Tematy kluczowe: działalność Straży Gminnej, fikcja planowania przestrzennego - wniosek o opracowanie mpzp dla terenu przy drodze woj. 307 w Więckowicach
Prawie tydzień temu, 8 marca br. miało miejsce wspólne posiedzenie dwóch Komisji: Budżetu i Rolnictwa. Wniosek, jaki nasuwa się po spotkaniu, jest jeden – w dzisiejszym świecie liczą się tylko pieniądze. O szczegółach za chwilę.
Na
posiedzeniu przedstawiono m.in. sprawozdanie
z działalności Straży Gminnej w 2020 r. Nie będę się w ten temat wgryzać,
ponieważ przedstawione dane są trudne do zweryfikowania. Mimo, iż codziennie
poruszam się po Gminie, pojazdy Straży Gminnej widzę dość często, jednak nie
spotkałam się z przypadkiem interwencji z jej strony.
W
sprawozdaniu nie znalazłam również informacji nt działań, mających na celu uszczelnienie
systemu odbioru śmieci w Gminie.
Być
może moja ocena jest niesprawiedliwa i wybiórcza ale w ostatnim czasie,
najczęściej widuję radiowozy na parkingu przy szkole w Dopiewie. Odnoszę
wrażenie, że strażnicy polują na kierowców wjeżdżających na parking od strony
ul. Polnej. Obowiązuje tam zakaz wjazdu.
Przykładem wątpliwej jakości pracy służb gminnych, nie tylko Straży, może być złamany znak drogowy na ul. Sportowej w Dopiewie. Został on usunięty dopiero po moim wpisie na Blogu - to-i-owo-z-gminy-dopiewo.
Tematem,
który wzbudził moje zainteresowanie, ale
i kontrowersje, był wniosek o opracowanie planu zagospodarowania przestrzennego
dla ok. 60 ha gruntów rolnych przy drodze wojewódzkiej 307 w Więckowicach.
Próby zagospodarowania tego terenu trwają od lat 90-tych ub. wieku. Początkowo miał on być przeznaczony pod budownictwo mieszkaniowe, później zmieniono przeznaczenie na działalność gospodarczą.
Długo udawało się powstrzymywać inwestorów od degradacji tego obszaru, cennego przede wszystkim ze względu na wysoką klasę bonitacyjną gleb. Jest to jeden z najcenniejszych rolniczo obszarów na terenie gminy Dopiewo i to w zwartym kompleksie. Początkowo miał powierzchnię ponad 100 ha, obecnie skurczył się do ok. 60 ha.
Jak się jednak okazuje, w dzisiejszym świecie liczą się tylko pieniądze. Ochrona środowiska, walory krajobrazowe czy wartość rolnicza nie mają znaczenia, gdy chodzi o kasę.
Wyłom powstał w czasie kadencji wójt Zofii Dobrowolskiej. Wówczas to przystąpiono do opracowania planu zagospodarowania dla ok. 47 ha, który został uchwalony w czasie kadencji wójta Adriana Napierały. Przy uchwalaniu planu naruszono ewidentnie przepisy ustawy o planowaniu zagospodarowaniu przestrzennym. Pisałam o tym tutaj - przekraczanie-kolejnych-barier.
W celu przeforsowania wniosku na posiedzenie Komisji przybyli przedstawiciele inwestora, którzy rozdali prospekty, dotyczące zagospodarowania tego terenu i świetlanej wizji dla Gminy i jej mieszkańców. Jednak wizję tą można określić krótko – „Bajki z mchu i paproci”.
Dochody
Gminy z tytułu podatku CIT i od nieruchomości, mają wynieść 6,2 mln złotych.
Chodziło prawdopodobnie o teren już objęty planem o powierzchni 47 ha.
W związku z tym pokusiłam się o małe porównanie. W 2021 roku planowane dochody Gminy z tytułu podatku dochodowego mają wynieść 65,6 mln złotych. Z tego na osoby fizyczne, czyli mieszkańców przypada 63,6 mln złotych a na osoby prawne, czyli m.in. firmy „aż” 2,1 mln złotych. W przypadku podatku od firm kwota jest rzeczywiście „oszałamiająca”.
Z kolei podatek od nieruchomości ma wynieść w 2021 r. 17,5 mln złotych. Niestety, w uchwale budżetowej nie uwzględniono podziału na nieruchomości mieszkalne i przeznaczone na działalność gospodarczą.
Przypomnę,
że powierzchnia gminy Dopiewo wynosi 108
km2, tj. 10800 ha. Nawet jeśli nie uwzględniać terenów leśnych i rolnych,
od których podatek jest symboliczny, to i tak kwota podawana przez inwestora
wydaje się wzięta z sufitu.
Do dyskusji włączyła się również skarbnik Małgorzata Mazurek, która stwierdziła, że dochody z 47 ha wyniosą rocznie 4,5 mln złotych z tytułu podatku od nieruchomości. Porównując to z dochodami z terenu całej Gminy (17,5 mln złotych), proporcje są co najmniej dziwne.
Nie
zawiódł mnie kierownik referatu planowania przestrzennego Remigiusz Hemmerling.
Na pytanie, czy nie przewiduje się na tym terenie działalności innej niż gospodarcza,
stwierdził, że Gmina związana jest zapisami Studium i tak zostanie.
Nieśmiało pragnę zauważyć, że Studium Gminy nie jest Dekalogiem i jego zapisy w każdej chwili można zmienić.
Obecnie
coraz częściej pojawiają się głosy
mieszkańców o zbyt intensywnej urbanizacji gminy Dopiewo. Całkowicie się z
tym zgadzam. Przy takim tempie przekształcania terenów zielonych (w tym także
rolnych), za kilka, kilkanaście lat obudzimy się w betonowej pustyni. Ktoś to
musi wreszcie zatrzymać. I to musi być ktoś, kto rozumie, że nie liczą się
tylko doraźne zyski. Na dzień dzisiejszy nikogo takiego w lokalnym samorządzie nie
widzę.
Z pewnością nie jest to przewodniczący RG Leszek Nowaczyk, który wyraził zadowolenie z faktu, jak to określił m.in. - nareszcie znalazł się inwestor, chętny zagospodarować ten teren. Zatem zdaniem Przewodniczącego, grunt użytkowany rolniczo jest terenem niezagospodarowanym. Strach się bać, jaką wartość przedstawiają w tej sytuacji dla Leszka Nowaczyka tereny leśne, łąki a przede wszystkim mokradła. Zapewne w jego ocenie są to nieużytki.
Radni przy omawianiu w/w wniosku zadawali wiele pytań. Zabrakło jednak najważniejszego pytania – jakie będą koszty środowiskowe powstania na ponad 100 ha obiektów przemysłowo-magazynowych?
Zastanawiam się, czy Radni wiedzą o czym mówią? Z jednej strony domagali się tworzenia parkingów dla samochodów na wnioskowanym terenie a równocześnie zgodzili się na zmianę przeznaczenia działki nr ewid. 319/6, która w obowiązującym planie przeznaczona jest na drogę wewnętrzną czyli de facto parking. Działka ma powierzchnię ok. 2,3 ha i szerokość 70 m i doskonale nadaje się na parking dla samochodów ciężarowych. Wyraźnie widać, że inwestor chce ograniczyć tereny dróg wewnętrznych i parkingów, i zamienić je na działki gospodarcze.
Natomiast
kierownik Remigiusz Hemmerling zaskoczył mnie informacją, że tylko 30 ha
terenu, to grunty III klasy. Z tego co pamiętam, praktycznie cały wnioskowany
obszar to były grunty III klasy. Albo R. Hemmerling „pomylił” się, podając tą
wartość, albo grunty jakimś cudownym sposobem zmieniły klasę bonitacyjną.
Danych tych nie można zweryfikować, ponieważ klasy gruntów rolnych to jedna z najpilniej strzeżonych tajemnic.
Inwestor deklaruje, że pracę na tym terenie znajdzie 5000 osób. Pomijając problemy logistyczne, gdzie on tych pracowników znajdzie? W Poznaniu i powiecie poznańskim bezrobocie jest symboliczne i to pomimo, panującej epidemii. Liczba ludności w Polsce systematycznie maleje, podobnie jak liczba osób w wieku produkcyjnym. Wychodzi na to, że pracowników będzie trzeba sprowadzać zza wschodniej granicy, chociaż i tam rezerwy się wyczerpują.
Raczej jako bajeczki można
określić informacje inwestora, dotyczące: poboru wody, odprowadzania ścieków i
wód opadowych.
Wodę zamierza czerpać z własnego ujęcia. Należy pamiętać, że wody podziemne, to nasze wspólne, a nie prywatne, dobro. Tym cenniejsze, że coraz częstsze susze hamują odtwarzanie zasobów wód gruntowych.
Czym innym jest studnia na działce mieszkalnej o powierzchni 600 m2, czym innym studnia obsługująca ponad 100 ha terenów przemysłowych. Nadmierna eksploatacja wód podziemnych może doprowadzić do tego, że w gminnych wodociągach zabraknie wody.
Wody opadowe mają być
odprowadzane do zbiorników retencyjnych a także do rowu.
Zbiornik retencyjny to dodatkowy istotny koszt i nie sadzę, aby przedsiębiorcy,
gospodarujący na działkach o powierzchni 3000 m2, byli skłonni do ponoszenia
takich wydatków. No chyba, że Sejm wprowadzi stosowne przepisy i odpowiednio
wysoki podatek za odprowadzanie wód opadowych, czyli za marnotrawstwo.
Nie
wiem, o jakim rowie myślał inwestor, bo w tym rejonie żadnego większego nie ma.
Chyba, że miał na myśli rów przydrożny wzdłuż drogi wojewódzkiej i
odprowadzanie wody do jez. Niepruszewskiego.
A ilości wód opadowych mogą być niebagatelne. Dla obszaru 100 ha opad w wysokości 10 mm (średniej intensywności burza) daje 10 mln litrów wody. Ponieważ teren będzie w większości utwardzony, całą wodę będzie trzeba odprowadzić.
Ze
względu na brak w Więckowicach
kanalizacji sanitarnej – dzięki radosnej twórczości naszych włodarzy, jej
budowa może potrwać nawet 10 lat - konieczna będzie budowa szamb. To będzie wiązać
się ze zwiększonym ruchem pojazdów asenizacyjnych a tym samym, większą
uciążliwością dla mieszkańców.
Kto na tej inwestycji
zyska? – wiadomo – inwestor.
Niewykluczone, że i niektóre osoby z lokalnego samorządu.
Kto na niej straci?
– mieszkańcy. Szczególnie odczuwać
to sąsiedztwo będą mieszkańcy Więckowic i Drwęsy (szczególnie).
A ile straci środowisko naturalne? – trudno to nawet wyliczyć.
Podsumowując ten wątek, należy stwierdzić, że planowanie przestrzenne w gminie Dopiewo to fikcja. Polega ono wyłącznie na realizacji postulatów inwestorów oraz właścicieli nieruchomości. Wystarczy spojrzeć na mapę Gminy lub Studium, żeby stwierdzić, iż zagospodarowanie przestrzeni ma charakter zupełnie przypadkowy i niewiele ma wspólnego z tworzeniem ładu przestrzennego. Pstrokacizna przemieszanych ze sobą plam, oznaczających różne sposoby gospodarowania gruntami, nie daje nadziei na zmiany. Pomimo licznych wątpliwości Radni obu Komisji w większości głosowali za przystąpieniem do opracowania planu.
Obserwatorka
I (Pierwsza)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz