niedziela, 11 kwietnia 2021

Sprawozdanie z wykonania budżetu gminy Dopiewo za 2020 rok (1), komunikacja publiczna w prywatnym wydaniu

 

Dziś chcę zająć się pobieżną analizą realizacji budżetu gminy Dopiewo w 2020 r. Nie będzie to dogłębna analiza tego, jak nasi włodarze podchodzą do pieniędzy publicznych. Nie mam na to odpowiedniej wiedzy ani czasu, aby przetrawić prawie 150 stron dokumentu. Podejrzewam, że nikt z mieszkańców się na to nie zdobędzie. Trochę szkoda, bo nawet przelotne przejrzenie, szczególnie wydatków, zadaje kłam twierdzeniu radnego Jana Bąka, że włodarze każdą złotówkę oglądają 2 razy. Z pewnością dotyczy to ich prywatnych pieniędzy, jednak na pewno nie publicznych.

To, co rzuciło mi się w oczy, to bardziej szczegółowy opis zrealizowanych inwestycji. W poprzednich latach wiele wydatków wrzucano do wspólnego worka, aby trudniej było się zorientować w polityce finansowej władz Gminy. Czyżby brak wójta Adriana Napierały wpłynął pozytywnie na sprawę informacji publicznej w dziedzinie finansów?

Nie wpłynęło to jednak na mój sposób patrzenia na finanse Gminy. Wiele punktów rodzi moje wątpliwości.

Pojawiły się one już przy lekturze pierwszych stron, na których podano podstawowe informacje, dotyczące stanu finansów publicznych.

W porównaniu do 2019 r. oficjalne zadłużenie Gminy znowu wzrosło i to o całe 6 mln złotych, do kwoty 78,8 mln złotych. Według prognozy finansowej sprzed kilku lat zadłużenie miało się systematycznie zmniejszać i w 2020 r. miało wynosić 60,8 mln złotych.

Istotniejsza jest jednak dla mnie inna sprawa. Ze sprawozdania wynika, że na koniec ub. roku (uchwała z 29 grudnia 2020 r.), deficyt budżetowy wynosił 6,046 mln złotych. Jednak w ciągu 3 miesięcy 2021 r., tj. do dnia opublikowania sprawozdania, zmienił się w nadwyżkę w wysokości 7,86 mln złotych. Czyżby zdarzył się cud? Chciałabym, aby ktoś mi to wyjaśnił.

Jednak nadal nie mamy oficjalnej informacji nt długu Zakładu Usług Komunalnych w Dopiewie. Zakład ten jest w 100% spółką gminną i jego zadłużenie, stanowi debet Gminy.

Ostatnimi czasy poprawiła się trochę sytuacja w dziedzinie pozyskiwania środków zewnętrznych, szczególnie na budowę dróg lokalnych. Nie bez znaczenia jest fakt, że duża ich część rozdzielana jest przez Urząd Marszałkowski, gdzie funkcję wicemarszałka pełni Wojciech Jankowiak. W przypadku funduszy, rozdzielanych przez Wojewodę, pozyskiwanie dofinansowania przychodziło Urzędowi Gminy z wielkim trudem.

Bardzo często w ostatnim czasie używanym argumentem, w przypadku wniosków mieszkańców o budowę dróg, jest konieczność pozyskania środków zewnętrznych. Tak było w ub. roku w przypadku ul. Piastowskiej i przyległych w Dąbrówce oraz Południowej i Łąkowej w Dopiewie.

W tej sytuacji na szczególną uwagę zasługuje decyzja o przebudowie ul. Pasjonatów w Dąbrowie i Zakrzewie, tj. fragmentu drogi serwisowej wzdłuż S11, prowadzącego do siedziby firmy DHL. Należałoby zapytać, jakie czynniki spowodowały, że Gmina zrealizowała zadanie za prawie 1,5 mln złotych, nie starając się nawet o dofinansowanie? Co więcej, inwestycja ta została tak wykonana, że praktycznie nie służy mieszkańcom. Pisałam o tym 24 marca br., tj. 3 tygodnie temu - to-i-owo-z-gminy-dopiewo-2021. Jak się okazuje, wszyscy nabrali wody w usta, nawet opozycja, która w coraz mniejszym stopniu opozycję przypomina.

W dalszym ciągu podtrzymuję swoje wątpliwości, dotyczące rzekomych korzyści, wynikających z przeznaczania coraz większych terenów na działalność gospodarczą. Przez lata próbowano udowadniać, ile to korzyści przyniesie mieszkańcom, lokalizacja firm na terenie naszej Gminy. Począwszy od nowych miejsc pracy, na dochodach podatkowych skończywszy. Pomijano zupełnie kwestie środowiskowe, uciążliwości związane z działalnością produkcyjno-usługową, jak i rzeczywiste dochody z tytułu tego przedsięwzięcia. Jak się wydaje, moje obawy nie są bezpodstawne.

Z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych Gmina uzyskała w 2020 r. 58, 3 mln złotych, natomiast od osób prawnych (czyli firm) „aż” 2 mln złotych. Dysproporcja nie wymaga komentarza.

Nieco lepiej wygląda to w przypadku dochodów z podatku od nieruchomości. Wysokość wpływów od osób fizycznych wyniosła 6,5 mln złotych, od osób prawnych i jednostek organizacyjnych 11 mln złotych.

Na uwagę „zasługuje” wysokość dochodów z opłaty za posiadanie psów, która wyniosła „aż” 1800 złotych. Oplata ta zresztą w ub. roku została zniesiona. Czy w tej sytuacji psiarze mają prawo domagać się budowy, z publicznych pieniędzy, wybiegów dla psów? – moim zdaniem nie.

Na tym może dziś sprawy finansowe zakończę. Wydatkami z budżetu zajmę się osobno, ponieważ jest to znacznie szerszy i ciekawszy temat.

Zamiast tego zakończę sprawą, która mnie zbulwersowała a dotyczy usług publicznych.

Zaledwie tydzień temu, 4 kwietnia br., pisałam o dziwnych zwyczajach prywatnego przewoźnika, obsługującego gminne linie publiczne - to-i-owo-z-gminy-dopiewo-2021-5.

Wydawało mi się, że wypowiedziałam się w sposób jasny i merytoryczny, zrozumiały dla osoby nawet o przeciętnym poziomie inteligencji. Okazało się, że przeliczyłam się.

Faktem jest, że część kierowców busów zaczęło używać maseczek. Co prawda, są to raczej pozory, ponieważ zakładają je dopiero przed przystankiem. A co wydychają wcześniej w ciasnym i zamkniętym pomieszczeniu pojazdu, widocznie nie jest dla nich istotne.

Jednak nie do wszystkich kierowców, dotarła informacja o obowiązku noszenia maseczek w pojazdach komunikacji publicznej.

W piątek, 9 kwietnia, w busie odjeżdżającym o godz. 7:16 z Dopiewa do Skórzewa, kierowca całą drogę jechał bez maseczki. Co więcej, mimo iż nie zastosował się do obowiązujących przepisów, zaczął wprowadzać swoje. Na jednym z przystanków wsiadła kobieta z ok. 5-letnią córką. Dla córki wzięła dziecięcą, plastikową hulajnogę bez napędu, którą na upartego można włożyć do plecaka.

Kierowca co prawda wpuścił obie pasażerki do pojazdu, stwierdził jednak że hulajnóg, podobnie jak rowerów, busem przewozić nie wolno.

Zastanawiam się, skąd wziął te przepisy, bo w pojazdach firmy, obsługującej linie wewnętrzne, nie ma żadnego regulaminu, określającego zasady korzystania z tej formy komunikacji. Co więcej, brak jakichkolwiek wzmianek, dotyczących zasad bezpieczeństwa ze względu na covid-19, jak: liczby miejsc, odległości pomiędzy pasażerami itp.

Zastanawiam się, co w/w kierowca może w tej sytuacji wymyślić następnym razem. Może nie będzie chciał wpuścić osób z plecakami albo z walizkami? Przecież nie wiadomo, co pasażer może przewozić, np. materiały wybuchowe.

Myślę, że Urząd Gminy, o ile jest tam ktoś władny podejmować decyzje, powinien zainteresować się wolną amerykanką, która panuje na liniach, obsługiwanych przez prywatnego przewoźnika. Należy dodać, że w ub. roku lokalny transport zbiorowy, obsługiwany przez w/w przewoźnika, kosztował Gminę 462,7 tys. złotych. Tak więc, usługa nie jest darmowa.

Dla porównania, na liniach, obsługiwanych przez ZTM, reguły są wyraźne i jednoznaczne, a z regulaminem można się w każdej chwili zapoznać.

 

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz