Dziś
zamierzam kontynuować prezentacje kolejnych „kwiatków”, zaobserwowanych w
ostatnich tygodniach. Niestety, nie trzeba wiele wysiłku, aby dostrzec ogrom
nieprawidłowości, arogancji i zwykłej głupoty osób, reprezentujących samorząd
gminy Dopiewo.
Na
początek kolejny przykład, jak się wydaje, arogancji i traktowania mieszkańców
jak osób niedorozwiniętych, przez prominentnych przedstawicieli samorządu
lokalnego.
Ponad
miesiąc temu, 30 marca br., na ul.
Bukowskiej w Dopiewie, pojawiła się ekipa remontowa ZUK-u. Okazało się, że
pracownicy zaczęli naprawiać fragmenty chodnika na wysokości czterech
nieruchomości. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ponieważ chodniki w wielu
miejscach, nie tylko w Dopiewie, aż proszą się o remont.
W
tym przypadku jednak prace naprawcze były naprawdę zbędne, usunięto niewielkie
zagłębienia, które w żadnym wypadku nie utrudniały poruszania się pieszych i
rowerzystów.
W
moim przekonaniu, chodziło o coś zupełnie innego. Wykonane poprawki miały
zakamuflować przebudowę zjazdu do nieruchomości przewodniczącego RG Leszka
Nowaczyka. W tym przypadku, oprócz naprawy chodnika obniżono również próg
zjazdu na ulicę. Ekipa (3-osobowa) przez większość czasu pracowała przy
nieruchomości Przewodniczącego RG.
Zgodnie z art. 29 ust. 1 ustawy o drogach publicznych,
„budowa
lub przebudowa zjazdu należy do właściciela lub użytkownika nieruchomości
przyległych do drogi, po uzyskaniu, w drodze decyzji administracyjnej,
zezwolenia zarządcy drogi na lokalizację zjazdu lub przebudowę zjazdu, z
zastrzeżeniem ust. 2.
2.
W przypadku budowy lub przebudowy drogi budowa lub przebudowa zjazdów
dotychczas istniejących należy do zarządcy drogi”.
Ponieważ
ul. Bukowska w Dopiewie nie jest obecnie przebudowywana i w najbliższych latach
na pewno nie będzie, koszty przebudowy zjazdu powinien ponieść właściciel
nieruchomości.
Podejrzewam,
że w tym przypadku wójt Adrian Napierała wykazał się wyjątkową życzliwością dla
Przewodniczącego RG Dopiewo i sfinansował przebudowę zjazdu z pieniędzy
publicznych. Być może Leszka Nowaczyka nie stać na poniesie kosztów w wysokości
ok. 1000 złotych (taka jest mniej więcej kwota za obniżenie zjazdu). W
przypadku osoby o takich dochodach - ponad 700 tys. złotych w 2018 r., jest to postawa wręcz żenująca.
Na
podobną życzliwość nie mogą z pewnością liczyć mieszkańcy bloku po drugiej
stronie ul. Bukowskiej:
Zjazd
ten aż prosi się o remont, tym bardziej, iż stanowi część chodnika. Również
jest to droga, którą pokonują rodzice i dzieci idące do szkoły i przedszkola. Jednak
w tym przypadku, mieszkańcy budynku i inni użytkownicy, będą musieli chyba sami
pokryć koszty jego przebudowy. A zjazd ten, wraz z chodnikiem są wyjątkowo
nierówne (liczne zapadnięcia i wybrzuszenia) od wielu lat.
Kolejny
temat, to inwestycje komunalne. Jak
już wielokrotnie udowadniałam, ich wybór
coraz częściej nie ma nic wspólnego z zaspokajaniem rzeczywistych potrzeb.
Tak jest m.in. w przypadku budowy oświetlenia ulicznego.
Poniżej zdjęcia z Palędzia:
Przedstawiają one oświetlenie uliczne zamontowane w
szczerym polu. Z mapy gminnej
wynika, że przebiega tam ul. Jagodowa. Jednak istnieje ona tylko
teoretycznie.
Komentarz
w tym temacie pozostawiam Czytelnikom, ponieważ w słowniku polskim, na określenie takiej głupoty, znajdziemy tylko wulgaryzmy.
Zieleń publiczna
to ciągle pięta achillesowa wójta Adriana Napierały i urzędników,
odpowiedzialnych za jej utrzymanie.
Jak
wynika z poniższego obrazka, drzewa i samorząd, to dwie zaciekle zwalczające
się przeciwności. Drzewka, a raczej ich namiastki, nie chcą rosnąć nawet pod
oknami gabinetu Wójta, co uważam za skrajną bezczelność z ich strony.
Mimo,
iż były już kilkakrotnie wymieniane, w dalszym ciągu wybierają „samobójstwo”.
Powoli ogałacany
jest teren wokół budynku biblioteki przy ul. Konarzewskiej w Dopiewie.
Jak wynika ze specyfikacji przetargowej, do
wycinki tym razem przeznaczono 13 drzew i krzewów.
Za to pozostawiono okazy, które ewidentnie schną
i to one powinny być w pierwszej kolejności usunięte.
Po dłuższej nieobecności odwiedziłam słynny węzeł przesiadkowy w Dopiewie. Świeże
spojrzenie pozwoliło mi dojrzeć kilka nowych faktów.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to systematyczna dewastacja pasa terenu,
oddzielającego parking od ciągu drogowego ul. Trzcielińskiej. Jest on nieustannie
rozjeżdżany przez samochody.
Od początku było wiadomo, że z drogi tej w
pierwszej kolejności będą korzystać samochody ciężarowe, ponieważ stanowi ona
dojazd do kilku firm i hurtowni.
Można było zbudować nieco szerszą jezdnię i zabezpieczyć pobocze.
Zamiast tego zbudowano bardzo szeroką drogę,
prowadzącą przez parking, mimo iż jest on przeznaczony tylko dla samochodów
osobowych i wyznaczono na nim ruch jednokierunkowy.
O zieleni na tej betonowej pustyni lepiej nie
wspominać. Potrzebne są mocne okulary, aby dostrzec nasadzenia:
Co prawda Gmina planuje na parkingu nowe
nasadzenia, ale będą one miały charakter raczej symboliczny.
Za to znowu
nie działa elektroniczna tablica z rozkładem jazdy:
Fakt, rozkłady w ostatnim czasie często się
zmieniają, ale chyba nie jest to aż taki problem, aby wprowadzać modyfikacje?
Jest to tym ważniejsze, że częste zmiany wywołują dezorientację pasażerów. Sama
co kilka dni sprawdzam w Internecie aktualne godziny kursowania autobusów i
pociągów.
Wymieniono uschnięte żywotniki wzdłuż placu zabaw przy ul. Łąkowej w
Dopiewie, tylko po co? Dobrze
będzie, jeżeli przetrwają lato.
Poza tym ta zieleń nie ma żadnego znaczenia.
Ważniejsze byłyby drzewa, ocieniające plac zabaw, ale na to jego użytkownicy
liczyć nie mogą.
Drzewka posadzone wzdłuż ul. Łąkowej dadzą cień,
o ile dożyją, może za 50 lat:
O tzw. nasadzeniach
przy stawie w Dopiewcu już kiedyś pisałam. Jak się okazuje, radna/sołtys
Mariola Nowak, z uporem godnym lepszej sprawy, w dalszym ciągu preferuje
rośliny iglaste, które najwyraźniej nie tolerują tego środowiska:
Do niedawna nad stawem rosły potężne wierzby, ale
najwyraźniej nie pasowały do koncepcji.
Jeszcze raz wracam również do otoczenia przedszkola Leśna Polana w
Dopiewcu. Przy zagospodarowywaniu terenu wokół przedszkola wykazano się
takim Everestem głupoty, że bez problemu można by ją umieścić w księdze
rekordów Guinnessa.
Zamiast trawnika, oddzielającego parking od granicy
działki, kilkaset m2 powierzchni, wysypano tłuczniem granitowym. Jak widać do
decydentów jeszcze nie dotarło, że takie działanie jest drogą do nikąd. Tym
bardziej, że pas tłucznia absolutnie nie chroni obejścia przedszkola przed
kurzem, niesionym z pól w okresie wiosny i jesieni, natomiast zimą przed
chłodnym wiatrem. A przy dużym nasłonecznieniu stanowi bardzo nagrzany teren. Gra
pozorów najważniejsza!
Lista tematów jest znacznie dłuższa, nie chcę
jednak zanudzać Czytelników w ten świąteczny dzień.
Obserwatorka I (Pierwsza)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz