czwartek, 29 stycznia 2015

„Czas Dopiewa” – styczeń 2015 (1) - obietnice bez pokrycia?


Ukazał się kolejny, styczniowy numer „Czasu Dopiewa”. Jak na razie wójt Adrian Napierała wywiązuje się z obietnicy, że czasopismo ponownie stanie się miesięcznikiem. Co prawda w styczniu nastąpił mały poślizg – pismo ukazało się dopiero 26 stycznia br. i to jak na razie w wersji elektronicznej – nie bądźmy jednak zbyt drobiazgowi. Wyjątkowo długi był tym razem okres świąteczno-noworoczny. Poza tym redaktor naczelny Adam Mendrala musi ponownie wdrożyć się w tryby systematycznej pracy. Jeszcze niedawno na przygotowanie kolejnego numeru miał kilka miesięcy – relacja z Dożynek Gminnych ukazywała się na Boże Narodzenie, a sprawozdanie z przebiegu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy - Czytelnicy otrzymywali na Wielkanoc. Obecnie będzie musiał wydarzenia relacjonować prawie na bieżąco.
Do tego większość materiałów przygotowywana jest przez Redaktora Naczelnego. Na 43 artykuły, wywiady i notatki, aż 25 przygotowanych zostało przez Adama Mendralę, samodzielnie lub we współpracy. Tak więc, ma chłop co robić. Jako blogerka wiem, ile czasem trzeba samozaparcia, aby wziąć się za jakiś niewdzięczny temat.


Jedno co trzeba oddać Redaktorowi Naczelnemu, to umiejętność dostosowania się do aktualnej sytuacji. Wydawało się, że po przegranych wyborach przez Zofię Dobrowolską, będzie musiał szukać sobie nowego zajęcia – na stanowisko redaktora „Czasu Dopiewa” ostrzyło sobie zęby kilka osób. A tu niespodzianka, Adam Mendrala stał się prawą ręką nowego Wójta. Do złudzenia to przypomina sytuację radcy prawnego Michała Kublickiego, który w okresie rządów byłej Wójt sprawiał wrażenie, że pełni tą funkcję za karę.
Widać obaj Panowie mają wyjątkowo elastyczną i podatną na polityczne zmiany skórę, której mógłby im pozazdrościć kameleon. Przejdźmy jednak do omówienia najnowszego numeru oficjalnego pisma samorządowego.

Redaktor Naczelny w artykule wstępnym, pisał o tym już w numerze grudniowym, zaprasza mieszkańców do współpracy. Zapewnia, że nie będzie to już pismo jednego aktora a każdy, kto będzie miał coś do powiedzenia, zostanie wysłuchany. Czy tak jest rzeczywiście? – odnoszę wrażenie, że na razie nie. Poza tym jeszcze nie tak dawno wszystkich, nie zgadzających się z oficjalnym stanowiskiem Wójta nazywał „hejterami”. Obecnie część „hejterów” przeszła do obozu władzy i z pewnością będzie utożsamiać się z oficjalnym stanowiskiem. Czy pozostali, którzy podchodzą z nieufnością do decyzji nowych włodarzy, mają szansę zaistnieć na forum „Czasu Dopiewa”?
Tak więc zgodnie z wcześniejszą deklaracją wójt Adrian Napierała wypowiada się osobiście tylko w jednym artykule, pozostawiając pole do popisu dla innych – Zofia Dobrowolska lubiła autoryzować znacznie więcej tekstów, mimo iż raczej nie była autorką większości z nich.

Prawie wszystkie wypowiedzi, czy to w formie wywiadów, czy własnych tekstów, umieszczone w styczniowym numerze, pochodzą od osób z najbliższego otoczenia Wójta. Trudno za osoby niezależne uznać Komendanta Straży Gminnej, Dyrektorkę Biblioteki Publicznej czy Dyrektora GOSiR.
W mojej ocenie jedyną w miarę niezależną osobą, która zaistniała na łamach styczniowego „Czasu Dopiewa” jest Paweł Jazy, należący do konkurencyjnego wobec Szansy dla Gminy komitetu wyborczego. Jeżeli nie będzie dążył do budowy stadionu narodowego w Konarzewie, co zapowiadał przed wyborami, to ma szansę na niezależność.
Poza w/w wywiadem z radnym Pawłem Jazym, nie pojawił się żaden tekst osoby całkowicie należnej – pomijam tu artykuły o tematyce historycznej czy relacje z wydarzeń sportowych i kulturalnych. Przyczyny mogą być dwie: brak chętnych albo stawianie warunków niemożliwych do spełnienia. Nie chcę wchodzić w szczegóły (mam własne doświadczenie w tym temacie), ale obawiam się, że w grę wchodzi druga możliwość. Tak więc, mimo zapewnień, nie bardzo wierzę w szczerość zaproszenia do współpracy.

Nie zamierzam szczegółowo omawiać poszczególnych artykułów – być może do niektórych z nich odniosę się w osobnym felietonie. Natomiast chcę ponownie ustosunkować się do jednej sprawy. Na stronie 17 „Czasu Dopiewa” umieszczono notatkę, zachęcającą do podłączania się mieszkańców do kanalizacji sanitarnej. Jest to nieco zmodyfikowana wersja komunikatu, umieszczonego na stronie ZUK Dopiewo (podpisanego przez ówczesnego prezesa Adriana Napierałę). Autorzy ponownie wyliczają korzyści wynikające z podłączenia do sieci. Notatka, podobnie jak poprzedni komunikat, kończy się ostrzeżeniem, że w przypadku niezastosowania się do obowiązku, Gmina będzie stosować kary finansowe. Niestety, i tym razem zapomniano o podaniu podstaw prawnych, które umożliwią karanie opornych, jak i wysokości ewentualnych grzywien. Po prostu kolejny raz, klasyczny przykład kija i marchewki.
Ponieważ władze gminne nie zamierzają uświadomić mieszkańców, licząc na niewiedzę i ignorancję, muszę to zrobić w ich zastępstwie.
Możliwość naliczenia kary finansowej przewiduje art. 10 ust. 2 ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, który stanowi, że „kto nie wykonuje obowiązków wymienionych w art. 5 ust. 1 – podlega karze grzywny”.
A o czym informuje nas art. 5 ust. 1 w/w ustawy? – „Właściciele nieruchomości zapewniają utrzymanie czystości i porządku przez:
pkt 2 – przyłączenie nieruchomości do istniejącej sieci kanalizacyjnej lub, w przypadku gdy budowa sieci kanalizacyjnej jest technicznie lub ekonomicznie nieuzasadniona, wyposażenie nieruchomości w zbiornik bezodpływowy nieczystości ciekłych lub w przydomową oczyszczalnię ścieków bytowych…”.
Wszystko byłoby w porządku i Gmina miałaby prawo do naliczania grzywny, gdyby nie pkt 3a, który stanowi, że „właściciele nieruchomości zapewniają utrzymanie czystości i porządku przez: gromadzenie nieczystości ciekłych w zbiornikach bezodpływowych”. Punkt ten wydaje się zbędny i dopisany do ustawy zupełnie niezależnie, jak również sprzeczny z pkt. 2. Nie określa on warunków, jakie należy spełnić, aby móc gromadzić nieczystości ciekłe w zbiorniku bezodpływowym. Moim zdaniem, uniemożliwia on nałożenie grzywny na mieszkańców, którzy nie chcą podłączyć się do sieci. Ktoś, kto posiada zbiornik bezodpływowy, w którym gromadzi nieczystości ciekłe, nie kwalifikuje się do zastosowania wobec niego kary wynikającej z art. 10 ust. 2 w/w ustawy. Myślę, że każdy prawnik wygrałby przed sądem taką sprawę na korzyść mieszkańca. Może faktycznie rację ma kandydatka SLD na prezydenta RP, że prawo w Polsce należy napisać na nowo?
Moja argumentacja może wydawać się dość karkołomna. Jednak jakie prawo, takie uzasadnienie.
Myślę, że wójt Adrian Napierała powinien zapoznać się również z argumentacją przedstawioną na stronie LEX-a – link. Uzasadnienie tam przedstawione nie przekonuje mnie całkowicie – przepisy zostały wykorzystane wybiórczo – uświadamia jednak o możliwości zastosowania innych rozwiązań.
W moim odczuciu sprawa nie jest jednoznaczna i Wójt, zanim wyśle Straż Gminną, aby ukarać opornych mieszkańców, powinien rozważyć wszystkie dostępne opcje. Inaczej może powtórzyć się sytuacja analogiczna do naliczania opłaty adiacenckiej – dużo hałasu a efekt mizerny.

Obserwatorka I (Pierwsza)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz