Wbrew
panującej psychozie strachu i zaleceniom, wybrałam się wczoraj na kolejny
spacer po Gminie. Uprzedzając ewentualną krytykę uważam, że znacznie łatwiej zarazić się w markecie, zakładzie pracy czy
autobusie, niż na pustym polu. Poza tym i tak jestem zmuszona dojeżdżać do
pracy i nie mam możliwości schować się w domu na kilka tygodni, jak zrobił to
np. jeden z głównych włodarzy gminy Dopiewo. Oczywiście, że zachowuję wszelkie
środki ostrożności.
Muszę
przyznać, że służby porządkowe zostały
postawione w stan gotowości i wywiązują się z tych obowiązków, ponieważ
radiowozy spotkać można tam, gdzie nikt by ich się nie spodziewał.
Zanim
przejdę do omówienia wczorajszych wrażeń, 2 fakty z terenu Skórzewa.
W
drodze do pracy, 19 marca br., zauważyłam
złamaną (wręcz zmiażdżoną) lampę
uliczną na parkingu przy rondzie Ojca M. Żelazka.
Siła
uderzenia była z pewnością bardzo duża. Mogę zrozumieć, jeśli taka sytuacja ma
miejsce przy głównej, ruchliwej drodze - jednak na parkingu, gdzie pojazdy
poruszają się z minimalną prędkością, takie coś nie ma prawa się zdarzyć.
Zastanawia
mnie, co kierowca ma w głowie (bo szarych komórek, raczej brak) i czym się
musiał zajmować, jeżeli potrafił zmiażdżyć stojącą poza parkingiem lampę?
Ciekawi
mnie, czy organa ścigania zajęły się tą sprawą i próbowały ustalić sprawcę
zdarzenia?
Drugi
temat również dotyczy bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Jak
wiadomo, natężenie ruchu pojazdów na ul.
Kolejowej w Skórzewie systematycznie wzrasta. Jest to droga gminna i to
władze Gminy, a szczególnie Radni Skórzewa powinni dążyć do zwiększania
bezpieczeństwa użytkowników dróg, zwłaszcza pieszych i rowerzystów, o których
bardzo często się zapomina.
Swego
czasu wzdłuż ul. Kolejowej biegł rów przydrożny – na pewnych odcinkach istnieje
on w dalszym ciągu. Jednak fragment rowu na najbardziej newralgicznym odcinku
ulicy, od ronda Ojca M. Żelazka do kwiaciarni, został jakiś czas temu zasypany
gruzem. Prawdopodobnie zlikwidowano go dla bezpieczeństwa kierowców.
Ten
fragment pobocza obecnie do niczego nie służy. Nie można tam zaparkować,
przejść pieszo ani przejechać rowerem. Nie utworzono tam również pasa zieleni.
Przypomina on obecnie żleb wyschniętego potoku.
Co
prawda nieco wyżej, po prawej stronie biegnie chodnik, ale aż prosi się, żeby
na tym odcinku stworzyć drogę dla rowerów, która w przyszłości mogłaby być
systematycznie przedłużana do granicy Gminy. Koszt jej budowy z pewnością byłby
niewielki, gdyby ułożyć tam dywanik z masy bitumicznej.
Z
pewnością taka inwestycja byłaby bardziej wskazana, niż budowa np. chodnika na
ul. Leśnej w Palędziu. W tym drugim przypadku jednak, inwestycji tej oczekują
biegacze, dla których bieganie po ażurowych płytach nawierzchni drogi, jest
dość uciążliwe.
Przejdźmy
teraz do wczorajszych wrażeń. Jeżeli włodarze w dalszym ciągu twierdzą, że nie
śledzą mojego Bloga, to wczorajsza wędrówka zadała temu kłam.
Spacer
rozpoczęłam od ul. Majątkowej w Dąbrówce
i terenu wokół starej szkoły. Miejsce to poprzedni raz odwiedziłam w lipcu 2019
r. - przemyślana polityka nasadzeniowa,
zwracając uwagę na zaniedbaną część parku, będącą we władaniu Gminy oraz
zagrożenia ze strony suchych drzew, stojących przy drodze do szkoły.
Okazało
się, że suche drzewa zostały usunięte:
a
teren parku uporządkowany:
Dzięki
temu można już zauważyć, że w sąsiedztwie szkoły jest staw, a na terenie parku
pojawiły się nasadzenia.
Nowe
drzewka pojawiły się również na nasypie otaczającym park w Dąbrówce.
Zaopatrzono je nawet w dreny, umożliwiające podlewanie.
Nasuwa
się w tej sytuacji pytanie, w zasadzie retoryczne, po co ten drenaż został
zainstalowany? Do drzewek tych nie da się dojechać cysterną, co najwyżej można
podtoczyć beczkę ręcznym wózkiem. W czasach, kiedy najmniejszy nawet wysiłek
fizyczny przerasta możliwości przeciętnego człowieka (pomijam tu bezmyślne
zużywanie energii na siłowniach), nikt nie będzie zajmował się tak błahą
sprawą, jak podlewanie drzew.
Natomiast
bardzo przygnębiające wrażenie sprawia
całkowicie łysa ul. Komornicka w Dąbrówce. Z pewnością latem będzie tam,
jak w piekarniku. Co prawda, w ubiegłym roku próbowano zadrzewić trawnik w
sąsiedztwie placu rekreacyjno-sportowego, ale niewiele z tych działań
pozostało.
To,
co mnie uderzyło, to całkowity brak
samochodów, parkujących wzdłuż ul. Komornickiej. Jeszcze nie tak dawno,
trwała zażarta walka o możliwość parkowania na jezdni. Obecnie, mimo iż duża
część mieszkańców, z powodu koronawirusa przebywa w domach, na przydomowych
parkingach miejsc dla pojazdów wystarcza i nie ma potrzeby blokowania ulicy.
W zasadzie na każdym
kroku spotykam się z bylejakością inwestycji publicznych,
jednak ciągle mnie to drażni. Takim przykładem może być studzienka, zlokalizowana na ul. Komornickiej.
Stwarza
ona z pewnością zagrożenie dla pieszych czy dzieci na rowerkach, szczególnie po
zmroku. Czy tak trudno było, w czasie budowy drogi, przestawić studzienkę na
pas jezdni lub chodnika? Z tego, co pamiętam, inwestycję odbierał osobiście
wójt Adrian Napierała, w towarzystwie kierownika referatu inwestycji,
Aleksandry Rutyny.
Kolejna niedoróbka, to
skrzyżowanie ulic: Berłowej i Komornickiej. Tu z kolei
„zapomniano” o ułożeniu kawałka chodnika oraz zabezpieczeniu trawnika przed
rozjeżdżaniem przez kierowców.
Co
prawda, jedna z mieszkanek nieśmiało zwróciła na ten problem uwagę, na profilu
radnego Krzysztofa Kołodziejczyka, ale jej apel został przez Wójta i Urząd,
zignorowany.
Za
to błyskawicznie zareagowano na mój wpis z 8 marca br., dotyczący
niedokończonych chodników na skrzyżowaniu ulic: Berłowej i Kolejowej - gmina dopiewo okiem obserwatorki.
Brakujące
odcinki chodników uzupełniono w ekspresowym tempie:
Codzienna praca zamarła
w Polsce w wielu dziedzinach gospodarki, jednak nie dotyczy to firmy Dolata.
Tu praca wre pełną parą i to zazwyczaj w soboty.
Wczoraj,
o godz. 12:30, nie tylko rozchodził się hałas z rampy, spowodowany pracą przy
rozładunku, ale i kłęby pyłu.
Nie
inaczej było miesiąc wcześniej, 29 lutego br.:
Wówczas
dodatkową atrakcją były kłęby spalin z lokomotywy, dochodzące do osiedli w
Dąbrówce.
Koronawirus to nie
jedyne zagrożenie współczesnej cywilizacji. Równie groźne jest zanieczyszczenie
środowiska. Rów odwadniający na granicy Palędzia i Dąbrówki,
przecinający ul. Malinową, bardziej przypomina ściek, niż ciek wodny.
Co
ciekawe, w tej wodzie (o ile można ją tak nazwać), żyją żaby. Zastanawia mnie,
jak długo uda im się przetrwać w takim środowisku?
Współczesna
cywilizacja jest coraz większym zagrożeniem, nie tylko dla samych jej twórców (na
co akurat sami sobie zapracowaliśmy) ale dla wszystkich istot żyjących. Poniżej
przykład wędrówki kreta, usiłującego bezskutecznie przejść pod ziemią na drugą stronę drogi
wzdłuż torów.
Ale
nic to, nie będziemy mieć środowiska
naturalnego, za to przy każdej ulicy będzie stał market. Jeszcze miesiąc
temu w najlepsze trwała budowa marketu Netto przy ul. Malinowej w Palędziu,
obecnie
obiekt jest prawie gotowy.
W
lipcu ubiegłego roku pisałam o zamiarze
wycinki drzew przy ul. Jesionowej w Dopiewcu - przemyślana polityka nasadzeniowa.
Nie
wiem, czy pomysłodawcy wzięli sobie mój komentarz do serca, bo wymyślili inny
sposób na pozbycie się drzew. Nie
wycięto ich w całości ale starannie ogolono z większości gałęzi.
Co ciekawe,
prace wykonano wyjątkowo niestarannie, ponieważ pozostawiono suche konary.
Jeżeli po tym zabiegu drzewa uschną, będzie to pretekst do ich całkowitego
usunięcia. Wkrótce się o tym przekonamy.
Kolejnym
przykładem głupoty lub bezmyślności albo obu naraz, jest układanie linii światłowodowej na ul. Jesionowej w Dopiewcu.
Zamiast iść przeciskiem pod ziemią, ktoś postanowił wykopać rów, niszcząc przy
okazji system korzeniowy przydrożnych drzew.
Podejrzewam,
że było to celowe działanie – jest większa szansa, iż tak uszkodzone drzewa
szybciej zmarnieją i będzie można z czystym sumieniem, je wyciąć.
Na
zakończenie jeszcze jeden przykład bezmyślności.
Nie
od dziś naukowcy ostrzegają, że Polska,
a szczególnie Wielkopolska pustynnieje. Nie trzeba być specjalistą, żeby to
zauważyć. Postuluje się już nie tylko utrzymanie istniejących bagien, budowę
zbiorników retencyjnych ale wręcz odtwarzanie mokradeł, swego czasu osuszonych.
Takim mokradłem był kiedyś teren, na którym radny Justin Nnorom chce zbudować
pumptrack w Dąbrówce.
Nie
tylko jednak radni są odporni na wiedzę. Dotyczy to dużej części zwykłych
obywateli, w tym rolników.
Luty
był w tym roku wyjątkowo mokry i na polach w wielu miejscach, utworzyły się
zbiorniki wody powierzchniowej. Po kilkunastu dniach suszy w większości już
zniknęły.
Niektórzy z rolników
potraktowali je jednak jako zagrożenie dla swoich zbiorów, mimo iż zajmowały
niewielką powierzchnię.
Na
polu pomiędzy Dopiewcem i Palędziem rolnik wykopał 2 rowy, aby odprowadzić wodę
do przydrożnego rowu.
Pole
już jest przesuszone – mamy obecnie nie tylko suszę atmosferyczną ale
rozpoczyna się także, susza rolnicza.
Podejrzewam,
że jeżeli w tym roku znowu pojawi się susza, rolnik ten może jako jeden z
pierwszych, złoży wniosek do Gminy o pomoc.
Podsumowując, jeżeli wirus nas nie zniszczy, zrobimy to w inny sposób, równie skuteczny.
Obserwatorka
I (Pierwsza)
Dzień dobry
OdpowiedzUsuńJest Pani mało żetelna w swoich wypowiedziach
Po pierwsze - siła udeżenia była mała bo na aucie nie mam żadnych wiekszych uszkodzeń oprócz porysowanego lakieru na zderzaku oraz wyłupanego "grilla" , a prędkość nie była większa niż 15 km/h
Po 2 - kierowca miał w głowie śmierć matki i był poirytowany tym że kolejny raz podjeżdża na parking i stwierdza ża MemmentoMori jest nadal zamknięte !!!
Po 3 - odpowiednia osoba w gminie została poinformowana o zdarzeniu
Po 4 - słup był wielokrotnie wcześniej udeżony przez innych kierowców przy cofaniu autem na wysokości najbardziej wrażliwej na złamanie- kratka rewizyjna
Po 5 - słup stoi w miejscu nieprzepisowym ( przylega do krawężnika ) a odległość od krawężnika to minimum 50 cm
Proszę o pisemne przeprosiny oraz napisanie sprostowania
Pozdrawiam
Dawid Magdziarek
Myślę, że komentarz jest w tym przypadku zbyteczny.
Usuń