Planowana budowa nowej linii elektroenergetycznej 400 kV Poznań-Piła w
dalszym ciągu budzi olbrzymie kontrowersje wśród mieszkańców gmin, przez które
ma przebiegać. Świadczą o tym aż 3 notatki w styczniowym wydaniu „Czasu Dopiewa”.
Temat ten był przeze mnie wielokrotnie omawiany, więc nie będę powracać do
szczegółów - link1
link2.
Zwrócę jedynie uwagę na fakt, że ponownie powraca pomysł budowy podziemnej
linii kablowej.
Świadczyć o tym może informacja, dotycząca
wizyty przedstawiciela Urzędu Gminy oraz stowarzyszeń przeciwnych budowie linii
napowietrznej w bydgoskiej fabryce kabli – „Wizyta w fabryce podziemnych
kabli”. Niestety, informacje te są cząstkowe i niekompletne.
Przedstawiciele Gminy albo zostali wybiórczo zapoznani z tematem przez dyrekcję
bydgoskiej fabryki, albo też chwytają się argumentów, jak tonący brzytwy.
Trudno oczekiwać od producenta,
aby zniechęcał do zakupu swoich produktów. Produkcja
kabla dla linii 400 kV byłaby dla fabryki w Bydgoszczy doskonałym interesem.
Dlatego też z pewnością, przedstawili same korzyści z budowy podziemnej linii
energetycznej.
Mam wrażenie, że przedstawiciele
Gminy, wizytujący zakład w Bydgoszczy, dość bezrefleksyjnie podeszli do
uzyskanych informacji. Wynika to m.in. z wypowiedzi kierownika ref. budownictwa i planowania przestrzennego Remigiusza
Hemmerlinga. Jak się wydaje, jest on zwolennikiem budowy linii, biegnącej
na przemian nad i pod ziemią. Obawiam się, że budowa takiej linii byłaby jeszcze droższa niż linii w całości
skablowanej. Przejście z odcinka podziemnego na linię napowietrzną wymaga
specjalnego oprzyrządowania. Konieczna jest budowa dodatkowych stacji, ponadto
niezbędne jest zainstalowanie słupów o zupełnie innej konstrukcji i
wytrzymałości. Taki słup musi wytrzymać obciążenie przewodów tylko z jednej
strony, które nie jest równoważone po stronie przeciwnej. W Internecie można
znaleźć stosowne informacje na ten temat.
Z treści artykułu wynika, że
koszt instalacji podziemnej nie jest tak wysoki. Niestety autorzy nie podają
żadnych konkretnych wartości, dlatego do tej informacji podchodzę z dużą
ostrożnością.
Kolejne fakty, przedstawione w
artykule są już wyłącznie zaklinaniem rzeczywistości. Autorzy twierdzą, że
linia podziemna w niewielkim stopniu ingeruje w infrastrukturę oraz nie blokuje
terenu pod dalsze inwestycje. Jest to oczywista nieprawda, ponieważ linia podziemna wyłącza z użytkowania pas
terenu na całej długości. W przypadku napowietrznej linii z użytkowania
wyłączone zostaje tylko miejsce posadowienia słupów. Grunt pod siecią może być
w dalszym ciągu wykorzystany – choćby rolniczo. W przypadku linii podziemnej pas gruntu wzdłuż linii zostaje całkowicie
wyłączony z użytkowania. Ciepło wytwarzane przez kabel (temperatura w
bezpośrednim sąsiedztwie kabla dochodzi do 80º) uniemożliwia leśno-rolnicze
wykorzystanie terenu. Szerokość strefy
ochronnej zależy nie od tego, czy jest to linia napowietrzna czy podziemna.
Zależy m.in. od tego, czy linia jest jedno lub wielotorowa. W przypadku
linii napowietrznej o szerokości strefy decyduje wysokość słupów – im wyższe,
tym szerokość strefy jest mniejsza. Szerokość strefy ochronnej zależna jest
również od sposobu zagospodarowania terenu – największa jest w przypadku
zabudowy mieszkaniowej, natomiast maleje dla obszarów objętych działalnością
gospodarczą. Przy rolniczym użytkowaniu terenu strefa ochronna wzdłuż linii
napowietrznej nie obowiązuje, w przeciwieństwie do podziemnej linii kablowej.
Tak więc twierdzenie, że strefa ochronna wzdłuż linii napowietrznej jest
znacznie szersza w porównaniu do linii podziemnej, jest dużym uproszczeniem.
Nie jest również prawdą, że linia podziemna nie emituje promieniowania.
Co prawda wyeliminowane zostaje promieniowanie elektryczne, ale otoczenie w
dalszym ciągu narażone jest na oddziaływanie pola magnetycznego. Natężenie pola magnetycznego, w niektórych
przypadkach, może być większe dla linii podziemnej niż napowietrznej.
Budowa linii podziemnej powoduje również większą ingerencję w
środowisko. W przypadku linii napowietrznej ingerencja dotyczy tylko miejsc
posadowienia słupów. W przypadku podziemnej linii kablowej naruszona zostaje
struktura gruntu na całej długości. Ma to szczególne znaczenie w razie wytyczenia
linii przez obszary chronione.
Autorzy artykułu sami strzelają sobie w stopę, stwierdzając, że na
terenie Polski istnieją „aż” 2 (słownie: dwie) linie podziemne wysokich napięć
o łącznej długości 450 m.
Nie podają niestety, jakich napięć to dotyczy – podejrzewam, że są to linie 110
kV. Jeżeli w kraju, w którym istnieje wiele, w znacznie większym stopniu
zurbanizowanych terenów (Warszawa, Łódź, Górny Śląsk, Poznań), nie buduje się
linii podziemnych, dlaczego taka linia miałaby powstać na terenach, w
większości użytkowanych rolniczo? – obszar pomiędzy Dopiewem i Dopiewcem to w
95% grunty rolne.
Aby uwiarygodnić swoje wnioski, autorzy artykułu jako przykład podają Danię,
której władze rzekomo dążą do tego, aby wszystkie linie napowietrzne wyższych
napięć zastąpić liniami podziemnymi. Argument ten z kilku powodów wydaje mi się,
zupełnie nietrafiony.
Po pierwsze powierzchnia Danii jest ponad 7 razy mniejsza niż Polski. Tym samym
długość linii energetycznych wysokiego napięcia jest wielokrotnie mniejsza niż
w Polsce.
Po drugie dochód narodowy per capita (czyli na 1 mieszkańca) jest 4-krotnie wyższy niż w Polsce.
Oznacza to, że Dania posiada znacznie więcej środków na takie inwestycje niż
Polska.
Po trzecie wreszcie, duża część Danii to wyspy, oddzielone
kilkukilometrowymi cieśninami. Przesył prądu napowietrznymi liniami, nawet przy
obecnych możliwościach technicznych, byłby problematyczny.
A powołanie się na przykład
Berlina, stolicy najpotężniejszego państwa Europy, wokół którego zbudowano
podziemną linię 400 kV - to już naprawdę przegięcie. Należy jeszcze dodać, że przedstawiane
informacje nacechowane są zupełnym brakiem perspektywicznego myślenia.
Podsumowując uważam, że przeciwnicy budowy nowej linii 400 kV,
powinni wreszcie zejść na ziemię. Budowa podziemnej linii energetycznej na
terenie gminy Dopiewo jest tak samo realna, jak zatrzymanie globalnego
ocieplenia - link.
Jeżeli przepychanki i wymyślanie kolejnych nierealnych rozwiązań, będą trwały
dłużej - mieszkańcy tylko na tym stracą. Wyłoniony
w przetargu wykonawca ma określony czas na wybranie trasy oraz uzyskanie
pozwolenia na budowę. Jeżeli terminy będą zagrożone, inwestor zawsze będzie
mógł stwierdzić, że jest to inwestycja o strategicznym znaczeniu dla
bezpieczeństwa energetycznego Polski i zrealizować ją wbrew woli mieszkańców. I
niestety, będzie miał rację.
Jeszcze nie tak dawno autorka miała inną wizję na budowę linii po nowej trasie : http://blogdopiewo.blogspot.com/2013/04/linia-400-kv-w-dopiewie.html
OdpowiedzUsuńA tak btw: linia kablowa 110 kV ma 5 m pas technologiczny natomiast napowietrzna 15 m.
Nie wiem, jaką sprzeczność widzi Autor powyższego komentarza między moją wypowiedzią z kwietnia 2013 r. a obecną opinią. Wówczas również uważałam, że nowa linia nie powinna przebiegać przez Dąbrowę - postulowałam budowę wzdłuż autostrady. Proponuję jeszcze raz zapoznać się z moim tekstem.
UsuńCo do drugiej części komentarza, to mam kilka uwag.
Po pierwsze linia 110 kV ma się tak do linii 400 kV, jak Fiat 125p do Porsche - zupełnie inna skala wartości.
Po drugie, skąd autor czerpał informacje nt. szerokości stref ochronnych? Nie znam przepisów, które jednoznacznie określałyby szerokość strefy - każdorazowo jest to uzgadniane na etapie warunków zabudowy lub planu zagospodarowania przestrzennego. Jeżeli są przepisy ustalające jednoznacznie szerokość strefy, proszę o link.
Po trzecie, np. w przypadku linii wielotorowej, szerokość strefy ochronnej dla linii napowietrznej może być mniejsza, niż linii kablowej. Linia napowietrzna pozwala na umieszczenie poszczególnych sieci na słupach w pionie. Linie kablowe mogą być rozmieszczone jedynie obok siebie w poziomie.