Zanim
przejdę do głównego wątku, krótko o najważniejszej obecnie na świecie sprawie.
W
ostatnich dniach przestrzeń publiczną i medialną w całości zdominował jeden
temat – epidemia koronawirusa. Nie
może zatem tego, zabraknąć i u mnie. Swoim zwyczajem jednak podejdę do problemu
od innej strony.
W
mediach główne wątki to: profilaktyka, liczba chorych i zmarłych oraz koszty
ekonomiczne, wywołane przez epidemię.
Brak
jednak głębszych refleksji nad istotniejszą sprawą. Obecna epidemia pokazuje nam słabość współczesnej cywilizacji, która
nie jest przygotowana na takie sytuacje. Póki co, liczba zachorowań na
całym świecie przekroczyła 150 tys. osób, natomiast zmarło niecałe 6 tys. osób.
W przypadku chorych stanowi to 0,002% (słownie: dwie tysięczne procenta) całej
populacji.
Mimo
to, epidemia już spowodowała olbrzymie szkody a konsekwencje zapewne potrwają
wiele miesięcy. Bankrutują i upadają całe branże gospodarki, staje produkcja i
handel.
A
trzeba pamiętać, że obecna epidemia nie jest jedynym i największym zagrożeniem
dla naszej cywilizacji.
Epidemia
koronawirusa za kilka miesięcy się skończy. Niestety, inne zagrożenia nie
przeminą, co więcej, będą się nasilać.
Największym
z nich jest niepohamowana konsumpcja połączona z gigantycznym marnotrawstwem,
która jest rzeczywistą pandemią współczesnego świata i jeżeli nie zostanie
ograniczona, prędzej czy później (moim skromnym zdaniem prędzej), doprowadzi do
upadku.
Paradoksalnie
obecna epidemia koronawirusa może opóźnić ten proces. Ograniczenie produkcji i konsumpcji, nawet na kilka miesięcy, z
pewnością wpłynie pozytywnie na nasze środowisko, bez którego nie możemy
funkcjonować. Już teraz nad znacznymi połaciami globu (np. we Włoszech czy
Chinach) jakość powietrza znacznie się poprawiła. Po ustąpieniu epidemii jednak
wszystko z pewnością wróci do dotychczasowej normy.
Epidemia
wirusa jest również okazją dla ludzi o złych intencjach, kierujących się
wyłącznie własnymi korzyściami. Podobnie, jak w przypadku wojen czy klęsk
żywiołowych pojawia się grupa ludzi (chociaż mam wątpliwości, czy ich tak
nazywać), którzy dorobią się na nieszczęściu innych.
Podobnie
może być w przypadku osób, dysponujących władzą. Wielu włodarzy, korzystając z
chaosu i uwagi większości, skierowanej na jeden temat, może próbować przepchnąć
i zrealizować pomysły, które nie spotkałyby się z aprobata społeczeństwa.
Dlatego należy cały czas zachować czujność, co w przypadku gminy Dopiewo jest
całkowicie uzasadnione.
To,
co robią obecne władze, z pewnością będzie niosło konsekwencje równie poważne,
jak nie poważniejsze, niż korona wirus, który póki co, jeszcze się w naszej
Gminie nie pojawił. Poniżej kilka przykładów.
W
ostatnich dniach odwiedziłam teren
budowy ul. Strażackiej z zagospodarowaniem stawu w Dopiewie. Wygląda on jak
po bombardowaniu.
Oczywiście,
co było do przewidzenia, wycięto nie
tylko wszystkie drzewa i krzewy, wykarczowano również całą wodną roślinność,
głównie pałkę wodną, zwaną również tatarakiem. Przybrzeżne szuwary
stanowiły miejsce schronienia i żerowania dla ptaków wodnych. Były również
miejscem dla narybku.
Zamiast
dotychczasowego, ziemnego nabrzeża, budowane jest sztuczne z elementów
stalowych lub tworzywa sztucznego.
Powstały
w ten sposób zbiornik nie będzie miał nic wspólnego z naturalnym akwenem
wodnym. Bardziej będzie przypominał zbiornik przeciwpożarowy.
Jak
widać, wójt Adrian Napierała wie lepiej,
czego potrzeba mieszkańcom. Storpedował budowę Strefy Rodzinnej w Dopiewie,
zapewne tylko dlatego, iż zgłosiły go osoby, chyba będące w stosunku do niego w
opozycji. Narzucił swoje rozwiązania w przypadku terenu przy ul. Komornickiej w
Dąbrówce – i tu koncepcja, zgłoszona przez mieszkańców, została odrzucona.
Obecnie wszyscy zastanawiają się, co zrobić z ohydną betonową ścianą, która
nadaje się tylko na strzelnicę. Brak również pomysłów, do czego mogłaby służyć
wiata, stojąca pośrodku terenu?
Podobnie
zapewne będzie z terenem wokół stawu w Dopiewie. Czy ktokolwiek z mieszkańców
miał wpływ na sposób jego zagospodarowania? – nie sądzę.
Nie
tak dawno Wójt chwalił się otrzymaniem tytułu Ekojanosika. Jak wskazują liczne
przykłady, jest to tytuł, nie mający nic wspólnego z rzeczywistością a
przyznawany tylko dla zaspokojenia próżności włodarzy samorządowych.
Gdyby
ogłoszono konkurs na Ekobarbarzyńcę, wójt Adrian Napierała z pewnością miałby
duże szanse na zwycięstwo.
Odwiedziłam
również ul. Akacjową w Dopiewie, która
praktycznie została ukończona.
Podtrzymuję
swoje stanowisko, iż twierdzenie władz,
że ul. Akacjowa usprawni komunikację w tej części wsi, jest bajeczką dla
ubogich.
Droga
kończy się ok. 20 m przed skrzyżowaniem z ul. Ks. A. Majcherka. Nie dochodzi
nawet do ostatniej zabudowanej nieruchomości.
Wynika
z tego, że zbudowana została nie dla obecnych, ale przyszłych mieszkańców,
którzy dopiero przymierzają się do budowy.
Świadczą
o tym trzy utwardzone zjazdy, prowadzące na puste pole.
Co
ciekawe, z mapy Gminy wynika, że zarezerwowano aż 7 numerów porządkowych. Tak
więc, zjazdy w większości zlokalizowano na chybił trafił. Może się okazać, że
trzeba będzie je przebudowywać lub budować dodatkowe.
Dla
porównania, zjazdy do pustych, niezagospodarowanych działek przy ul. Ogrodowej
w Dopiewie wyglądają tak:
Dodam, że ulica powstała również w czasie kadencji obecnego Wójta.
Z Palędzia 3 krótkie
tematy – jeden pozytywny i 2 negatywne. Zacznijmy od
pozytywów.
Jak
się okazuje, przy odrobinie dobrej woli, można coś dobrego zrobić.
Uporządkowano wreszcie teren
wokół tablicy, upamiętniającej Ojca Mariana Żelazka, stojącej u zbiegu ul.
Nowej i Ojca M. Żelazka.
Przypomnę, że była ona z wielką
pompą odsłaniana przez lokalnych oficjeli, z wójtem Adrianem Napierałą,
przewodniczącym RG Leszkiem Nowaczykiem i wicestarostą Tomaszem Łubińskim na
czele.
Niestety,
odwiedzając to miejsce kilka miesięcy później, ze smutkiem zauważyłam, że został
on całkowicie zapomniany.
Na
ten temat pisałam dwukrotnie: 26 sierpnia 2018 r. - http://blogdopiewo.blogspot.com/2018/08/gmina-dopiewo-okiem-obserwatorki-i-w_26.html
i 3 lutego 2019 r. - http://blogdopiewo.blogspot.com/2019/02/gmina-dopiewo-okiem-obserwatorki-i.html.
Przypuszczam,
że gdyby nie moje zainteresowanie, z pewnością miejsce to wyglądałoby znacznie
gorzej.
Nic się natomiast nie
zmieniło w zakresie bezpieczeństwa pieszych i rowerzystów na ul. Ojca Żelazka w
Palędziu. Jak chodnika nie było, tak nie ma. A przymiarki do
jego budowy trwają prawie 10 lat.
A
pobocze w/w drogi pomiędzy ulicami: Morską i Pocztową wygląda wręcz tragicznie:
Należy
stwierdzić, że sołtys/radna Agnieszka Grześkowiak bardziej interesuje się
funkcjonowaniem na stawie fontanny, niż bezpieczeństwem dzieci i młodzieży.
Zastanowiło
mnie również, dlaczego lampy uliczne na
ul. Nowej, na wysokości wytwórni mas bitumicznych Colas, oświetlają teren
firmy, a nie ulicę?
Zarówno z wizji w
terenie, jak i z mapy gminnej wynika, że lampy stoją w pasie drogi.
Powinny więc oświetlać drogę a nie teren prywatny. Jeżeli właściciel wytwórni
chce mieć oświetlony swój teren, powinien zamontować oświetlenie na swojej
nieruchomości.
Jak
zwykle nie wyczerpałam wszystkich tematów. Będę je systematycznie publikować w
kolejnych odsłonach. A absurdów w gminie Dopiewo nie brakuje i z każdym dniem pojawiają się nowe.
Obserwatorka
I (Pierwsza)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz