niedziela, 10 czerwca 2012

Urzędnik kozłem ofiarnym? - czego tak naprawdę należy oczekiwać od pracownika samorządowego


Wracam do poruszanego już wcześniej przeze mnie tematu - Sytuacja pracownika samorządowego Sytuacja pracownika samorządowego - uzupełnienie. Tym razem zamierzam zając się sprawami odpowiedzialności urzędników za prowadzone w gminach inwestycje infrastrukturalne. Standardowo o wszystkie błędy i niepowodzenia przy realizacji inwestycji gminnych obwinia się pracowników urzędu - Gmina w kanale. Jest to najprostsze i najłatwiejsze – nie potrzeba żadnych argumentów ani dowodów. Urząd realizuje, to urząd ponosi pełną odpowiedzialność. Prawda wygląda jednak nieco inaczej.
Sytuacja ta wynika przede wszystkim z podejścia interesantów i mieszkańców zarówno do samego urzędnika, jak i wykonywanej pracy. Wieloletnia nagonka mediów, do czego niestety przyczyniają się sami urzędnicy - Menedżer Zofia Dobrowolska, zrobiła swoje. W chwili obecnej powszechna opinia to, że urzędnicy nic nie robią, piją cały dzień kawę i spędzają cały dzień na plotkach. Opinia ta powoduje, że osoby, które chcą efektywnie i wydajnie pracować, po pewnym czasie zniechęcają się. Wiedzą, że ich praca i tak nie zostanie właściwie doceniona przez interesantów, a często również przez przełożonych, którzy nieraz wolą pracowników miernych, biernych ale wiernych niż kreatywnych. Przejdźmy jednak do konkretów.

Urzędnik zajmujący się przygotowaniem inwestycji często nie jest specjalistą z odpowiednimi kwalifikacjami, doświadczeniem i uprawnienia. Nie jest on w stanie przeanalizować projektu, zwłaszcza dużego i wyłapać wszystkie błędy. Przy naborze pracowników urząd zazwyczaj stawia określone wymagania. Powiedzmy sobie jednak szczerze, nie ma on szans na zatrudnienie pracownika o odpowiednich kwalifikacjach, doświadczeniu i posiadającego stosowne uprawnienia. Nie za pieniądze oferowane przez urząd. Wysokość zarobków w urzędach regulują przepisy i wójt, nawet gdyby chciał, nie może zapłacić tyle, aby zatrudnić taką osobę, jaką by chciał. Kilka lat temu w jednym z urzędów, bodajże w Luboniu, na etacie pracownika ds. planowania przestrzennego zatrudniono urbanistkę z uprawnieniami. Jak się wkrótce okazało, osoba ta bardzo szybko poszła na zwolnienie lekarskie ze względu na ciążę a następnie na urlop macierzyński. Zatrudnienie w gminie potrzebne jej było wyłącznie do otrzymania świadczeń. W gminie Dopiewo również swego czasu ogłoszono konkurs na zatrudnienie urbanisty przygotowującego projekty miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Jak było do przewidzenia, nikt do konkursu się nie zgłosił.

Ponadto należy zauważyć, że branża budowlana obejmuje bardzo szeroki zakres zagadnień. Nie znam osoby, która posiadałaby stosowne uprawnienia np. w projektowaniu obiektów kubaturowych, instalacji infrastrukturalnych (woda, kanalizacja, elektryka, gaz), urządzeń hydrologicznych czy drogownictwa. Wiedza na te tematy jest tak obszerna, że obecnie konieczna jest coraz większa specjalizacja. Niektórym malkontentom wydaje się jednak, że urzędnik gminny powinien całą tą wiedzę posiadać w małym palcu. Jest to pogląd niedorzeczny i świadczy o bezmyślności oponentów. Niestety w dalszym ciągu przoduje w tym redakcja „U nas w Dopiewie”. Co prawda w majowym wydaniu jest to słabiej wyartykułowane ale w dalszym ciągu występuje.

Tak więc trzeba powiedzieć wprost - odpowiedzialność za projekt spada na projektanta wyłonionego w przetargu oraz nadzór, powoływany również z zewnątrz. Zmiana systemu, likwidacja państwowych biur projektowych, konkurencja zawodowa dawały nadzieję na pozytywne zmiany – skrócenie terminów, obniżkę kosztów i poprawę jakości. O ile w pierwszych dwóch przypadkach zmiany takie nastąpiły, o tyle jakość przygotowywanych projektów katastrofalnie spadła. Wolny rynek i konkurencja wbrew oczekiwaniom doprowadziła do spadku jakości projektów budowlanych. Firmy walcząc o kontrakty, maksymalnie obniżają ceny, godzą się na warunki ustalane przez inwestorów a na efekty nie trzeba było długo czekać.

Trzydzieści lat temu mapy topograficzne wykonywane były ręcznie przez kreślarzy. Jeden arkusz czasami kreślono kilka miesięcy. Jednak efekt pracy był rewelacyjny – mapy te do dziś stanowią niedościgły wzór. Obecnie, przy pomocy techniki komputerowej, mapy wykonywane są niemal na poczekaniu. Jakie są tego efekty, wystarczy przejrzeć mapy dostępne w Internecie. Osoba znająca topografię danego terenu od razu może się zorientować, ile zawierają błędów.

Największym błędem, popełnianym przez zleceniodawców ale wymuszanym przez realia, jest stosowanie w przetargach ceny jako jedynego kryterium. Jest to głównym powodem obecnej patologii w dziedzinie inwestycji publicznych. Nie pamiętam szczegółów, ale wiem, że w Niemczech stosowanie ceny, jako jedynego kryterium w przetargach zostało zabronionego jeszcze w XIX wieku. Zmiany te narzucono po zawaleniu się mostu kolejowego nad jedną z rzek. Niestety w Polsce procedura ta jest w dalszym ciągu stosowana i nic nie wskazuje na to, aby sytuacja miała się zmienić.

Zatem przestańmy za wszystko winić urzędników. Są oni odpowiedzialni za sprawy proceduralne, terminy, przygotowanie dokumentacji przetargowej. Nie mogą jednak ponosić odpowiedzialności za błędy innych osób, które w pogoni za kontaktami nie biorą pod uwagę możliwości wywiązania się z przyjętych zadań. Należy wypracować takie mechanizmy, które pozwolą na egzekwowanie odpowiedzialności finansowej od projektantów. Jeżeli na to zasłużą, należy ich puścić w skarpetkach. Być może reszta się wówczas opamięta i zacznie pracować tak, jak należy. Póki co będziemy mieli wadliwe projektowanie i wadliwe wykonawstwo oraz tysiące osób, które za wykonaną pracę nie mogą doprosić się wynagrodzenia – wide budowa autostrad i stadionów na EURO 2012.
A krytykantom proponuję chociaż przez miesiąc zasiąść na stanowisku urzędnika (mam na myśli pracowników szeregowych) i za te same pieniądze, które otrzymują, wysłuchiwać obelg i inwektyw od petentów.

Obserwatorka I (Pierwsza)

1 komentarz: