Zgodnie z obietnicą w poście - link,
dziś druga część polemiki z opiniami byłego wójta, obecnie radnego powiatu
poznańskiego Andrzeja Strażyńskiego.
Szczerze mówiąc, zawsze
zadziwiały mnie arogancja i tupet przedstawicieli władz wszystkich szczebli twierdzących, że znają najlepsze
rozwiązania problemów społecznych. Taka sytuacja ma miejsce we wszystkich
dziedzinach życia publicznego, jak i wśród włodarzy wszystkich szczebli. Nie
inaczej jest w przypadku komunikacji
publicznej w gminie Dopiewo oraz podejścia do problemu decydentów szczebla
gminnego, powiatowego i wojewódzkiego. Mimo iż zmiany, rzekomo mające usprawnić
i poprawić funkcjonowanie komunikacji autobusowej planowane były od 2013 r., a
wprowadzane od 2015 r. - to korzyści z nich odnieśli głównie mieszkańcy
Dąbrówki i Skórzewa. Spowodowane jest to faktem, że decyzje podejmują osoby,
które nigdy, a z pewnością od wielu lat nie były zmuszone do korzystania z
komunikacji publicznej.
Nie inaczej jest w przypadku
byłego wójta, a obecnie radnego powiatowego Andrzeja Strażyńskiego. W/w w
artykule opublikowanym w lutowym wydaniu „Czasu Dopiewa”, pt. „Przyszłość
należy do transportu zbiorowego”, zachęca on mieszkańców do korzystania
z tego środka komunikacji. Aby zrozumieć problem, należy cofnąć się o 10 lat
wstecz. Wówczas to na terenie gminy Dopiewo pojawiła się pierwsza prywatna
linia, zapewniająca stałą komunikację z Poznaniem. Początkowo linia ta łączyła
Skórzewo z Poznaniem, później wydłużona została do Palędzia, aż w końcu połączyła
Dopiewo z Poznaniem. Największymi przeciwnikami prywatnej linii byli ówczesny
wójt Andrzej Strażyński oraz sekretarz Gminy Władysław Ślisiński. Głównym
argumentem przeciwko uruchomieniu linii prywatnej, było rzekome zagrożenie dla
komunikacji gminnej oraz spadek dochodów gminnego przewoźnika – ceny biletów
prywatnego przewoźnika przeważnie były nieco niższe, niż w autobusach
komunikacji gminnej. Ewidentne korzyści
dla pasażerów nie miały tu żadnego znaczenia.
Co należy podkreślić, przeciwnicy
rozwoju prywatnej komunikacji, nigdy nie korzystali z przewozów publicznych.
Ówczesny sekretarz, mieszkający w tym czasie w Dopiewie, miał do pracy ok. 10
minut drogi pieszo. Mimo to zawsze dojeżdżał samochodem, no chyba, że akurat
auto mu się zepsuło. Osobiście przypominam sobie jeden przypadek, gdy Sekretarz
Gminy przyszedł do pracy pieszo.
Podobnie komfortowe warunki miał
były wójt Andrzej Strażyński, który przez całe lata korzystał z samochodu
służbowego. Wiele samorządów posiada do swojej dyspozycji samochody służbowe,
jednak często wykorzystywane są one wyłącznie przez pracowników. Tak było np. w
gminie Rokietnica, w której Wójt korzystał wyłącznie ze swojego prywatnego
pojazdu, natomiast samochód służbowy przeznaczony był dla urzędników. Inaczej
było w gminie Dopiewo, gdzie samochód służbowy był do wyłącznej dyspozycji
Wójta. Tylko w wyjątkowych wypadkach z pojazdu tego pozwalał korzystać
Sekretarzowi Gminy.
Tak więc, były wójt Andrzej
Strażyński nie posiada żadnego doświadczenia w zakresie korzystania ze środków
komunikacji publicznej. Jeżeli ktoś z mieszkańców widział w ciągu ostatnich 20
lat Andrzeja Strażyńskiego, jako pasażera autobusu, busu lub pociągu, to proszę
o informację. Na jakiej więc podstawie autor, nie posiadając żadnego
doświadczenia w temacie, próbuje przekonać mieszkańców do korzystania z
komunikacji publicznej.
Zapewne Andrzej Strażyński będzie
się tłumaczył, ze nawał różnych obowiązków nie pozwala mu na korzystanie z
autobusów czy kolei, i dlatego zmuszony jest do podróżowania transportem
prywatnym. Jednak w podobnej sytuacji są tysiące mieszkańców gminy Dopiewo,
którzy mają do wyboru: skorzystanie z własnego pojazdu lub czekanie 2 godziny
na autobus. Taka przerwa jest pomiędzy kursem o 9:15 i 11:15 z Dopiewa do
Poznania.
Radny powiatu poznańskiego w
swojej wypowiedzi rozwodzi się nad rozwojem Poznańskiej Kolei Metropolitalnej. Jednak rzekomy rozwój jest, w
moim przekonaniu, powolnym powrotem do sytuacji z tzw. głębokiej komuny.
Dopiero w ostatnich latach liczba kursów pociągów zaczyna stopniowo wzrastać.
Obecnie na trasie Dopiewo-Poznań Główny dziennie jeździ 17 pociągów. W latach
70-tych ub. wieku na głównych trasach z Poznania (do Gniezna, Konina, Nowego
Tomyśla, Leszna czy Jarocina) jeździło codziennie po dwadzieścia kilka składów.
Faktem jest, że w ostatnich
latach wymieniono stare składy na nowe. Nie była to jednak zasługa ale
konieczność. Stare składy, użytkowane jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku,
miały po 40 lat. Gdyby wykorzystywano je w dalszym ciągu, w końcu rozpadłyby
się w czasie jazdy. Przez wiele lat korzystałam z przejazdów pociągami
regionalnymi i nigdy nie wiedziałam, czy dojadę na miejsce w wyznaczonym czasie
– pociąg potrafił zepsuć się w szczerym polu i trzeba było czekać na pomoc z
zewnątrz.
Andrzej Strażyński szeroko
rozwodzi się nad tzw. punktami
przesiadkowymi przy stacjach kolejowych. Hałas robiony wokół tego tematu,
może sprawiać wrażenie, jakby chodziło o jakieś potężne przedsięwzięcia
logistyczne. Temat zakończy się zapewne na stworzeniu przy stacjach kolejowych
utwardzonych placów do parkowania samochodów, co już zresztą ma miejsce w
Dopiewie. Zastanawia mnie, co Powiat ma zamiar zbudować za 70 mln złotych? - o
których pisze Andrzej Strażyński.
Na koniec wątku dotyczącego
rozwoju transportu kolejowego należy przypomnieć, że prawie 4 lata temu A.
Strażyński poruszał tą sprawę w czasopiśmie „Przedmieścia” - link.
Jak na razie niewiele się w tym temacie zmieniło.
W dalszej części artykułu autor zachłystuje się sukcesami powiatu w
zakresie przebudowy dróg powiatowych. Na szczęście jednak pisze, że w
kosztach partycypuje również Skarb Państwa oraz gminy, na terenie których
zlokalizowane są remontowane drogi. Szczerze mówiąc, gdyby nie dofinansowanie z
Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych oraz budżetów gmin, o przebudowie
dróg powiatowych można by zapomnieć.
Nie bardzo rozumiem, co radny
Andrzej Strażyński miał na myśli pisząc, iż „zmieniły się przepisy i w
przyszłości udział w inwestycji sąsiednich Gmin będzie się liczył tylko wtedy,
gdy łącznie pokryją one 51% kosztów”. Czyżby chodziło o to, że obecnie
gminy zobowiązane będą do pokrywania co najmniej 51% kosztów remontów dróg
powiatowych? Jeżeli tak, to nie wiem, gdzie autor znalazł taki przepis,
ponieważ z ustawy o drogach publicznych wynika, że to zarządca drogi jest
odpowiedzialny za budowę, przebudowę, remont czy utrzymanie drogi. Z ustawy nie
wynika, że inne organy są zobowiązane do udziału w kosztach. No chyba, że jest
to kolejna, dość dowolna interpretacja przepisów, stosowana przez Starostę
Poznańskiego.
O tym, jak do spraw komunikacji
publicznej podchodzą włodarze samorządowi, świadczyć może przypadek sprzed 2
lat. Wicemarszałek Wojciech Jankowiak,
nota bene odpowiedzialny za koleje regionalne nie zauważył, iż z rozkładu jazdy
zniknęły bardzo istotne połączenia z Poznaniem w godzinach porannego i
popołudniowego szczytu. Co ciekawe, kursów nie wycofano, tylko pociąg przestał
zatrzymywać się na stacjach w Dopiewie i Palędziu. Szerzej na ten temat pisze
tu – link.
Zamiast podsumowania przykład, przykład
w jakim oderwaniu od rzeczywistości żyją lokalni włodarze. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz pomyliła pojęcia
„prezydent miasta” i „właściciel”. Wydawało jej się, że jeżeli jest prezydentem
miasta, to nie musi płacić za wstęp. Co więcej, zamierzała wyciągnąć
konsekwencje wobec pracownika, który ośmielił się zażądać okazania biletu.
Więcej o sprawie można przeczytać tu - link.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz