niedziela, 17 czerwca 2012

EURO 2012 okiem laika - nasza megalomania


Ostatnio ktoś mi zwrócił uwagę, że patrzę na sprawy codzienne bardzo pesymistycznie. Otóż wydaje mi się, że jest to nie tyle pesymizm, co realizm. Potwierdzają to moje przewidywania i prognozy, które niestety coraz częściej się sprawdzają. Tym razem zamierzam przedstawić kilka przemyśleń na temat odbywających się Mistrzostw Europy w piłce nożnej, niestety od wczoraj już bez naszego udziału.

Pierwszym i zasadniczym pytaniem jest, dlaczego mistrzostwa musiały odbywać się w dwóch krajach i to będących na dorobku? Czyżby chodziło o rozłożenie kosztów – wydaje mi się to mocno naciągane.
Dla rozegrania 31 meczy wybudowano lub zmodernizowano aż 8 stadionów – 4 stadiony wystarczyłyby w zupełności + ewentualnie 1 stadion rezerwowy w Krakowie. Wychodzi niecałe 4 mecze na stadion, z tego na połowie z nich (Poznań, Wrocław, Lwów i Charków) rozegrane zostaną tylko po 3 mecze. Pytanie zasadnicze, jak mają się koszty poniesione na ich budowę do uzyskanych dochodów? Mają się nijak. Na budowę lub modernizację stadionów wydano miliardy euro, większość zysków natomiast zgarnie nieoceniona instytucja nazywana UEFA, której struktury coraz bardziej przypominają struktury mafijne – Michel Platini to jak nasz Grzegorz Lato, tylko większego kalibru. Jako pariasi Europy, zarówno Polska jak i Ukraina, zgodziły się na wszelkie upokarzające warunki, jakie im postawiono. Polska wspaniałomyślnie zrezygnowała z podatku dochodowego od UEFA - UEFA nie zapłaci podatku Rozporządzenie Ministra Finansów wydane zostało w czasach rządów Donalda Tuska, było jednak konsekwencją gwarancji udzielonej w 2006 r., w czasach rządów PiS pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego. Ten ostatni wyrządził Polsce już tyle szkody, że powinien na zawsze wstrzymać się przed komentowaniem czegokolwiek. Najlepiej dla wszystkich byłoby, gdyby wycofał się z życia politycznego i zajął się kotem.

Koszty poniesione na organizację mistrzostw przez oba kraje są gigantyczne - Koszty Euro 2012 Gdyby organizował je tylko jeden z krajów, wydatki byłyby porównywalne do poniesionych przez niego lub niewiele wyższe. Wmówiono nam jednak, że organizacja imprezy przez 2 państwa spowoduje rozłożenie kosztów organizacji. Spowodowała rozłożenie, ale zysków i to nieporównywalnie mniejszych do poniesionych kosztów.
Kto więc zarobi na EURO 2012 r? Otóż wydaje mi się, że niewielka grupa. Są to przede wszystkim hotelarze, restauratorzy czy handlowcy, ale wyłącznie w miastach, gdzie odbywały się mecze i to tylko w sąsiedztwie stadionów i stref kibica. Większość pozostałych dzielnic, jeśli uzyska dochody, to tylko niewielkie. To samo dotyczy terenów przylegających do aglomeracji, w których odbywały się mecze. W gminach takich jak Dopiewo, Rokietnica, Tarnowo Podgórne jedynie osoby, którym udało się wynająć pokoje dla kibiców, odczują korzyści z mistrzostw. Pozostali mieszkańcy, poza utrudnieniami związanymi z zamykaniem ulic, korzyści nie odczują wcale. Satysfakcja z faktu, że oczy całej Europy zwrócone są na Polskę, będzie krótkotrwała. Już za miesiąc mało kto będzie wspominał emocje związane z mistrzostwami.

Organizacja mistrzostw w Polsce i na Ukrainie musiała być na rękę również przewoźnikom lotniczym. Przemieszczanie się pomiędzy Poznaniem, Gdańskiem, Wrocławiem i Warszawą wymaga zaledwie 2 do 5 godzin pociągiem. Natomiast pokonanie odległości między Poznaniem a Charkowem w ciągu kilku godzin wymaga już transportu lotniczego. I chyba też o to chodziło, aby osoby, którym zależy na udziale w meczu zmusić do korzystania z samolotów.
Krytycy zapewne powiedzą, że oprócz stadionów powstała również infrastruktura drogowa, lotnicza czy kolejowa. Owszem, jest to prawda. Mam jednak duże obawy, czy infrastruktura ta, ze względu na pośpiech z jakim ją realizowano, została wykonana należycie. Może się wkrótce okazać, że autostrady czy drogi ekspresowe, oddawane do użytku na 5 minut przed rozpoczęciem mistrzostw, już niedługo będą wymagać gruntownego remontu. Podobnie jest z innymi obiektami. Mam np. duże zastrzeżenia co do funkcjonalności nowego dworca głównego w Poznaniu. Otwarty został z wielką pompą przy udziale Prezydenta PR. Jak się sprawdza na co dzień, możemy się boleśnie przekonać już najbliższej zimy, po zamknięciu budynku starego dworca. Z budynku nowego dworca na perony prowadzą zejścia, na których jednocześnie mieszczą się obok siebie 2 osoby. Nietrudno sobie wyobrazić, jak będzie wyglądało przejście na peron, gdy kilkudziesięciu pasażerów oczekujących na opóźniony pociąg usłyszy komunikat, że wjeżdża on na stację. Wystarczy porównać aktualne przejście z holu starego dworca na perony z układem komunikacyjnym nowego budynku. Projektantom oraz inwestorowi najwyraźniej zabrakło wyobraźni – jedynym wytłumaczeniem może być to, że nie korzystają oni z komunikacji kolejowej. W pierwszej kolejności interesuje ich niepowtarzalność konstrukcji, funkcjonalność jest na dalszym miejscu.

Kolejnym problemem to utrzymanie stadionów po zakończeniu EURO. Nie są to namioty, które po zamknięciu imprezy można złożyć i schować w garażu. Ich utrzymanie to kolejne setki tysięcy złotych. Nie wydaje mi się, że gospodarze miast, w których je zbudowano, będą w stanie doprowadzić do sytuacji, aby stadiony były źródłem zysku. Przykład Portugalii, która rozważa rozbiórkę części obiektów, jest wystarczający.

Ogólnie można stwierdzić, że oprócz kilkudniowego prestiżu, organizatorzy mistrzostw niewiele zyskali. Zyski te nie zrekompensują poniesionych kosztów, które mogą odbić się czkawką w najbliższych latach. I może to dotknąć nie tylko rząd ale również samorządy lokalne – zmniejszenie środków rozdzielanych centralnie. Niestety nie wzięliśmy przykładu z organizatorów poprzednich mistrzostw – Austrii i Szwajcarii, które poniesione koszty potrafiły ograniczyć do minimum. Nie jesteśmy państwem gospodarnym i dlatego długo jeszcze nie mamy szansy zbliżyć się poziomem zamożności do Zachodniej Europy.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz