sobota, 9 lipca 2016

Deweloperska nagonka na stowarzyszenie Wspólna Przestrzeń w Dąbrówce



Dwa tygodnie po artykule Daniela Stawińskiego, opublikowanym w „Pulsie Gminy” - link, ukazała się odpowiedź przedstawiciela firmy Nickel, Marka Waliszki - link. Przyznam się, że dawno nie zdarzyło mi się zetknąć z tekstem tak demagogicznym,  pełnym przekłamań i manipulacji. Na szczęście wiele osób ma podobne zdanie na temat wypowiedzi dewelopera, co świadczy, że argumentacja jest szyta wyjątkowo grubymi nićmi.
Z tekstu Marka Waliszki można wywnioskować, że działalność firmy Nickel na terenie gminy Dopiewo jest wyjątkowym dobrodziejstwem, a jej celem wyłącznie dobro mieszkańców.


Możemy przeczytać, że deweloper buduje nie tylko bloki mieszkalne, ale i pełną infrastrukturę, rezygnując z zysku i wyręczając w tych zadaniach Gminę. Natomiast część mieszkańców, szczególnie członkowie stowarzyszenia Wspólna Przestrzeń uniemożliwiają inwestorowi dobroczynną działalność.
Jak słusznie zauważył jeden z komentatorów, koszty budowy infrastruktury pokrywają mieszkańcy osiedli - link. Ponadto uzbrojenie takiego terenu jest wymogiem a nie łaską ze strony dewelopera. Kto kupiłby mieszkanie deweloperskie pozbawione wody, kanalizacji, dojazdu czy oświetlenia? Owszem budowa infrastruktury komunalnej jest zadaniem własnym gminy, ale na szczęście to samorząd decyduje, co, w jakiej kolejności i kiedy będzie budowane. Gdyby o terminach decydowali inwestorzy, gminy takie jak: Dopiewo, Rokietnica czy Komorniki już dawno poszłyby z torbami.

Tak więc, deweloperzy budujący całe osiedla, jak Nickel, Linea, Ławica-Zachód czy Lepiko nikomu łaski nie robią, budując drogi, wodociągi lub kanalizację. Płacą za to przyszli mieszkańcy a niewykluczone, że deweloper jeszcze na tym zarabia. Nikt nie jest w stanie wyliczyć, ile tak naprawdę kosztuje infrastruktura w przeliczeniu na 1 m2 mieszkania.
Poza tym budowa infrastruktury to tylko połowa zadania. Co komu po wodociągu, jeżeli nie będzie w nim wody lub kanalizacji sanitarnej, gdy nie będzie jej gdzie podłączyć. Obowiązek prawidłowego funkcjonowania infrastruktury – budowa i eksploatacja ujęć wody i oczyszczalni ścieków, utrzymanie dróg – spada na Gminę.
Aby zachować obiektywizm, należy zauważyć, że znacznie gorsi są mali deweloperzy. Kupują niewielkie nieruchomości w różnych, odległych od siebie miejscach, szybko sprzedają wybudowane lokale i uciekają dalej. Taki deweloper może sobie pozwolić na znacznie niższą cenę, ponieważ nie realizuje infrastruktury. Przykładem takiego dewelopera jest jeden z Radnych gminy Dopiewo. Nie znam przypadku, aby gdziekolwiek zbudował kawałek drogi czy chodnika. A wbrew pozorom dochody małych deweloperów są całkiem pokaźne. Udało mi się kiedyś poznać takiego inwestora, budującego w Kiekrzu. W chwili szczerości zwierzył się, że nie mogąc przez dłuższy czas sprzedać lokali, obniżył cenę każdego z nich o 100 tys. złotych, a mimo to wyszedł na swoje.
Tak więc, informacje o utracie zysków, co sugeruje Prezes Nickla, można włożyć między bajki.

Deweloper również powołuje się na korzyści, jakie mieszkańcy uzyskają dzięki jego działalności. Czy do tych korzyści zalicza również słabe ciśnienie wody w kranach (wielu mieszkańców pranie robi nocą), korki na ulicach, często większe niż w centrum Poznania i wiele innych „atrakcji”. Myślę, a wydaje mi się, że nie jestem w tym odosobniona, iż to przede wszystkim deweloper odnosi korzyści.

Zasadnicze pytanie, czy to władze Gminy zmuszały dewelopera do rozpoczęcia 15 lat temu budowy osiedla? Z tego co pamiętam, było odwrotnie – to deweloper wymusił na Gminie zgodę na zabudowę. Jak już wspomniałam we wcześniejszym poście, pracownicy UG Dopiewo początkowo próbowali zablokować budowę osiedla na podstawie decyzji o warunkach zabudowy. Miało to miejsce po wejściu w życie w 2003 r. nowej ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Nie chodziło o całkowite zablokowanie zabudowy ale skłonienie dewelopera, aby wystąpił do Gminy o opracowanie planu zagospodarowania. Jednak ani ówczesne władze Gminy (były wójt Andrzej Strążyński wraz z Radą Gminy), ani tym bardziej deweloper, nie byli zainteresowani takim rozwiązaniem.
Jak słusznie zauważył jeden z komentatorów, ustalanie warunków zabudowy pozwalało na realizację coraz wyższej i gęściejszej zabudowy. Przykładem może być ostatni budynek-moloch (jak na nasze warunki), zbudowany w sąsiedztwie marketu Biedronka. Czy jest to potwierdzenie rzekomej troski o mieszkańców? – nie sadzę.

Pan Marek Waliszka oburza się, że firmie Nickel zarzuca się pazerność i złą wolę, a ona chce tylko „się rozwijać i z sukcesem budować swoją wartość”. Wystarczy się rozejrzeć, aby zauważyć, że w obecnym świecie jedynym wyznacznikiem biznesu jest zysk za wszelką cenę. Nie chodzi o zaspokajanie potrzeb, ale ich tworzenie i wmawianie obywatelom, że muszą je zaspokajać. Na marginesie dodam, że świat zaczyna płacić za obowiązujące tendencje.

Myślę, że nieszczerze brzmi również w ustach Dyrektora troska o wyznaczenie i zagospodarowanie terenów rekreacyjnych, co rzekomo możliwe jest wyłącznie z udziałem dewelopera. Zabudowując przez 15 lat, na podstawie decyzji o warunkach zabudowy, tereny między ul. Kolejową, ul. Poznańską i ul. Komornicką w Dąbrówce - deweloper nie stworzył ani jednego skrawka przestrzeni publicznej, przeznaczonej do wypoczynku i rekreacji. Trudno do takiej kategorii zaliczyć place zabaw o powierzchni kilkudziesięciu m2. Nagle, po 15 latach, przypomniano sobie o potrzebach mieszkańców, związanych z wypoczynkiem i rekreacją.

Najbardziej jednak w piśmie Marka Waliszki oburza mnie bezpardonowy atak na przedstawicieli stowarzyszenia Wspólna Przestrzeń – Daniela Stawińskiego i Krzysztofa Kołodziejczyka. Oskarżani są o złe intencje, radykalne nastroje i działanie na szkodę inwestora i mieszkańców. Uważam, że reakcja M. Waliszki jest typowa dla osób, które dotychczas nie musiały liczyć się z opinią publiczną. I mam tu na myśli również naszych włodarzy, którzy próbkę swoich możliwości dali na XX sesji RG Dopiewo - link.

Ktoś może mi zarzucić, że bezkrytycznie bronię mieszkańców Dąbrówki, stawiających deweloperowi i władzom Gminy warunki. Zdaję sobie sprawę, że niejednokrotnie żądania mieszkańców, wynikają wyłącznie ze skrajnego egoizmu. Przykładem mogą być wnioski, składane przy okazji planu zagospodarowania w Zakrzewie. Wielu z wnioskodawców domagało się rezygnacji z zabudowy, ponieważ stracą widok na las lub łąkę.
W przypadku planu przy ul. Komornickiej w Dąbrówce sytuacja jest nieco inna. Stowarzyszenie Wspólna Przestrzeń nie domaga się pozostawienia mieszkańcom widoku na las i drogę ekspresową S11. Wręcz przeciwnie, nowe osiedle osłoni ich przed oddziaływaniem ekspresówki. Mieszkańcy walczą tylko o prawa, które im się słusznie należą. Czy w umowie z ZUK-iem była klauzula, że latem kąpiel lub pranie będą mogli realizować tylko w nocy? Czy deweloper, zachęcając do zakupu mieszkań informował, że w ramach lokalnych „atrakcji” mają zapewnione codzienne stanie w korkach? Przypuszczam, że obiecywano im co innego.
Na oficjalnej stronie Nickla możemy przeczytać – „Gmina Dopiewo w ciągu ostatnich lat intensywnie się rozwinęła, stając się jednym z najbardziej pożądanych miejsc do zamieszkania. Ta lokalizacja oferuje optymalne połączenie walorów związanych z bliskością natury oraz wygodną infrastrukturą. Położona w środku drogi pomiędzy podmiejskimi jeziorami i terenami rekreacyjnymi, a centrum miasta, jest doskonałą ofertą dla tych, którzy są związani z Poznaniem, ale czas wolny wolą spędzać z dala od jego zgiełku”.
Tak więc, mieszkańcy domagają się tylko tego, co im deklarował deweloper. Czy budowa nowego osiedla zwiększy komfort mieszkania? – raczej wątpliwe. Dlatego też słusznie uważają, że należy im się rekompensata.

Jak na razie w dyskusji nie wzięły udziału władze gminy Dopiewo. Może to i lepiej, dla mieszkańców i dla włodarzy. Jeżeli miałyby paść podobne argumenty, jak na XX sesji RG czy w piśmie dyrektora Marka Waliszki - to lepiej sobie odpuścić.

Na zakończenie, Panu Krzysztofowi Kołodziejczykowi, apelującemu o szersze wprowadzenie konsultacji społecznych powiem, że jego postulat jest przedwczesny. Gmina Dopiewo jeszcze nie jest na tym etapie, i dotyczy to zarówno władz, inwestorów, jak i samych mieszkańców. Stowarzyszenie Wspólna Przestrzeń jest rodzynkiem, który przebijając się przez pokłady niechęci i złej woli, dopiero zaczyna przecierać szlak. Jak widać, nie będzie to zadanie łatwe, tym bardziej, że już na początku drogi pojawiają się coraz ostrzejsze pogróżki. Inaczej nie można odebrać słów Marka Waliszki – „Przypominam także, że zniesławienie oraz świadczenie nieprawdy stanowią nie tylko przejaw elementarnego braku kultury obywatelskiej, ale wypełniają znamiona przestępstw”.

Obserwatorka I (Pierwsza)

2 komentarze: