czwartek, 15 grudnia 2016

Dopiewskie smaczki (57) – wyniki DBO, „planista” Andrzej Strażyński



Zakończyło się głosowanie w ramach Dopiewskiego Budżetu Obywatelskiego. Wyniki pozwalają na wyciągnięcie kilku wniosków. Niektóre z nich były łatwe do przewidzenia, inne mogą być zaskoczeniem. W komunikacie Urzędu Gminy zabrakło informacji, ile w poszczególnych miejscowościach było osób, uprawnionych do głosowania. Brak również informacji, czy w głosowaniu brały udział osoby zameldowane czasowo – uchwała RG tego nie precyzuje.
Z pewnością jedną z oczywistych konkluzji może być stwierdzenie, że duży może więcej. Od początku było do przewidzenia, że rywalizacja będzie odbywać się między Skórzewem i Dąbrówką, gdzie oddano najwięcej głosów.


To, że wygrało Skórzewo, wcale nie świadczy, że mieszkańcy tej miejscowości są najaktywniejsi. Głosowało tylko 17,7% osób zameldowanych w tej miejscowości, procentowo znacznie mniej niż w Konarzewie. Z tego co wiem, agitacja w Skórzewie, zachęcająca mieszkańców do głosowania, miała charakter totalny. Nie tylko, jak twierdzą komentatorzy, agitowano w kościele, szkołach i na poczcie. Do akcji włączyli się również Radni Skórzewa, co pochwalam.

Drugi wniosek, jaki się nasuwa to, że rywalizacja często przynosi skutek odwrotny od zamierzonego. Na 4 projekty dla Dąbrówki zagłosowało łącznie 1038 osób. Co prawda nie wystarczyłoby to do zwycięstwa, ale mieszkańcy mają prawo czuć się zawiedzeni. Tu również agitowano na różne sposoby, ale ze względu na zbyt dużą ilość wniosków, głosy uległy rozproszeniu. A trzeba przyznać, że większość projektów była sensowna.

Na największe słowa uznania zasługują jednak mieszkańcy Konarzewa i to nie dlatego, że ich wniosek doczeka się realizacji. To tylko przypadek, że drugi na liście projekt z Dąbrówki przekroczył budżet. Uznanie należy się ze względu na największą w Gminie mobilizację. W głosowaniu wzięło udział 23,6% mieszkańców Konarzewa, z czego 63,2% z nich osobiście pofatygowało się do Urzędu, aby złożyć swój głos. Moim zdaniem, ten wynik jest największym zaskoczeniem i powinien służyć jako przykład dla pozostałych mieszkańców Gminy.

Głosowanie potwierdziło, że daleko nam w dalszym ciągu do społeczeństwa obywatelskiego. Ogólny wynik 18,5% nie powala, chociaż brak danych na temat liczby osób uprawnionych do głosowania, nie pozwala na uzyskanie pełnego obrazu. Z pewnością nie wszyscy są zainteresowani tą formą aktywności społecznej, mimo wszystko dobrze byłoby wziąć udział, chociażby dla sąsiadów i znajomych. Głosowanie przez Internet, a duża część mieszkańców ma do niego dostęp, to poświęcenie raptem 5 minut.
Podsumowując, wyniki głosowania potwierdzają moje wcześniejsze sugestie, że aktywizacja społeczeństwa poprzez organizowanie budżetu obywatelskiego nie jest najlepszym rozwiązaniem. A w każdym razie nie powinna być jedynym. Wyznaczona ogólna kwota powinna być większa, w przeciwnym wypadku sytuacje takie, jak w tym roku, mogą się powtarzać. Może to zniechęcić wiele osób do udziału w akcji w następnych latach. Dopuszczane powinny być projekty, rozłożone na kilka lat. Pozwoliłoby to na realizację pomysłów ambitniejszych, pozwalających kompleksowo podejść do tematu, np. w pierwszym roku ograniczenie się wyłącznie do przygotowania projektu. Jednak w obu przypadkach niezbędna będzie zmiana uchwały Rady Gminy.
Ponadto z uporem powracam do sprawy powołania funduszu sołeckiego. Stworzy on szansę dla wszystkich miejscowości i pozwoli na realizację pomysłów, które nie są w stanie przebić się w budżecie obywatelskim.
Po ogłoszeniu wyników głosowania do DBO pojawiły się opinie podważające ich wiarygodność. Bez konkretnych dowodów założenie takie może być dość ryzykowne. Nawet fakt, że z tego samego komputera głosowało kilka osób, nie jest jeszcze żadnym dowodem manipulacji. Zastrzeżenia można by mieć dopiero w sytuacji, gdyby okazało się, że w rejestrze znajdują się osoby, które nie brały udziału w głosowaniu. Trzeba by jednak mieć dostęp do bazy danych.

Drugi temat dotyczy artykułu „Dlaczego nie korzystamy ze sprawdzonych wzorców?”, opublikowanego przez stałego korespondenta „Czasu Dopiewa”, radnego powiatu Andrzeja Strażyńskiego. Tym razem wypowiada się w temacie, w którym jako Wójt, dał się poznać z negatywnej strony. Mowa oczywiście o planowaniu przestrzennym a raczej o chaosie, tworzonym zarówno przez niespójne prawo, jak i szkodliwe decyzje, podejmowane przez samorządy.
Myślę, że w/w pytanie autor powinien skierować przede wszystkim do siebie. Kierując gminą Dopiewo przez 17 lat miał wystarczająco dużo czasu, aby zdobyć odpowiednią wiedzę i doświadczenie oraz wprowadzić ład przestrzenny. Niestety nie umiał lub nie chciał z tej możliwości skorzystać, a skutki jego działalności, pozbawionej perspektywicznego myślenia, coraz wyraźniej są odczuwane przez mieszkańców. Z pewnością będą widoczne przez wiele lat, tym bardziej, że jego następcy postępują podobnie.

Na wstępie radny Andrzej Strażyński stwierdza, „że obowiązujące przepisy nie zawsze dają szansę na uporządkowanie chaosu przestrzennego, na uwzględnienie potrzeb całej społeczności”. Jest to oczywistą nieprawdą. Obowiązujące przepisy nie są może doskonałe, ale pozwalają na w miarę racjonalne gospodarowanie przestrzenią. Oczywiście, jeżeli uwzględnia się potrzeby ogólne wszystkich mieszkańców, a nie pojedynczych inwestorów.
W okresie rządów Andrzeja Strażyńskiego, ten kto chciał mieć opracowany plan zagospodarowania dla swojej nieruchomości, musiał za niego zapłacić. Ponadto w pierwszej kolejności uwzględniane były wnioski dużych inwestorów, jak deweloperzy. Kierowano się przy tym nie zachowaniem ładu przestrzennego ale lokalizacją gruntów inwestora. Dlatego też mamy w tej chwili taką sytuację, że osiedle w Dopiewcu, o docelowej powierzchni ponad 100 ha, dysponuje w zasadzie tylko jednym wyjazdem – przez ul. Leśną w Palędziu.
Radny Powiatu ubolewa, że duża część inwestycji realizowana jest na podstawie decyzji o warunkach zabudowy, przyczyniając się w ten sposób do powstawania przestrzennego chaosu. A kto, jak nie Andrzej Strażyński, doprowadził do sytuacji, że całe osiedle Ks. Dąbrówki w Dąbrówce powstało na podstawie decyzji wz. Kto, jak nie były Wójt, wyznaczał kolejne setki hektarów gruntów rolnych, zamiast porządkować tereny o zróżnicowanym zagospodarowaniu. Decyzje o warunkach zabudowy najczęściej wydawane są w sąsiedztwie terenów zabudowanych, co powoduje nasilanie się chaosu przestrzennego. Trzeba było skupić się na tych terenach, próbując powstrzymać rozlewanie się zabudowy.

Autor artykułu nawiązuje również do tematu Studium Gminy, które jest podstawą przy opracowywaniu planów zagospodarowania przestrzennego. Jeżeli Studium nie ma nic wspólnego z tworzeniem ładu przestrzennego, ale uwzględnia prywatne potrzeby przedsiębiorców i „krewnych królika”, to opracowywane plany tylko utrwalą chaos przestrzenny.
Andrzej Strażyński konstatuje, że obowiązujące w Polsce dokumenty planistyczne pozwalają na zaspokojenie potrzeb 200 mln mieszkańców. Z moich informacji wynika, że możliwości są większe, dla 330 mln mieszkańców. Przypomnę, że były Wójt również ma w tym swój udział. Większość terenów, które w gminie Dopiewo pozwalają na osiedlenie się prawie 100 tys. mieszkańców, wyznaczona została w czasie jego kadencji.
Radny powiatowy w ciągu 17 lat rządów, postępował dokładnie w taki sposób, który teraz krytykuje. Twierdzi, że „właściciele gruntów chcą na nich jak najwięcej zarobić. Mając działkę, lub większy teren inwestycyjny, zabudowują go bez oglądania się na otoczenie. W ten sposób powstają osiedla, których usytuowanie i inne rozwiązania nie zawsze są dobrze przemyślane”. Jest to dokładna diagnoza postępowania Andrzeja Strażyńskiego w czasie pełnienia przez niego funkcji wójta.

W swojej argumentacji, jako dobry wzór, powołuje przykład Niemiec, gdzie gmina wykupuje teren i zagospodarowuje go zgodnie z potrzebami publicznymi. Nie do końca mogę się z tym zgodzić, ponieważ na wykup potrzebne są duże środki, którymi polskie samorządy zazwyczaj nie dysponują. A jeżeli nawet posiadają odpowiednie fundusze, zwykle są ważniejsze potrzeby. Ponadto samorząd może przejąć grunt za odszkodowaniem tylko w wyjątkowych przypadkach, np. pod budowę drogi. Nikt nie sprzeda gminie terenu w cenie gruntu rolnego, jeżeli w perspektywie ma wielokrotnie większy zarobek.
Gmina ma natomiast możliwość, nawet jeżeli plan obejmuje wyłącznie grunty prywatne, wyznaczyć część obszaru na cele publiczne, który potem będzie mogła wykupić. Potrzeba tylko trochę dobrej woli ze strony włodarzy.

W mojej ocenie artykuł, opublikowany przez Andrzeja Strażyńskiego, jest próbą wybielenia swojej osoby (za 17 lat nieudolnych rządów) i przerzucenia odpowiedzialności na wadliwe prawo. To nie prawo jest winne, że powstają osiedla z dala od istniejącej zabudowy i infrastruktury lub obok zabudowy mieszkaniowej powstają ośrodki przemysłowe. W pierwszej kolejności winę ponoszą władze samorządowe i żadna ekwilibrystyka słowna tu nie pomoże. Samorządy posiadają wystarczające możliwości zapanowania na chaosem przestrzennym, tylko często nie potrafią lub nie chcą z nich korzystać a nierzadko wykorzystują je w złych zamiarach. Czy Linea miała wystarczające narzędzia, aby zmusić byłego wójta Andrzeja Strażyńskiego i ówczesną Radę Gminy do przeznaczenia 106 ha gruntów rolnych w Dopiewcu pod zabudowę mieszkaniową? Z pewnością nie – ówcześni włodarze podjęli taką decyzję dobrowolnie.
Uważam, że były wójt, a obecnie radny powiatu poznańskiego Andrzej Strażyński, takimi wypowiedziami tylko się kompromituje.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz