niedziela, 16 października 2016

„Czas Dopiewa” – październik 2016 - potęga megalomanii



Dzisiaj miałam w planie trochę inny temat, ale najnowsze wydanie lokalnego miesięcznika na tyle podniosło mi ciśnienie, że muszę odnieść się do kilku przedstawionych w nim zagadnień.
Na początek jednak temat nieco luźniejszy. Promocją budżetu obywatelskiego zajął się osobiście wójt Adrian Napierała, chcąc chyba zmienić nieco negatywne odczucia wielu mieszkańców, iż władze Gminy nie liczą się z ich zdaniem. Czy to się uda? – zobaczymy.
Pojawił się pierwszy projekt, dotyczący zagospodarowania części terenu na planowanym os. przy ul. Komornickiej w Dąbrówce. Jest to tzw. pumptrack, przeznaczony dla rowerzystów i rolkarzy - link.


Przyznam, że pomysł ciekawy, jednak moim skromnym zdaniem, najpierw należy przygotować koncepcję zagospodarowania całego terenu, a dopiero w następnej kolejności realizować poszczególne elementy wyposażenia. Wynika to m.in. z ograniczonej powierzchni przestrzeni publicznej Placu Szlaku Bursztynowego. Realizacja kolejnych pomysłów, bez wcześniejszej koncepcji całości może doprowadzić do chaosu przestrzennego, jaki stworzono przy ul. Malinowej w Skórzewie.
Mimo wszystko złożony wniosek świadczy o potencjale, tkwiącym w lokalnej społeczności, który władze za wszelką cenę próbowały tłumić i lekceważyć. Zastanawiam się, czy włodarze tej aktywności społecznej nie wystraszą się, ponieważ np. może okazać się, że Radni nie są do niczego potrzebni, a wręcz przeciwnie, stanowią hamulec w rozwoju Gminy.

Nie zawiódł mnie stały korespondent „Czasu Dopiewa”, były wójt a obecnie radny powiatu Andrzej Strażyński. Tym razem na tapetę wziął nadzór budowlany. Nie wiem tylko, czy chciał przedstawić rzeczywistą rolę organu, czy tylko jego wyidealizowaną wizję? Tak się w swoich wnioskach rozpędził, że porównał nadzór budowlany do policji budowlanej. Oczywiście nie omieszkał, jak w przypadku omawiania zadań Wydziału Architektoniczno-Budowlanego Starostwa, rozwodzić się nad ogromem pracy, którą muszą wykonać urzędnicy PINB.
Z moich doświadczeń skłaniam się ku tej drugiej opcji, tzn., że tak jak opisuje w/w, powinna wyglądać praca nadzoru budowlanego. Bo w rzeczywistości jest nieco inaczej. Pracowników PINB, tak jak każdego urzędu, obowiązują przepisy kodeksu postępowania administracyjnego - a więc, sprawy powinny być załatwiane w wyznaczonych terminach. Jednak w rzeczywistości reakcja na pisma i wnioski, to często wiele miesięcy oczekiwania. Czasem odpowiedź nie nadchodzi w ogóle.
Podobnie jest z kontrolami w terenie - wystarczy przejść się po prowadzonych budowach. Każdy inwestor zobowiązany jest umieścić w widocznym miejscu tablicę informacyjną. Nagminne jest zjawisko braku tablic na budowach, często są one całkowicie nieczytelne lub umieszczone w miejscach niedostępnych. I nie może być tu usprawiedliwieniem ilość spraw, bo decydujący jest sposób organizacji pracy.

Teraz przejdę do tematów, które spowodowały u mnie wzrost ciśnienia. Otóż odnoszę wrażenie, że w najbliższym czasie czekają nas kolejne wybory. Ponieważ na razie nie zanosi się na wybory do sejmu i europarlamentu, więc pozostają tylko wybory samorządowe. Ktoś zapyta, skąd taki wniosek? Ano dlatego, że w „Czasie Dopiewa” ukazał się artykuł autorstwa wicemarszałka województwa wielkopolskiego Wojciecha Jankowiaka. Jak wskazuje dotychczasowa praktyka, Wicemarszałek uaktywnia się w gminie Dopiewo prawie wyłącznie przed wyborami. Tak było w czasie wyborów do Parlamentu Europejskiego wiosną 2014 r., wyborów samorządowych jesienią 2014 r. oraz przed wyborami do Sejmu i Senatu w 2015 r. Jeżeli ta prawidłowość się potwierdzi, to w najbliższym czasie czeka nas powtórka wyborów samorządowych.
Co do inwestycji drogowych, nad którymi rozwodzi się Wicemarszałek, myślę że i tak byłyby one zrealizowane, niezależnie od tego, kto stoi na czele władz województwa wielkopolskiego. Większość środków pochodzi z budżetu Państwa i środków unijnych, a władze wojewódzkie tylko pośredniczą w ich rozdzielaniu. Istotniejszą sprawą jest to, czy wszystkie inwestycje były uzasadnione a środki optymalnie wykorzystane? A jak wiadomo, choćby z naszego podwórka, jest z tym bardzo różnie.
Również interesuje mnie jedna kwestia – w ostatnim zdaniu Wicemarszałek pisze o dofinansowaniu budowy ścieżek rowerowych w obrębie aglomeracji poznańskiej. Czy w ramach tego programu powstanie chociaż jedna ścieżka na terenie gminy Dopiewo?

Jak zwykle włodarze nie omieszkali pochwalić się realizowanymi inwestycjami. Co prawda pomylili ul. Komornicką z ul. Kolejową w Dąbrówce, no ale to można w ostateczności wybaczyć. Istotniejsza jest jakość i celowość inwestycji. Nie wiem jak nowe drogi – ulice Lipowa, Majątkowa i Kolejowa w Dąbrówce – odbierają kierowcy, ale nie są one przystosowane dla pieszych i rowerzystów. Nawierzchnia z tzw. „kocich łbów może i wygląda efektownie” - jednak jest niepraktyczna, a może być nawet niebezpieczna w użytkowaniu. Mieszkańcy mają również zastrzeżenia wobec chodników i ścieżek rowerowych w rejonie ul. Kolejowej w Dąbrówce. Widać decydenci nie przewidują dużego ruchu pieszego.

Natomiast niektórymi inwestycjami władze nie chcą się chwalić. Pominięto m.in. całkowicie zbędny remont ul. Stawnej w Dopiewie. Być może nie chcą drażnić mieszkańców innych miejscowości, np. korzystających z przejazdu ul. Poprzeczną w Dąbrowie lub przejścia wzdłuż drogi Palędzie-Gołuski.
Również w dalszym ciągu zaskakuje termin realizacji niektórych zadań. Na plaży w Zborowie ustawiono nową wiatę biesiadną, niestety po sezonie.
Podobnie jest z parkingiem przy szkole podstawowej w Dopiewie – informacja na ten temat zapewne pojawi się w przyszłym miesiącu. Prace zakończono rzutem na taśmę przed Dniem Edukacji Narodowej. Jeszcze 13 października wyrównywano i obsiewano trawniki. Taka metoda pracy odbija się na jakości. Przy okazji budowy nowej części parkingu należało poprawić nawierzchnię w rejonie przystanku dla autobusów szkolnych - jezdnia jest częściowo zapadnięta.

Najbardziej jednak zbulwersował mnie wywiad z radnym/sołtysem Tadeuszem Bartkowiakiem. Myślę, że tytuł artykułu „Ojciec Chrzestny” należy rozumieć dosłownie. Radny w wywiadzie za wszelką cenę próbuje udowodnić niemożliwe, a mianowicie sens budowy nowego gimnazjum w Dopiewie. Zastanawiam się, jakie mogą być tego przyczyny?
Pierwsza to, że Radny postanowił pójść w zaparte. Być może wyszedł z założenia, że stwierdzenia niezgodne z prawdą, powtórzone 1000 razy, w końcu staną się prawdą. Druga możliwa przyczyna, to że Radny żyje w wirtualnej, równoległej rzeczywistości. Natomiast trzecia, to że został nakłoniony, aby odpowiedzialność za nietrafioną inwestycję, wziąć na siebie. Nie mam możliwości, aby rozstrzygnąć, która z tych opcji jest najbardziej prawdopodobna – być może wszystkie trzeba brać pod uwagę.

W jaki sposób Radny/Sołtys próbuje przekonać Czytelników, że budowa gimnazjum przy ul. Łąkowej była uzasadniona? Niestety, wykorzystuje ciągle te same, nieprzekonujące argumenty.
Jednym z nich jest to, że przy ul. Bukowskiej w Dopiewie w jednym budynku zlokalizowane było przedszkole, szkoła podstawowa i gimnazjum. Jest to nieprawda, ponieważ nie jest to jeden budynek ale kompleks. Przedszkole zawsze znajdowało się w osobnym budynku, miało odrębne wejście, a przedszkolaki nie miały żadnego kontaktu ze starszymi dziećmi.
Szkoła podstawowa i gimnazjum, owszem znajdowały się w jednym obiekcie ale ich rozdzielenie nie byłoby problemem. Wystarczyło dobudować odrębną klatkę schodową w miejscu bocznego wejścia do szkoły, na wschodniej ścianie budynku. Kosztowałoby to ułamek tego, co wydano na budowę gimnazjum.
Kolejnym argumentem było rzekome przeludnienie szkoły. Próbowała to swego czasu, dość nieudolnie udowodnić dyrektor gimnazjum Ludmiła Kucharska na łamach „Pulsu Gminy”. Rozwiązanie ewentualnego problemu przeludnienia również można było dość tanim kosztem rozwiązać, rozbudowując wschodnie skrzydło szkoły. Pisałam o tym już we wrześniu 2012 r., postulując równocześnie rozbiórkę kotłowni, która została zlikwidowana latem br. - link. W podobny sposób można było rozbudować przedszkole.

Jednak rozbudowa istniejącego kompleksu od początku nie była przez włodarzy brana pod uwagę. Nie liczyły się koszty, ważny był prestiż. Pomysł budowy nowego gimnazjum na prywatnej działce po wschodniej stronie parkingu, który pojawił się jako pierwszy, również był nietrafiony. I to nie ze względu na koszt wykupu nieruchomości i konieczność przełożenia infrastruktury, jak twierdzi radny Tadeusz Bartkowiak. Przed rozpoczęciem budowy na ul. Łąkowej również trzeba było przebudować infrastrukturę techniczną – przez działkę przechodziło kilka linii energetycznych średniego napięcia.
Chodziło o co innego – o budowę całkiem nowego obiektu, w zupełnie nowym miejscu, o parametrach znacznie przewyższających aktualne i przyszłe potrzeby Dopiewa w zakresie bazy oświatowej. Kilka osób, w tym m.in. nasz „Ojciec Chrzestny” - chciało sobie postawić pomnik, wychodząc ze słusznego skądinąd założenia, że społeczeństwo im go nie postawi.

Radny/Sołtys chwali się swoją skutecznością, że udało mu się przekonać pozostałą część Rady do podjęcia inwestycji. Nie wiem, czy jest to, aż taki powód do chwały. Nie dość, że „dzięki” budowie gimnazjum na czas nieokreślony odłożone zostały liczne inwestycje - wymienię choćby: wodociąg z Joanki, rozbudowę kanalizacji czy budowę dróg. Nowe gimnazjum będzie generować co roku kilka milionów złotych na jego utrzymanie. Do tego dochodzi karygodne wręcz marnotrawstwo – znaczna część pomieszczeń starej szkoły, jak i nowego gimnazjum nie została w pełni wykorzystana. Pomysłu na to, jak je zagospodarować bez generowania kolejnych kosztów, Radnemu/Sołtysowi już zabrakło.

Ostatnia część wywiadu, na str. 10, świadczy już o całkowitym oderwaniu Tadeusza Bartkowiaka od rzeczywistości. Twierdzenie, że słusznym było zbudowanie budynku większego, niż wynika to z potrzeb - kwalifikuje się do złożenia wniosku o podejrzenie popełnienia przestępstwa. Jak można stawiać obiekt nie wiedząc, na co będzie przeznaczony i kiedy zostanie w pełni wykorzystany? No, ale został zbudowany za pieniądze publiczne, czyli niczyje, to można nimi dowolnie szastać.

Coraz głośniej mówi się ostatnio o odpowiedzialności urzędników za błędne decyzje. Myślę, że w pierwszej kolejności przepisami karnymi należy objąć decyzje podejmowane przez władze samorządowe. Może ostudziłoby to megalomańskie pomysły takich osób, jak radny/sołtys Tadeusz Bartkowiak. Może by wówczas przestano budować kolejne stadiony, akwaparki, lotniska lub szkoły, które tak naprawdę służą zaspokajaniu chorych ambicji niekompetentnych włodarzy.
Ostatnie zdanie wywiadu świadczy o tym, że dla radnego/sołtysa Tadeusza Bartkowiaka czas zatrzymał się kilkadziesiąt lat temu. Nazwa „szkoła powszechna” wyszła z użycia krótko po II wojnie światowej.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz