Mimo, iż części Czytelników tytuł
może skojarzyć się, z zaproponowanymi przez władze Gminy, inicjatywą lokalną
oraz budżetem obywatelskim, artykuł będzie dotyczyć nieco innych zagadnień. Jest
to z mojej strony zamierzona gra słów. Tym razem zajmę się, tematem tworzenia przestrzeni publicznej
oraz jak do tego problemu podchodzą mieszkańcy i włodarze.
Na warsztat wzięłam Dąbrówkę, nie po raz pierwszy zresztą,
ponieważ to tam w sposób najwyraźniejszy widać dzisiejsze bolączki.
Dąbrówka (którą obok Skórzewa, zamieszkuje najliczniejsza
społeczność) dysponuje coraz mniejszą
liczbą terenów, które można wykorzystać na stworzenie przestrzeni publicznej.
Za chwilę może okazać się, że jest to tylko i wyłącznie sypialnia miasta
Poznania, a mieszkańcy muszą pokonywać wiele kilometrów, aby zaspokoić swoje
sportowe, wypoczynkowe czy kulturalne potrzeby. Chyba nie chodzi o to, aby
matka, chcąc wyjść z dzieckiem na spacer do parku, musiała jechać do sąsiedniej
miejscowości.
Aby uratować to, co jest jeszcze
możliwe, mieszkańcy muszą się zmobilizować. W Dąbrówce pod tym względem jest
znacznie lepiej niż w innych miejscowościach. Od pewnego czasu działa klub
Parkova oraz stowarzyszenie Wspólna Przestrzeń. Jednak jak na tak dużą
społeczność jest to ciągle zbyt mała liczba entuzjastów. Mieszkańcy muszą
wykazywać aktywność nie tylko doraźnie i tylko w przypadkach, gdy jakiś problem
dotyczy ich osobiście, ale należy
angażować się permanentnie. Niestety, dzisiejsza filozofia życia stoi w
sprzeczności z tym postulatem. Należy się zastanowić – pracujemy po to, żeby
żyć, czy żyjemy po to, aby pracować?
Uważam, że z mieszkańcami powinni
współpracować demokratycznie wybrani przedstawiciele, których zadaniem jest
zaspokajanie potrzeb społecznych. Niestety, w Dąbrówce, podobnie jak i w całej
gminie Dopiewo, nie jest z tym najlepiej. Cały
czas docierają do mnie niepokojące informacje, że wybór, dokonany w 2014 r., to
pomyłka. Część Radnych Dąbrówki, mam tu na myśli przede wszystkim Martę Jamont, od początku swoją funkcję traktuje chyba jako zło konieczne.
Dlatego przypomnę, że pełnienie funkcji Radnego nie jest przymusem i jeżeli
koliduje ona z innymi obowiązkami, w każdej chwili można złożyć mandat.
Nieco inaczej wywiązuje się ze
swoich obowiązków radny Justin Nnorom. Stwarza on pozory uczestniczenia w życiu
publicznym – jednak chyba pomylił priorytety. Obowiązkiem przedstawiciela
władz, na każdym szczeblu, jest wsłuchiwanie się w głos społeczeństwa, a nie
narzucanie mu swojej woli. Być może już zapomniał, dlatego przypomnę mu słowa
ślubowania, które składał 27 listopada 2014 r. - „Wierny Konstytucji i prawu Rzeczypospolitej Polskiej, ślubuję
uroczyście obowiązki radnego sprawować godnie, rzetelnie i uczciwie, mając na
względzie dobro mojej gminy i jej mieszkańców.”
Z treści ślubowania nie wynika, że troska o dobro Gminy i jej
mieszkańców polega na autorytarnym narzucaniu swojego zdania. Można odnieść
wrażenie, że Radny zapadł na chorobę, określaną „syndromem władzy”. Jej objawy
dobrze, chociaż w sposób żartobliwy, zostały opisane tutaj - http://marekkotlarz.salon24.pl/265664,syndrom-wladzy-szczepionka-pilnie-poszukiwana.
Przejawy „syndromu władzy” można
zauważyć w jego publicznych wypowiedziach, np. na Facebooku – przypisywanie
sobie cudzych sukcesów (budowa oświetlenia ulicznego), wyolbrzymianie spraw
marginalnych (ściana wspinaczkowa). Z docierających do mnie informacji wynika,
że objawy „syndromu władzy” nasiliły się w związku z planowanym
zagospodarowaniem Placu Szlaku Bursztynowego na przyszłym osiedlu przy ul.
Komornickiej w Dąbrówce. Owszem, radny Justin Nnorom wraz z rodziną również
będzie korzystał z tego terenu, ale będzie tylko jednym z wielu użytkowników.
Nie ma więc prawa dyktować pozostałym mieszkańcom, w jaki sposób należy
zagospodarować przestrzeń publiczną.
I tu przejdę do drugiej części
mojej wypowiedzi. Nie mieszkam w Dąbrówce i z terenu tego nie będę korzystać a
jeżeli nawet, to raczej rzadko. Dlatego nie mam zamiaru nikogo na siłę
przekonywać, a jedynie przekazać, jak widzę zagospodarowanie przestrzeni
publicznej.
Ze względu na ustalenia planu zagospodarowania przestrzennego,
uchwalonego 29 sierpnia 2016 r., będzie to zadanie trudne i niewdzięczne. Tereny
przeznaczone na usługi sportu i rekreacji oraz zieleń publiczną zostały
rozczłonkowane, a do tego rozdzielone drogami wewnętrznymi. Takie rzucanie
przez włodarzy samym sobie, a przede wszystkim mieszkańcom, kłód pod nogi, jest
w mojej ocenie całkowicie niezrozumiałe. W tzw. „dziewiczym” terenie planowanie
zagospodarowania jest znacznie prostsze, niż w obszarach zurbanizowanych. Ale
widocznie władze Gminy postanowiły utrudnić zadanie – może chodziło o
zniechęcenie tych mieszkańców, którzy chcieli uczestniczyć w procesie
zagospodarowania przestrzeni publicznej.
Tak więc mamy, to co mamy i trzeba podejść do tematu racjonalnie.
Uważam, że główną rolę w planowaniu
zagospodarowania terenu powinni pełnić mieszkańcy, którym ta przestrzeń ma
służyć. Ponieważ jednak, jak przypuszczam, większość mieszkańców nie
posiada wystarczającej wiedzy, należy skorzystać z pomocy fachowców, przede
wszystkim architektów krajobrazu. Fachowcy powinni jednak sprawować funkcję
doradczą a nie narzucać swoje gotowe rozwiązania.
Z udziału w projektowaniu zagospodarowania przestrzeni powinni wyłączyć
się włodarze Gminy oraz urzędnicy. Po pierwsze dlatego, że to nie oni, z
nielicznymi wyjątkami, będą z tej przestrzeni korzystać. A po drugie
wielokrotnie udowodnili, że o planowaniu przestrzennym mają raczej mgliste
pojęcie.
Planowanie bezwzględnie należy rozpocząć od konsultacji z mieszkańcami
i zebrać wszystkie pomysły, nawet te najbardziej nieprawdopodobne. W
następnej kolejności należy przeprowadzić głosowanie, które wyłoni propozycje
najbardziej sensowne i możliwe do realizacji, a także satysfakcjonujące
największa grupę mieszkańców.
Kolejnym etapem powinno być skorzystanie
z pomocy architekta krajobrazu, który jednak powinien pracować na zlecenie
mieszkańców, a nie Wójta i Urzędu Gminy. Jeżeli zostanie on powołany przez
władze Gminy, będzie realizował ich zalecenia a nie potrzeby społeczne. A o
tym, że włodarze częściej kierują się interesem podmiotów prywatnych niż
publicznym, świadczyć mogą kolejne powstające blokowiska, zupełnie pozbawione
infrastruktury drogowej i przestrzeni publicznych.
Dopiero po stworzeniu sensownego projektu, zaakceptowanego przez większość
mieszkańców, należy skorzystać z narzędzia, jakie zaproponowano po raz
pierwszy w tym roku, czyli inicjatywy
lokalnej lub budżetu obywatelskiego. Uważam, że składanie wniosków w
bieżącym roku jest przedwczesne, ponieważ projekty przygotowane ad hoc mogą
okazać się nieudane. Należy zauważyć, że nie stać nas - Gminę, żeby co kilka
lat przebudowywać przestrzeń publiczną, gdy okaże się, że pomysły zupełnie są
nietrafione.
Na koniec krótko na temat, jak ja
widzę zagospodarowanie Placu Szlaku
Bursztynowego w Dąbrówce. Uważam, że niektóre
ulice przyszłego osiedla powinny zostać wyłączone z ruchu samochodów. Mam
tu na myśli przede wszystkim drogi oznaczone w planie zagospodarowania jako
6KD-D i 7KD-D, tworzące zewnętrzną część Placu. Powinny stanowić wyłącznie
ciągi pieszo-rowerowe. Drogi 4KD-D (ul. Zbrojowa) i 5KD-D (ul. Fosowa) powinny stać się ulicami ślepymi, tzn. bez
przejazdu. Pozwoli to na powiększenie przestrzeni publicznej i zapewnienie
większego bezpieczeństwa użytkownikom.
Sam Plac powinien służyć wszystkim grupom wiekowym. Dodatkowo
należy wybrać takie obiekty i urządzenia, aby mogło z nich korzystać
równocześnie więcej osób. Dlatego też nie widzę tu możliwości lokalizacji kortu
tenisowego, z którego równocześnie korzystać będą 2 lub 4 osoby. Za to jak
najbardziej jest miejsce dla boiska wielofunkcyjnego, służącego miłośnikom
piłki nożnej (oczywiście nie pełnowymiarowe), koszykówki i siatkówki. Równie
dobrym pomysłem może być ścianka do tenisa, służąca równocześnie jako ekran
kina plenerowego. Ścianka wspinaczkowa (oczko w głowie radnego J. Nnoroma),
place zabaw dla dzieci w różnych grupach wiekowych, siłownia zewnętrzna,
skatepark to kolejne propozycje. Nie rekomenduję natomiast krytego basenu, ze
względu na ograniczoną powierzchnię oraz koszty budowy i utrzymania. Za to
dobrym pomysłem mogłaby być fontanna, tworząca mikroklimat i służąca latem do
moczenia nóg.
Trochę się rozpisałam, dlatego
już kończę apelem. To, jak zostanie zagospodarowany teren, zależy przede
wszystkim od determinacji mieszkańców. Na dobrą wolę władz Gminy, jak to już
wielokrotnie można było przekonać się, liczyć nie można. A pomysł radnego
Justina Nnoroma (ponoć przez niego zgłoszony), że Gmina przygotuje projekt,
który łaskawie zostanie przedstawiony mieszkańcom, uważam za skandaliczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz