Nie od dziś wiadomo, że planowanie przestrzenne na poziomie
samorządów lokalnych to najsłabszy punkt w ich działalności. Stwarza
największe możliwości przekrętów i kombinatorstwa. Zamiast umożliwiać tworzenie
harmonijnej przestrzeni z uwzględnieniem potrzeb mieszkańców, ochrony
środowiska, możliwości w zakresie infrastruktury - w większości przypadków
służy realizacji prywatnych interesów grupki wybrańców. Obowiązujące przepisy
są prawie wyłącznie źródłem korupcji, kumoterstwa i nepotyzmu. I dotyczy to nie
tylko gminy Dopiewo, ale całego kraju. Były
wójt Andrzej Strażyński, w wywiadzie udzielonym w „Czasie Dopiewa”
stwierdził, że „ludzie mogą decydować
o swojej codzienności bez oglądania się na władzę państwową”. Odpowiedź
na pytanie, kogo miał na myśli, pozostawiam Czytelnikom.
Sprawy związane z planowaniem
były przeze mnie wielokrotnie omawiane. Jest to jednak temat-rzeka o
nieograniczonej liczbie wątków. Na
ewidentne błędy w planowaniu przestrzennym składają się: wadliwe przepisy,
prywatne interesy włodarzy oraz inwestorów, jak również niekompetencja i
niechlujstwo urzędników.
Największe znaczenie mają tu obowiązujące przepisy, czyli ustawa o
planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym wraz z przepisami wykonawczymi. W
przeciwieństwie do decyzji o warunkach zabudowy, w opracowywaniu planów zagospodarowania obowiązuje zupełnie inna
procedura, umożliwiająca całkowitą dowolność. Wniosek o ustalenie warunków
zabudowy musi być rozpatrzony zgodnie z przepisami kodeksu postępowania i musi
zakończyć się wydaniem decyzji administracyjnej. Może to być decyzja
odmawiająca ustalenia warunków zabudowy, ale w tej sytuacji wnioskodawcy
przysługuje odwołanie do SKO, a następnie do sądu administracyjnego, z
Naczelnym Sądem Administracyjnym włącznie.
Ponadto wydanie decyzji określają ramy czasowe. Zgodnie z kpa jest to
miesiąc, od daty złożenia wniosku. Oczywiście termin ten można przedłużyć, ale
urząd musi to uzasadnić oraz poinformować o tym fakcie wnioskodawcę.
W przypadku wniosku o opracowanie planu zasady takie nie obowiązują. Urząd może
odrzucić wniosek bez podania przyczyny, a wnioskodawcy nie przysługuje
odwołanie. Nawet, jeżeli wnioskodawca będzie składał kolejne wnioski co
miesiąc, nie ma to żadnego wpływu na pozytywne rozstrzygnięcie.
W przypadku procedury opracowania
planu, jeżeli jakimś cudem wniosek zostanie uwzględniony, nie obowiązują żadne ramy czasowe. Ustawa o planowaniu i
zagospodarowaniu przestrzennym przewiduje jedynie minimalne terminy dla
poszczególnych etapów postępowania. Efektem
tego jest procedowanie planów przez wiele lat. Takim klasycznym przykładem
może być plan zagospodarowania w rejonie
ul. Leśnej w Palędziu, dla którego uchwała o przystąpieniu podjęta została
26 czerwca 2006 r., a więc 9 lat i 1 miesiąc temu. Jak na razie nic nie
wskazuje, aby w przewidywalnym czasie został on uchwalony. Projekt planu
pojawił się co prawda na Komisji Wspólnej 18 maja br., ale został wycofany.
Jeżeli Radni zdecydują o wprowadzeniu zmian, które będą wymagać ponownych
uzgodnień oraz wyłożenia do publicznego wglądu - jego uchwalenie przesunie się
o kolejne miesiące. Kilka planów, jak np. w Więckowicach czy Skórzewie
procedowanych jest od co najmniej 5 lat.
Jednym z powodów przedłużania procedury uchwalania planów jest
niechlujstwo urzędników. Zastanawia mnie: czy jest to celowe działanie, czy
zwykłe lekceważenie obowiązków? Przedłużanie
procedury niesie ze sobą poważne konsekwencje. Wiele wniosków o ustalenie
warunków zabudowy dotyczy terenów, które w Studium Gminy mają zupełnie inne
przeznaczenie, a zgodnie z
obowiązującymi przepisami tylko plan zagospodarowania przestrzennego musi być
zgodny z ustaleniami Studium. Decyzji o warunkach zabudowy to nie dotyczy.
Ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym przewiduje, co prawda,
zawieszenie wydania decyzji w przypadku opracowywania planu, ale tylko na 9
miesięcy. Początkowo, po wejściu w życie w 2003 r. nowej upzp okres ten wynosił 1 rok. Nietrudno się domyślić, że
okres ten został skrócony przez Sejm RP na życzenie deweloperów oraz różnej
maści inwestorów, aby utrudnić władzom samorządowym blokowanie złych decyzji.
Dość trudno zmieścić się w okresie 9 miesięcy z przeprowadzeniem pełnej
procedury zakończonej uchwaleniem planu. A jeśli do tego z winy urzędników
dodatkowo jest wydłużana, to może przynieść ewidentne szkody społeczne.
Jakby tego było mało, samorządy same idą na rękę inwestorom.
Uchwała o przystąpieniu do opracowania planu zagospodarowania przestrzennego
nie wymaga akceptacji wojewody, nie jest publikowana w dzienniku urzędowym i
wchodzi w życie z dniem podjęcia. Teoretycznie
już na drugi dzień można rozpocząć procedowanie, publikując ogłoszenie o
przystąpieniu do opracowania planu. A jak to wygląda w gminie Dopiewo?
Obecnie, za rządów wójta Adriana Napierały z terminami publikacji ogłoszeń nie jest
najgorzej, chociaż trzeba powiedzieć, że i teraz są równi i równiejsi.
Ogłoszenie o przystąpieniu do planu w Gołuskach (uchwała nr VII/92/15) ukazało
się po 11 dniach od podjęcia uchwały przez Radę Gminy, w przypadku planu w
Konarzewie (uchwała nr VII/78/15) po 40 dniach, natomiast w przypadku planu w
Fiałkowie (uchwala nr VI/71/15) po 21 dniach.
Źle wyglądało to w czasach byłej
wójt Zofii Dobrowolskiej, zwłaszcza pod koniec kadencji. Owszem, zdarzało się,
że ogłoszenie ukazywało się 2 tygodnie po podjęciu uchwały o przystąpieniu.
Sytuacja taka miała miejsce w przypadku słynnego, ze złamania wielu przepisów,
planu w Więckowicach przy drodze wojewódzkiej 307 – link.
Ale w tym przypadku widocznie wiele osób miało interes, aby plan jak
najszybciej wszedł w życie.
Z zupełnie odwrotną sytuacją mamy
do czynienia pod koniec 2014 r., po wyborach samorządowych Tu dziwnym trafem
ogłoszenia, dotyczące 5 planów, ukazały się tego samego dnia, tj. 1 grudnia
2014 r. Dwie uchwały zostały podjęte 27 października 2014 r., dwie pochodziły z
17 września 2014 r., natomiast jedna z 28 kwietnia 2014 r. Ta ostatnie,
dotycząca planu w Zborowie, czekała na rozpoczęcie procedowania ponad 7
miesięcy. Biorąc pod uwagę fakt, że postępowanie w sprawie decyzji o warunkach
zabudowy można zawiesić na 9 miesięcy, zwłokę
taką można potraktować jako działanie na szkodę interesu publicznego. Nie
ma fizycznej możliwości, aby doprowadzić do uchwalenia planu zagospodarowania w
ciągu 2 miesięcy, od momentu publikacji ogłoszenia o przystąpieniu do jego
opracowania. Dwie uchwały (XI/95/11 i XIII/109/11) czekały na swoją kolej 5
miesięcy, natomiast jedna (XIV/115/11) zaledwie 4 miesiące. Wygląda na to, że pracownik zajmujący się w UG Dopiewo
planami zagospodarowania pracował zrywami, a z letargu obudził się po
zmianie na stanowisku kierownika jednostki. Źle to świadczy o podejściu
pracownika do obowiązków służbowych, jak i nadzorze przełożonych – kierownika
referatu oraz byłej Wójt.
Ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przewiduje minimalny okres 21
dni na składanie wniosków i uwag do planu, licząc od dnia ukazania się
ogłoszenia. Tu również działy się różne dziwne rzeczy. W przypadku planu w
Dopiewie (uchwała nr XXXV/251/12) składanie wniosków możliwe było tylko w ciągu
9 dni od daty ukazania się ogłoszenia. Natomiast w przypadku uchwały
XLII/286/13, dotyczącej również planu w Dopiewie, termin na składanie wniosków
został wydłużony do 40 dni.
Przy okazji muszę nadmienić, że ogłoszenia o przystąpieniu do opracowania
planów zagospodarowania przestrzennego miały czasami charakter dezinformujący.
Ogłoszenie z 1 grudnia 2014 r. informuje o przystąpieniu do planu w
miejscowości Zborowo przy ul. Zbożowej. W Zborowie nie ma ulicy o takiej nazwie,
natomiast brak informacji nt. nr ewidencyjnych nieruchomości, co uniemożliwia
lokalizację terenu.
Kolejnym elementem, wydłużającym
procedurę uchwalenia planu zagospodarowania, to termin zlecenia wykonania projektu zewnętrznym wykonawcom. Na
wykonanie projektu planu potrzeba trochę czasu – nie da się tego przygotować w
ciągu tygodnia lub dwóch. Z umowy
podpisanej przez Wójta 18 maja br. wynika, że termin realizacji projektu planu
wynosi 7 miesięcy. Co ciekawe, uchwała o przystąpieniu do opracowania planu
w tym przypadku została podjęta 22 lutego 2014 r. Jak widać z tego przykładu,
zmarnowano przeszło rok, a procedura w tym czasie nie posunęła się ani o krok.
Bez projektu nie można uzyskać żadnych opinii ani uzgodnień, o wyłożeniu planu
do publicznego wglądu nie wspominając.
W przypadku podpisywania umów z wykonawcami nie będę wskazywać winnych, bo nie
wiem, po której stronie leży wina. Winnym może być pracownik zajmujący się
planami zagospodarowania, kierownik referatu, jak również wójt.
W 2015 r. podjęto 7 uchwał o
przystąpieniu do opracowania planów zagospodarowania. Pierwsze uchwały pochodzą
z 30 marca br., natomiast ostatnie z 29 czerwca br. Jednak w żadnym przypadku nie udało mi się, znaleźć w sprawozdaniach
Wójta, umowy na przygotowanie projektów planów - no chyba, że zostały w
zestawieniu pominięte. Zakładając, że umów na wykonanie planów do dzisiaj nie
podpisano, zadaje to kłam deklaracjom Wójta, że zamierza on nadrobić zaległości
w planowaniu przestrzennym. Jeżeli w takim tempie będą opracowywane kolejne
plany zagospodarowania, to można przypuszczać, że uchwalane będą w następnej
kadencji. No chyba, że będzie to inwestor na szczególnych prawach.
Podsumowując, trudno jak na razie
znaleźć jakieś pozytywy w dziedzinie planowania przestrzennego. Jak na razie, więcej jest pozorowania niż konkretnych
działań. Na temat roli Wójta i Rady Gminy w planowaniu przestrzennym Gminy
wypowiem się w kolejnych odsłonach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz