Dzisiaj miałam w planie trochę
inny temat, ale najnowsze wydanie lokalnego miesięcznika na tyle podniosło mi
ciśnienie, że muszę odnieść się do kilku przedstawionych w nim zagadnień.
Na początek jednak temat nieco
luźniejszy. Promocją budżetu
obywatelskiego zajął się osobiście wójt Adrian Napierała, chcąc chyba zmienić
nieco negatywne odczucia wielu mieszkańców, iż władze Gminy nie liczą się z ich
zdaniem. Czy to się uda? – zobaczymy.
Pojawił się pierwszy projekt,
dotyczący zagospodarowania części terenu na planowanym os. przy ul.
Komornickiej w Dąbrówce. Jest to tzw. pumptrack, przeznaczony dla rowerzystów i
rolkarzy - link.
Przyznam, że pomysł ciekawy,
jednak moim skromnym zdaniem, najpierw
należy przygotować koncepcję zagospodarowania całego terenu, a dopiero w
następnej kolejności realizować poszczególne elementy wyposażenia. Wynika
to m.in. z ograniczonej powierzchni przestrzeni publicznej Placu Szlaku
Bursztynowego. Realizacja kolejnych pomysłów, bez wcześniejszej koncepcji
całości może doprowadzić do chaosu przestrzennego, jaki stworzono przy ul.
Malinowej w Skórzewie.
Mimo wszystko złożony wniosek
świadczy o potencjale, tkwiącym w lokalnej społeczności, który władze za
wszelką cenę próbowały tłumić i lekceważyć. Zastanawiam się, czy włodarze tej
aktywności społecznej nie wystraszą się, ponieważ np. może okazać się, że Radni
nie są do niczego potrzebni, a wręcz przeciwnie, stanowią hamulec w rozwoju
Gminy.
Nie zawiódł mnie stały
korespondent „Czasu Dopiewa”, były wójt
a obecnie radny powiatu Andrzej Strażyński. Tym razem na tapetę wziął
nadzór budowlany. Nie wiem tylko, czy
chciał przedstawić rzeczywistą rolę organu, czy tylko jego wyidealizowaną wizję?
Tak się w swoich wnioskach rozpędził, że porównał nadzór budowlany do policji
budowlanej. Oczywiście nie omieszkał, jak w przypadku omawiania zadań Wydziału
Architektoniczno-Budowlanego Starostwa, rozwodzić się nad ogromem pracy, którą
muszą wykonać urzędnicy PINB.
Z moich doświadczeń skłaniam się
ku tej drugiej opcji, tzn., że tak jak opisuje w/w, powinna wyglądać praca
nadzoru budowlanego. Bo w rzeczywistości jest nieco inaczej. Pracowników PINB,
tak jak każdego urzędu, obowiązują przepisy kodeksu postępowania
administracyjnego - a więc, sprawy powinny być załatwiane w wyznaczonych
terminach. Jednak w rzeczywistości reakcja na pisma i wnioski, to często wiele
miesięcy oczekiwania. Czasem odpowiedź nie nadchodzi w ogóle.
Podobnie jest z kontrolami w
terenie - wystarczy przejść się po prowadzonych budowach. Każdy inwestor
zobowiązany jest umieścić w widocznym miejscu tablicę informacyjną. Nagminne
jest zjawisko braku tablic na budowach, często są one całkowicie nieczytelne
lub umieszczone w miejscach niedostępnych. I nie może być tu usprawiedliwieniem ilość spraw, bo decydujący jest
sposób organizacji pracy.
Teraz przejdę do tematów, które
spowodowały u mnie wzrost ciśnienia. Otóż odnoszę wrażenie, że w najbliższym
czasie czekają nas kolejne wybory. Ponieważ na razie nie zanosi się na wybory
do sejmu i europarlamentu, więc pozostają tylko wybory samorządowe. Ktoś
zapyta, skąd taki wniosek? Ano dlatego, że w „Czasie Dopiewa” ukazał się artykuł autorstwa wicemarszałka
województwa wielkopolskiego Wojciecha Jankowiaka. Jak wskazuje
dotychczasowa praktyka, Wicemarszałek uaktywnia się w gminie Dopiewo prawie
wyłącznie przed wyborami. Tak było w czasie wyborów do Parlamentu Europejskiego
wiosną 2014 r., wyborów samorządowych jesienią 2014 r. oraz przed wyborami do
Sejmu i Senatu w 2015 r. Jeżeli ta prawidłowość się potwierdzi, to w
najbliższym czasie czeka nas powtórka wyborów samorządowych.
Co do inwestycji drogowych, nad którymi rozwodzi się Wicemarszałek,
myślę że i tak byłyby one zrealizowane, niezależnie od tego, kto stoi na czele
władz województwa wielkopolskiego. Większość środków pochodzi z budżetu
Państwa i środków unijnych, a władze wojewódzkie tylko pośredniczą w ich rozdzielaniu.
Istotniejszą sprawą jest to, czy wszystkie inwestycje były uzasadnione a środki
optymalnie wykorzystane? A jak wiadomo, choćby z naszego podwórka, jest z tym
bardzo różnie.
Również interesuje mnie jedna
kwestia – w ostatnim zdaniu Wicemarszałek
pisze o dofinansowaniu budowy ścieżek rowerowych w obrębie aglomeracji
poznańskiej. Czy w ramach tego programu powstanie chociaż jedna ścieżka na
terenie gminy Dopiewo?
Jak zwykle włodarze nie
omieszkali pochwalić się realizowanymi inwestycjami. Co prawda pomylili ul.
Komornicką z ul. Kolejową w Dąbrówce, no ale to można w ostateczności wybaczyć.
Istotniejsza jest jakość i celowość inwestycji. Nie wiem jak nowe drogi – ulice Lipowa, Majątkowa i Kolejowa w
Dąbrówce – odbierają kierowcy, ale nie są one przystosowane dla pieszych i
rowerzystów. Nawierzchnia z tzw. „kocich łbów może i wygląda efektownie” -
jednak jest niepraktyczna, a może być nawet niebezpieczna w użytkowaniu.
Mieszkańcy mają również zastrzeżenia wobec chodników i ścieżek rowerowych w
rejonie ul. Kolejowej w Dąbrówce. Widać decydenci nie przewidują dużego ruchu
pieszego.
Natomiast niektórymi inwestycjami władze nie chcą się chwalić. Pominięto
m.in. całkowicie zbędny remont ul.
Stawnej w Dopiewie. Być może nie chcą drażnić mieszkańców innych miejscowości,
np. korzystających z przejazdu ul. Poprzeczną w Dąbrowie lub przejścia wzdłuż
drogi Palędzie-Gołuski.
Również w dalszym ciągu zaskakuje
termin realizacji niektórych zadań. Na plaży
w Zborowie ustawiono nową wiatę biesiadną, niestety po sezonie.
Podobnie jest z parkingiem przy szkole podstawowej w
Dopiewie – informacja na ten temat zapewne pojawi się w przyszłym miesiącu.
Prace zakończono rzutem na taśmę przed Dniem Edukacji Narodowej. Jeszcze 13
października wyrównywano i obsiewano trawniki. Taka metoda pracy odbija się na
jakości. Przy okazji budowy nowej części parkingu należało poprawić
nawierzchnię w rejonie przystanku dla autobusów szkolnych - jezdnia jest
częściowo zapadnięta.
Najbardziej jednak zbulwersował
mnie wywiad z radnym/sołtysem Tadeuszem
Bartkowiakiem. Myślę, że tytuł artykułu „Ojciec Chrzestny” należy rozumieć
dosłownie. Radny w wywiadzie za wszelką cenę próbuje udowodnić niemożliwe, a
mianowicie sens budowy nowego gimnazjum w Dopiewie. Zastanawiam się, jakie mogą
być tego przyczyny?
Pierwsza to, że Radny postanowił
pójść w zaparte. Być może wyszedł z założenia, że stwierdzenia niezgodne z
prawdą, powtórzone 1000 razy, w końcu staną się prawdą. Druga możliwa
przyczyna, to że Radny żyje w wirtualnej, równoległej rzeczywistości. Natomiast
trzecia, to że został nakłoniony, aby odpowiedzialność za nietrafioną
inwestycję, wziąć na siebie. Nie mam możliwości, aby rozstrzygnąć, która z tych
opcji jest najbardziej prawdopodobna – być może wszystkie trzeba brać pod
uwagę.
W jaki sposób Radny/Sołtys
próbuje przekonać Czytelników, że budowa gimnazjum przy ul. Łąkowej była
uzasadniona? Niestety, wykorzystuje ciągle te same, nieprzekonujące argumenty.
Jednym z nich jest to, że przy
ul. Bukowskiej w Dopiewie w jednym budynku zlokalizowane było przedszkole,
szkoła podstawowa i gimnazjum. Jest to nieprawda, ponieważ nie jest to jeden
budynek ale kompleks. Przedszkole zawsze
znajdowało się w osobnym budynku, miało odrębne wejście, a przedszkolaki
nie miały żadnego kontaktu ze starszymi dziećmi.
Szkoła podstawowa i gimnazjum,
owszem znajdowały się w jednym obiekcie ale ich rozdzielenie nie byłoby
problemem. Wystarczyło dobudować odrębną
klatkę schodową w miejscu bocznego wejścia do szkoły, na wschodniej ścianie
budynku. Kosztowałoby to ułamek tego, co wydano na budowę gimnazjum.
Kolejnym argumentem było rzekome
przeludnienie szkoły. Próbowała to swego czasu, dość nieudolnie udowodnić
dyrektor gimnazjum Ludmiła Kucharska na łamach „Pulsu Gminy”. Rozwiązanie
ewentualnego problemu przeludnienia również można było dość tanim kosztem
rozwiązać, rozbudowując wschodnie skrzydło szkoły. Pisałam o tym już we
wrześniu 2012 r., postulując równocześnie rozbiórkę kotłowni, która została
zlikwidowana latem br. - link.
W podobny sposób można było rozbudować przedszkole.
Jednak rozbudowa istniejącego
kompleksu od początku nie była przez włodarzy brana pod uwagę. Nie liczyły się koszty, ważny był prestiż.
Pomysł budowy nowego gimnazjum na prywatnej działce po wschodniej stronie
parkingu, który pojawił się jako pierwszy, również był nietrafiony. I to nie ze
względu na koszt wykupu nieruchomości i konieczność przełożenia infrastruktury,
jak twierdzi radny Tadeusz Bartkowiak. Przed rozpoczęciem budowy na ul. Łąkowej
również trzeba było przebudować infrastrukturę techniczną – przez działkę
przechodziło kilka linii energetycznych średniego napięcia.
Chodziło o co innego – o budowę całkiem nowego obiektu, w zupełnie
nowym miejscu, o parametrach znacznie przewyższających aktualne i przyszłe
potrzeby Dopiewa w zakresie bazy oświatowej. Kilka osób, w tym m.in. nasz
„Ojciec Chrzestny” - chciało sobie postawić pomnik, wychodząc ze słusznego
skądinąd założenia, że społeczeństwo im go nie postawi.
Radny/Sołtys chwali się swoją
skutecznością, że udało mu się przekonać pozostałą część Rady do podjęcia inwestycji.
Nie wiem, czy jest to, aż taki powód do chwały. Nie dość, że „dzięki” budowie gimnazjum na czas
nieokreślony odłożone zostały liczne inwestycje - wymienię choćby: wodociąg
z Joanki, rozbudowę kanalizacji czy budowę dróg. Nowe gimnazjum będzie
generować co roku kilka milionów złotych na jego utrzymanie. Do tego dochodzi karygodne wręcz
marnotrawstwo – znaczna część pomieszczeń starej szkoły, jak i nowego
gimnazjum nie została w pełni wykorzystana. Pomysłu na to, jak je
zagospodarować bez generowania kolejnych kosztów, Radnemu/Sołtysowi już
zabrakło.
Ostatnia część wywiadu, na str.
10, świadczy już o całkowitym oderwaniu Tadeusza Bartkowiaka od rzeczywistości.
Twierdzenie, że słusznym było zbudowanie budynku większego, niż wynika to z
potrzeb - kwalifikuje się do złożenia
wniosku o podejrzenie popełnienia przestępstwa. Jak można stawiać obiekt
nie wiedząc, na co będzie przeznaczony i kiedy zostanie w pełni wykorzystany?
No, ale został zbudowany za pieniądze publiczne, czyli niczyje, to można nimi
dowolnie szastać.
Coraz głośniej mówi się ostatnio o odpowiedzialności urzędników za
błędne decyzje. Myślę, że w pierwszej kolejności przepisami karnymi należy
objąć decyzje podejmowane przez władze samorządowe. Może ostudziłoby to
megalomańskie pomysły takich osób, jak radny/sołtys Tadeusz Bartkowiak. Może by
wówczas przestano budować kolejne stadiony, akwaparki, lotniska lub szkoły,
które tak naprawdę służą zaspokajaniu chorych ambicji niekompetentnych
włodarzy.
Ostatnie zdanie wywiadu świadczy o tym, że dla radnego/sołtysa Tadeusza
Bartkowiaka czas zatrzymał się kilkadziesiąt lat temu. Nazwa „szkoła
powszechna” wyszła z użycia krótko po II wojnie światowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz