poniedziałek, 3 października 2016

Przestrzeń publiczna w gminie Dopiewo (7) – inicjatywa obywatelska



Mimo, iż części Czytelników tytuł może skojarzyć się, z zaproponowanymi przez władze Gminy, inicjatywą lokalną oraz budżetem obywatelskim, artykuł będzie dotyczyć nieco innych zagadnień. Jest to z mojej strony zamierzona gra słów. Tym razem zajmę się, tematem tworzenia przestrzeni publicznej oraz jak do tego problemu podchodzą mieszkańcy i włodarze.
Na warsztat wzięłam Dąbrówkę, nie po raz pierwszy zresztą, ponieważ to tam w sposób najwyraźniejszy widać dzisiejsze bolączki.


Dąbrówka (którą obok Skórzewa, zamieszkuje najliczniejsza społeczność) dysponuje coraz mniejszą liczbą terenów, które można wykorzystać na stworzenie przestrzeni publicznej. Za chwilę może okazać się, że jest to tylko i wyłącznie sypialnia miasta Poznania, a mieszkańcy muszą pokonywać wiele kilometrów, aby zaspokoić swoje sportowe, wypoczynkowe czy kulturalne potrzeby. Chyba nie chodzi o to, aby matka, chcąc wyjść z dzieckiem na spacer do parku, musiała jechać do sąsiedniej miejscowości.
Aby uratować to, co jest jeszcze możliwe, mieszkańcy muszą się zmobilizować. W Dąbrówce pod tym względem jest znacznie lepiej niż w innych miejscowościach. Od pewnego czasu działa klub Parkova oraz stowarzyszenie Wspólna Przestrzeń. Jednak jak na tak dużą społeczność jest to ciągle zbyt mała liczba entuzjastów. Mieszkańcy muszą wykazywać aktywność nie tylko doraźnie i tylko w przypadkach, gdy jakiś problem dotyczy ich osobiście, ale należy angażować się permanentnie. Niestety, dzisiejsza filozofia życia stoi w sprzeczności z tym postulatem. Należy się zastanowić – pracujemy po to, żeby żyć, czy żyjemy po to, aby pracować?

Uważam, że z mieszkańcami powinni współpracować demokratycznie wybrani przedstawiciele, których zadaniem jest zaspokajanie potrzeb społecznych. Niestety, w Dąbrówce, podobnie jak i w całej gminie Dopiewo, nie jest z tym najlepiej. Cały czas docierają do mnie niepokojące informacje, że wybór, dokonany w 2014 r., to pomyłka. Część Radnych Dąbrówki, mam tu na myśli przede wszystkim Martę Jamont, od początku swoją funkcję traktuje chyba jako zło konieczne. Dlatego przypomnę, że pełnienie funkcji Radnego nie jest przymusem i jeżeli koliduje ona z innymi obowiązkami, w każdej chwili można złożyć mandat.
Nieco inaczej wywiązuje się ze swoich obowiązków radny Justin Nnorom. Stwarza on pozory uczestniczenia w życiu publicznym – jednak chyba pomylił priorytety. Obowiązkiem przedstawiciela władz, na każdym szczeblu, jest wsłuchiwanie się w głos społeczeństwa, a nie narzucanie mu swojej woli. Być może już zapomniał, dlatego przypomnę mu słowa ślubowania, które składał 27 listopada 2014 r. - Wierny Konstytucji i prawu Rzeczypospolitej Polskiej, ślubuję uroczyście obowiązki radnego sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na względzie dobro mojej gminy i jej mieszkańców.”
Z treści ślubowania nie wynika, że troska o dobro Gminy i jej mieszkańców polega na autorytarnym narzucaniu swojego zdania. Można odnieść wrażenie, że Radny zapadł na chorobę, określaną „syndromem władzy”. Jej objawy dobrze, chociaż w sposób żartobliwy, zostały opisane tutaj - http://marekkotlarz.salon24.pl/265664,syndrom-wladzy-szczepionka-pilnie-poszukiwana.
Przejawy „syndromu władzy” można zauważyć w jego publicznych wypowiedziach, np. na Facebooku – przypisywanie sobie cudzych sukcesów (budowa oświetlenia ulicznego), wyolbrzymianie spraw marginalnych (ściana wspinaczkowa). Z docierających do mnie informacji wynika, że objawy „syndromu władzy” nasiliły się w związku z planowanym zagospodarowaniem Placu Szlaku Bursztynowego na przyszłym osiedlu przy ul. Komornickiej w Dąbrówce. Owszem, radny Justin Nnorom wraz z rodziną również będzie korzystał z tego terenu, ale będzie tylko jednym z wielu użytkowników. Nie ma więc prawa dyktować pozostałym mieszkańcom, w jaki sposób należy zagospodarować przestrzeń publiczną.

I tu przejdę do drugiej części mojej wypowiedzi. Nie mieszkam w Dąbrówce i z terenu tego nie będę korzystać a jeżeli nawet, to raczej rzadko. Dlatego nie mam zamiaru nikogo na siłę przekonywać, a jedynie przekazać, jak widzę zagospodarowanie przestrzeni publicznej.
Ze względu na ustalenia planu zagospodarowania przestrzennego, uchwalonego 29 sierpnia 2016 r., będzie to zadanie trudne i niewdzięczne. Tereny przeznaczone na usługi sportu i rekreacji oraz zieleń publiczną zostały rozczłonkowane, a do tego rozdzielone drogami wewnętrznymi. Takie rzucanie przez włodarzy samym sobie, a przede wszystkim mieszkańcom, kłód pod nogi, jest w mojej ocenie całkowicie niezrozumiałe. W tzw. „dziewiczym” terenie planowanie zagospodarowania jest znacznie prostsze, niż w obszarach zurbanizowanych. Ale widocznie władze Gminy postanowiły utrudnić zadanie – może chodziło o zniechęcenie tych mieszkańców, którzy chcieli uczestniczyć w procesie zagospodarowania przestrzeni publicznej.
Tak więc mamy, to co mamy i trzeba podejść do tematu racjonalnie. Uważam, że główną rolę w planowaniu zagospodarowania terenu powinni pełnić mieszkańcy, którym ta przestrzeń ma służyć. Ponieważ jednak, jak przypuszczam, większość mieszkańców nie posiada wystarczającej wiedzy, należy skorzystać z pomocy fachowców, przede wszystkim architektów krajobrazu. Fachowcy powinni jednak sprawować funkcję doradczą a nie narzucać swoje gotowe rozwiązania.

Z udziału w projektowaniu zagospodarowania przestrzeni powinni wyłączyć się włodarze Gminy oraz urzędnicy. Po pierwsze dlatego, że to nie oni, z nielicznymi wyjątkami, będą z tej przestrzeni korzystać. A po drugie wielokrotnie udowodnili, że o planowaniu przestrzennym mają raczej mgliste pojęcie.
Planowanie bezwzględnie należy rozpocząć od konsultacji z mieszkańcami i zebrać wszystkie pomysły, nawet te najbardziej nieprawdopodobne. W następnej kolejności należy przeprowadzić głosowanie, które wyłoni propozycje najbardziej sensowne i możliwe do realizacji, a także satysfakcjonujące największa grupę mieszkańców.
Kolejnym etapem powinno być skorzystanie z pomocy architekta krajobrazu, który jednak powinien pracować na zlecenie mieszkańców, a nie Wójta i Urzędu Gminy. Jeżeli zostanie on powołany przez władze Gminy, będzie realizował ich zalecenia a nie potrzeby społeczne. A o tym, że włodarze częściej kierują się interesem podmiotów prywatnych niż publicznym, świadczyć mogą kolejne powstające blokowiska, zupełnie pozbawione infrastruktury drogowej i przestrzeni publicznych.
Dopiero po stworzeniu sensownego projektu, zaakceptowanego przez większość mieszkańców, należy skorzystać z narzędzia, jakie zaproponowano po raz pierwszy w tym roku, czyli inicjatywy lokalnej lub budżetu obywatelskiego. Uważam, że składanie wniosków w bieżącym roku jest przedwczesne, ponieważ projekty przygotowane ad hoc mogą okazać się nieudane. Należy zauważyć, że nie stać nas - Gminę, żeby co kilka lat przebudowywać przestrzeń publiczną, gdy okaże się, że pomysły zupełnie są nietrafione.

Na koniec krótko na temat, jak ja widzę zagospodarowanie Placu Szlaku Bursztynowego w Dąbrówce. Uważam, że niektóre ulice przyszłego osiedla powinny zostać wyłączone z ruchu samochodów. Mam tu na myśli przede wszystkim drogi oznaczone w planie zagospodarowania jako 6KD-D i 7KD-D, tworzące zewnętrzną część Placu. Powinny stanowić wyłącznie ciągi pieszo-rowerowe. Drogi 4KD-D (ul. Zbrojowa) i 5KD-D (ul. Fosowa) powinny stać się ulicami ślepymi, tzn. bez przejazdu. Pozwoli to na powiększenie przestrzeni publicznej i zapewnienie większego bezpieczeństwa użytkownikom.
Sam Plac powinien służyć wszystkim grupom wiekowym. Dodatkowo należy wybrać takie obiekty i urządzenia, aby mogło z nich korzystać równocześnie więcej osób. Dlatego też nie widzę tu możliwości lokalizacji kortu tenisowego, z którego równocześnie korzystać będą 2 lub 4 osoby. Za to jak najbardziej jest miejsce dla boiska wielofunkcyjnego, służącego miłośnikom piłki nożnej (oczywiście nie pełnowymiarowe), koszykówki i siatkówki. Równie dobrym pomysłem może być ścianka do tenisa, służąca równocześnie jako ekran kina plenerowego. Ścianka wspinaczkowa (oczko w głowie radnego J. Nnoroma), place zabaw dla dzieci w różnych grupach wiekowych, siłownia zewnętrzna, skatepark to kolejne propozycje. Nie rekomenduję natomiast krytego basenu, ze względu na ograniczoną powierzchnię oraz koszty budowy i utrzymania. Za to dobrym pomysłem mogłaby być fontanna, tworząca mikroklimat i służąca latem do moczenia nóg.

Trochę się rozpisałam, dlatego już kończę apelem. To, jak zostanie zagospodarowany teren, zależy przede wszystkim od determinacji mieszkańców. Na dobrą wolę władz Gminy, jak to już wielokrotnie można było przekonać się, liczyć nie można. A pomysł radnego Justina Nnoroma (ponoć przez niego zgłoszony), że Gmina przygotuje projekt, który łaskawie zostanie przedstawiony mieszkańcom, uważam za skandaliczny.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz