niedziela, 3 maja 2020

To i owo z gminy Dopiewo – 2020 r. (2) – nepotyzm i kumoterstwo?


Dziś zamierzam kontynuować prezentacje kolejnych „kwiatków”, zaobserwowanych w ostatnich tygodniach. Niestety, nie trzeba wiele wysiłku, aby dostrzec ogrom nieprawidłowości, arogancji i zwykłej głupoty osób, reprezentujących samorząd gminy Dopiewo.


Na początek kolejny przykład, jak się wydaje, arogancji i traktowania mieszkańców jak osób niedorozwiniętych, przez prominentnych przedstawicieli samorządu lokalnego.
Ponad miesiąc temu, 30 marca br., na ul. Bukowskiej w Dopiewie, pojawiła się ekipa remontowa ZUK-u. Okazało się, że pracownicy zaczęli naprawiać fragmenty chodnika na wysokości czterech nieruchomości. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ponieważ chodniki w wielu miejscach, nie tylko w Dopiewie, aż proszą się o remont.
W tym przypadku jednak prace naprawcze były naprawdę zbędne, usunięto niewielkie zagłębienia, które w żadnym wypadku nie utrudniały poruszania się pieszych i rowerzystów.


W moim przekonaniu, chodziło o coś zupełnie innego. Wykonane poprawki miały zakamuflować przebudowę zjazdu do nieruchomości przewodniczącego RG Leszka Nowaczyka. W tym przypadku, oprócz naprawy chodnika obniżono również próg zjazdu na ulicę. Ekipa (3-osobowa) przez większość czasu pracowała przy nieruchomości Przewodniczącego RG.


Zgodnie z art. 29 ust. 1 ustawy o drogach publicznych, „budowa lub przebudowa zjazdu należy do właściciela lub użytkownika nieruchomości przyległych do drogi, po uzyskaniu, w drodze decyzji administracyjnej, zezwolenia zarządcy drogi na lokalizację zjazdu lub przebudowę zjazdu, z zastrzeżeniem ust. 2.
2. W przypadku budowy lub przebudowy drogi budowa lub przebudowa zjazdów dotychczas istniejących należy do zarządcy drogi”.
Ponieważ ul. Bukowska w Dopiewie nie jest obecnie przebudowywana i w najbliższych latach na pewno nie będzie, koszty przebudowy zjazdu powinien ponieść właściciel nieruchomości.
Podejrzewam, że w tym przypadku wójt Adrian Napierała wykazał się wyjątkową życzliwością dla Przewodniczącego RG Dopiewo i sfinansował przebudowę zjazdu z pieniędzy publicznych. Być może Leszka Nowaczyka nie stać na poniesie kosztów w wysokości ok. 1000 złotych (taka jest mniej więcej kwota za obniżenie zjazdu). W przypadku osoby o takich dochodach - ponad 700 tys. złotych w 2018 r., jest to postawa wręcz żenująca.
Na podobną życzliwość nie mogą z pewnością liczyć mieszkańcy bloku po drugiej stronie ul. Bukowskiej:


Zjazd ten aż prosi się o remont, tym bardziej, iż stanowi część chodnika. Również jest to droga, którą pokonują rodzice i dzieci idące do szkoły i przedszkola. Jednak w tym przypadku, mieszkańcy budynku i inni użytkownicy, będą musieli chyba sami pokryć koszty jego przebudowy. A zjazd ten, wraz z chodnikiem są wyjątkowo nierówne (liczne zapadnięcia i wybrzuszenia) od wielu lat.

Kolejny temat, to inwestycje komunalne. Jak już wielokrotnie udowadniałam, ich wybór coraz częściej nie ma nic wspólnego z zaspokajaniem rzeczywistych potrzeb. Tak jest m.in. w przypadku budowy oświetlenia ulicznego.
Poniżej zdjęcia z Palędzia:



Przedstawiają one oświetlenie uliczne zamontowane w szczerym polu. Z mapy gminnej wynika, że przebiega tam ul. Jagodowa. Jednak istnieje ona tylko teoretycznie.
Komentarz w tym temacie pozostawiam Czytelnikom, ponieważ w słowniku polskim, na określenie takiej głupoty, znajdziemy tylko wulgaryzmy.

Zieleń publiczna to ciągle pięta achillesowa wójta Adriana Napierały i urzędników, odpowiedzialnych za jej utrzymanie.
Jak wynika z poniższego obrazka, drzewa i samorząd, to dwie zaciekle zwalczające się przeciwności. Drzewka, a raczej ich namiastki, nie chcą rosnąć nawet pod oknami gabinetu Wójta, co uważam za skrajną bezczelność z ich strony.


Mimo, iż były już kilkakrotnie wymieniane, w dalszym ciągu wybierają „samobójstwo”.

Powoli ogałacany jest teren wokół budynku biblioteki przy ul. Konarzewskiej w Dopiewie.



Jak wynika ze specyfikacji przetargowej, do wycinki tym razem przeznaczono 13 drzew i krzewów.
Za to pozostawiono okazy, które ewidentnie schną i to one powinny być w pierwszej kolejności usunięte.


Po dłuższej nieobecności odwiedziłam słynny węzeł przesiadkowy w Dopiewie. Świeże spojrzenie pozwoliło mi dojrzeć kilka nowych faktów.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to systematyczna dewastacja pasa terenu, oddzielającego parking od ciągu drogowego ul. Trzcielińskiej. Jest on nieustannie rozjeżdżany przez samochody.


Od początku było wiadomo, że z drogi tej w pierwszej kolejności będą korzystać samochody ciężarowe, ponieważ stanowi ona dojazd do kilku firm i hurtowni.
Można było zbudować nieco szerszą jezdnię i zabezpieczyć pobocze.
Zamiast tego zbudowano bardzo szeroką drogę, prowadzącą przez parking, mimo iż jest on przeznaczony tylko dla samochodów osobowych i wyznaczono na nim ruch jednokierunkowy.



O zieleni na tej betonowej pustyni lepiej nie wspominać. Potrzebne są mocne okulary, aby dostrzec nasadzenia:


Co prawda Gmina planuje na parkingu nowe nasadzenia, ale będą one miały charakter raczej symboliczny.

Za to znowu nie działa elektroniczna tablica z rozkładem jazdy:


Fakt, rozkłady w ostatnim czasie często się zmieniają, ale chyba nie jest to aż taki problem, aby wprowadzać modyfikacje? Jest to tym ważniejsze, że częste zmiany wywołują dezorientację pasażerów. Sama co kilka dni sprawdzam w Internecie aktualne godziny kursowania autobusów i pociągów.

Wymieniono uschnięte żywotniki wzdłuż placu zabaw przy ul. Łąkowej w Dopiewie, tylko po co? Dobrze będzie, jeżeli przetrwają lato.


Poza tym ta zieleń nie ma żadnego znaczenia. Ważniejsze byłyby drzewa, ocieniające plac zabaw, ale na to jego użytkownicy liczyć nie mogą.
Drzewka posadzone wzdłuż ul. Łąkowej dadzą cień, o ile dożyją, może za 50 lat:


O tzw. nasadzeniach przy stawie w Dopiewcu już kiedyś pisałam. Jak się okazuje, radna/sołtys Mariola Nowak, z uporem godnym lepszej sprawy, w dalszym ciągu preferuje rośliny iglaste, które najwyraźniej nie tolerują tego środowiska:



Do niedawna nad stawem rosły potężne wierzby, ale najwyraźniej nie pasowały do koncepcji.

Jeszcze raz wracam również do otoczenia przedszkola Leśna Polana w Dopiewcu. Przy zagospodarowywaniu terenu wokół przedszkola wykazano się takim Everestem głupoty, że bez problemu można by ją umieścić w księdze rekordów Guinnessa.


Zamiast trawnika, oddzielającego parking od granicy działki, kilkaset m2 powierzchni, wysypano tłuczniem granitowym. Jak widać do decydentów jeszcze nie dotarło, że takie działanie jest drogą do nikąd. Tym bardziej, że pas tłucznia absolutnie nie chroni obejścia przedszkola przed kurzem, niesionym z pól w okresie wiosny i jesieni, natomiast zimą przed chłodnym wiatrem. A przy dużym nasłonecznieniu stanowi bardzo nagrzany teren. Gra pozorów najważniejsza!

Lista tematów jest znacznie dłuższa, nie chcę jednak zanudzać Czytelników w ten świąteczny dzień.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz