Z wielką pompą na wszystkich
dostępnych platformach informacyjnych, władze samorządowe województwa
wielkopolskiego informują o uruchomieniu od
10 czerwca br., nowego rozkładu
jazdy Poznańskiej Kolei Metropolitarnej, dotychczas nazywanej Kolejami
Wielkopolskimi.
Sukces ten, o czym już tak głośno
się nie mówi, możliwy był głównie dzięki środkom zewnętrznym z Unii
Europejskiej.
Opierając się wyłącznie na
oficjalnych przekazach, m.in. na stronie Gminy Dopiewo - link,
można dojść do wniosku, że uruchomienie PKM rozwiąże wszystkie bolączki
mieszkańców gmin podpoznańskich. Czy tak będzie rzeczywiście? - mam pewne
wątpliwości.
Pierwszym problemem, który już
był na forach poruszany, to przestarzała infrastruktura drogowa – tj. brak bezkolizyjnych skrzyżowań dróg
lokalnych z liniami kolejowymi. Dotyczy to nie tylko gminy Dopiewo, ale
wszystkich gmin, przez które prowadzą linie kolejowe. W zasadzie wiadukty,
umożliwiające bezkolizyjny przejazd przez tory, znajdują się tylko na terenie
Poznania, i to w dość bliskiej odległości od Dworca Głównego.
Zwiększenie liczby kursów pociągów (w godzinach szczytu co pół
godziny), zwiększy czas oczekiwania na
rogatkach kolejowych. Godziny szczytu ruchu pociągów będą się pokrywać ze
szczytem ruchu samochodów.
Już w tej chwili, przejazd z
Palędzia do Dąbrówki czy z Poznania do Plewisk, to droga przez mękę a będzie
jeszcze gorzej.
Jak na razie nie zanosi się na większe inwestycje w zakresie budowy
wiaduktów czy tuneli, umożliwiających bezkolizyjne pokonanie torów. Co
prawda poseł Bartłomiej Wróblewski lubi chwalić się, ile to inwestycji tego
typu załatwił – wiadukt w Pobiedziskach, tunel w Kostrzynie Wlkp. czy
wiadukt/tunel w Plewiskach. Jak na razie udało się zrealizować wiadukt w
Pobiedziskach (chociaż służy on tylko osobom jadącym w kierunku Poznania, a
budowę rozpoczęto jeszcze przed 2015 r.), pozostałe zadania są w sferze
koncepcji lub nie są planowane w ogóle, jak np. wiadukt lub tunel na terenie
gminy Dopiewo.
Jest jeszcze jeden problem, który wynika chyba z tego, że decydenci
mentalnie żyją jeszcze w latach 80-tych ub. wieku. Wydaje im się, że jeżeli
skomunikują Poznań z ościennymi gminami, to problemy komunikacyjne znikną.
Rzeczywiście, jeszcze 30 lat temu
przemieszczanie się mieszkańców gmin podpoznańskich odbywało się między
Poznaniem a miejscem zamieszkania. W zasadzie pracę, naukę, handel i usługi
zapewniało tylko miasto Poznań. Gminy podpoznańskie miały charakter wybitnie
rolniczy a pracę zapewniały głównie PGR-y.
Od tego czasu sytuacja jednak
trochę się zmieniła. Nie tylko duża grupa osób przeprowadziła się z Poznania na
prowincję, ale i znaczna część działalności gospodarczej. Takim przykładem może
być gmina Tarnowo Podgórne, na terenie której są tysiące miejsc pracy. Firmy
funkcjonujące na terenie Gminy dają pracę nie tylko jej mieszkańcom, ale także
gmin ościennych. O ile komunikacja publiczna Tarnowa Podgórnego z Poznaniem
jest dobrze rozwinięta, to z gminami ościennymi praktycznie nie ma żadnych
połączeń.
Przykładowo, droga z Dopiewa
przez Więckowice i Lusówko do Tarnowa Podgórnego liczy 14 km. Jednak żeby dojechać
tam komunikacją publiczną, trzeba pokonać 40 km w czasie od 96 do 112 minut.
Nie dysponuję danymi, jednak z
pewnością wielu mieszkańców naszej Gminy dojeżdża do pracy na terenie gminy
Tarnowo Podgórne. Nie mają oni innej opcji, jak dojeżdżać do pracy własnym
samochodem – tylko niektóre firmy i to z niektórych kierunków, zapewniają
transport swoim pracownikom.
Podobnie tragicznie wygląda
komunikacja Dopiewa ze Stęszewem, nieco lepiej z Komornikami.
Nie tylko pomiędzy gminami komunikacja publiczna pozostawia wiele do
życzenia. O komunikacji autobusowej w gminie Dopiewo pisałam wielokrotnie –
nawet skierowana została petycja do Rady Gminy Dopiewo. I co? I nic.
Władze Gminy troszczą się tylko o
mieszkańców Dąbrówki i Skórzewa, ponieważ jest to największy elektorat. Mieszkańców Dopiewa, Dopiewca czy Palędzia
nie zauważają, chociaż na początku kadencji radni: M. Nowak, T. Bartkowiak i L.
Nowaczyk twierdzili, że nie zgodzą się na obecnie obowiązujące rozwiązania
komunikacyjne i należy uwzględnić potrzeby wszystkich mieszkańców Gminy - link. Oczywiście nie zrobili nic!
Wspólny bilet bus-tramwaj-kolej z
pewnością jest dobrym rozwiązaniem, ale pod warunkiem, że nie trzeba czekać 2
godziny na autobus np. do Dopiewa. Dlatego zapewne wielu mieszkańców Gminy do
dziś korzysta z biletów jednorazowych, chociaż ZTM próbuje im to utrudnić. Do
niedawna w autobusach linii 729 można było kupić wszystkie dostępne bilety
jednorazowe, obecnie w sprzedaży są tylko bilety na 10 i 40 minut.
Kto miał się przesiąść na komunikację publiczną, już to zrobił. Nie
wydaje mi się, aby uruchomienie PKM coś w tym zakresie znacząco zmieniło.
Przede wszystkim chodzi o promocję obecnych władz wojewódzkich, powiatowych i
gminnych przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi.
Zastanawia mnie, czy którykolwiek
z włodarzy pozujących do zdjęć – wicemarszałek Wojciech Jankowiak, starosta Jan
Grabkowski, zastępca wójta Paweł Przepióra przesiądą się do PKM. Chyba
najprędzej można tego spodziewać się po prezydencie Poznania, Jacku Jaśkowiaku.
Bo z pewnością nie będzie to
Wojciech Jankowiak, który w 2013 r. zapomniał o Gminie - link.
Wówczas to w nowym rozkładzie jazdy, część pociągów w godzinach szczytu, nie
miała zatrzymywać się w Palędziu i Dopiewie.
Na koniec, jako ciekawostkę
podam, że w Urzędzie Gminy Dopiewo, nawet najprostsze zadanie sprawia
trudności. W obowiązujących od 3 września 2017 r. rozkładach jazdy autobusów
727 i 729, dostępnych w wersji PDF, brakuje przystanku Skórzewo/Gimnazjum. Na
szczęście pracownicy ZTM lepiej od naszych urzędników orientują się, ile i
jakie przystanki funkcjonują na terenie naszej Gminy. Jak wiadomo nie od
dzisiaj, sprawami związanymi z „synchronizowaną” komunikacją na terenie gminy
Dopiewo, zajmuje się sekretarz Maciej Kaczmarek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz