Dziś przykład, ukazujący, jak funkcjonuje Gmina pod rządami władz VII
kadencji. Jeszcze w 2014 roku wydawało mi się, że po zmianie władzy może
być już tylko lepiej. Okres, kiedy wójtem była Zofia Dobrowolska, uważano, że cechował
się wyjątkową nieudolnością i złą wolą władz i urzędników samorządowych.
Niestety, nic się w tym zakresie nie zmieniło.
Zacznę od prozaicznego i być może
dla wielu osób, nic nie znaczącego wydarzenia.
W czwartek w godzinach
wieczornych, 19 kwietnia br., na ul.
Bukowskiej w Dopiewie, został śmiertelnie potrącony kot. Leżał przy samym
krawężniku jezdni, bezpośrednio przy wjeździe na parking przy boisku Orlik.
Trudno było go nie zauważyć w piątek rano. Jest to bardzo ruchliwy punkt ul.
Bukowskiej – chodzi tam wiele osób, również dzieci. W piątek przed południem
mieszkańcy zastanawiali się nawet – jak długo martwe zwierzę będzie leżeć w
miejscu publicznym?
Nie mam pretensji do służb porządkowych, że nie zareagowały od razu. W
końcu trudno oczekiwać, aby po Gminie jeździły patrole, szukające potrąconych
zwierząt.
Jednak ul. Bukowską kilka razy w
ciągu dnia jeżdżą 2 osoby, pełniące w gminie Dopiewo ważne funkcje – przewodniczący
R G Leszek Nowaczyk i prezes ZUK Sławomir Skrzypczak.
Od Prezesa ZUK nie oczekuję reakcji – prawdopodobnie nie zauważyłby
nawet leżącego na ulicy słonia. Kilka lat temu przez 5 dni leżał w poprzek
chodnika, przewrócony przez wichurę znak drogowy – link,
który dopiero po mojej interwencji został usunięty.
Dziwię się natomiast brakowi reakcji ze strony Przewodniczącego –
martwy kot leży na wprost okien jego domu.
W sobotę, ponieważ nie zanosiło
się, że ktokolwiek zainteresuje się problemem, postanowiłam zgłosić sprawę do
właściwych służb. I tu spotkał mnie kolejny szok – w gminie Dopiewo nikt za
sprawy nie odpowiada.
W pierwszej kolejności zadzwoniłam do ZUK Dopiewo – zakład ten
pełni całodobowy dyżur na wypadek awarii sieci wodociągowych i kanalizacyjnych.
Niestety, dyżurny uprzejmie mnie poinformował, że firma nie zajmuje się
usuwaniem martwych zwierząt z dróg publicznych a on nie wie, kto jest za to
odpowiedzialny. Poradził mi zadzwonić do Straży Gminnej.
Niestety, Straż Gminna w soboty i niedziele nie pracuje. Dostępne
na stronie Gminy telefony były wyłączone.
Następnym punktem mojej interwencji był Komisariat Policji w Dopiewie.
Tak zachwalana przez Wójta jednostka, rzekomo zatrudniająca 21 funkcjonariuszy,
również okazała się niewypałem. Zadzwoniłam na jedyny dostępny na stronie Gminy
telefon ale nikt, nie podniósł słuchawki. Trudno w takiej sprawie dzwonić na
telefon alarmowy 997.
Próbowałam również dodzwonić się
do pracowników fundacji Głosem Zwierząt ale i oni, w weekendy również nie
odbierają telefonów.
Pozostała mi zatem już tylko Ochotnicza Straż Pożarna. Tu na
szczęście odebrał Komendant OSP Dopiewo, Tadeusz Łuczyk. Zgodziłam się z nim, że wysyłanie
wozu bojowego z 6 strażakami do martwego kota, to lekkie przegięcie. Obiecał jednak,
że zadzwoni do Komendanta Straży Gminnej.
Rozmowa miała miejsce w sobotę o
godz. 17:22. Dziś mamy niedzielę godz. 11:15, a martwy kot nadal leży. Tyle, że
ktoś litościwy przeniósł go z jezdni na
pobliski trawnik.
Ktoś może powiedzieć, że robię "z
igły widły". Jednak martwe zwierzęta na
drodze, szczególnie w tak ruchliwym miejscu, to nie tylko problem estetyki.
Stanowią one zagrożenie, zwłaszcza przy panujących wysokich temperaturach.
Martwy kot leży na drodze już 4 dzień i podejrzewam, że poleży co najmniej do
jutra. Jeszcze trochę i zacznie się ruszać, z powodu robaków, które rozpoczną
konsumpcję padliny.
Zgodnie z art. 3 ust. 2 pkt 16
ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, to władze gminy „zapewniają
zbieranie, transport i unieszkodliwianie zwłok bezdomnych zwierząt lub ich
części oraz współdziałają z przedsiębiorcami podejmującymi działalność w tym
zakresie”. Jak się wydaje, przepis ten w gminie Dopiewo nie jest znany.
Przed laty kilkukrotnie zdarzyło
mi się zbierać martwe koty z ulicy. Niestety, przepisy nie pozwalają zakopać
martwego zwierzęcia w ogrodzie, grozi za to grzywna. Pozostaje więc liczyć na
służby gminne, które jak się okazuje, zupełnie nie potrafią wywiązać się ze
swoich obowiązków.
Trzeba powiedzieć, że nie ma już
w Gminie osób, które podchodzą do swoich obowiązków z zaangażowaniem. Każdy tylko
kalkuluje, aby zarobić a się nie narobić. Ostatni
urzędnik, który swoją pracę traktował jako misję, zmarł kilka lat temu.
Mam tu na myśli śp. Leszka Jasińskiego. Potrafił on reagować na
każde wezwanie. Zbierał z dróg martwe lub ranne zwierzęta i woził je własnym
samochodem do weterynarza lub na pochówek. Potrafił również gołymi rękami łapać
wałęsające się bezpańskie psy.
Obecnie, mimo iż mamy zakład
komunalny, policję i straż gminną, nie ma nikogo, kto potrafiłby zabrać z ulicy
martwego kota. Nie rokuje to dobrze na przyszłość.
Dlaczego w tytule artykułu wymieniłam wójta Adriana Napierałę? Bo to on w pierwszej kolejności,
odpowiedzialny jest za funkcjonowanie samorządu. Gmina to nie tylko
sztandarowe inwestycje, jak droga wzdłuż torów czy nowa szkoła w Dąbrówce. To
także pozornie drobne sprawy, jak czystość i porządek. A z tym jest kiepsko.
Komunikat z 21 marca br. informował, że ZUK rozpoczyna prace porządkowe
na drogach publicznych. Sprzątanie kolejnych ulic uzależnione będzie od
warunków pogodowych. Warunki pogodowe mamy wyśmienite, gorzej z efektami sprzątania.
Na ul. Bukowskiej w Dopiewie sprzątnięto tylko jedną stronę jezdni. O drugiej
pewnie już zapomniano.
Natomiast „Puls Gminy” 20 kwietnia br. poruszył temat przepełnionych
koszy ulicznych, wysyłając pytanie do ZUK-u. W odpowiedzi otrzymał suchą informację,
w jakich dniach i w jakich miejscowościach służby komunalne opróżniają kosze.
Jak wiadomo, ilość odpadów w
koszach przydrożnych zależy nie tylko od pory roku (latem pojawia się więcej
butelek po napojach), ale przede wszystkim od ich lokalizacji. Najwięcej śmieci
pojawia się w ruchliwych punktach, np. na przystankach. Pracownicy ZUK-u z
pewnością są w stanie określić, gdzie śmieci jest najwięcej. Również w geście
dobrej woli mogę wymienić kilkanaście miejsc, gdzie kosze zazwyczaj są
przepełnione.
Czy naprawdę tak trudno w takich
miejscach dostawić drugi kosz lub zamienić na większy? Uważam, że są dwa wytłumaczenia tej niemożności.
Pierwszy to brak kreatywności nowego prezesa ZUK Sławomira Skrzypczaka.
Wydaje się on jedynie posłusznym wykonawcą poleceń, pozbawionym jakiejkolwiek
własnej inicjatywy. Dziwnym trafem drugi kosz na pętli autobusowej w Dopiewie
pojawił się 2 dni po moim wpisie - link.
Czy naprawdę tak trudno dołożyć po dodatkowym koszu w miejscach, gdzie pojawia
się najwięcej śmieci?
Drugim powodem problemów może być ubezwłasnowolnienie osób podległych
Wójtowi. Jeszcze w 2014 r. Adrian Napierała, jako prezes ZUK twierdził, że
podjęcie przez niego jakichkolwiek działań w zakresie czystości w Gminie,
wymaga zgody Urzędu Gminy - link.
Ponieważ obecnie on jest kierownikiem Urzędu Gminy, to prawdopodobnie każda
decyzja musi być przez niego zatwierdzona.
I tak to z powodu jednego
martwego kota, leżącego na ul. Bukowskiej w Dopiewie, zrodził się ten artykuł.
Około godz. 14:00 zwłoki kota zostały zabrane. Prawdopodobnie komuś przerwano niedzielną labę.
OdpowiedzUsuń