Tym razem zamierzam poruszyć
temat gospodarowania wodami
powierzchniowymi. W tym zakresie zauważyć można wieloletnie zaniedbania,
jak i nieracjonalną politykę prowadzoną zarówno przez samorządy, jak i
właścicieli gruntów.
Jak zapewne większość mieszkańców
oraz władze samorządowe zauważyły, w ostatnich latach nasilają się okresowe podtopienia na terenach
dotychczas wolnych od tego typu zjawisk. Przyczyn jak zwykle jest kilka.
Zaliczyć do nich można zjawiska niezależne od człowieka, jak i wynikające
bezpośrednio z jego działalności.
Przyczynami niezależnymi są przede wszystkim gwałtowne lub długotrwałe zjawiska atmosferyczne jak deszcze nawalne czy utrzymujące się przez wiele dni opady. Nie mamy na nie wpływu, jednak poprzez odpowiednie działania możemy skutki tych zjawisk zminimalizować. Zaznaczyć jednak należy, że nawet najlepiej zorganizowany system zabezpieczeń nie w każdym przypadku wyeliminuje zagrożenia. Pamiętać o tym powinni mieszkańcy, którzy winią samorząd za wszelkie plagi, które ich dotykają. Powodzie i związane z nimi szkody zdarzają się w najbogatszych krajach świata. Polska nie jest tu żadnym wyjątkiem.
Przyczynami niezależnymi są przede wszystkim gwałtowne lub długotrwałe zjawiska atmosferyczne jak deszcze nawalne czy utrzymujące się przez wiele dni opady. Nie mamy na nie wpływu, jednak poprzez odpowiednie działania możemy skutki tych zjawisk zminimalizować. Zaznaczyć jednak należy, że nawet najlepiej zorganizowany system zabezpieczeń nie w każdym przypadku wyeliminuje zagrożenia. Pamiętać o tym powinni mieszkańcy, którzy winią samorząd za wszelkie plagi, które ich dotykają. Powodzie i związane z nimi szkody zdarzają się w najbogatszych krajach świata. Polska nie jest tu żadnym wyjątkiem.
Główną przyczyną podtopień jest jednak nieracjonalna gospodarka
zarówno samorządów, jak i właścicieli nieruchomości. Likwidacja lub
kanalizowanie cieków wodnych, brak konserwacji urządzeń melioracyjnych,
zagospodarowywanie terenów podmokłych czy zmniejszanie powierzchni chłonnej
terenów poprzez ich zabudowę. Wszystkie te czynniki zwiększają ryzyko podtopień.
Sposób gospodarowania wodami
powierzchniowymi reguluje ustawa prawo wodne. Art. 1 i 2 w/w ustawy określają
ogólne zasady gospodarowania wodami. Zasady te jednak zazwyczaj nie są
stosowane przy planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Przepisy ustawy o planowaniu i
zagospodarowaniu przestrzennym nie wymuszają uwzględniania, przy
zagospodarowaniu terenu na cele nierolnicze i nieleśne, wymogów określonych w
prawie wodnym. Wręcz przeciwnie,
pozwalają na zagospodarowanie terenów całkowicie nie nadających się pod
zabudowę. Takim kuriozum, prowadzącym do
wypaczeń, są przepisy określające warunki zabudowy w drodze decyzji
administracyjnej. W zasadzie jedynym
warunkiem koniecznym do wydania decyzji o warunkach zabudowy jest istnienie w sąsiedztwie zabudowy o podobnym
charakterze. Jeżeli więc teren podmokły czy wręcz bagienny sąsiaduje z
zabudową mieszkaniową, gmina ma małe szanse na wstrzymanie zabudowy takiego
terenu. Jedynym wyjściem jest uchwalenie planu zagospodarowania przestrzennego,
o ile w studium gminy teren ten nie jest przeznaczony pod zabudowę.
Obowiązujące przepisy prowadzą
więc do sytuacji patologicznych – pod zabudowę przeznaczane są tereny bagienne,
często przylegające bezpośrednio do cieków wodnych. W ostatnim czasie
intensywne działania gminy Rokietnica pozwoliły wstrzymać zabudowę części doliny Samicy Kierskiej w Pawłowicach
poprzez uchwalenia planu miejscowego – właściciele gruntu przymierzali się do
zabudowy całej nieruchomości, łącznie z brzegiem rzeki. Dla niezorientowanych w
temacie – teren ten pod koniec 2010 roku
znajdował się w całości pod wodą.
Właściciele zamierzający
przekształcić swoje nieruchomości na tereny budowlane nie są zainteresowani
pozostawieniem jakiejś ich części na inne cele. Dotyczy to zarówno gruntów
przeznaczonych pod drogi – istnieje tendencja do wydzielania jak najwęższych
dróg, jak i obszarów zalewowych. Rolą
gminy jest w tej sytuacji niejako wymuszenie na prywatnych właścicielach
pozostawienie części działki wolnej od zabudowy. Jak już wcześniej zaznaczono, w przypadku braku planu zagospodarowania przestrzennego jest to dość trudne.
Wnioskodawca, któremu gmina odmówi wydania warunków lub ograniczy obszar
przeznaczony pod zabudowę, może odwołać się do organu II instancji. Samorządowe
Kolegia Odwoławcze, które rozpatrują odwołania, zazwyczaj nie kierują się
racjonalnymi przesłankami. SKO w Poznaniu w uzasadnieniu do jednej ze swoich
decyzji, uchylającej decyzję wójta odmawiającą ustalenia warunków zabudowy,
stwierdziło wprost, że liczy się przede wszystkim interes inwestora. Przy takim
podejściu organów nadrzędnych, racjonalne
planowanie przestrzenne w gminie staje się fikcją.
Gminom pozostaje więc opracowywanie planów zagospodarowania
przestrzennego. Jest to jednak zadanie trudne. Obecnie w gminach powierzchnia
objęta planami zagospodarowania przestrzennego zazwyczaj oscyluje w granicach
10-20%. Objęcie planowym zagospodarowaniem wszystkich terenów zagrożonych przez
rabunkową gospodarkę właścicieli, deweloperów i wszelkiej maści osób
handlujących nieruchomościami, wymaga dużych nakładów finansowych. Dodatkowym
ograniczeniem jest fakt, że projekty planów lub decyzji przygotowywać mogą
architekci lub urbaniści posiadający stosowne uprawnienia, którzy często
reprezentują wyłącznie interes inwestora (projekt decyzji o warunkach zabudowy
przygotowany przez urbanistkę Magdalenę Kalinowską dotyczący zasypania stawku w
Dąbrówce).
Aby jednak nie doprowadzić w
krótkim czasie do katastrofy, działania takie należy podjąć jak najszybciej.
Przy opracowywaniu planów, zwłaszcza obejmujących duże obszary i
zlokalizowanych w pobliżu cieków wodnych czy urządzeń melioracyjnych należy wyłączać tereny zagrożone
podtopieniami. Można je w przyszłości przeznaczyć pod zbiorniki retencyjne,
pozwalające na regulację przepływu wód powierzchniowych. Wiadomo, że urządzeń
tych nie zbuduje się od razu. Jeżeli jednak w tej chwili nie zabezpieczymy
miejsc na gromadzenie nadmiaru wód opadowych, niedługo możemy obudzić się z
ręką w nocniku. W przypadku całkowitego
zagospodarowania terenu nie będzie już możliwości na realizację takich
przedsięwzięć.
Urządzenia melioracyjne, jeżeli
nawet nie są likwidowane, to są zabudowywane w sposób uniemożliwiający ich
konserwację. Można wymienić wiele przypadków, gdy działki grodzone są
bezpośrednio na skarpie rowu. Nie pozwala to na wjazd sprzętu mechanicznego –
pozostaje wówczas ręczna konserwacja rowu. Zwiększa to zarówno koszty, jak i
czas konserwacji. Należy również zauważyć, że praca pracowników melioracyjnych
jest bardzo ciężka i stosunkowo mało płatna. Z posiadanych informacji wynika,
że coraz mniej osób w młodym wieku garnie się do tego zawodu. Może się niedługo
okazać, że to właściciele nieruchomości, położonych przy ciekach wodnych, we
własnym zakresie będą musieli zajmować się konserwacją, aby zabezpieczyć nieruchomości
przed podtopieniami.
Reasumując uważam, że gminy winny podjąć intensywne działania w
zakresie regulacji odprowadzania wód powierzchniowych. Postępująca
urbanizacja połączona z degradacją urządzeń odprowadzających wody
powierzchniowe oraz postawa mieszkańców (zarówno osób sprzedających jak i
kupujących nieruchomości) prowadzić będzie do pogarszania się sytuacji w tej
dziedzinie. Winą i kosztami zawsze obarczona zostanie gmina – dość powszechny
jest zarzut, że to gmina uchwaliła plan zagospodarowania przestrzennego lub
wydała warunki zabudowy, więc gmina jest zobowiązana do naprawienia szkód. Niestety, jest w tym wiele racji.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz