Rozpoczęła się kampania wyborcza
i oczywistym jest, że przedstawiciele obecnej kadencji samorządu będą
podkreślać swoje dotychczasowe „zasługi”, aby przekonać do siebie wyborców.
Jeśli jednak do kampanii,
otwarcie po stronie obozu rządzącego, włącza się rzekomo niezależne medium, za
jakie uważa się redakcja „Pulsu Gminy”,
to jest to po prostu niesmaczne, a przede wszystkim niezgodne z etyką
dziennikarską.
Agnieszka Wilczyńska, redagująca
od kilku lat w/w miesięcznik, z pewnością uważa się za zawodową dziennikarkę.
Dlatego też przypomnieć jej muszę zasady Karty Etycznej Mediów:
-
zadaniem dziennikarzy jest przekazywanie rzetelnych i bezstronnych informacji
oraz różno-rodnych opinii, a także umożliwianie udziału w debacie publicznej,
-
wolności słowa i wypowiedzi musi towarzyszyć odpowiedzialność za publikacje w
prasie, radiu, telewizji czy Internecie,
-
dobro czytelników, słuchaczy i widzów oraz dobro publiczne powinny mieć
pierwszeństwo wobec interesów autora, redaktora, wydawcy lub nadawcy.
Niestety, ostatnie miesiące
pokazują, że polityka informacyjna „Pulsu Gminy” diametralnie się zmieniła.
Agnieszka Wilczyńska przestała patrzeć włodarzom na ręce, ograniczając się do
informacji sportowo-festynowo-kulturalnych. A jeżeli już pojawiają się teksty, dotykające lokalnych problemów, to
są one tak skonstruowane, aby tylko nie podpaść lokalnym samorządowcom.
Co więcej, pojawiają się informacje przekłamane, wprowadzające czytelników w błąd.
Takim przykładem może być notatka, dotycząca zadłużenia gminy Dopiewo w
przeliczeniu na jednego mieszkańca - link
.
Oczywiście, każdy może się
pomylić, dziennikarz także ma do tego prawo. Uważam jednak, że w tym przypadku
jest to celowe działanie, ponieważ mimo mojego komentarza, fałszywa informacja,
umieszczona najpierw na stronie interentowej „Pulsu”, została następnie
powielona w wersji drukowanej pisma a było dużo czasu, aby poprawić błąd.
Jak się okazuje, był to dopiero
początek.
W dniu 11 września br. pojawił
się tekst na temat obecności Radnych na
sesjach - link,
który w zasadzie jest pochwałą niskiej absencji. Co prawda, jest krótka notka,
dotycząca spóźnień Radnych, ale nie zmienia to ogólnego wizerunku. Ten sam radny
Mariusz Ostrowski, pochwalony za obecność na wszystkich sesjach, jest chyba
również rekordzistą w ilości spóźnień na posiedzenia. Jak się wydaje,
pojawienie się na sesji, ma głównie na celu, nie stracenie diety.
Moim zdaniem, ważniejsze niż udział we wszystkich sesjach
jest przygotowanie i wiedza merytoryczna radnych oraz aktywny udział. A z
tym jest gorzej niż źle. Wystarczy przejrzeć protokoły z sesji, aby stwierdzić,
że najczęstszą formułką jest – „radni dyskusji nie podjęli”.
Wielu z radnych obecnych jest na
sesjach tylko ciałem a nie duchem. Ale trudno się dziwić, jeżeli przewodniczący
RG Leszek Nowaczyk, po 30 latach pełnienia funkcji radnego, potrafi tylko
pełnić rolę spikera.
Dlatego należy stwierdzić, że obecna
Rada Gminy Dopiewo to tylko „maszynka” do głosowania o czym Redaktorka „Pulsu
Gminy” już nie wspomniała. Przypomnę, że jeszcze kilka lat temu, już w czasie obecnej
kadencji, ocena pracy Radnych przez redakcję „Pulsu Gminy”, była znacznie
surowsza i bardziej obiektywna.
Niestety, na tym się nie
skończyło. Już 2 dni później, 13 września br., na stronie „Pulsu” pojawił się tekst, omawiający spotkanie przedstawicieli
PKP i władz Gminy z mieszkańcami w sprawie ograniczenia uciążliwości,
związanych z funkcjonowaniem w Palędziu rampy przeładunkowej - link.
Tekst chyba miał w założeniu pokazać aktywność włodarzy i ich troskę o
mieszkańców. Miał przekonać wyborców, że
władze robią wszystko, co możliwe, aby ludziom żyło się lepiej. Świadczy o
tym ostatni akapit tekstu:
„Pomimo, że spotkanie miało mieć
charakter pytanie – odpowiedź, zamieniło się w „burzę mózgów”, która
zaowocowała konkretnymi propozycjami. Wierzę, że to się może udać.”
Po pierwsze, jest to typowy
przykład kiełbasy wyborczej. Za pięć
dwunasta uaktywniła się radna Marta Jamont, jak to ma zwyczaj robić co 4 lata.
Pełni funkcję radnej już 12 lat i chyba o 12 lat za długo, ale niestety winna
jest tu naiwność i ślepota wyborców.
Pierwszą akcją wyborczą Radnej w tej kampanii było zorganizowanie
wybiegu dla psów w parku podworskim w Dąbrówce. Miała jednak pecha,
ponieważ pomysł, o ile to był jej, skonsultowała tylko z właścicielami psów.
Niezrażona tym niepowodzeniem, z zapałem rzuciła się na kolejny temat –
hałasy z rampy kolejowej w Palędziu. Zastanawia mnie, co zrobiła w tej
sprawie przez ostatnie 12 lat?
Niestety, i w tym wypadku, włodarzom pomogła niewiedza i naiwność
mieszkańców. Jak się okazuje, władze - reprezentowane na spotkaniu przez
radną Martę Jamont i zastępcę wójta Pawła Przepiórę - doskonale to
wykorzystały.
W trakcie spotkania powstał pomysł, wysłania do PKP petycji o zmianę
kwalifikacji rampy a władze Gminy zadeklarowały pomoc. Jest to z gruntu źle
założony wniosek.
Zgodnie z obowiązującymi
przepisami, petycje można kierować „do organu władzy publicznej, a także do
organizacji lub instytucji społecznej w związku z wykonywanymi przez nią
zadaniami zleconymi z zakresu administracji publicznej”. A spółki
kolejowe do takich instytucji się nie zaliczają. Jeśli już, to petycję
należałoby skierować do Ministra Infrastruktury.
Innym organem, do którego mieszkańcy powinni skierować petycję, są
władze gminy Dopiewo, reprezentowane na spotkaniu przez Martę Jamont i Pawła
Przepiórę. O tym jednak w/w nie wspomnieli.
To władze gminy powinny prowadzić
rozmowy i negocjacje z organami i jednostkami zewnętrznymi, a nie mieszkańcy.
Niestety, obecne władze gminy Dopiewo nie potrafią prowadzić rozmów na szczeblu
ponadlokalnym, czego przykładem może być droga wzdłuż torów do Junikowa,
przystanek kolejowy w Dopiewcu i inne. Przez pewien czas wykorzystywały jako
pośrednika w rozmowach posła Bartłomieja Wróblewskiego (PiS). Nie wiem, czy
dalej jest to aktualne.
Zmiana klasyfikacji rampy, na „niedostępną
do rozładunku towarów: pylących, uciążliwych zapachowo, generujących duży hałas”,
jest w moim przekonaniu, niemożliwa z jednego powodu – korzysta z niej przede
wszystkim firma Michała Dolaty. A jak wiadomo, jest ona powiązana wieloma nićmi
z obecnym wójtem Adrianem Napierałą, w związku z próbą budowy na jej gruntach w
Dąbrowie, wytwórni mas bitumicznych firmy Strabag.
O tym redakcja „Pulsu Gminy” powinna doskonale wiedzieć. I tak samo
powinna wiedzieć, że zapewnienia o tym, iż Gmina jest po stronie mieszkańców,
to tylko nic nie znaczące, puste słowa. Dość dobrze znam mentalność gminnych
radnych i urzędników, dlatego wiem, że do każdego problemu podchodzą z wielką
niechęcią.
Możliwe jest jeszcze jedno
rozwiązanie. Według nieoficjalnych informacji, radna Marta Jamont podobno związana jest z nowo budowanym domem w
pobliżu rampy i może chodzić jej przede wszystkim o własny komfort życia.
Na spotkaniu padło hasło, nawołujące do przeniesienia rampy. Nie jest
to nowy pomysł, ponieważ pojawił się już w 2006 r. Pisałam o tym w lutym
2015 r. - link.
W XIX wieku na ziemiach polskich
budowano rocznie po kilkaset kilometrów torów. Przy dzisiejszej technologii
budowa rampy w nowym miejscu nie powinna być żadnym problemem. Jedyną kwestią
będzie podział kosztów.
Podsumowując, „Puls Gminy”, w tym
ostatnim przypadku doskonale wywiązał się ze swojego zadania. Pokazał, że
władze troszczą się o mieszkańców i robią wszystko, aby żyło im się w Gminie
jak najlepiej. Niestety, jest zupełnie inaczej a działania decydentów mają
charakter pokazowy. A tego typu teksty w świecie mediów (nie lubię tego słowa),
nazywane są propagitami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz