niedziela, 17 lutego 2013

Zachodnia Obwodnica Poznania (10) – „obrońcy” ślimaków nie składają broni



Temat ochrony ślimaka poczwarówki jajowatej, którego siedlisko miało nieszczęście znaleźć się na trasie drogi ekspresowej, staje się coraz bardziej medialny. W piątek 15 lutego ukazał się obszerny artykuł w Gazecie Wyborczej „Obwodnica, która się ślimaczy”. Informację na ten temat, w tym samym dniu, podano w głównym wydaniu wiadomości TVP1. Sprawa została przedstawiona tak kontrowersyjnie, że zamierzam się do niej odnieść.

Na wstępie muszę wyraźnie podkreślić, że jestem jak najbardziej za ochroną środowiska. Przykro mi patrzeć, jak nasze naturalne środowisko przegrywa z ludzką pazernością. Przykładem niech będzie protest sprzed kilku lat drwali z Puszczy Białowieskiej, przeciwko powiększeniu parku narodowego – ograniczenie wycinki miałoby ich rzekomo pozbawić środków do życia. Mieszkańcy i samorządy rejonu wielkich jezior mazurskich protestują przeciwko utworzeniu parku narodowego – liczy się przede wszystkim interes ekonomiczny. Są również zakusy na budowę tras zjazdowych i urządzeń sportowych na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego – włączył się w to również były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Przykładów takich można by wymienić setki jeśli nie tysiące.

Tak więc, nikt mi nie wmówi, że ochrona środowiska jest priorytetem władz lokalnych i mieszkańców. Najczęściej stosowanym, całkowicie zużytym i zdewaluowanym argumentem, jest tworzenie nowych miejsc pracy. Gdy w grę wchodzą pieniądze, ochrona przyrody przestaje się liczyć.
Skąd więc taka zawzięta obrona ślimaka, którego niewiele osób miało okazję zobaczyć na własne oczy? Intencje są w tym przypadku wyjątkowo czytelne.

Jak więc zaznaczono na wstępie, „obrońcy ślimaka z Napachania” nie składają broni. Włączyli do walki media – prasę i telewizję. Zarówno artykuł w "Wyborczej”, jak reportaż w telewizji sprawiają nieodparte wrażenie, że były sponsorowane.

Skupiono się przede wszystkim na zagrożeniach, jakie dla ślimaka spowoduje budowa obwodnicy. Ograniczono się wyłącznie do przedstawienia opinii malakologów, tzn. specjalistów zajmujących się mięczakami. Do mięczaków zaliczone są m.in. ślimaki. Jest to dość specyficzna i niewielka grupa specjalistów. Przypuszczam, że niewiele osób jest w stanie z nimi polemizować w dziedzinie ochrony ślimaków. Konkluzja, jaka nasuwa się po lekturze artykułu w „Wyborczej” jest taka, że działka o powierzchni 3 tys. m2 na trasie drogi ekspresowej, stanowi unikalne stanowisko ekologiczne i należy go bronić za wszelką cenę.

Jak zapewne niektórym Czytelnikom wiadomo, Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, w kolejnym akcie desperacji zmieniła warunki przetargu na przeniesienie populacji ślimaka w inne miejsce. Zamiast przenoszenia całej wierzchniej warstwy ziemi, ślimaki mają być zbierane ręcznie. Planuje się zebranie 2 tys. osobników. Ponieważ, jak obliczają malakolodzy, może ich być na tym terenie do 150 tys., uważają że planowana liczba zebranych ślimaków jest stanowczo za mała. Tak więc, jeżeli „obrońcy ślimaków z Napachania” wywalczą, że należy zebrać np. połowę osobników, o całej inwestycji można zapomnieć. Jedynym rozwiązaniem pozostanie budowa tunelu pod siedliskiem – most poprzez nadmierne zacienienie mógłby wpłynąć negatywnie na warunki życia zagrożonego gatunku.

Zastanawia mnie jeszcze jedna sprawa. Otóż, gdyby siedlisko poczwarówki jajowatej zlokalizowane było na działkach dzielnych obrońców ślimaka i zamierzaliby przeznaczyć je pod zabudowę, czy w takiej sytuacji również okazaliby taką troskę o środowisko?

Na koniec należy zauważyć, że autor artykułu w „Wyborczej”, Lech Bojarski, ani jednym słowem nie wspomniał na temat konsekwencji społecznych i gospodarczych, spowodowanych przedłużającą się budową obwodnicy. Podobny był wydźwięk reportażu w telewizji. Potwierdza to brak obiektywizmu i tendencyjność podejścia do tematu. Czy ktoś za tym stoi, pozostawiam ocenie Czytelników?

Obserwatorka I (Pierwsza)

1 komentarz: