 minut wymieniał on sukcesy i osiągnięcia swoje oraz swoich współpracowników. Przedstawiał on także świetlaną przyszłość, jaka czeka Gminę i mieszkańców pod jego rządami. Wszystkie niewygodne fakty,  zostały skrzętnie pominięte a na dowód tego, że Gmina kroczy od sukcesu do sukcesu, wybrane wskaźniki przedstawiono w formie pokazu slajdów.

Konsultacje społeczne w sprawie nowych statutów, rzekomo najważniejsza część zebrania, miały być jedynie formalnością. W tej chwili już mam praktycznie pewność, że zrobiono wszystko, aby jak najmniejsza liczba mieszkańców zapoznała się z ich treścią i nie mogła wyciągnąć wniosków. Uczestnicy zebrań mieli po prostu przegłosować statuty, a nawet, gdyby złożyli jakieś uwagi i zastrzeżenia, nie miałoby to większego znaczenia. Przecież w uchwale, dotyczącej przeprowadzenia konsultacji wyraźnie zaznaczono, że „wyniki konsultacji społecznych nie są wiążące dla organów gminy i mają charakter opiniodawczy”.
Założenie to prawie udało się zrealizować. Prawie, ponieważ uczestnicy niemal wszystkich zebrań przegłosowali projekty. Nie udało się to tylko na ostatnim zebraniu w Dopiewie. Co ciekawe, w tym przypadku wystarczyło wystąpienie tylko jednej mieszkanki Dopiewa, aby zburzyć cały misterny plan, z pewnością starannie i długo przygotowywany.
Projekt statutu na zebraniu wiejskim w Dopiewie zaczął przedstawiać sekretarz gminy Maciej Kaczmarek. Robił to jednak w taki sposób, jakby wykonywał jakiś przykry obowiązek. Wybierał i odczytał tylko te fragmenty, które miały uwypuklić rzekomo „pozytywne” zmiany w przepisach. „Bezczelna” mieszkanka zaprotestowała jednak przeciwko takiemu traktowaniu uczestników zebrania. To spowodowało lawinę protestów, do której przyłączyli się pozostali uczestnicy zebrania, łącznie z częścią Rady Sołeckiej.
Ostatecznie zebranie wiejskie w Dopiewie okazało się dla włodarzy katastrofą. I to tak dużą, że w głosowaniu nad projektami statutów nie wzięli udziału przewodniczący Rady Gminy Leszek Nowaczyk i radny Ryszard Pawelec – mieszkańcy Dopiewa z prawem głosu.

Jak już zaznaczyłam na wstępie, podsumowania zebrań wiejskich w najnowszym numerze „Czasu Dopiewa” dokonał wójt Adrian Napierała w felietonie „Zebrania”. Już sam tytuł świadczy o tym, że przygotowanie tekstu sprawiło mu chyba dużą trudność i chciałby, aby jak najmniej osób z nim się zapoznało. Wydaje się, że nie tak wyobrażał sobie końcowy efekt zebrań wiejskich.
W zasadzie to z felietonu Wójta można wyciągnąć tylko jeden wniosek – jedynym problemem zebrań wiejskich jest mała frekwencja. Ubolewanie nad tym faktem zajęło mu ponad połowę artykułu. Co ciekawe, pokusił się nawet o wyciągnięcie wniosków, dlaczego tak się dzieje.
W przekonaniu Wójta jednym z powodów małej frekwencji jest to, że oficjalne media – „Czas Dopiewa” oraz strona internetowa z Biuletynem Informacji Publicznej są dla części mieszkańców wystarczającym źródłem informacji. Druga wynika z małego zainteresowania obywateli sprawami publicznymi.
Uważam, że jest jeszcze trzecia przyczyna takiego stanu rzeczy. Wielu mieszkańców, o ile nie większość, jest przekonana, że nie ma żadnego wpływu na bieżące sprawy i decyzje władz samorządowych. Osoby te uważają, że włodarze i tak ich wniosków oraz opinii nie biorą pod uwagę, więc udział w takich zebraniach to strata czasu.

Nie wiem, jaki jest udział poszczególnych czynników, wpływających na frekwencję. Jednak ta trzecia opcja, jest w moim przekonaniu, dość istotna. Potwierdził to przebieg zebrań w Dąbrówce i Dopiewie a szczególnie ostatnia ich część, dotycząca wolnych głosów i wniosków. Wnioski, uwagi i zarzuty przedstawiane Wójtowi, w dużej części spotkały się z arogancją i lekceważeniem. Widać wyraźnie, że Wójt nie zamierza liczyć się ze zdaniem mieszkańców, co więcej, ich problemy zupełnie go nie interesują - link. Są tylko drobną uciążliwością w konsumowaniu owoców władzy. Prawo lekceważenia opinii społecznej postanowił zabezpieczyć sobie w nowych statutach sołeckich - link.
Zupełnie inaczej przedstawił to w swoim felietonie, twierdząc że „osobiście cenię sobie wszelkie spotkania z mieszkańcami, chociaż często pytania zadawane przez mieszkańców do najłatwiejszych nie należą, wskazują natomiast na sprawy ważne dla lokalnej społeczności oraz pokazują, co trapi mieszkańców”. Ile wspólnego z rzeczywistością ma ta wypowiedź, przekonać się mogły osoby, uczestniczące w zebraniach.

W kontekście tego, co miało miejsce w Dąbrówce, powyższą wypowiedź Wójta można potraktować, jako kpinę z inteligencji Czytelników. Próba działań oddolnych, poprzez zgłoszenie kilku uchwał sołeckich potraktowana została jak zamach na władze samorządowe - link.

Jak już nadmieniono powyżej, najważniejszym punktem zebrań wiejskich w tym roku miały być konsultacje w sprawie statutów sołeckich. Okazało się, że Wójt w swojej wypowiedzi na podsumowanie konsultacji poświęcił raptem 4 (słownie: cztery) zdania. Poza mimochodem podaną informacją, iż tylko w Dopiewie projekt nie został przez zebranie zaopiniowany, nic z tej wypowiedzi nie wynika. Czy naprawdę wójt Adrian Napierała nie ma nic więcej w tym temacie do powiedzenia?
W felietonie Wójta, ani słowa nie ma na temat skargi mieszkańców Dąbrówki, skierowanej do Rady Gminy, którzy domagają się unieważnienia zebrania sołeckiego, przeprowadzonego w tej miejscowości. Pismo w tej sprawie z pewnością dotarło do Urzędu przed opublikowaniem tekstu, a mimo to, informacja o tym została przez Wójta zignorowana. W zamian oczekuje on wyrozumiałości i lokalnego patriotyzmu, co może być zawoalowaną reakcją na skargę.

Trudno również dopatrzeć się udziału w zebraniach pracowników Urzędu, poza Sekretarzem Gminy i Zastępcą Wójta. Gdyby rzeczywiście intencją władz był autentyczny kontakt z mieszkańcami i rzetelne potraktowanie ich problemów, w zebraniach powinni brać udział wybrani pracownicy merytoryczni, jak to miało miejsce w poprzednich latach. W tym roku w Dopiewie, poza Wójtem, pozostali przedstawiciele władz Gminy, praktycznie nie zabierali głosu. Natomiast sołtys/radny Tadeusz Bartkowiak w miarę upływu czasu okazywał coraz większe zniecierpliwienie, zamierzając jak najszybciej zakończyć zebranie. Czy tak ma wyglądać kontakt władz Gminy z mieszkańcami?

Podsumowując, odnoszę wrażenie, że zebrania wiejskie w gminie Dopiewo, to dla włodarzy przykry coroczny rytuał, przez który trzeba niestety przebrnąć. Nie ma to nic wspólnego z autentycznym udziałem społeczeństwa w decydowaniu o sprawach lokalnych. Jedynym celem władz samorządowych jest upewnianie się w samozadowoleniu, w której to czynności niektórzy z mieszkańców uparcie przeszkadzają. Na zebraniach pojawiają się ci, którzy w swej naiwności ciągle wierzą, że mają na coś wpływ. Pozostali mieszkańcy, którzy takich złudzeń pozbyli się, po prostu nie przychodzą.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz