niedziela, 7 kwietnia 2013

Urbanista zakładnikiem samorządów i inwestorów



Kontynuuję temat, dotyczący planowania przestrzennego w gminach. Im bardziej zagłębiam się w temat tym większe ogarnia mnie przerażenie. Obecnie planowanie przestrzenne w gminach (przynajmniej niektórych) coraz mniej ma cokolwiek wspólnego z racjonalnym podejściem do tematu, coraz więcej z zaspokajaniem interesów lokalnych. I to zarówno prywatnych, jak i władz gminnych.

Ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym stanowi, że zarówno projekty miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, jak i decyzji o warunkach zabudowy, muszą przygotowywać osoby należące do samorządu zawodowego architektów lub urbanistów (art. 5, art. 50 ust. 4, art. 60 ust. 4 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym). Miało to w założeniu zapewnić profesjonalizm w zagospodarowaniu przestrzennym, gdzie jak wiadomo, niewłaściwe decyzje przynoszą skutki praktycznie nieodwracalne. Termin „przywrócenie terenu do poprzedniego stanu” jest zwykłym eufemizmem – zazwyczaj poczynionych szkód w środowisku nie można już odwrócić.

Niestety, jak to w Polsce zazwyczaj bywa, decyzje podejmują nie specjaliści, ale ci, dla których liczy się wyłącznie doraźny interes. Urbanista czy architekt, nawet mający głębokie przekonanie o swojej misji, zostaje szybko pozbawiony złudzeń. Zazwyczaj staje się biernym wykonawcą i spełnia życzenia wnioskodawców. Odmawiając musi liczyć się z tym, że nie otrzyma już kolejnych zleceń. Koszty opracowania planu miejscowego oscylują w granicach kilku lub kilkunastu tysięcy złotych. Zazwyczaj nie ma potrzeby ogłaszania przetargu a oferty są zbierane z wolnej ręki. Inwestor może wybrać takiego urbanistę czy architekta, który nie będzie miał żadnych zastrzeżeń co do oczekiwań. Przykłady takie można znaleźć bez trudu - link link1

Najtrudniejsza sytuacja ma miejsce wtedy, gdy to inwestor sam wybiera sobie urbanistę lub architekta. Przez ostatnich kilkanaście lat szalał na terenie powiatu emerytowany architekt, który za symboliczną kwotę przygotowywał projekty planów zagospodarowania przestrzennego. Jakość tych planów była taka, że w wielu przypadkach konieczne było wznawianie procedury i ponowne podejmowanie uchwał.

Nie tak dawno, za poprzedniej kadencji, opracowywany był plan zagospodarowania działek w Palędziu przy ul. Leśnej. Jednym z właścicieli nieruchomości, objętych planem, był prominentny pracownik Urzędu. Urbanista, w porozumieniu z urzędnikami, wprowadził pewne modyfikacje w projekcie. Gdy prominent o tym się dowiedział, prawie wpadł w szał, że ktoś śmie wprowadzać zmiany bez uzgodnienia z nim – koszty planu pokrywali oczywiście właściciele nieruchomości i uważali, że tylko oni mają prawo decydować o jego kształcie. Nieważne, czy ucierpi na tym interes Gminy oraz Mieszkańcy. Najważniejsze, aby jego prywatny interes został uwzględniony.
Gmina, niezgodnie z obowiązującymi przepisami, pozwalając na finansowanie planów przez inwestorów (zaznaczmy, że to tylko część kosztów), daje im tym samym prawo do wyłącznego decydowania o kształcie planu. Praktyka taka jest prostą drogą do powstawania różnego rodzaju patologii.

Proceder ten w równym stopniu dotyczy studium gminy. Tu również o przeznaczeniu terenu decyduje siła przebicia właścicieli nieruchomości – przykładem uchwalanie zmian Studium Gminy Dopiewo.
Jak więc widać, na nic obowiązujące przepisy – art. 21 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym jednoznacznie stanowi, kto ponosi koszty opracowania planu. Na nic przepisy ustawy o ochronie gruntów rolnych i leśnych (art. 3 ust. 1 i 2). Tak naprawdę realizowane są przede wszystkim zapisy art. 1 ust. 2 pkt 6 i 7 ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym – „w planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym uwzględnia się zwłaszcza: walory ekonomiczne przestrzeni i prawo własności. Pozostałe elementy toleruje się tylko wtedy, gdy nie kolidują z w/w.

Następstwem tego działania są określone konsekwencje dla wszystkich mieszkańców – chaotyczna zabudowa planowa znacznie zwiększa potrzeby w zakresie infrastruktury a tym samym koszty jej realizacji. Inne są koszty zagospodarowania terenów bezpośrednio sąsiadujących z już zabudowanymi, inne w przypadku zagospodarowania terenów dziewiczych, pozbawionych infrastruktury. Inaczej wygląda sytuacja, gdy to urbanista proponuje konkretne rozwiązania, inaczej gdy władze gminy bądź inwestor narzucają swoje, często absurdalne wymagania.

Chaotyczne planowanie przestrzenne ma miejsce tam, gdzie władze gminy są słabe lub skłócone a do tego nie posiadają wizji rozwoju. Dziś dość ogólnie, szczegółami zajmiemy się już niebawem.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz