Zakończyło się głosowanie w
ramach Dopiewskiego Budżetu
Obywatelskiego. Wyniki pozwalają na wyciągnięcie kilku wniosków. Niektóre z
nich były łatwe do przewidzenia, inne mogą być zaskoczeniem. W komunikacie
Urzędu Gminy zabrakło informacji, ile w
poszczególnych miejscowościach było osób, uprawnionych do głosowania. Brak
również informacji, czy w głosowaniu
brały udział osoby zameldowane czasowo – uchwała RG tego nie precyzuje.
Z pewnością jedną z oczywistych
konkluzji może być stwierdzenie, że duży może więcej. Od początku było do
przewidzenia, że rywalizacja będzie odbywać się między Skórzewem i Dąbrówką, gdzie
oddano najwięcej głosów.
To, że wygrało Skórzewo, wcale nie świadczy, że mieszkańcy tej miejscowości są
najaktywniejsi. Głosowało tylko 17,7% osób zameldowanych w tej
miejscowości, procentowo znacznie mniej niż w Konarzewie. Z tego co wiem,
agitacja w Skórzewie, zachęcająca mieszkańców do głosowania, miała charakter
totalny. Nie tylko, jak twierdzą komentatorzy, agitowano w kościele, szkołach i
na poczcie. Do akcji włączyli się również Radni Skórzewa, co pochwalam.
Drugi wniosek, jaki się nasuwa to,
że rywalizacja często przynosi skutek odwrotny od zamierzonego. Na 4 projekty dla Dąbrówki zagłosowało
łącznie 1038 osób. Co prawda nie wystarczyłoby to do zwycięstwa, ale
mieszkańcy mają prawo czuć się zawiedzeni. Tu również agitowano na różne
sposoby, ale ze względu na zbyt dużą ilość wniosków, głosy uległy rozproszeniu.
A trzeba przyznać, że większość projektów była sensowna.
Na największe słowa uznania zasługują jednak mieszkańcy Konarzewa i
to nie dlatego, że ich wniosek doczeka się realizacji. To tylko przypadek, że
drugi na liście projekt z Dąbrówki przekroczył budżet. Uznanie należy się ze
względu na największą w Gminie mobilizację. W głosowaniu wzięło udział 23,6%
mieszkańców Konarzewa, z czego 63,2% z nich osobiście pofatygowało się do
Urzędu, aby złożyć swój głos. Moim zdaniem, ten wynik jest największym
zaskoczeniem i powinien służyć jako przykład dla pozostałych mieszkańców Gminy.
Głosowanie potwierdziło, że
daleko nam w dalszym ciągu do społeczeństwa obywatelskiego. Ogólny wynik 18,5%
nie powala, chociaż brak danych na temat liczby osób uprawnionych do głosowania,
nie pozwala na uzyskanie pełnego obrazu. Z pewnością nie wszyscy są
zainteresowani tą formą aktywności społecznej, mimo wszystko dobrze byłoby
wziąć udział, chociażby dla sąsiadów i znajomych. Głosowanie przez Internet, a
duża część mieszkańców ma do niego dostęp, to poświęcenie raptem 5 minut.
Podsumowując, wyniki głosowania potwierdzają moje
wcześniejsze sugestie, że aktywizacja społeczeństwa poprzez organizowanie
budżetu obywatelskiego nie jest najlepszym rozwiązaniem. A w każdym razie
nie powinna być jedynym. Wyznaczona ogólna kwota powinna być większa, w
przeciwnym wypadku sytuacje takie, jak w tym roku, mogą się powtarzać. Może to
zniechęcić wiele osób do udziału w akcji w następnych latach. Dopuszczane
powinny być projekty, rozłożone na kilka lat. Pozwoliłoby to na realizację
pomysłów ambitniejszych, pozwalających kompleksowo podejść do tematu, np. w
pierwszym roku ograniczenie się wyłącznie do przygotowania projektu. Jednak w
obu przypadkach niezbędna będzie zmiana uchwały Rady Gminy.
Ponadto z uporem powracam do sprawy powołania funduszu
sołeckiego. Stworzy on szansę dla wszystkich miejscowości i pozwoli na
realizację pomysłów, które nie są w stanie przebić się w budżecie obywatelskim.
Po ogłoszeniu wyników głosowania
do DBO pojawiły się opinie podważające ich wiarygodność. Bez konkretnych
dowodów założenie takie może być dość ryzykowne. Nawet fakt, że z tego samego
komputera głosowało kilka osób, nie jest jeszcze żadnym dowodem manipulacji.
Zastrzeżenia można by mieć dopiero w sytuacji, gdyby okazało się, że w
rejestrze znajdują się osoby, które nie brały udziału w głosowaniu. Trzeba by
jednak mieć dostęp do bazy danych.
Drugi temat dotyczy artykułu „Dlaczego
nie korzystamy ze sprawdzonych wzorców?”, opublikowanego przez stałego korespondenta „Czasu Dopiewa”, radnego
powiatu Andrzeja Strażyńskiego. Tym razem wypowiada się w temacie, w którym
jako Wójt, dał się poznać z negatywnej strony. Mowa oczywiście o planowaniu
przestrzennym a raczej o chaosie, tworzonym zarówno przez niespójne prawo, jak
i szkodliwe decyzje, podejmowane przez samorządy.
Myślę, że w/w pytanie autor powinien
skierować przede wszystkim do siebie. Kierując gminą Dopiewo przez 17 lat miał
wystarczająco dużo czasu, aby zdobyć odpowiednią wiedzę i doświadczenie oraz
wprowadzić ład przestrzenny. Niestety
nie umiał lub nie chciał z tej możliwości skorzystać, a skutki jego
działalności, pozbawionej perspektywicznego myślenia, coraz wyraźniej są
odczuwane przez mieszkańców. Z pewnością będą widoczne przez wiele lat, tym
bardziej, że jego następcy postępują podobnie.
Na wstępie radny Andrzej
Strażyński stwierdza, „że obowiązujące przepisy nie zawsze dają
szansę na uporządkowanie chaosu przestrzennego, na uwzględnienie potrzeb całej
społeczności”. Jest to oczywistą nieprawdą. Obowiązujące przepisy nie
są może doskonałe, ale pozwalają na w miarę racjonalne gospodarowanie
przestrzenią. Oczywiście, jeżeli uwzględnia się potrzeby ogólne wszystkich
mieszkańców, a nie pojedynczych inwestorów.
W okresie rządów Andrzeja Strażyńskiego,
ten kto chciał mieć opracowany plan zagospodarowania dla swojej nieruchomości,
musiał za niego zapłacić. Ponadto w pierwszej kolejności uwzględniane były
wnioski dużych inwestorów, jak deweloperzy. Kierowano się przy tym nie zachowaniem ładu przestrzennego ale
lokalizacją gruntów inwestora. Dlatego też mamy w tej chwili taką sytuację,
że osiedle w Dopiewcu, o docelowej powierzchni ponad 100 ha, dysponuje w zasadzie
tylko jednym wyjazdem – przez ul. Leśną w Palędziu.
Radny Powiatu ubolewa, że duża część
inwestycji realizowana jest na podstawie decyzji o warunkach zabudowy,
przyczyniając się w ten sposób do powstawania przestrzennego chaosu. A kto, jak nie Andrzej Strażyński,
doprowadził do sytuacji, że całe osiedle Ks. Dąbrówki w Dąbrówce powstało na
podstawie decyzji wz. Kto, jak nie były Wójt, wyznaczał kolejne setki
hektarów gruntów rolnych, zamiast porządkować tereny o zróżnicowanym
zagospodarowaniu. Decyzje o warunkach zabudowy najczęściej wydawane są w
sąsiedztwie terenów zabudowanych, co powoduje nasilanie się chaosu
przestrzennego. Trzeba było skupić się na tych terenach, próbując powstrzymać
rozlewanie się zabudowy.
Autor artykułu nawiązuje również
do tematu Studium Gminy, które jest podstawą przy opracowywaniu planów
zagospodarowania przestrzennego. Jeżeli
Studium nie ma nic wspólnego z tworzeniem ładu przestrzennego, ale uwzględnia
prywatne potrzeby przedsiębiorców i „krewnych królika”, to opracowywane plany
tylko utrwalą chaos przestrzenny.
Andrzej Strażyński konstatuje, że
obowiązujące w Polsce dokumenty planistyczne pozwalają na zaspokojenie potrzeb
200 mln mieszkańców. Z moich informacji wynika, że możliwości są większe, dla
330 mln mieszkańców. Przypomnę, że były Wójt również ma w tym swój udział.
Większość terenów, które w gminie Dopiewo pozwalają na osiedlenie się prawie
100 tys. mieszkańców, wyznaczona została w czasie jego kadencji.
Radny powiatowy w ciągu 17 lat
rządów, postępował dokładnie w taki sposób, który teraz krytykuje. Twierdzi, że
„właściciele
gruntów chcą na nich jak najwięcej zarobić. Mając działkę, lub większy teren
inwestycyjny, zabudowują go bez oglądania się na otoczenie. W ten sposób
powstają osiedla, których usytuowanie i inne rozwiązania nie zawsze są dobrze
przemyślane”. Jest to dokładna diagnoza postępowania Andrzeja
Strażyńskiego w czasie pełnienia przez niego funkcji wójta.
W swojej argumentacji, jako dobry
wzór, powołuje przykład Niemiec, gdzie gmina wykupuje teren i zagospodarowuje
go zgodnie z potrzebami publicznymi. Nie do końca mogę się z tym zgodzić, ponieważ
na wykup potrzebne są duże środki, którymi polskie samorządy zazwyczaj nie
dysponują. A jeżeli nawet posiadają odpowiednie fundusze, zwykle są ważniejsze
potrzeby. Ponadto samorząd może przejąć grunt za odszkodowaniem tylko w
wyjątkowych przypadkach, np. pod budowę drogi. Nikt nie sprzeda gminie terenu w
cenie gruntu rolnego, jeżeli w perspektywie ma wielokrotnie większy zarobek.
Gmina ma natomiast możliwość,
nawet jeżeli plan obejmuje wyłącznie grunty prywatne, wyznaczyć część obszaru
na cele publiczne, który potem będzie mogła wykupić. Potrzeba tylko trochę
dobrej woli ze strony włodarzy.
W mojej ocenie artykuł, opublikowany przez Andrzeja
Strażyńskiego, jest próbą wybielenia swojej osoby (za 17 lat nieudolnych
rządów) i przerzucenia odpowiedzialności
na wadliwe prawo. To nie prawo jest winne, że powstają osiedla z dala od
istniejącej zabudowy i infrastruktury lub obok zabudowy mieszkaniowej powstają
ośrodki przemysłowe. W pierwszej kolejności winę ponoszą władze samorządowe i
żadna ekwilibrystyka słowna tu nie pomoże. Samorządy posiadają wystarczające
możliwości zapanowania na chaosem przestrzennym, tylko często nie potrafią lub
nie chcą z nich korzystać a nierzadko wykorzystują je w złych zamiarach. Czy Linea miała wystarczające narzędzia,
aby zmusić byłego wójta Andrzeja Strażyńskiego i ówczesną Radę Gminy do
przeznaczenia 106 ha
gruntów rolnych w Dopiewcu pod zabudowę mieszkaniową? Z pewnością nie –
ówcześni włodarze podjęli taką decyzję dobrowolnie.
Uważam, że były wójt, a obecnie
radny powiatu poznańskiego Andrzej Strażyński, takimi wypowiedziami tylko się
kompromituje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz