wtorek, 27 stycznia 2015

UG Dopiewo - polityka kadrowa po wyborach (2) – blaski i cienie



Kontynuuję temat polityki kadrowej, prowadzonej przez nowego wójta Adriana Napierałę. Jak już wspomniałam w poprzednim felietonie, działania w tym zakresie, nie do końca są dla mnie jasne link . Jeszcze bardziej obraz został zaciemniony wywiadem udzielonym przez Wójta w czasopiśmie „Szansa dla Gminy”. Na początek jednak sprawa wyprowadzenia publicznych pieniędzy z budżetu Gminy. Jest to sprawa, która od kilku dni bulwersuję opinię publiczną.
Na temat podejrzenia defraudacji publicznych środków, piszą wszystkie media lokalne, a także wiele ponad lokalnych. Wypowiadają się również mieszkańcy. Ile głosów, tyle opinii, a w większości są to domysły. Wypowiedź wójta Adriana Napierały potwierdza, że wyłudzenie rzeczywiście miało miejsce, jednak nie rozwiewa wątpliwości.


Część komentatorów wręcz przeciwna jest poruszaniu tego tematu – czyżby mieli coś wspólnego ze sprawą? Oczywiście przeciętny mieszkaniec, na podstawie dostępnych strzępów informacji, nie powinien wyciągać ostatecznych wniosków oraz ferować wyroków. Ma jednak prawo do wyrażania swojej opinii i przedstawiania wątpliwości, których jak na razie jest więcej niż faktów. Odmawianie obywatelom prawa do wypowiedzi może być potraktowane jako próba powrotu do czasów cenzury. Idąc tym tropem, w sprawach służby zdrowia będą mieli prawo wypowiadać się tylko lekarze (pielęgniarki i służby pomocnicze mogą się okazać niekompetentne), w sprawach przepisów ruchu drogowego prawo  przedstawiać swoje opinie będą mieć wyłącznie policjanci drogówki (np. pion kryminalny policji należałoby już w tej sytuacji wyłączyć). A obywatel nie będzie mógł się wypowiedzieć nawet na temat pogody – bo to będzie wyłącznie w kompetencjach meteorologów i synoptyków.
Nie dajmy się więc zwariować. Każdy ma prawo zabrać głos w tak istotnej sprawie, jak kradzież publicznych pieniędzy, powinien jedynie zachować umiar w swoich opiniach.
A wątpliwości na chwilę obecną jest dużo. Po pierwsze nie wiadomo, jakie środki zostały wyprowadzone na prywatne konto? Informacje w tym temacie są sprzeczne. Profesjonalne media jak zwykle zaciemniły obraz – zawodowi dziennikarze zainteresowani są jedynie pozyskiwaniem kolejnych newsów, a nie dążeniem do prawdy. Niektóre źródła mówią o wyprowadzeniu środków z kasy zapomogowo-pożyczkowej. Wydaje mi się to mało prawdopodobne. W kasie zapomogowo-pożyczkowej zgromadzone są środki wyłącznie z wpłat pracowników. Musiałby to być naprawdę duży zakład, aby zgromadzić na koncie taką sumę, a tym bardziej wyprowadzić z niego ok. 1 mln złotych. Poza tym, środkami kasy zapomogowo-pożyczkowej dysponuje zazwyczaj referat finansów UG, a nie księgowa jednego z referatów.

Uważam, że pozostaje opcja związana z wyprowadzeniem pieniędzy z kont przeznaczonych dla jednostek oświatowych – przedszkoli i szkół. W tym przypadku wydaje się mało prawdopodobne, że osoba podejrzana o popełnienie przestępstwa, działała sama. Tym bardziej, że proceder trwał prawie 4 lata.
Dotacje, przeznaczone dla jednostek oświatowych mogą być naliczane w referacie oświaty, ale z pewnością są zatwierdzane przez komórki nadrzędne – główną księgową lub skarbnika gminy. Również z pewnością o wysokości dotacji informowani są dyrektorzy i kierownicy placówek oświatowych. Gdyby wpływające do jednostek kwoty były niższe, z pewnością zostałoby to szybko zauważone. Ponadto placówki oświatowe muszą się co roku rozliczyć z otrzymanych środków. Tak więc, defraudacja powinna zostać zauważona już w 2011, a najpóźniej w 2012 r. Całkowicie zgadzam się z „foxem”, że przelewanie części środków publicznych na własne konto jest jedną z najprymitywniejszych metod kradzieży. Tam, gdzie wszystko jest fakturowane i księgowane, nie można ukryć kradzieży, no chyba, że bierze w tym udział większa grupa osób.

Jeżeli taka sytuacja miała miejsce od 2011 r, dlaczego przez 4 lata nikt nie zauważył debetu? Może księgowa, podejrzana o defraudację, była tylko wykonawcą? Nie podejrzewam tu absolutnie byłej wójt Zofii Dobrowolskiej. Przypuszczam, że nie była świadoma istnienia tego procederu. Ponosi jednak moralną odpowiedzialność, jako kierownik jednostki, że dopuściła do takiej sytuacji. Potwierdzają się tym samym moje wcześniejsze przypuszczenia, że główną winą byłej Wójt było dobranie sobie nieodpowiednich współpracowników.
Mam cichą nadzieję, że wymiar sprawiedliwości odpowie na te pytania – jednak jak mówią, nadzieja jest matką głupich.
Część internautów chwali wójta Adriana Napierałę za szybką reakcję. Prawdę mówiąc, nie miał on innego wyboru. Gdyby próbował zatuszować sprawę, mógłby sam znaleźć się w kręgu podejrzanych.

Z pewnością ostatnie wydarzenia wpłyną na ocenę pozostałych urzędników UG Dopiewo. W wielu wypadkach będzie to z pewnością ocena krzywdząca. Na negatywną ocenę wpłynie też zapewne wywiad wójta Adriana Napierały, udzielony w czasopiśmie „Szansa dla Gminy”. Mam tu na myśli część wywiadu, dotyczącą tzw. „czystki w urzędzie”.
Przerost administracji w Urzędzie Gminy Dopiewo jest sprawą bezdyskusyjną. Prowadzony bez rozeznania rzeczywistych potrzeb, nabór pracowników do UG oraz jednostek podległych, w okresie rządów byłej wójt Zofii Dobrowolskiej - jest w zasadzie sprawą oczywistą. Zakres obowiązków na wielu stanowiskach jest tak mały, że pracownicy nie zawsze wiedzieli, co robić z nadmiarem wolnego czasu. Robienie zakupów czy przebywanie w domu w godzinach pracy było zjawiskiem nagminnym. Była to rzeczywiście sytuacja patologiczna, którą należało jak najszybciej zakończyć.

Jednak moim zdaniem, wójt Adrian Napierała zajął się tym tematem od niewłaściwej strony. Jako prezes ZUK Dopiewo, pełniący te funkcję przez prawie 10 lat, miał praktycznie codzienny kontakt z pracownikami Urzędu i to z większości referatów – finansowego, planowania przestrzennego i ochrony środowiska, inwestycji. Dziesięć lat, to chyba wystarczający okres, aby poznać, jak poszczególne osoby podchodzą do swoich obowiązków.
Tak więc, posiadając odpowiednią wiedzę i przygotowując się prawie 1 rok do wyborów, z pewnością wiedział, kogo chce pozostawić na stanowisku a kogo zwolnić? Mimo to, daje sobie czas przez kolejny rok na uporządkowanie spraw kadrowych. Jest to w mojej ocenie, wysoce niemoralne i nieetyczne, pozostawiać w niepewności co do przyszłości zawodowej tak dużą liczbę osób. Nietrudno się domyślić, że nie opublikowano listy osób przeznaczonych do „odstrzału”.
Jest to moim zdaniem, przedmiotowe podejście do pracowników i można to potraktować jako mobbing. Jeżeli Wójtowi wydaje się, że dzięki takiemu zastraszeniu uda się zmobilizować pracowników do wydajnej i efektywnej pracy, to jest w błędzie. Rywalizacja i obawa utraty pracy, wyzwolą najgorsze instynkty. Służalczość (czyli lojalność w ocenie Adriana Napierały), donosicielstwo, przerzucanie odpowiedzialności za błędy na innych, bezpodstawne oczernianie potencjalnych rywali – te elementy będą dominować w pracy Urzędu w 2015 r. A na stanowiskach pozostaną nie te osoby, które są najwartościowsze, ale te, które będą mieć najtwardsze łokcie i najbardziej wpływowe znajomości.

Wójt Adrian Napierała nie jest osobą z zewnątrz - doskonale zna lokalne układy. Jeżeli zamierza pozyskać najwartościowszych współpracowników, to tzw. czystkę powinien przeprowadzić jak najszybciej. A jeżeli, jak deklaruje, najbardziej zależy mu na mieszkańcach, to stworzenie odpowiedniego zespołu współpracowników, jest moim zdaniem, najważniejsze. I to współpracowników działających, jako samodzielnie myślące podmioty a nie wykonujących posłusznie polecenia, narzucone z góry. Na bazie strachu nie stworzy się warunków do kreatywności. A przekonanie o własnej nieomylności jest pierwszym krokiem do klęski.

Podsumowując, wydaje mi się, że kolejne wywiady powinny być bardziej przemyślane – no chyba, że wójt Adrian Napierała chce w nich pokazać swoją prawdziwą twarz.

Obserwatorka I (Pierwsza)

1 komentarz:

  1. Widzę wysyłanie sprzecznych sygnałów.
    Niespójna jest krytyczna ocena poprzednich rządów , przy i jednoczesnym zatrzymaniu Sekretarza i Zastępcy Wójta , po objęciu władzy.
    Jest to właściwe tylko wtedy kiedy nowy Wójt wysoko oceniał ich pracę. UG to nie agencja pracy tymczasowej. Mało wiarygodna jest taka ocena,że Dobrowolska była be a Zwoliński i Zimny byli cacy.
    Nie jestem tego do końca pewien, ale wydaje się dotacja w niewłasciwej wysokości dla placówki w Dąbrowie, mogła byc symptomem niewłaściwego
    nadzoru nad oświatą. Coś mi się wydaje, że fakt wypłynięcia defraudacji dopiero po odejściu Zwolińskiego nie był dziełem przypadku.
    Kontrola powinna objąc także placówki oświatowe i organizacje pozarządowe. Zdaje się, że audyt wewnętrzny zlecany zewnętrznej firmie nie zdał egzaminu. Widziałem dziś ogłoszenie o zatrudnieniu audytora na pół etatu, ale to chyba trochę mało do uprzątnięcia stajni Augiasza.

    OdpowiedzUsuń