środa, 2 marca 2016

Andrzej Strażyński jako radny powiatu poznańskiego (3) – syty głodnego nie zrozumie



Zgodnie z obietnicą w poście - link, dziś druga część polemiki z opiniami byłego wójta, obecnie radnego powiatu poznańskiego Andrzeja Strażyńskiego.
Szczerze mówiąc, zawsze zadziwiały mnie arogancja i tupet przedstawicieli władz wszystkich szczebli twierdzących, że znają najlepsze rozwiązania problemów społecznych. Taka sytuacja ma miejsce we wszystkich dziedzinach życia publicznego, jak i wśród włodarzy wszystkich szczebli. Nie inaczej jest w przypadku komunikacji publicznej w gminie Dopiewo oraz podejścia do problemu decydentów szczebla gminnego, powiatowego i wojewódzkiego. Mimo iż zmiany, rzekomo mające usprawnić i poprawić funkcjonowanie komunikacji autobusowej planowane były od 2013 r., a wprowadzane od 2015 r. - to korzyści z nich odnieśli głównie mieszkańcy Dąbrówki i Skórzewa. Spowodowane jest to faktem, że decyzje podejmują osoby, które nigdy, a z pewnością od wielu lat nie były zmuszone do korzystania z komunikacji publicznej.


Nie inaczej jest w przypadku byłego wójta, a obecnie radnego powiatowego Andrzeja Strażyńskiego. W/w w artykule opublikowanym w lutowym wydaniu „Czasu Dopiewa”, pt. „Przyszłość należy do transportu zbiorowego”, zachęca on mieszkańców do korzystania z tego środka komunikacji. Aby zrozumieć problem, należy cofnąć się o 10 lat wstecz. Wówczas to na terenie gminy Dopiewo pojawiła się pierwsza prywatna linia, zapewniająca stałą komunikację z Poznaniem. Początkowo linia ta łączyła Skórzewo z Poznaniem, później wydłużona została do Palędzia, aż w końcu połączyła Dopiewo z Poznaniem. Największymi przeciwnikami prywatnej linii byli ówczesny wójt Andrzej Strażyński oraz sekretarz Gminy Władysław Ślisiński. Głównym argumentem przeciwko uruchomieniu linii prywatnej, było rzekome zagrożenie dla komunikacji gminnej oraz spadek dochodów gminnego przewoźnika – ceny biletów prywatnego przewoźnika przeważnie były nieco niższe, niż w autobusach komunikacji gminnej. Ewidentne korzyści dla pasażerów nie miały tu żadnego znaczenia.

Co należy podkreślić, przeciwnicy rozwoju prywatnej komunikacji, nigdy nie korzystali z przewozów publicznych. Ówczesny sekretarz, mieszkający w tym czasie w Dopiewie, miał do pracy ok. 10 minut drogi pieszo. Mimo to zawsze dojeżdżał samochodem, no chyba, że akurat auto mu się zepsuło. Osobiście przypominam sobie jeden przypadek, gdy Sekretarz Gminy przyszedł do pracy pieszo.
Podobnie komfortowe warunki miał były wójt Andrzej Strażyński, który przez całe lata korzystał z samochodu służbowego. Wiele samorządów posiada do swojej dyspozycji samochody służbowe, jednak często wykorzystywane są one wyłącznie przez pracowników. Tak było np. w gminie Rokietnica, w której Wójt korzystał wyłącznie ze swojego prywatnego pojazdu, natomiast samochód służbowy przeznaczony był dla urzędników. Inaczej było w gminie Dopiewo, gdzie samochód służbowy był do wyłącznej dyspozycji Wójta. Tylko w wyjątkowych wypadkach z pojazdu tego pozwalał korzystać Sekretarzowi Gminy.

Tak więc, były wójt Andrzej Strażyński nie posiada żadnego doświadczenia w zakresie korzystania ze środków komunikacji publicznej. Jeżeli ktoś z mieszkańców widział w ciągu ostatnich 20 lat Andrzeja Strażyńskiego, jako pasażera autobusu, busu lub pociągu, to proszę o informację. Na jakiej więc podstawie autor, nie posiadając żadnego doświadczenia w temacie, próbuje przekonać mieszkańców do korzystania z komunikacji publicznej.
Zapewne Andrzej Strażyński będzie się tłumaczył, ze nawał różnych obowiązków nie pozwala mu na korzystanie z autobusów czy kolei, i dlatego zmuszony jest do podróżowania transportem prywatnym. Jednak w podobnej sytuacji są tysiące mieszkańców gminy Dopiewo, którzy mają do wyboru: skorzystanie z własnego pojazdu lub czekanie 2 godziny na autobus. Taka przerwa jest pomiędzy kursem o 9:15 i 11:15 z Dopiewa do Poznania.

Radny powiatu poznańskiego w swojej wypowiedzi rozwodzi się nad rozwojem Poznańskiej Kolei Metropolitalnej. Jednak rzekomy rozwój jest, w moim przekonaniu, powolnym powrotem do sytuacji z tzw. głębokiej komuny. Dopiero w ostatnich latach liczba kursów pociągów zaczyna stopniowo wzrastać. Obecnie na trasie Dopiewo-Poznań Główny dziennie jeździ 17 pociągów. W latach 70-tych ub. wieku na głównych trasach z Poznania (do Gniezna, Konina, Nowego Tomyśla, Leszna czy Jarocina) jeździło codziennie po dwadzieścia kilka składów.
Faktem jest, że w ostatnich latach wymieniono stare składy na nowe. Nie była to jednak zasługa ale konieczność. Stare składy, użytkowane jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku, miały po 40 lat. Gdyby wykorzystywano je w dalszym ciągu, w końcu rozpadłyby się w czasie jazdy. Przez wiele lat korzystałam z przejazdów pociągami regionalnymi i nigdy nie wiedziałam, czy dojadę na miejsce w wyznaczonym czasie – pociąg potrafił zepsuć się w szczerym polu i trzeba było czekać na pomoc z zewnątrz.

Andrzej Strażyński szeroko rozwodzi się nad tzw. punktami przesiadkowymi przy stacjach kolejowych. Hałas robiony wokół tego tematu, może sprawiać wrażenie, jakby chodziło o jakieś potężne przedsięwzięcia logistyczne. Temat zakończy się zapewne na stworzeniu przy stacjach kolejowych utwardzonych placów do parkowania samochodów, co już zresztą ma miejsce w Dopiewie. Zastanawia mnie, co Powiat ma zamiar zbudować za 70 mln złotych? - o których pisze Andrzej Strażyński.

Na koniec wątku dotyczącego rozwoju transportu kolejowego należy przypomnieć, że prawie 4 lata temu A. Strażyński poruszał tą sprawę w czasopiśmie „Przedmieścia” - link. Jak na razie niewiele się w tym temacie zmieniło.

W dalszej części artykułu autor zachłystuje się sukcesami powiatu w zakresie przebudowy dróg powiatowych. Na szczęście jednak pisze, że w kosztach partycypuje również Skarb Państwa oraz gminy, na terenie których zlokalizowane są remontowane drogi. Szczerze mówiąc, gdyby nie dofinansowanie z Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych oraz budżetów gmin, o przebudowie dróg powiatowych można by zapomnieć.

Nie bardzo rozumiem, co radny Andrzej Strażyński miał na myśli pisząc, iż „zmieniły się przepisy i w przyszłości udział w inwestycji sąsiednich Gmin będzie się liczył tylko wtedy, gdy łącznie pokryją one 51% kosztów”. Czyżby chodziło o to, że obecnie gminy zobowiązane będą do pokrywania co najmniej 51% kosztów remontów dróg powiatowych? Jeżeli tak, to nie wiem, gdzie autor znalazł taki przepis, ponieważ z ustawy o drogach publicznych wynika, że to zarządca drogi jest odpowiedzialny za budowę, przebudowę, remont czy utrzymanie drogi. Z ustawy nie wynika, że inne organy są zobowiązane do udziału w kosztach. No chyba, że jest to kolejna, dość dowolna interpretacja przepisów, stosowana przez Starostę Poznańskiego.

O tym, jak do spraw komunikacji publicznej podchodzą włodarze samorządowi, świadczyć może przypadek sprzed 2 lat. Wicemarszałek Wojciech Jankowiak, nota bene odpowiedzialny za koleje regionalne nie zauważył, iż z rozkładu jazdy zniknęły bardzo istotne połączenia z Poznaniem w godzinach porannego i popołudniowego szczytu. Co ciekawe, kursów nie wycofano, tylko pociąg przestał zatrzymywać się na stacjach w Dopiewie i Palędziu. Szerzej na ten temat pisze tu – link.

Zamiast podsumowania przykład, przykład w jakim oderwaniu od rzeczywistości żyją lokalni włodarze. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz pomyliła pojęcia „prezydent miasta” i „właściciel”. Wydawało jej się, że jeżeli jest prezydentem miasta, to nie musi płacić za wstęp. Co więcej, zamierzała wyciągnąć konsekwencje wobec pracownika, który ośmielił się zażądać okazania biletu. Więcej o sprawie można przeczytać tu - link.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz