niedziela, 4 kwietnia 2021

To i owo z gminy Dopiewo – 2021 (5) – Świąteczne życzenia, gminna gospodarność, tajemnicze planowanie przestrzenne, wyborcze przepychanki

 

Mój dzisiejszy tekst zacznę od złożenia wszystkim mieszkańcom gminy Dopiewo i nie tylko, najszczerszych życzeń z okazji Świąt Wielkiej Nocy. Oprócz spokoju i pogody ducha życzę chwili refleksji nad kondycją naszego życia.

W dzisiejszym świecie najważniejszym celem większości ludzi jest „mieć” a nie „być”. Jak złudne jest to dążenie, pokazały nam wydarzenia ubiegłego roku – mam tu na myśli śmierć wójta Adriana Napierały.

Paradoksalnie, chociaż dla wielu osób, przede wszystkim Rodziny, śmierć ta była wstrząsem, jednak dała nadzieję na pozytywne zmiany w Gminie. Czy z tego skorzystamy, czas pokaże.

Dlatego też życzę Wszystkim, także sobie, powrotu do normalności. I to nie w wymiarze oczekiwanym przez większość, czyli powrotu do niepohamowanej konsumpcji. Oczekuję w życiu codziennym, także na szczeblu samorządowym, uczciwości, rzetelności, poszanowania publicznego grosza, szacunku dla mieszkańców, a przede wszystkim mniej głupoty, egoizmu i chciwości.

Czy te życzenia mają szansę na spełnienie? – zawsze jest nadzieja.

Kolejne obserwacje codziennych wydarzeń wskazują, że patetyczne i szumne życzenia świąteczne są w większości pustym, oklepanym sloganem.

W marcowym wydaniu „Czasu Dopiewa” głos zabrał radny Jan Bąk, przewodniczący Komisji Budżetu. Tekst opatrzony został szumnym tytułem – „Oglądamy każdą złotówkę dwa razy”. Zastanawiam się, czy Radny wierzy w to, co mówi?

Nie będę wracać do przeszłości, zajęłoby to zbyt dużo miejsca i czasu. Podam tylko ostatnie przykłady „gminnej gospodarności”.

Zaledwie 2 tygodnie temu pisałam o sfinansowaniu dla firmy DHL za prawie 1,5 mln złotych przebudowy drogi - to-i-owo-z-gminy-dopiewo-4.

Od 27 marca zamknięte są placówki oświatowe. Oprócz tego koniec marca był wyjątkowo ciepły, z temperaturami ok. 20°C. Jak się wydaje, fakty te nie dotarły do dyrekcji Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Dopiewie. Poniżej zdjęcie z 31 marca br. pracującego na pełnych obrotach ogrzewania budynku. A jest on niemały – 3 kondygnacje na powierzchni ponad 1500 m2.



Podobny problem pojawił się rok temu - sesja-nadzwyczajna. Jak widać, dyrektor Violetta Czerniak jest wyjątkowo odporna na wiedzę.

Ze sprawozdania finansowego za 2020 r. wynika, że tylko w szkołach podstawowych koszty zakupu energii wyniosły 1,12 mln złotych. Jest to zaledwie o 10 tys. złotych mniej niż w 2019 r. A przecież przez większą część ubiegłego roku, szkoły były zamknięte. Porównanie to świadczy o skali marnotrawstwa publicznych pieniędzy.

Kolejny temat dotyczy tylko niewielkiej grupy mieszkańców, ale jest równie bulwersujący. Świadczy o lekceważeniu, czy wręcz pogardzie wobec osób korzystających z publicznych środków transportu.

Od kilku lat funkcjonują wewnętrzne linie autobusowe, obsługiwane przez podmioty prywatne. W środkach transportu publicznego, w związku z epidemią, obowiązują szczególne obostrzenia. W autobusach kierowca, nie dość, że jest oddzielony szybą od reszty pojazdu lub dodatkową taśmą, to nie ma prawa sprzedawać biletów. Pasażerowie, obowiązkowo w maseczkach, mogą zajmować co drugie miejsce siedzące. Zamontowano również pojemniki ze środkami odkażającymi.

O tych wszystkich zabezpieczeniach możemy zapomnieć na liniach, obsługiwanych przez firmę prywatną. Nie ma żadnego dystansu między pasażerami a kierowcą, który równocześnie sprzedaje bilety.

Najgorszy przykład daje właściciel firmy, który często pełni funkcję kierowcy. Nawet nie próbuje zachować pozorów, że używa maseczki. Nigdy nie widziałam, żeby ją zakładał, nawet na brodę.

O jego nonszalancji i pogardzie dla pasażerów może świadczyć sposób prowadzenia pojazdu. Lewą nogę trzyma nie na podłodze pojazdu ale na ramie okna, co pokazuje poniższe (trochę niewyraźne) zdjęcie:

 


Zastanawiam się, kiedy oprze ją o dach pojazdu?

Czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że takim zachowaniem naraża, nie tyle własne zdrowie (jest to jego wybór) ale przede wszystkim bezpieczeństwo pasażerów. Czy zrozumienie tego przerasta możliwości intelektualne właściciela firmy?

Coraz bardziej rozrasta się biurokracja samorządowa. Tylko na płace pracowników Urzędu Gminy wydano w ub. roku 3,9 mln złotych. Całkowite koszty utrzymania Urzędu wyniosły 7 mln złotych.

W samym referacie finansów i budżetu pracuje 15 osób (ok. roku 2004 było to 5 osób). Do tego dochodzi referat oświaty, który prowadzi księgowość oświatową. Obecnie zatrudnia on 10 osób (kilkanaście lat temu pracowały tam 3 osoby).

Co więcej, zatrudnia się kolejnych pracowników, o czym świadczą ogłoszenia o naborach.

O tym, że potrzebny jest audyt kadrowy w jednostkach organizacyjnych Gminy, świadczy przykład odwrotny.

We wrześniu 2020 r. z referatu planowania przestrzennego odeszła na emeryturę jedna z urzędniczek. Mimo, iż od tego czasu minęło już 7 miesięcy, do dziś nie ogłoszono naboru na to stanowisko. Oznaczać to może tylko jedno – było ono zbędne.

Niepokoi mnie również sytuacja w oświacie, która w ub. roku kosztowała Gminę 64 mln złotych. W Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Dopiewie zatrudnionych jest około 100 nauczycieli i pedagogów, nie licząc pracowników pomocniczych. W szkole funkcjonują: przedszkole i 22 oddziały szkolne. Zastanawia mnie, ilu uczniów przypada na jednego pracownika Zespołu?

Aby nie być gołosłowną, podam jeden przykład z Poznania. Na początku 2021 r. na jednej z wyższych uczelni przeprowadzono audyt kadrowy. Okazało się, że na 80 osób, zatrudnionych w administracji uczelni, ok. 40% etatów było zbędnych.

Nietrudno domyślić się, że w placówkach samorządowych sytuacja może być podobna. Ktoś, kto zna społeczność lokalną, bez trudu zauważy, że niektóre nazwiska bardzo często się powtarzają. O zatrudnieniu danej osoby, częściej decydują związki rodzinne i koneksje, niż rzeczywiste kompetencje.

O tym, że włodarze Gminy „kręcą cały czas lody”, świadczyć mogą ostatnie posunięcia przewodniczącego RG Leszka Nowaczyka.

W poniedziałek 22 marca br. miało się odbyć wspólne posiedzenie Komisji Rady Gminy, z kolei tydzień później, na 29 marca br. zaplanowano sesję Rady Gminy. 

Niespodziewanie w poniedziałek, 22 marca o godz. 13:30, czyli 1,5 godziny przed rozpoczęciem posiedzenia Komisji, obydwa spotkania zostały odwołane bez podania przyczyny.

Z pewnością oficjalnym powodem będzie nasilająca się epidemia covid-19, tyle że takie wytłumaczenie wcale mnie nie przekona.

Dziwnym trafem oba posiedzenia zostały odwołane po moim poście, który opublikowałam w sobotę 20 marca br. - posiedzenie-wspolne-komisji-budzetu. Omówiłam w nim kilka tematów, które miały pojawić się na obu posiedzeniach a związane były z planami zagospodarowania przestrzennego.

Podejrzewam, że niektóre osoby, reprezentujące samorząd Gminy, próbują skorzystać na panującym obecnie bezkrólewiu. W szczegóły na razie nie będę wchodzić ale sprawę, będę śledzić z uwagą.

I teraz przechodzę do sedna. Kandydat na wójta, Paweł Przepióra deklaruje kontynuację. Nietrudno się domyślić, że będzie utrwalał obecny patologiczny układ. Jest to tym bardziej pewne, że liczy na poparcie lokalnych grup nacisku (większość radnych i sołtysów znalazło się w jego komitecie poparcia) ale w zamian, musiał coś obiecać.

Równocześnie kandydat Paweł Przepióra rozszerza swoją nagonkę na kontrkandydata Pawła Bączyka. Atak ten nie ma nic wspólnego z merytoryczną wymianą poglądów a ma na celu jedynie, przedstawienie konkurenta w czarnych barwach. Jest to tzw. czarny pijar w czystej postaci.

Oczywiście Paweł Przepióra nie prowadzi negatywnej kampanii osobiście. Posłużył się niezawodnym w takich sytuacjach administratorem Mojego Dopiewa, równocześnie świadczący usługi z zakresu ochrony/przetwarzania danych osobowych w Urzędzie Gminy. Trudno o lepszego pomocnika, który dodatkowo ma dostęp do wielu poufnych informacji.

„Pawelek”, bo o nim mowa, posłużył się typowym argumentem „dziadka z Wermachtu”. Pytania o wiek kandydata czy niegdysiejszą przynależność partyjną, są wręcz żałosne.

Jednym z powodów, o ile nie jedynym, jest obawa „pawelka” o swój stołek w Urzędzie. W przypadku, gdy wygra Paweł Przepióra, stanowisko ma zapewnione, bo musi być kontynuacja. W przypadku wygranej Pawła Bączyka nic nie wiadomo a nie wykluczone, że zainteresują się nim organa ścigania.

Powodem wściekłego ataku „pawelka” na Pawła Bączyka są niewątpliwie także moje teksty z ostatnich tygodni.

Szkoda, że „pawelek” podobnych pytań nie zadał Pawłowi Przepiórze, szczególnie tych, dotyczących jego przeszłości. Należałoby zapytać, dlaczego pracownik Politechniki Poznańskiej, adiunkt z tytułem doktora, zarabiający rocznie ok. 150 tys. złotych (pensja plus dodatki), rezygnuje z kariery naukowej, decydując się na stanowisko zastępcy wójta? Jak wynika z jego własnego oświadczenia, prowadził wykłady na zagranicznych uczelniach w Niemczech i Holandii. Przecież to jest autentyczna degradacja w karierze zawodowej. A może kariera naukowa Pawła Przepióry opierała się na układach i znajomościach, które w pewnym momencie okazały się zawodne?

Tak więc, kampania rozwija się w przewidywanym przeze mnie kierunku. W tej sytuacji mam obawy o sam przebieg wyborów.

W czasie wyborów w 2018 r. w niektórych obwodowych komisjach wyborczych miało dojść do nieprawidłowości przy zaliczaniu głosów nieważnych. Sprawa nie została oficjalnie zgłoszona, zatem trudno cokolwiek potwierdzić. Wiadomo jednak, że w każdej plotce jest ziarno prawdy.

Dlatego też Paweł Bączyk, który we władzach samorządowych gminy Dopiewo ma w zasadzie samych przeciwników, musi do tematu podejść bardzo poważnie. W każdym lokalu wyborczym powinien umieścić mężów zaufania, którzy będą obecni nie tylko w czasie głosowania ale przede wszystkim w trakcie liczenia głosów.

To tyle na dzisiaj. Co prawda tematy od „Sasa do lasa” ale i czas nie sprzyja prowadzeniu szerszych analiz.

 

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz