niedziela, 17 maja 2015

Kampania prezydencka w gminie Dopiewo – Komorowski czy Duda, a może żaden z nich?


Kampania prezydencka po pierwszej turze stała się tak wszechobecna w codziennym życiu, że strach włączyć telewizor czy radio lub otworzyć gazetę. Przesyt informacji może doprowadzić do sytuacji, że wiele osób będzie tą propagandą tak zmęczonych, iż odpuści sobie udział w wyborach. Transmisja debaty w dniu 17 maja br, obecna będzie na 5 kanałach telewizyjnych równocześnie i rezygnacja z emisji kolejnego odcinka najlepszego serialu ostatnich 25 lat (żeby komuś nie przyszło do głowy przełączenie kanału), to w moim przekonaniu już zbyt duże przegięcie. Z napływających z każdej strony przekazów wydawać by się mogło, że od tego, kto zostanie wybrany na najwyższe stanowisko w państwie, zależy istnienie Polski i jej mieszkańców. W związku z tym nasuwa mi się pytanie - dla kogo te wybory mają znaczenie i kto rzeczywiście na nich skorzysta? Zanim przejdę do tego, jak wynik wyborów i czy w ogóle będzie miał wpływ na naszą lokalną społeczność, krótka ocena kandydatów.


Obaj pretendenci w ostatnich 7 dniach prześcigają się w obietnicach – do piątku 22 maja, zapewne wiele nowych jeszcze się pojawi. A tak naprawdę Prezydent RP ma niewielki wpływ na funkcjonowanie państwa i warunki życia obywateli – pomijam tu sprawy międzynarodowe. W moim przekonaniu, najważniejszą rolą prezydenta jest blokowanie złego prawa. Niestety wiele razy mogliśmy się przekonać, że prezydenci podpisywali ustawy szkodliwe dla kraju i społeczeństwa. Obecne wybory raczej tego nie zmienią.
Powiem szczerze, że obaj pretendenci nie są z mojej bajki. Nasuwa się tu jednoznaczne skojarzenie z wyborami na wójta w gminie Dopiewo. Żaden z kandydatów nie posiadał, oczekiwanych przez społeczeństwo cech – wynikiem głosowania mógł być, co najwyżej wybór mniejszego zła.
Podobnie jest w przypadku wyborów prezydenckich. Nie będę tu szczegółowo omawiać, co mi się w kandydatach nie podoba – lista byłaby zbyt długa. Ograniczę się do 2 przykładów dla każdego z kandydatów, które moim zdaniem, dobrze określają ich intencje.

Obecny prezydent Bronisław Komorowski stracił moje poparcie, przede wszystkim ze względu na podpisanie ustawy podwyższającej wiek emerytalny. Nie wchodząc w szczegóły, jest to ewidentny przykład przerzucenia ciężaru finansowania budżetu państwa na najuboższą i najbardziej bezbronną część społeczeństwa. Wiadomo, że w wieku 55+, a po 60-tce to już standardowo - znalezienie pracy graniczy z cudem. Wiele osób, zmuszona sytuacją życiową, przechodzi na tzw. emerytury pomostowe, które są znacznie niższe niż emerytura pełna. Podwyższenie wieku emerytalnego to nic innego, jak przedłużenie okresu wypłacania znacznie niższych emerytur pomostowych. Tak więc, państwo kosztem najuboższych poprawia wskaźniki budżetowe – od bogatych znacznie trudniej ściągnąć nawet to, co się należy.

Drugi przykład, który w moich oczach dyskwalifikuje Bronisława Komorowskiego jako prezydenta, to próby ograniczania roli społeczeństwa w prawie do rozliczania władz samorządowych przy pomocy referendów lokalnych. Po ogłoszeniu wyników I tury wyborów, obecny Prezydent próbuje zaistnieć jako gorący zwolennik rozszerzenia praw obywateli – w ekspresowym tempie ogłoszono termin przeprowadzenia referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania partii politycznych i zmian w systemie podatkowym. A jeszcze niedawno dążył do ograniczenia praw obywatelskich w przypadku referendów, dotyczących odwołania władz lokalnych. W 2013 r., na krótko przed referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta Warszawy, próbował podwyższyć z 10 do 15% próg uprawnionych do głosowania, na wniosek których przeprowadza się referendum - link1 link2 link3. Ponadto, zgodnie z jego propozycją, aby referendum uznać za ważne, udział w nim musiałaby wziąć co najmniej taka sama liczba wyborców, jaka głosowała w wyborach – obecnie jest to 60% głosów oddanych na daną osobę w wyborach samorządowych.

Podobnie Andrzej Duda, w mojej ocenie, jest niewiarygodny. Obiecuje wszystko, co chcą usłyszeć wyborcy, nie zastanawiając się nad możliwościami finansowymi oraz uprawnieniami, które będzie posiadał jako prezydent. Powiem szczerze, że rozbawiłaby mnie obietnica utworzenia Biura Porad Prawnych dla obywateli. Jak wszyscy wiedzą polskie prawo jest kulawe, jego egzekwowanie wygląda jeszcze gorzej. Ktoś, kto oczekuje sprawiedliwego rozstrzygnięcia, musi być albo niepoprawnym optymistą albo posiadać znaczne środki finansowe. Usługi prawne są bardzo kosztowne i znacznej części społeczeństwa, zwyczajnie na nie - nie stać. Otwarcie takiego biura, gdzie usługi prawne będą bezpłatne, spowoduje lawinę wniosków, liczoną w dziesiątkach tysięcy. Jeżeli biuro będzie miało skromną obsadę, to będziemy czekać miesiącami na pomoc prawną albo jakość tych usług będzie bardzo niska. Aby zapewnić właściwy standard usług, prezydent musiałby utworzyć potężną instytucję, zatrudniającą ogromną liczbę specjalistów, odpowiednio wynagradzanych. W przeciwnym wypadku pomocy udzielać będą studenci. Inicjatywa taka nie spotka się ponadto z aplauzem większości prawników w Polsce – mogą stracić dużą część klientów.

Największym jednak mankamentem Andrzeja Dudy są osoby stojące obecnie w jego cieniu, jak Jarosław Kaczyński czy Antoni Macierewicz. Uważam, że reakcje Jarosława Kaczyńskiego po I turze jednoznacznie świadczą - nie w smak mu, iż nie jest w tej kampanii najważniejszy. Jeżeli tacy ludzie ponownie dojdą do władzy, to czarno widzę naszą przyszłość – „zamach smoleński”.

Podsumowując ten wątek, w mojej ocenie, jedynym celem obu kandydatów jest władza, choćby nawet iluzoryczna. Dla jednego jej utrzymanie, dla drugiego jej zdobycie.
Oprócz w/w kandydatów istnieje duża grupa osób z ich najbliższego otoczenia, dla których wynik wyborów jest ważny ze względu na profity, jakie będą się z tym wiązać, przede wszystkim finansowe. W Kancelarii Prezydenta pracuje ok. 400 osób, a średnie wynagrodzenie przekracza 9 tys. złotych. Do tego doliczyć należy nieznaną liczbę instytucji, które z pewnością nieźle zarabiają na współpracujący z Kancelarią. Otoczenie prezydenta Bronisława Komorowskiego boi się utraty stanowisk, natomiast kadry Andrzeja Dudy już ostrzą sobie zęby na intratne stanowiska – na stanowiskach kierowniczych posiadane kompetencje, mają zapewne drugorzędne znaczenie.

Jest jeszcze dość duża grupa osób, które zarabiają na przeprowadzaniu wyborów. Oprócz stacji telewizyjnych, radiowych, gazet, agencji reklamowych czy drukarni są tzw. koordynatorzy różnych szczebli. Szczerze mówiąc, 10 mln złotych, oficjalnie wydanych na kampanie wyborcze przez każdego z kandydatów, wydaje mi się znacznie zaniżone. Można mniej więcej policzyć koszty spotów reklamowych w telewizji i radiu, reklam w gazetach. Na pewno jednak nikt nie policzy, ile kosztowały ulotki czy banery uliczne.
Koordynatorzy szczebla powiatowego, miejskiego czy wojewódzkiego z pewnością kampanii wyborczej nie prowadzili charytatywnie, jako wolontariusze. Jednak tego oczekuje się od zwykłych mieszkańców, np. na szczeblu gminnym. Jeszcze 2-3 miesiące temu na terenie gminy Dopiewo szukano miejsc na umieszczanie banerów oraz osób chętnych do prowadzenia agitacji. Jak przyszło do konkretnych działań, okazało się, że osoby, które byłyby chętne do pomocy, nie mogą liczyć na jakąkolwiek gratyfikację. Natomiast oczekuje się od nich wręcz wsparcia finansowego.

Tak więc to, kto będzie Prezydentem RP, ma wymierne znaczenie dla niewielkiej garstki współpracowników. Natomiast sama kampania wyborcza przynosi korzyści tylko grupie organizatorów. A przytłaczająca większość społeczeństwa ma pełnić, jedynie funkcję maszynki do głosowania. Uważam, że na szczeblu lokalnym nie ma to żadnego znaczenia, kto zasiądzie w fotelu Prezydenta RP. Może wzorem innych krajów prezydenta powinien wybierać sejm? O tym, żeby w ogóle zlikwidować to stanowisko, nawet boję się głośno mówić.

Dla lokalnych społeczności, takich jak mieszkańcy gminy Dopiewo, większe znaczenie będą miały wybory parlamentarne. Jeżeli komuś wydaje się, że partie polityczne nie mają wpływu na samorządy lokalne, to jest w błędzie. Oprócz funkcji obejmowanych zgodnie z wynikami wyborów, jest całe mnóstwo intratnych stanowisk, obsadzanych na podstawie klucza partyjnego. Są to prezesi spółek komunalnych, zastępcy wójtów, burmistrzów czy prezydentów, szefowie departamentów i wydziałów w urzędach wojewódzkich czy marszałkowskich. Takie stanowiska zazwyczaj przydzielane są osobom, związanym z formacją rządzącą. Obecnie jest to Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe. Jako przykłady takich osób można podać: wicemarszałka Wojciecha Jankowiaka (PSL), prezesa ZUK Mosina Andrzeja Strażyńskiego (PO) czy zastępcę burmistrza Swarzędza Tomasza Zwolińskiego (PO). Pytanie, czy będą te funkcje pełnić w przypadku, gdy wybory parlamentarne wygra PiS? Zapewne nie, bo chętnych na te stanowiska w PiS-ie znajdzie się wielu.

Podsumowując wydaje mi się, że jakiekolwiek roszady na stanowiskach decyzyjnych nie mają żadnego wpływu na jakość życia społeczności lokalnej. Większość ludzi, których ambicją jest kariera polityczna, kieruje się własnym interesem. Ideowcy już wymarli – ostatnim przedstawicielem ginącego gatunku był Władysław Bartoszewski. Obecnie, jeżeli mieszkańcy oczekują, aby władze poważnie podchodziły do swoich obowiązków, muszą nieustannie patrzeć im na ręce – i to na każdym szczeblu. Brak zaangażowania społeczeństwa kończy się zawsze tak, jak to miało miejsce w przypadku lokalizacji komisariatu Policji w Dopiewie.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz