czwartek, 20 kwietnia 2017

Komisja Wspólna Rady Gminy Dopiewo 18 kwietnia 2017 r. – niekompetencja czy premedytacja?



Za nami kolejne, wspólne posiedzenie Komisji Rady Gminy Dopiewo, tym razem z udziałem wójta Adriana Napierały. Potwierdza ono, że nasi włodarze nie zamierzają zboczyć z wyznaczonej ścieżki absurdu i totalnego lekceważenia zasad demokracji. Chyba już ostatecznie uwierzyli w swoją wyjątkowość i nieomylność, a wszelkie niezgodne z założeniami opinie, traktują jak zamach na ich niezbywalne prawa.
Posiedzenie rozpoczęło się od krótkiego podsumowania, przez sekretarza Gminy Macieja Kaczmarka, konsultacji społecznych w sprawie projektów statutów sołeckich. Wygląda na to, że pomimo faktu, iż projekty statutów zostały zakwestionowane w 2 sołectwach, zamiarem władz jest ich uchwalenie za wszelką cenę.


Z informacji podanych przez Sekretarza Gminy wynika, że w konsultacjach dotyczących statutów sołeckich wzięło udział 427 mieszkańców, z czego 330 osób głosowało za statutami, 16 było przeciwnych a 83 wstrzymały się od głosu.
Jak wiadomo, w Dopiewie projekt statutu został przez Zebranie Wiejskie odrzucony. Natomiast w Dąbrówce grupa mieszkańców złożyła oficjalną pisemną skargę i domaga się unieważnienia Zebrania Wiejskiego, a tym samym stwierdzenia nieważności, przeprowadzonych w jego trakcie, konsultacji społecznych.
Z wypowiedzi Sekretarza Gminy wynika jednak, że wydarzenia te nie mają wpływu na dalszą procedurę zatwierdzenia statutów. Wnioski i uwagi, zgłoszone w czasie zebrań wiejskich, mają zostać rozpatrzone przez Radnych oraz uwzględnione w takim stopniu, jak to jest możliwe, a po zakończeniu tego etapu zostaną przekazane do przegłosowania na sesji.
Odnoszę wrażenie, że władze postanowiły zsumować wyniki konsultacji, które łącznie dają wynik pozytywny.

Pragnę przypomnieć Panu Sekretarzowi, że każdy nowy statut sołecki to odrębna uchwała i nie można ich analizować i uchwalać łącznie. To tak, jakby w czasie sesji jedna lub dwie uchwały zostały przez radę gminy odrzucone, a ponieważ jednak większość uchwał zatwierdzono, to i te odrzucone zostały potraktowane jako ważne.
Taki tryb postępowania włodarzy wcale nie zdziwiłby mnie, ponieważ w gminie Dopiewo były już próby blokowego głosowania kilku uchwał równocześnie.
W 9 sołectwach projekty statutów w trakcie konsultacji zostały przegłosowane pozytywnie i te teoretycznie, mogą być przez Radę Gminy Dopiewo głosowane. Zaznaczam teoretycznie, ponieważ w moim przekonaniu, wszystkie statuty są niezgodne z Konstytucją oraz ustawą o samorządzie gminnym. Jeżeli jednak mieszkańcom to nie przeszkadza, to niech Rada Gminy je zatwierdza. Zobaczymy, co w tej materii będzie miał do powiedzenia Wojewoda Wielkopolski.

Natomiast Rada Gminy nie ma prawa, na chwilę obecną, uchwalić statutów dla Dopiewa i Dąbrówki. Przede wszystkim dlatego, że to Zebranie Wiejskie jest organem uchwałodawczym sołectwa a nie sekretarz, wójt czy radni gminy. Ponieważ zebrania wiejskie w Dopiewie i Dąbrówce odrzuciły projekty statutów, nie można ich dalej procedować bez zgody organów uchwałodawczych tych sołectw. Byłoby to naruszenie art. 32 Konstytucji RP.
Niestety, praktycznie żaden z przedstawicieli Urzędu i Rady Gminy nie podniósł kwestii powtórzenia konsultacji społecznych w Dopiewie i Dąbrówce. Jedynie radny Justin Nnorom zadał pytanie, czy projekty statutów, po ewentualnym uwzględnieniu wniosków i uwag, zostaną ponownie przedstawione mieszkańcom. Widocznie wszystkim decydentom wydaje się, że istotny jest tylko fakt zorganizowania konsultacji, a nie ich wynik.
W przypadku Dopiewa powtórzenie konsultacji jest bezdyskusyjne, natomiast w Dąbrówce będzie zależało od tego, czy mieszkańcom uda się doprowadzić do unieważnienia zebrania wiejskiego z 9 marca br. W tym drugim przypadku Rada Gminy Dopiewo dała sobie czas na rozpatrzenie skargi do końca maja br.

Większość czasu posiedzenia wspólnego Komisji RG zajęło omawianie, a w zasadzie wysłuchanie wyjaśnień, dotyczących planów zagospodarowania przestrzennego dla Konarzewa i Trzcielina. Projekty tych uchwał były wcześniej omawiane na Komisji Rolnictwa 10 kwietnia br. - link.
Projekty dotyczące przekształcenia 230 ha gruntów rolnych (w tym 135 ha gruntów III klasy) w Konarzewie w rejonie A2 i S5 przeszły bez echa. Jak się wydaje, Radni nie mają żadnych wątpliwości i zastrzeżeń, że wyłączają w ten sposób znaczny teren o najwyższej wartości rolniczej. Na szczęście droga do tego celu jest dość daleka i wyboista.

Dyskusja rozgorzała dopiero przy omawianiu projektów planów obejmujących 75 ha gruntów rolnych przy ul. Kościelnej w Konarzewie i ul. Środkowej w Trzcielinie. Jak już pisałam w artykule z 16 kwietnia br., tworzenie kompleksu przemysłowego w tym rejonie nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia, a wręcz jest sprzeczne z zasadami ładu przestrzennego. Jeżeli taki kompleks w przyszłości powstanie, stanowić będzie poważne zagrożenie dla środowiska oraz z pewnością pogorszy warunki życia mieszkańców Konarzewa, a w pewnym stopniu również Trzcielina.
Odnoszę wrażenie, że za opracowaniem tych planów stoi dość intensywny lobbing. Na tyle znam obecną Radę Gminy, aby zorientować się, kiedy usiłuje realizować czyjeś prywatne interesy wbrew racjonalnym przesłankom. Tak jest i w tym przypadku.
Część Radnych usiłowała używać różnych karkołomnych argumentów, aby uzasadnić podjęcie uchwał. Wtórowali im pracownicy Urzędu Gminy, referujący temat, tj. Łukasz Ślisiński i Remigiusz Hemmerling.

Argumenty zazwyczaj są te same. Przystąpienie do opracowania planu nie przesądza o sposobie zagospodarowania terenu a procedura jest na tyle długa, iż wiele może się w tym czasie zdarzyć. Nie przystąpienie do planu grozi z kolei tym, że teren zostanie zagospodarowany na podstawie decyzji o warunkach zabudowy, co doprowadzi do chaosu przestrzennego.
Są to argumenty naciągane, natomiast największe ryzyko wynika z uchwalenia planu, ale to jest już moje zdanie. Jeżeli w przyszłości okaże się, że uchwalenie planu było błędem, odwrócenie sytuacji, o ile będzie w ogóle możliwe, wiązać może się z potężnymi kosztami odszkodowawczymi.

Jednym z problemów, który pojawił się w czasie dyskusji, była obsługa komunikacyjna tego obszaru. Część Radnych podchwyciła pomysł budowy obwodnicy Konarzewa, zgłoszony na posiedzeniu Komisji Rolnictwa przez przewodniczącego RG Leszka Nowaczyka. Ponieważ budowa takiej obwodnicy to dość znaczne koszty, to stwierdzono, że należy najpierw uchwalić plan a dopiero później szukać rozwiązań komunikacyjnych. Przyznam się, że dawno nie zdarzyło mi się, słuchać podobnych bzdur.
Jak zwykle nietuzinkową elokwencją popisał się radny Wojciech Dorna. Aby uzasadnić potrzebę opracowania planu, powołał się na prawo właścicieli do dysponowania nieruchomościami i możliwość zagospodarowania, zgodnie z ich oczekiwaniem. Wychodząc z takiego założenia, to Rada Gminy powinna uchwalać plany wyłącznie zgodne z oczekiwaniem właścicieli gruntów, i w tej sytuacji należałoby zlikwidować wszystkie grunty rolne. Niestety, ale zasadę tą Radny stosuje wybiórczo, o czym będzie za chwilę.

Kolejne moje zaskoczenie, wywołała wypowiedź również radnego Wojciecha Dorny, że do budowy drogi omijającej Konarzewo, powinni włączyć się przyszli inwestorzy. Stwierdził m.in., że muszą oni mieć świadomość, iż będzie to warunkiem rozpoczęcia działalności gospodarczej. Radny chyba już zapomniał, co mówił na XXI Sesji RG w sprawie narzucania takich warunków inwestorom - link. Wtedy to mieszkańcy Dąbrówki domagali się, aby przy okazji uchwalenia planu zagospodarowania, deweloper zbudował ul. Komornicką w Dąbrówce. Wówczas radni Wojciech Dorna i Sławomir Kurpiewski najgłośniej krzyczeli, że narzucanie takich warunków inwestorowi jest niezgodne z przepisami.
Myślę, że nie tyle chodzi w tym przypadku o narzucenie inwestorom określonych zobowiązań, ile o doprowadzenie do opracowania planu zagospodarowania. A tak przy okazji, Gmina nie posiada żadnych narzędzi prawnych, aby zmusić przedsiębiorców do partycypowania w kosztach budowy infrastruktury komunalnej.

Wyjątkowo powściągliwy w dyskusji był, tym razem, radny Sławomir Kurpiewski, chociaż jeszcze nie tak dawno, intensywnie lobbował przy okazji planu zagospodarowania w Lisówkach - link.
Na ostatnim posiedzeniu Komisji stwierdził, że jeżeli powstanie droga serwisowa wzdłuż S5, to skłonny jest poprzeć projekty uchwał. Swoją wypowiedź podsumował, że argumentacja na rzecz opracowania w/w planów go przekonuje, a ich celem będzie porządkowanie Gminy. Jest to raczej kiepski argument, ponieważ wnioskowane tereny w Trzcielinie i Konarzewie leżą z dala od dróg krajowych. Najkrótsza droga, łącząca kompleks przemysłowy z drogą S5 musiałaby mieć ok. 1,5 km długości. Natomiast obecne Studium nie ma nic wspólnego z porządkowaniem Gminy, a jest przede wszystkim wynikiem realizacji postulatów prywatnych właścicieli. Stawianie hal przemysłowych w szczerym polu, bez uzbrojenia i komunikacji, w sąsiedztwie zabudowy mieszkaniowej lub na terenach cennych przyrodniczo - nie ma nic wspólnego z ładem przestrzennym.

Jedynym Radnym, który postulował wstrzymanie się z podjęciem w/w uchwał był Paweł Jazy, który twierdził, że firmy mogą powstać szybciej niż droga. Jednak w trakcie głosowania odważył się tylko na wstrzymanie od głosu. Natomiast ku mojemu zdziwieniu, jedynym, który głosował przeciwko podjęciu uchwał, był radny Piotr Strażyński.

Jako ostatni, omawiany był projekt planu dla terenów w Trzcielinie, przy drodze powiatowej do Stęszewa. Szerzej założenia uchwały zostały omówione tutaj - link. Plan zagospodarowania przewiduje pozostawienie większości terenu, obejmującego 83 ha, jako grunty rolne. Nie wszyscy właściciele są z tego zadowoleni, dlatego na etapie wyłożenia złożono kilka uwag, a niektórzy z nich pojawili się na Komisji Wspólnej. Wnioskodawcy postulowali przeznaczenie części ich nieruchomości pod zabudowę mieszkaniową. Wnioski te zostały w całości odrzucone, a nie mogły zostać uwzględnione z prostego powodu – byłoby to niezgodne ze Studium Gminy.

Dziwi mnie jednak brak reakcji ze strony radnego Wojciecha Dorny. Przy poprzednich uchwałach powoływał się na prawo właścicieli do dysponowania nieruchomością. W przypadku tego ostatniego planu, głosując za jego zatwierdzeniem, prawo to zakwestionował.
Projekt uchwały dla w/w planu został przygotowany z właściwą dla urzędników gminy Dopiewo niedbałością. Brak w tekście takich informacji jak: powierzchnia terenu objętego planem, szerokość dróg a przede wszystkim, że część gruntów już jest objęta planem z 2000 r. Zastrzeżenia te pojawiły się w jednym z wniosków, złożonych na etapie wyłożenia.
Urzędnicy oczywiście twierdzą, że tekst uchwały jest prawidłowy a Wojewoda dotychczas nie miał żadnych zastrzeżeń. Fakt, że organ nadzorczy nie zgłaszał zastrzeżeń, nie oznacza, że uchwały są poprawne. Pracownicy Urzędu Wielkopolskiego sprawdzają uchwały dość pobieżnie, a o takich faktach, jak zmiana planu, mogą zwyczajnie nie wiedzieć. A jest to błąd dość istotny ze względu na możliwość naliczenia tzw. opłaty planistycznej.

Pisałam o tym kilkakrotnie, ale muszę do tematu wrócić ponownie. Opłata planistyczna naliczana jest w ciągu 5 lat od wejścia uchwały w życie. Jeżeli po tym terminie obowiązujący plan jest zmieniany nową uchwałą, to opłatę można naliczyć wyłącznie w sytuacji, gdy następuje wzrost wartości nieruchomości. W wielu przypadkach zmiana planu nie powoduje zmiany wartości nieruchomości – modyfikowane są tylko niektóre parametry, natomiast przeznaczenie terenu nie zmienia się. W takiej sytuacji brak zapisu o zmianie planu może doprowadzić do nienależnego naliczenia opłaty już po upływie 5 lat, co będzie działaniem na szkodę właścicieli gruntów.
Tak więc, urzędnicy idąc w zaparte z twierdzeniem, iż uchwała jest prawidłowa, ryzykują zaskarżenie jej u Wojewody. Myślę, że osoba, która zgłosiła takie uwagi w trakcie procedowania planu, z tej możliwości skorzysta. I raczej nie powinno mieć tu znaczenia, że w tym przypadku zmiana planu dotyczy tylko terenu ujęcia wody w Joance, będącego własnością gminy Dopiewo.

Podsumowując, na podstawie przebiegu ostatniej Komisji, muszę po raz kolejny stwierdzić, że działania władz gminy Dopiewo to połączenie niekompetencji, arogancji i prywaty. Włodarze już nawet nie ukrywają, że ich celem nie jest dobro Gminy i jej Mieszkańców, a demokrację traktują jak kulę u nogi. Najchętniej zlikwidowaliby wszystkie demokratyczne procedury i zaczęli rządzić dekretami.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz