poniedziałek, 5 grudnia 2016

Węzły przesiadkowe w aglomeracji Poznań – przerost formy nad treścią?



Temat dzisiejszego postu podsunął mi nieświadomie mieszkaniec Dąbrówki Krzysztof Kołodziejczyk - link. W Biuletynie Stowarzyszenia Metropolia Poznań ukazała się informacja o rozstrzygnięciu pierwszego konkursu na budowę węzłów przesiadkowych na terenie aglomeracji poznańskiej. Powiem szczerze, że jestem trochę przerażona rozmachem i kosztami zaplanowanych inwestycji. W ramach tego etapu stworzone zostanie 15 węzłów przesiadkowych za prawie 93 mln złotych, z czego fundusze unijne to 76,5 mln złotych.
O tym, że należy tworzyć system komunikacji zbiorowej, będący alternatywą dla komunikacji indywidualnej, nikogo nie trzeba przekonywać. Jednak, czy rozwiązanie, wybrane przez władze województwa wielkopolskiego, jest właściwe, mam poważne wątpliwości?

Rozmach, z jakim przystąpiono do realizacji pomysłu, kojarzy mi się trochę z przepychem moskiewskiego metra:


Przejdźmy do omówienia kilku przykładów celem potwierdzenia założonej tezy.
Gmina Suchy Las, w ramach projektu, zamierza przebudować stację w Złotnikach, za kwotę 9,6 mln złotych (w przetargu wybrano ofertę na 7,4 mln złotych brutto). Autor notatki nie podaje, jaki będzie zakres inwestycji. Z innych źródeł, wynika, że inwestycja dotyczyć będzie bardziej przebudowy dróg dojazdowych niż budowy samego węzła.
Stacja kolejowa w Złotnikach leży w zasadzie na peryferiach Gminy. Od centrum miejscowości Suchy Las oddalona jest ok. 4 km i to w kierunku Piły, a nie Poznania. Większość mieszkańców mieszka w sąsiedztwie granicy z Poznaniem. W gminie Suchy Las, podobnie jak we wszystkich gminach powiatu poznańskiego, większość osób: do szkoły, pracy, lekarza, urzędu czy na zakupy - jeździ do Poznania, a nie w kierunku odwrotnym. W tej sytuacji zastanawia mnie, ilu mieszkańców Suchego Lasu będzie cofało się samochodem kilka kilometrów do stacji kolejowej w Złotnikach, aby przesiąść się do pociągu? Stacja ta nie jest również potrzebna mieszkańcom Golęczewa i Chludowa, ponieważ mają do dyspozycji własne przystanki kolejowe. Czy ktoś prowadził jakiekolwiek badania, dotyczące zainteresowania powstaniem węzła przesiadkowego w Złotnikach? Może się okazać, że dla 3 tysięcy mieszkańców Złotnik i Złotkowa (ilu z nich z tego węzła będzie korzystać, to odrębna sprawa), za 7,4 mln złotych powstanie atrapa, na wzór lotniska w Babimoście lub Radomiu. No, ale jeżeli są pieniądze, to grzech nie schylić się po nie.

Kolejny przykład generowania kosztów to przebudowa 3 węzłów przesiadkowych w gminie Pobiedziska. O ile w samych Pobiedziskach z komunikacji kolejowej korzysta wielu mieszkańców i budowa tam węzła przesiadkowego ma sens, to ze stacji Pobiedziska-Letnisko zaledwie garstka. Porównać ją można ze stacją Otusz w gminie Buk. Do tego, pomiędzy najdalszym punktem osiedla Pobiedziska-Letnisko a stacją kolejową, odległość wynosi ok. 1 km. Gmina Pobiedziska zamierza na budowę węzłów przeznaczyć aż 33,5 mln złotych. Kwota ta obejmuje parkingi, nowe dworce, drogi dojazdowe, zakup środków transportu.

Jednym z węzłów przesiadkowych, który nie znalazł się w pierwszym rozdaniu, jest węzeł w Rokietnicy. Tu samorządowcy poszli z jeszcze większym rozmachem. Faktem jest, że ze stacji kolejowej korzysta wiele osób, ale czy to usprawiedliwia tak duży zakres inwestycji?
Oprócz zadaszenia peronów i budowy przejścia podziemnego, co można zrozumieć, zaplanowano budowę nowego budynku dworca oraz olbrzymi parking. Z części miejsc postojowych odległość do stacji kolejowej wyniesie ponad 400 m. Kto, przesiadając się na pociąg, będzie parkował samochód pół kilometra od stacji?

Myślę, że po raz kolejny mamy przerost formy nad treścią. Aby rozwijać komunikację publiczną i zachęcać do korzystania z niej, najważniejsza jest jej sprawność, niezawodność oraz częstotliwość. Musi być stworzona odpowiednia sieć pociągów i autobusów. Transport musi kursować z odpowiednią częstotliwością a poszczególne elementy muszą być ze sobą skorelowane. Same dworce i parkingi nie wystarczą jako zachęta do korzystania z komunikacji publicznej, jeżeli mamy do dyspozycji pociąg lub autobus co 2 godziny.
Moim skromnym zdaniem, chociaż zapewne projektanci i samorządowcy będą oburzeni, należy w pierwszej kolejności powiększać tabor – autobusy i składy kolejowe. Natomiast infrastruktura węzłów powinna mieć ograniczony zakres – zamiast np. parkingu na 150 samochodów wystarczy na początek parking na 50 pojazdów oraz kilkadziesiąt rowerów. Należy zauważyć, że część węzłów zlokalizowana jest w sąsiedztwie intensywnej zabudowy mieszkaniowej. Tak jest np. w Dąbrówce, gdzie znaczna część osób mieszka kilkaset metrów od stacji. W takiej sytuacji nie potrzeba dojeżdżać na stację samochodem, wystarczy rower lub przejście pieszo.

Budynki stacyjne oprócz kas biletowych, zazwyczaj oferujących bilety tylko na pociąg, i poczekalni (czynnych 4 godz. dziennie) - powinny oferować również usługi. Musi to być jednak przemyślane, aby nie okazało się, że po oddaniu budynku do użytku, stoi on pusty. Niektórzy samorządowcy już się rozpędzają. I tak np. w Rokietnicy dworzec kolejowy ma zapewniać usługi kulturalne, edukacyjne, gastronomiczne i Bóg wie, jakie jeszcze. Stacja kolejowa to nie galeria handlowa i ludzie nie przychodzą tu po to, aby spędzać wolny czas. Kasa biletowa o rozszerzonym profilu, możliwość zakupu i doładowania karty PEKA, punkt totolotka, bankomat i punkt bankowy, ewentualnie fryzjer czy kosmetyczka – to usługi, które powinien oferować dworzec kolejowy.

Oczywiście należy zostawić część terenów na ewentualną rozbudowę, gdyby zaszła taka potrzeba. Tak np. zrobiono w Biskupicach, gdzie istnieje możliwość rozbudowy parkingu.
Aby nie było tak ponuro, to nie wszystkie węzły zaplanowano z takim rozmachem. W Puszczykowie budowa węzła ma kosztować zaledwie 1,2 mln złotych. Zapewne wynika to z faktu, że na większą inwestycję nie ma miejsca.
Włodarze gminy Dopiewo jak na razie nie pochwalili się projektami węzłów przesiadkowych, w każdym razie nic mi na ten temat nie wiadomo. Zastanawia mnie, czy zachowają umiar czy wzorem pozostałych gmin pójdą z rozmachem, godnym budowniczych polskich lotnisk i akwaparków? Z nieoficjalnych informacji wynika, że parking przy stacji w Palędziu ma być przeznaczony dla 150 samochodów. Oznacza to, że na same miejsca parkingowe potrzeba ok. 2000 m2 powierzchni. Jeżeli doliczymy do tego dojazdowe drogi wewnętrzne, to okaże się, że parking zajmie większość terenu pomiędzy ul. Kolejową a torami kolejowymi. Już kiedyś wspominałam, że teren ten mógłby być wykorzystany na sport lub rekreację. Sugerowałam również, jeszcze 1 rok temu, lokalizację w tym miejscu komisariatu policji, który ze względu na brak odzewu ze strony mieszkańców i Radnych - już tam nie powstanie.

Podsumowując, należy stwierdzić, że samorządy i to wszystkich szczebli, zachowują się jak rosyjscy oligarchowie. Dopóki jest źródło gotówki, to trzeba z niego korzystać, nawet, jeżeli będą to pieniądze wyrzucone w błoto. Ważne, że będzie czym pochwalić się przed wyborcami. W sumie dość prosty w zaplanowaniu i realizacji projekt węzłów przesiadkowych, w wielu miejscach już częściowo funkcjonujący (Dopiewo, Rokietnica), został sztucznie rozdmuchany jako gigantyczne przedsięwzięcie na miarę XXII wieku – XXI wiek to brzmi zbyt skromnie. Należy pamiętać, że to tylko modernizacja istniejącej infrastruktury. Linię kolejową Poznań-Wrocław, wraz z całą infrastrukturą, w XIX wieku budowano raptem 3 lata.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz